Wreszcie skręciliśmy w jakiś korytarz gdzie znajdowała się sofa, na której chłopak mnie usadził i sam zaraz zniknął za jakimiś drzwiami. Po chwili wrócił z jakimś pudełkiem, które po chwili okazało się być apteczką. Chłopak usiadł się i położył moją nogę na jego i ostrożnie ścignął z niej buta.- Nie musisz nic robić Marc. Dziękuję ale już jest dobrze.-powiedziałam próbując przekonać chłopaka ale on spojrzał na mnie błagalnym spojrzeniem i lekko ścisnął moją kostkę wywołując tym mój pisk. Nie chciałam się już z nim o to kłócić, więc nie wmawiałam mu, że nic mi nie jest. Chłopak posmarował czymś moją nogę i owinął kostkę bandażem. Gdy skończył wciągnął moją drugą nogę na swoje i z drugiej też ścignął buta zapewne żeby lepiej mi się szło.
- Dasz radę ustać?-spytał chłopak wstając z kanapy. W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i podniosłam się z kanapy. Gdy ustałam na lewą nogę poczułam lekki ból i ruszyłam do przodu. Szłam prawie, że normalnie mimo, że odrobinę mnie zarzucało w bok.
- Mówiłam, że jest dobrze.-powiedziałam z uśmiechem podnosząc kciuki w górę, wywołując tym śmiech u chłopaka.
- Widzę.-powiedział prześmiewczo przez co oberwał w ramie.
- Serio mam tak chodzić?-spytałam patrząc na moje bose stopy i sandały, które miałam już w ręce.
- Trzeba było się nie przewracać.-rzuciłam chłopakowi mordercze spojrzenie co skutkowało jego pięknym uśmiechem dlatego moja twarz odrazu się zmieniła w uśmiech.
- A właśnie!-krzyknęłam otrzymując w odpowiedzi zdziwione spojrzenie chłopaka na mój wybuch.
- To ta kretynka. Zrobiła to specjalnie.-powiedziałam oburzona na przypomnienie całej blondynki.- Co? Skąd wiesz?-spytał patrząc się na mnie wciąż niezrozumiałym wzorkiem a ja tylko przewróciłam oczami.
- Bo czułam. I jeszcze szczerzyła się do mnie jak leżałam. Rozszarpię tą sukę.-dokańczając zdanie ruszyłam w drogę powrotna lekko utykając na kostkę ale nie myślałam teraz o tym.
- Hej spokojnie!-mówił chłopak, który odrazu dorównał mi kroku ale ja nie miałam ochoty mu odpowiadać.
Trochę się pogubiłam bo nie wiedziałam zbytnio gdzie chłopak mnie przywlókł ale starałam się wsłuchiwać w cichą muzykę, która wychodziła z sali.
- Ty już tam nie wracasz.-powiedzial nagle chłopak obok mnie łapiąc mnie w talii i skręcając w stronę wyjścia z hotelu. Spojrzałam na niego niezrozumiale widząc tylko na jego twarzy uśmiech. Już bym na niego nakrzyczała ale w końcu był to Marc, a jego uśmiech nie pozwolił mi nawet podnieść na niego głosu. Gdy moja ręka spoczęła na jego pasie wyczułam jak lekko się spiął ale zignorowałam to.
- Jeszcze ją kiedyś złapię.-powiedziałam spokojnie pozwalając chłopakowi na kierowanie mną. Gdy tylko przekroczyliśmy próg i chłodne powietrze Walencji uderzyło w moje rozpalone ciało poczułam wielką ulgę bo w środku było zbyt duszno żeby czuć się dobrze.
- Gdzie mnie zabierasz?-spytałam z uśmiechem zadzierając głowę w górę aby spojrzeć na chłopaka.
- Tam gdzie się znów nie połamiesz.-powiedział patrząc na mnie z uśmiechem a ja tylko zacisnęłam usta w wąska linie nie komentując tego w żaden inny sposób.
POV: MARC
Nie wiedziałem gdzie zabrać Alane bo nie zdążyłem się aż tak zapoznać z obozem, ale Hector wymyślając historię o mnie i brunetce wspomniał kilka miejsc i wybrałem jedno, które może spodobać się dziewczynie. W końcu skręciłem w jakąś alejkę, z której dobiegała muzyka a gdy przyjrzałem się w końcu wiedziałem, że to tutaj. Masa światełek porozwieszanych po ścianach budynków i wiele kolorowych roślin dodającym temu miejscu uroku idealnie ze soba grały dając temu miejscu klimat.
![](https://img.wattpad.com/cover/371829484-288-k846628.jpg)
CZYTASZ
Nuestros corazones sabían||| MARC GUIU
FanfictionWakacje, które zostaną w pamięci na zawsze. Obozy sportowe w Walencji zawsze były szalone a wspomnienia jakie dawały były wspaniałe, chociaż nic nie przebije tegorocznych. Alana z przyjaciółką Rią po 3 latach przerwy decydują się wyjechać z Barcelon...