burza i brak prądu

44 3 3
                                    

Z tego wszystkiego zapomnieliśmy o pizzy. Wyjrzałam za okno teraz nie lało padała tylko lekka mżawka. Tak więc Jay i Cole udali się po pizze. Kai leżał na kanapie z warzywami na głowie. Wcześniej Nya podała mu leki przeciwbólowe. Siedzieliśmy tak w ciszy i strasznie się nam nudziło.
- To ja może pójdę się umyć? Jest już prawie 20 - powiedziała Rumi i poszła do łazienki ,która znajdowała się na tym piętrze. Ja Lloyd Nya i jęczący z ból Kai zostaliśmy sami. Lloyd zaproponował nam do picia sok. Razem z Nyą zgodziliśmy się. Chłopak poszedł do kuchni.
- Lepiej ci trochę? - zapytałam leżącego bruneta. Ten pokazał mi kciuk do góry.
- To może zdejmij już te warzywa z ryja? - zaśmiała się Nya. W pewnym momencie usłyszałam wystrzał chyba z broni. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Po tym dźwięku światło zgasło. Po całym domu rozbiegł się krzyk. Mój, Nyi ,Kai'a, Zana, Lloyda i Rumi. Rumi wybiegła z mokrą głową z łazienki. Zdarzyła założyć na siebie tylko piżamę i od razu pobiegła do nas.
- Co się stało! - krzyknął Kai. Nie było widać kompletnie nic.
- Chyba korki poszły - stwierdził Zane.
- Zaczęła się burza to bardzo możliwe - dodał Lloyd. Rumi siedziała obok mnie i przytulała moje ramię.
- Musimy to sprawdzić - powiedziałam i podniosłam się z kanapy. Zapaliłam latarkę w telefonie.
- Gdze masz korki? - zapytał Zane. Lloyd wskazał ręką na zejście do piwnicy.
- Kai Rumi i Nya zostaniecie? Ja Zane i Lloyd pójdziemy zobaczyć co się stało - zaproponowałam. Wszytscy się zgodzili. W drodze do piwnicy myślałam nad tym dźwiękiem. To co prawda mógł być drzwiek zepsutych korków. Ale bardziej przypominał on wystrzał z broni. Co chwilę było też słuchać grzmoty bo za oknem szalała burza. Chłopaki pewnie przeczeka burzę w pizzeri. Chyba nie są na tyle głupi żeby wracać w nią?
Co kilka sekund tez było widać pioruny za oknem. W końcu doszliśmy do zejścia do piwnicy.
- Uważajcie schody są strome - ostrzegł nas Lloyd i ruszył przodem.
- W razie co masz jakieś zapasowe źródło zasilania? - zapytała Zane. Blondyn pokiwał głowa. Schodziliśmy ostrożnie ze schodów kiedy to ponownie usłyszałam ten dźwięk. To na pewno nie był odgłos pochodzący z doło. Bardziej pochodził on zza domu. Chyba tylko ja usłyszałam ten dźwięk bo ani Lloyd ani Zane nic nie powiedzieli.
- To tutaj - oznajmił chłopak i wskazał na skrzynkę z korkami. Zane podszedł do niej i przyjrzał się jej bliżej. Zrobiłam to samo. I o boże kochany.
Skrzynka z korkami wyglądała jak by ktoś wyładował w nią pociski z pistoletu..
Zane szybko obrócił się i poświęcił latarka na pomieszczenie. Nikogo jednak w nim nie było oprócz nas. Bardzo bałam się w tamtej chwili. I nieświadomie przytuliłam się do ramienia Lloyda na co on obioł mnie swoją ręką. Wyszliśmy szybko z piwnicy i pobiegliśmy do reszty.
- Słuchajcie! - krzyknęłam i zobaczyłam że Jay i Cole już wrócili.
- Już wróciliście? - spytał zaskoczony Zane.
- Nie ważne - przerwał nam Lloyd - ktoś tak jakby - zaczął niepewnie blondyn.
- Ja powiem - przerwałam mu - słuchajcie skrzynka z korkami wygląda jakby ktoś wystrzelił w nią pociski z broni. Musimy przeszukać cały dom - powiedziałam lekko trzęsącym się głosem. Nie zauważyłam że każdy patrzył się na mnie z przerażeniem. O co im chodzi? Wszytscy odsunęli się o demnie o kilka kroków oprócz Lloyd i Rumi którzy stali blisko mnie.
- V-vivien - zawahał się Kai. Co tym razem?
- Spójrz w dół... - powiedziała przerażona Nya. Wykonałam polecenie. I właśnie wtedy dostrzegłam czerwoną kropke na moim brzuchu. O kurwa. Ktoś celował do mnie z snajperki. Od razu łzy napłynęły mi do oczu. Zaczęłam się cała trzasci i nie wiedziałam co zrobić.
- Vivi połóż się ostrożnie na ziemi - powiedział nagle Lloyd. Cała się trzęsłam ale zrobiłam tak jak powiedział. Reszta też leżała na ziemi.
- Przeczołgamy się do schodów. Pod nimi jest mały pokój. A niech ktoś mi zaraz wyjedzie z Harrym Potterem to go pizgne - powiedział nerwowo blondyn. Zaczęliśmy czołgać się do schodów. Cały czas ja Rumi i Nya płakaliśmy. Nie mogłam się uspokoić. Tak cholernie się wtedy bałam o mnie i o siostrę. No i o resztę w sumie też.
- Szybciej - pospieszał mnie Cole. Czołganie się po podłodze nie jest w cale takie proste. Zwłaszcza kiedy przed chwilą ktoś do ciebie celował..

Weszliśmy do małego dziwnego pomieszczenia. Nie chciałam nic mówić ale to na prawdę wyglądało jak pokój Harrego.. a każdym bądź razie mieliśmy teraz większe problemy. Ktoś miał snajperkę i celował do nas.
- Ma ktoś telefon? - zapytał Lloyd. Sięgnęłam do kieszeni i wyczułam urządzenie. Od razu je wyciągnęłam i zapaliłam latarkę.
- Dzwoń na policję - powiedział lekko przerażony Kai. Spojrzałam na zasięg i baterie. 5% bateria zero zasięgu.. jesteśmy w dupie.
- Nie mogę... Telefon zaraz mi padnie a tutaj zasięgu nie ma - zaczęłam tłumaczyć. Nie wiedzieliśmy co zrobić. Siedzieliśmy zamknięci w małym pomieszczeniu pod schodami i nie mieliśmy żadnego planu.
- Kto jest najzwinejszy? - zapytał w końcu Lloyd. Chyba miał jakiś pomysł. - Ja chodziłam na gimnastykę , taniec i różne sztuki walki -odpowiedzi była prosta.
- Dobrze eh Vivien mogła byś ostrożnie w chuj ostrożnie przemknąć się do kuchni? Tam jest zasięg i mój telefon. Zadzwoń na policję z niego. I schowaj się za blat kuchenny tak żeby snajper nie mógł cię trafić - powiedział mi instrukcje blondyn. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam jak czerwona kropka wędruje po domu. Musiałam odczekać chwilę a potem zaczęłam ostrożnie i bezszelestnie przemykać się przez korytarz ,który łączył kuchnie i salon. Nie mogłam zlokalizować kuchni na początku. Było za ciemno. Po krótkiej chwili wzrok przyzwyczaił się do ciemności i zobaczyłam blat. Unikając czerwonej kropki przeczolgalam się do baletu i sięgnęłam z niego telefon. Zanim go włączyłam zakryłam go ręką żaby wyświetlacz w telefonie nie rozbłys na cały pokój. Przyciemniane ekran ,a następnie wybrałam połączenie alarmowe. Siedziałam za blatem tak jak wcześniej poinstruował mnie Lloyd.
- Komenda głowa policji w Ninjago czym mogę służyć? - zapytał niski męski głos.
- Nazywam się Vivien Laymard. Jestem z przyjaciółmi na mocowaniu u naszego kolegi Lloyda Garmadona. Ktoś celował do mnie z snajperki i dalej tu jest - zaczęłam nerwowo.
- Będziemy za kilka minut - poinformował mnie mężczyzna.
- Czy widzisz może snajpera? - zapytał . Rozejrzałam się po oknach nikogo jednak nie było widać. Ktoś ewidentnie stał w lesie.
- Niestety nie - powiedziałam i zerknełam na pomieszczenie gdze była resta. Zobaczyłam jak Lloyd pyta się mi na migach czy wszystko okej. Pokazałam mu jedynie kcuka w górę.
- Proszę nie wychylaj się z miejsca gdze jesteście - powiedział operator.
- Jasne - zerknełam jeszcze raz na przyjaciół i tym razem na ich twarzy było widać strach. Miałam odruch spojrzeć się na dół. I o boże. Znów ktoś do mnie celował.
- Ktoś do mnie celuje... - powiedziałam łamiącym się głosem. Operator na chwilkę zamilkł chyba nie był na to przygotowany.
- Masz się gdzie ukryć? - zapytał. Łzy już spływały po moich policzkach. Zaczleam cicho płakać. Reszta moich przyjaciół i siostra chcieli już do mnie biec. Jednak zabroniłam im tego.
- Przekaż swoim przyjaciołom że nie mogą wyjścia teraz z kryjówki - powiedział operator. Zrobiłam to co mi kazał. Zastanawiałam się dlaczego snajper jeszcze nie strzelił. Nie żebym chciała zginąć ale laser był idealnie nakierowany we mnie.
- Policja już prawie jest na miejscu - poinformował mnie operator. Trochę mi ulżyło. Jednak już po chwili usłyszałam wystrzał z broni w moją stronę. Cholera co się stało.. strzał chyba mnie ogłuszył bo słyszałam szum w uszach. Poczułam też ból na prawym ramieniu. Zaczęło mi się robić słabo kiedy zobaczyłam że dwa pociski zostały wystrzelone we mnie. Jeden z nich był centralnie przy moich prawym uchu a drugi. Drugim pociskiem zostałam postrzelona w ramię.
Słyszałam stłumione krzyki wszykich. Potem syreny. W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na moim ciele. Widziałam nie wiele ale czułam jak moje ciało przygiaga grawitacja i lecę na ziemię. Chyba w tamtej chwili zemdlałam.

_____________________________________
Hejo kochani! To ostatni rozdział na dzisaj maraton pisania będzie trwał może z jeszcze dwia dni tak myślę. I od razu was uspokajam Vivein będzie żyć. To po prostu moja taka odklejka wieczorna. Miłego czytania!

Two girls in a new cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz