Pro driving

25 2 1
                                    

Biegłam ile sił w nogach. To coś cały czas podrożało za mną słyszałam to. W końcu wbiegłam do jakiegokolwiek otwartego pokoju i zamknęłam drzwi. Ta kreatura zaczęła nawalać w drzwi bardzo mocno. Rozejrzałam się po pokoju. Chyba wbiegłam do pokoju Jay'a, Lloyda i Zane'a. Od razu przypomniały mi się słowa Lloyda o broni w walizce. Nierówno pobiegłam do walizek i zaczęłam je przeszukiwać. W końcu natrafiłam na niewielki pistolet i naboje. Ojciec kiedy nauczył mnie korzystać z pistoletu więc bez problemu załadowałem naboje. To coś chyba przestało uderzać w drzwi. Powoli i ostrożnie podeszłam do nich. Nic nie było słychać. Nagle drzwi przewróciły się na nie. Ta kreatura właśnie wywarzyla drzwi. Leżałam przygnieciona drzwiami. Postać już wdarła się do środka i patrzyła sowimi białymi oczami na mnie.
- SPIERDALAJ - krzyknął mi znajomy głos. To Lloyd! Kurwa on żyje Boże jakie szczęście. Po chwili słyszałam jak blondyn oddaje kilka strzałów w kreaturę.
- Jesteś cała?! - zapytał blondyn. Popatrzył na mnie ,a potem na kreaturę która uciekła gdzieś w głąb motelu. Blondyn pomógł mi podnieść się. Popatrzyłam na niego. Nie wyglądał za dobrze. Najprawdopodobniej miał złamany nos bo cały czas skończyła się z niego krew. Miał też siniaki i lekkie zadrapania na głowie i rękach. Popatrzyłam na siebie jedyne co tak naprawdę mnie bardzo bolało to żebro. Możliwe ,że je złamałam ,ale to nie miało większego znaczenia.
- Gdze reszta? - zapytał blondyn.
- Uciekli do auta Kai i Cole walą zgona. Nya ma skręcona kostkę - zaczęłam tłumaczyć blondynowi. Nagle słyszeliśmy ten sam gwizd spojrzeliśmy na siebie w tym samym momencie.
- Spadamy? - zapytałam patrząc na chłopaka.
- Spadamy - powiedział i chwycili mnie za rękę. Zaczęliśmy uciekać przez ciemny korytarz.

Wygieglsimy z motelu. Nasze auto stało na parkingu od razu ruszyslimy w jego stronę. Ta kreatura goniła nas. Nie zdechła od strzałów z broni.
- Ja prowadzę! - krzyknął Lloyd.
- Nie siadaj z tyłu! Masz rozwalony nos! - krzyknęłam i podbiegłam drzwi kierowcy. Pozostali siedzieli na tyle.
- Dajcie kluczyki! - krzyknęłam. Po chwili Nya wysunęła do mnie rękę z kluczykami. Poczekałam asnwszytscy zapna pasy. Lloyd usiadł obok miejsca kierowcy.
- Jedź jedź jedź! - krzyknął Jay kiedy zobaczył kreaturę. Szybko włożyłam kluczyki do stacji i odpaliłam wana. Z piskiem opon wyjechałam z parkingu motelowego. Od razu udałam się na prostą drogę. Zerknełam na licznik prędkości. Jechałam autalnie ponad 70 na godzinę. To jeszcze w miarę okej. Docisnęła gaz kiedy zobaczyłam że to coś zebrało sowich kolegów. Teraz goniły nas trzy te stwory. Widziałam je w lusterku. Nie patrzyłam na prędkości po prostu jechałam. Słyszałam krzyki i piski. Wszytscy bardzo się bali. Moje serce biło mi tak mocno ,że myślałam ,że w którymś momencie wyskoczy z mojej klatki piersiowej. Znowu zerknełam na licznik. Teraz jechałam 120 na godzinę. Zobaczyłam najbliższych znak z oznakowaniem prędkości. Dozwolone 50. Ja jadę ponad 120...
- Zwolnij Vivi! - krzyknął Lloyd. Posłuchałam go i nacisnęłam pedał hamulca. Zwolniłam do 100. Bałam się zatrzymać. To coś dalej nas goniło.
Nie patrzyłam na zabawki patrzyłam bardziej w lusterka. Z tego wszystkiego zapomniałam zapalić świateł i zmieniłam to dopiero teraz.
Idealnie żeby zobaczyć ,że za kilka chwil jest ostry zakręt. Natychmiast przycisnąłem mocno hamulec. Jednak było już za późno. Samochód właśnie wjechał w ostry zakręt. Wszyscy krzyczeli i płakali. Po za Kai'em i Cole'm. W tym momencie straciłam panowanie nad kierownicą i wjechałam prosto w drzewo.

Obudziłam się. Była cała zlana potem. To sen? Szybko podniosłam się z łóżka. Byliśmy w motelu Lloyd spał na podłodze. Był już świt. Cała się trzęsłam ale uspokoiłam się kiedy w końcu wbiłam sobie do głowy ,że to był tylko sen. Po chwili wstała Rumi i Lloyd.
- Jak się spało? - zapytał blondyn. Nadal na mojej twarzy malowało się przerażenie.
- Vivi co jest? - zapytała Rumi i podeszła do mnie.
- Miałam koszmar związany z tym miejscem.. - powiedziałam cicho. W jednej chwili przypominało mi się ,że Lloyd w moim śnie miał złamany nos. Na szczęście w prawdziwy życiu to się nie stało.
- Zrobić ci melisy? - zapytał blondyn.
- Nie trzeba chyba - powiedziałam i usiadłam na łóżku. Nogi trochę mi się trzęsły i chyba do końca życia zapamiętam ten okropny sen.
- O 10 ruszamy dalej w drogę. Może opowiesz nam później co stało się w twoim śnie? - zapytał blondyn. Pokiwlam niechętnie głową ,a potem weszłam do łazienki aby się ogarnąć w dalszą podróż.

Wyruszyliśmy równo o 10. Teraz poprowadził Cole w miarę przyjemnie się jechało. Do puli Lloyd nie zaczol mnie wypytywać o mój koszmar.
- Co ci się animo powiesz wreszcie? - napierał na mnie chłopak.
- Ta dobra opowiem - powiedziałam i wzięłam głęboki wdech i wydech.
- Na początku kazałam robię przesci na kanape - powiedziałam i popatrzyłam na Lloyda - potem usłyszeliśmy gwizdanie i pukanie do drzwi. Poszedłeś to sprawdzić. Ja czekam na ciebie a dziewczyny spały. Poszedłeś sprawdzić cały korytarz i już miałeś wchodzić do pokoju kiedy jakąś kreatura chwicila cię za nogi i porwała - powiedziała i popatrzyłam na blondyna który był lekko w szoku.
- Mnie coś porwało!? - krzyknęli blondyn. Wszytscy wychuneli śmiechem.
- Dziwne masz sny - skomentował Kai.
- Mów dalej jestem ciekaw co się stanie później - powiedział Cole.
- Dobrze więc potem słyszałam dźwięk jak potwór przejeżdża twoim ryjem po schody - powiedziałam i zamialam się cicho. To wprawiło blondyna w jeszcze wiekrzy szok.
- To musiało boleć - stwierdził Zane.
- No i postanowiłam obudzić dziewczyny i iść po resztę. Przeszliśmy balkonem do pokoju twojego Jay'a i Zane'a. Nya przy skakaniu z balkonu na balkon skręciła kostkę. Więc ja i Zane poszliśmy do was - powiedziała i zerknełam na Kai'a i Cola.
- No w końcu my - powiedziałam zadowolony Kai.
- Nie ciesz się tak bo w moim śnie walisz zgona z kolegą - powiedziałam i popatrzyłam na nich. Chłopaką od razu zrzedły miny.
- My pijani!? - krzyknął lekko zdenerwowany Kai. Wszyscy się roześmiali.
- No właśnie my pijani!? - powtórzył za nim Cole.
- No widzicie a w śnie tak się zdążyło - zaśmiała się Nya.
- Co było dalej? - zapytała z ciekawością Rumi. Tej sceny wolałabym nie opowiadać. O tym jak Lloyd krzyczy do kreatury „SPIERDALAJ" i strzela w nią ratując przy tym mnie. Więc pominę te kwestię.
- No a potem ucięliśmy do auta wcześniej Lloyd się znalazł. I ja prowadziłam jechałam 120 na godzinę i rozjebalam nas o drzewo. Potem wie obudziłam - powiedziałam trochę niewzruszona tym faktem że zapierdalam 120 na godzinę. Czy to było oaz takie warzne? Dobra nie wyrobiłam na zakręcie ale to tylko sen. W realnym świecie nie ma opcji że przekrocze licznik prędkości po wyżej 70.
- Kurwa 120 na zwykłej drodze normalnie pro driver - skomentował Kai.
- A dziękuję - uśmiechnęłam się do bruneta. Ponownie wybuchnelismy śmiechem. Do Malediw zostały nam jeszcze trzy dni. Rezerwacja została wcześniej jeszcze raz przełożona. Mam tylko nadzieję że te trzy dni będą przebiegać spokojnie.

______________________________________
Hejo kochani sorki że rozdział tak późno ale mi się wcześniej nie chciało. Mam nadzieję że nie zabijecie mnie za to że połowa rozdziału okazała się być tylko snem. Miłego dnia/nocy!

Two girls in a new cityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz