05: Peonías Rosas

290 22 2
                                    




Wreszcie skręciliśmy w jakiś korytarz gdzie znajdowała się sofa, na której chłopak mnie usadził i sam zaraz zniknął za jakimiś drzwiami. Po chwili wrócił z jakimś pudełkiem, które po chwili okazało się być apteczką. Chłopak usiadł się i położył moją nogę na jego i ostrożnie ścignął z niej buta.

- Nie musisz nic robić Marc. Dziękuję ale już jest dobrze.-powiedziałam próbując przekonać chłopaka ale on spojrzał na mnie błagalnym spojrzeniem i lekko ścisnął moją kostkę wywołując tym mój pisk. Nie chciałam się już z nim o to kłócić, więc nie wmawiałam mu, że nic mi nie jest. Chłopak posmarował czymś moją nogę i owinął kostkę bandażem. Gdy skończył wciągnął moją drugą nogę na swoje i z drugiej też ścignął buta zapewne żeby lepiej mi się szło.

- Dasz radę ustać?-spytał chłopak wstając z kanapy. W odpowiedzi wzruszyłam ramionami i podniosłam się z kanapy. Gdy ustałam na lewą nogę poczułam lekki ból i ruszyłam do przodu. Szłam prawie, że normalnie mimo, że odrobinę mnie zarzucało w bok.

- Mówiłam, że jest dobrze.-powiedziałam z uśmiechem podnosząc kciuki w górę, wywołując tym śmiech u chłopaka.

- Widzę.-powiedział prześmiewczo przez co oberwał w ramie.

- Serio mam tak chodzić?-spytałam patrząc na moje bose stopy i sandały, które miałam już w ręce.

- Trzeba było się nie przewracać.-rzuciłam chłopakowi mordercze spojrzenie co skutkowało jego pięknym uśmiechem dlatego moja twarz odrazu się zmieniła w uśmiech.

- A właśnie!-krzyknęłam otrzymując w odpowiedzi zdziwione spojrzenie chłopaka na mój wybuch.
- To ta kretynka. Zrobiła to specjalnie.-powiedziałam oburzona na przypomnienie całej blondynki.

- Co? Skąd wiesz?-spytał patrząc się na mnie wciąż niezrozumiałym wzorkiem a ja tylko przewróciłam oczami.

- Bo czułam. I jeszcze szczerzyła się do mnie jak leżałam. Rozszarpię tą sukę.-dokańczając zdanie ruszyłam w drogę powrotna lekko utykając na kostkę ale nie myślałam teraz o tym.

- Hej spokojnie!-mówił chłopak, który odrazu dorównał mi kroku ale ja nie miałam ochoty mu odpowiadać.

Trochę się pogubiłam bo nie wiedziałam zbytnio gdzie chłopak mnie przywlókł ale starałam się wsłuchiwać w cichą muzykę, która wychodziła z sali.

- Ty już tam nie wracasz.-powiedzial nagle chłopak obok mnie łapiąc mnie w talii i skręcając w stronę wyjścia z hotelu. Spojrzałam na niego niezrozumiale widząc tylko na jego twarzy uśmiech. Już bym na niego nakrzyczała ale w końcu był to Marc, a jego uśmiech nie pozwolił mi nawet podnieść na niego głosu. Gdy moja ręka spoczęła na jego pasie wyczułam jak lekko się spiął ale zignorowałam to.

- Jeszcze ją kiedyś złapię.-powiedziałam spokojnie pozwalając chłopakowi na kierowanie mną. Gdy tylko przekroczyliśmy próg i chłodne powietrze Walencji uderzyło w moje rozpalone ciało poczułam wielką ulgę bo w środku było zbyt duszno żeby czuć się dobrze.

- Gdzie mnie zabierasz?-spytałam z uśmiechem zadzierając głowę w górę aby spojrzeć na chłopaka.

- Tam gdzie się znów nie połamiesz.-powiedział patrząc na mnie z uśmiechem a ja tylko zacisnęłam usta w wąska linie nie komentując tego w żaden inny sposób.



POV: MARC







Nie wiedziałem gdzie zabrać Alane bo nie zdążyłem się aż tak zapoznać z obozem, ale Hector wymyślając historię o mnie i brunetce wspomniał kilka miejsc i wybrałem jedno, które może spodobać się dziewczynie. W końcu skręciłem w jakąś alejkę, z której dobiegała muzyka a gdy przyjrzałem się w końcu wiedziałem, że to tutaj. Masa światełek porozwieszanych po ścianach budynków i wiele kolorowych roślin dodającym temu miejscu uroku idealnie ze soba grały dając temu miejscu klimat.

Nuestros corazones sabían||| MARC GUIUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz