Obudził mnie dzwonek do drzwi który dzwonił raz po raz. Spojrzałam na zegarek, było kilka minut po dziewiątej. Wstałam powoli i zaczęłam kierować się do drzwi. Po otwarciu ich miałam ochotę od razu je zamknąć.
- Co za dziewucha. Nawet się nie przywita. - weszła do domu omijając mnie. - To że mieszkasz sama to nie znaczy że nie masz dbać o porządek.
- Czego chcesz? - zapytałam zirytowana. Nigdy nie miałam dobrego kontaktu z matką, jednak pogorszył się on w momencie w którym zaczęłam robić to co robię obecnie czyli w momencie w którym postaniwiłam z kumplami założyć zespół.
- Jak ty się do matki odzywasz. Przyzobaczyć czy jeszcze żyjesz patrząc na to czym się zajmujesz.
- Czemu miałabym nie żyć co?
- Alkohol, papierosy. Pewnie jeszcze ćpasz z tymi swoimi kolegami.
- Skoro powiedziałaś co chesz możesz już sobie iść.
- Jak ty się do mnie odnosisz smarkulo! Zero szacunku. - podeszła do mnie i złapała za bluzę. - Naprawdę żałuję że mam taką córkę jak ty! Mogłabyś brać przykład ze swojego brata! Albo być martwą przynajmniej nie było by problemu.
- Nie porównuj mnie do tego idioty który nic nie osiągną!
- Jak śmiesz tak o nim mówić. On w przeciwieństwie do ciebie ma pracę.
- No wielka mi praca, kręcenie placków na pizze.
- A ty co niby takiego porządnego robisz. Pewnie się puszczasz. Jesteś zwykłą dziwką.
- Odpierdol się ode mnie! - nagle poczułam piekący ból na policzku.
- Nie będziesz się tak do mnie odzywać! - odwróciła się i wyszła trzaskając drzwiami. Poczułam napływające łzy do oczu. Weszłam do pokoju wziełam słuchawki i puściłam muzykę, założyłam kaptur na głowę i zamknęłam dom. Dzisiaj na dworze mimo że było lato było naprawdę zimno. W nocy była niezła ulewa i teraz też trochę kropiło. Jednak nie zwracałam uwagi że mogę być mokra, ruszyłam prosto przed siebie co chwilę wycierając łzy. Musiała do mnie przyjść kiedy akurat było wszystko dobrze i zepsuć mi chumor. Nigdy nie była dobrą matką, ale nigdy też nie zachowywała się tak jak dzisiaj. Jako nastolatka nie miała łatwo w życiu zawsze jak wracałam do domu zaczynały się kłótnie, wyzwiska i poniżanie sprawiły że miałam ochotę się zabić jednak ta trójka którą nazywam swoimi przyjaciółmi pomogła mi za co byłam im wdzęczna. Pomogli mi wyjść na prostą.Chodziłam tak już z dwie godziny. Aż nagle zaczą ktoś do mnie dzwonił jednak nie odbierałam, nawet nie patrzyłam kto to. Potem zaczeły przychodzić mi powiadomienia jednak ignorowałam je. Jednak zaczeło być to uciążliwe więc wyciągnęłam telefon i spojrzałam kto to. To był on.
Joost Klein
Pzeczytałam kilka razy to co pisał do mnie aby sprawdzić czy naprawdę rozumiem sens zdań. Martwił się o mnie. Znaliśmy się raptem kilka dni, a czasami zachiwywaliśmy się jakby to było kilka lat. Naprawdę cieszyłam się że go poznałam.
Usiadłam na jednej z mokrych ławek i patrzyłam się pusto w przestrzeń. Po godzinie znowu usłyszałam jak ktoś do mnie dzwoni więc zaciągnęłam nosem i odebrałam nie patrząc kto to.
- Halo.
- Boże Em, odebrałaś wiesz jak się cholernie o ciebie martwiłem. Czy ty płaczesz?
- Przepraszam Joost. - zamilkła na chwilę zastanawiając się nad jednym pytaniem. - Joost czy mógłbyś przyjść do mnie? Proszę.
- Oczywiście gdzie jesteś?
- Jestem w parku. Na tej ławce na której się poznaliśmy.
- Zaraz tam będę.Siedziałam sama nie wiem ile wpatrując się w coś w oddali jednak wszystko rozmywał deszcz, jednak po chwili usłyszałam odbijanie się deszczu od parasola więc odwróciłam głowę. Obok mnie siedział przemoczony Joost trzymając nad nami parasolkę i jednocześnie ciężko oddychając co było spowodowane prawdopodobnie biegiem. Nic nie mówiąc od razu się do niego przytuliłam i poczułam jak po moim policzku spływają ciepłe łzy.
- No już spokojnie, jestem tu. Wszystko jest w porządku. Chodźmy do domu bo będziesz chora.
- Dziękuję, że tu jesteś.
- Nie ma za co. - wstaliśmy i ruszyliśmy w milczeniu do mojego domu. Po dotarciu na miejsce poszłam się od razu przebrać w suche ubrania i kiedy wróciłam zobaczyłam że na kanapie siedzi Joost a na stoliku stoi kubek z parującą herbatą. Usiadłam na kanapie i po chwili poczułam jak chłopak kładzie mi koc na ramiona i podaje herbatę. Uśmiechnęłam się do niego z podziękowaniem i upiłam łyk.Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w przestrzeń jednak postanowiłam spojrzeć na Joosta.
- Naprawdę dziękuję że przyszedłeś. Nie musiałeś a jednak to zrobiłeś. I przepraszam jeśli oderwałam cię od jakiegoś zajęcia.
- Jesteśmy przyjaciółmi, i zależy mi na naszej znajomości. Nie musisz też za nic przepraszać, nie robiłem niczego ciekawego. - pokiwał tylko głową. - Jeśli mogę wiedzieć to co się stało?Milczałam przez dłuższą chwilę zastanawiając się od czego zacząć całą historię. Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się w kierunku blondyna.
- Chyba powinnam zacząć od tego że nie mam dobrego kontaktu z rodzicami, zwłaszcza z matką. Nie jest zachwycona z pracy którą wykonuję bo wolałaby żebym była jakimś lekarzem czy prawnikiem. A ja postanowiłam iść w kierunku muzycznym co uznała że jest hańbą bo ona jest wielką panią prawnik a mój ojciec jest chirurgiem. Więc według niej powinnam być kimś w tym rodzaju. Mam wrażenie że odkąd jestem w zespole nienawidzi mnie jeszcze bardziej. No ale trudno. - przerwałam na chwilę żeby wziąć głębszy wdech wtedy poczułam rękę blondyna ba swojej. - I postanowiłam dzisiaj do mnie przyjść, nie wiedziałam o tym. Więc jej otworzyłam ona wparowała do środka i zrobiła awanturę. Nazwała mnie ćpunką chociaż nigdy nie ćpałam i uznała że się puszczam. Dodając przy okazji że lepiej żebym była martwa. - poczułam łzy które napływały mi do oczu więc automatycznie je wytarłam, po czym poczułam silne ramiona które mnie oplatają.
- Nie zasługujesz na takie słowa od matki, nikt nie zasługuje. Nie powinna porównywać cię do ćpunek anu dziwek. Jesteś najlepszą osobą jaką poznałem, nigdy nie zapomnę jak się o mnie martwiłaś kiedy niby zgubiłem się na kempingu. Dla mnie jesteś najlepsza. Jesteś osobą przez którą się uśmiecham nawet jak nie ma cię obok.
- Dziękuję, chyba naprawdę potrzebowałam od kogoś takich słów. - uśmiechną się do mnie przymykając oczy. - Masz naprawdę piękny uśmiech.Widziałam jak drobny rumieniec wkrada się na jego twarz jednak ten nie daje po sobie poznać że te słowa go dotknęły. Otworzył oczy i spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem. Uświadomiłam sobie że jego oczy to coś w co mogłabym się wpatrywać godzinami i nigdy by mi się nie znudziły. Wyglądały jak niebo o poranku, a jednocześnie jakby było w nich ukryte miliony gwiazd, a iskry w nich migoczące to jakby odzwierciedlenie nieskończonych marzeń delikatności i magii. Ich spojrzenie jak promień słońca rozświetla każdy zakamarek mojego serca.
Rozmyślanie przerwał mi głos chłopaka. Który wpatrywał się we mnie.
- Coś mówiłeś?
- Pytałem czy zamówić coś do jedzenia. Ale wpatrywałaś się w jeden punkt jakbyś się totalnie wyłączyła.
- Przepraszam.
- W porządku. To zamawiamy coś?
- Może pizza?
- Jasne.Do momentu w którym przyjechała pizza nie odzywaliśmy się do siebie, podczas jedzenia z resztą też. Po posiłku chłopak postanowił wracać do siebie jednak złapałam go za dłoń.
- Mógłbyś zostać ze mną? Dzisiaj chyba nie zasnę sama. Proszę.
- No dobrze. - poszliśmy do mojego pokoju i się położyliśmy. Próbowałam zasnąć jednak z marnym skutkiem więc przewróciłam się na drugi bok i spojrzałam na twarz blondyna który już spał. Delikatnie podniosłam rękę i go objęłam wtulając się w jego klatkę piersiową. Jak wcześniej nie mogłam zasnąć to po przytuleniu się do niego zasnęłam od razu.Obudziły mnie promienie słońca wdzierając się przez okno. Otworzyłam oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu a następnie spojrzałam na miejsce obok siebie na którym powinien być blondyna jednak go tam nie było. Czułam ogromną pustkę spowodowaną jego brakiem. Wstałam powoli z łóżka i ruszyłam na poszukiwania blondyna jednak nigdzie go nie było. Więc obstawiam że wrócił do domu bez żadnego słowa.
Mam nadzieję że z rozdziałem wszystko w porządku ponieważ coś mi się zdania zlały tu że sobą jeżeli coś będzie nie tak postaram się to poprawić
~ Lilczunia
CZYTASZ
Dźwięki nocy || Joost Klein
FanfictionDwa inne światy. Dwie osobowości. Dwie różne historie. Jednak łączy ich pasja do muzyki. Jakie zdarzenia może przynieść przypadkowe spotkanie?