06: La Mirada Del Amor

266 23 0
                                    






- Ha!-krzyknęłam do José, wytykając przy tym język gdy piłka przeleciała przez siatkę w koszu. Chłopak głośno westchnął i z uśmiechem rozpoczęłam dalszą grę. Chłopak prędko odebrał mi piłkę i kozłując biegł przede mną w stronę wielkiego kosza.

- Nie!-mówiłam próbując dogonić chłopaka, a zaraz piłka rzucona z jego rąk wylądowała w siatce. Głośny śmiech chłopaka rozległ się po pustym boisku, a ja głośno westchnęłam łapiąc się za głowę. bo wynik wynosił 8:4 dla czarnoskórego. Nie moja wina, że trenuje koszykówkę i jest wyższy ode mnie o kilka metrów.

- Mówiłem, że jestem lepszy.-powiedział po czym wytknęłam mu język, a gra znów się rozpoczęła. Co jakiś czas wypytywałam chłopaka i ich relację z Rią ale za każdym razem dobrze zlewał moje pytanie i uciekał zmianą tematu od odpowiedzi. Nie dowiedziałam się niczego, co może mi się przydać bo od wczoraj nie widziałam się z dwójką, gdy na imprezie nawet się nie spotkaliśmy, a później Marc z Hector'em w nocy odprowadzili mnie do pokoju gdzie dziewczyna już siedziała na łóżku wykąpana i zapewne czekała na mnie. Dziewczyna od rana unikała moich pytań jeszcze bardziej niż José, przez co moja głowa wybuchała już od tej niewiedzy, która z każdą sekundą robiła się coraz większa.

Grę skończyliśmy z wynikiem 11:7 dla chłopaka, co mnie trochę zdenerwowało bo nie będę udawać, nie zbyt lubię przegrywać. Od dziecka nauczyłam się sama być odważna i tego abym się nie poddawała bo rzeczy, które mnie spotkały w dzieciństwie były nie do zniesienia. Kiedyś zawsze byłam odrzutkiem czy w społeczeństwie, czy nawet w domu przez mamę, która traktowała mnie jak nic nie znaczące popychadło. Mimo to, kochałam ją całym sercem i robię to do dzisiaj, ale gdy wyznawałam jej to gdy byłam mała za każdym razem kończyło się wyzwiskami, dlatego słowo „kocham cię" nie wypłynęło z moich ust od 10 lat, jakby dla mnie nie istniało. Nie powiedziałam nawet tego od tamtego momentu mojemu tacie, którego darze tym uczuciem ale boję się, że znów skończy się tak samo jak z mamą mimo, że część mnie wie, że nigdy mój tata by mnie tak nie potraktował, to i tak zaświeca mi się czerwona lampka i nagła blokada zamyka mi gardło, powodując głuchą ciszę. Mój jedyny chłopak jakiego miałam nie usłyszał nawet tego ode mnie mimo, że on powtarzał mi to codziennie. Dlatego nasze rozstanie nadeszło szybko, bo nie mógł znieść faktu, że nie umiem mu powiedzieć, że go kocham. Tak naprawdę nie umiem obdarzyć kogoś tym uczuciem od tamtego czasu. Serce nie pozwala mi się poddać i rzucać takich słów na wiatr, dlatego wydaje mi się, że nie jestem w stanie już kogoś pokochać. Zresztą zlewa się to dokładnie z tym, co wmawiała mi mama. Nikt mnie nie pokocha ani ja nie pokocham nikogo. Jakby ciążyła nade mną klątwa dzieciństwa, utworzona przez kobietę, co czasem doprowadzało mnie do szału ale powoli uczyłam się z tym żyć. Może po prostu nie zasługuje na miłość drugiego człowieka i nie zasługuje, żeby kochać. Rzeczy wpajane nam od dziecka zawsze kierują nami najbardziej. Chociaż część mnie wie, że to głupie kłamstwo ale druga przestrzega się tego jak najważniejszego prawa. Nie zliczę nawet ile razy zawitałam już u terapeuty, bo tata dobrze wiedział, że nie jest dobrze to i tak wizyty były na nic mimo, że starłam się odgrywać role zdrowiejącej dziewczynki. Cały czas żyje z myślą, że jestem na tym świecie tylko żeby być i Bóg nie da mi zasmakować prawdziwej miłości i szczęścia. Mimo to, nigdy nie myślałam aby stąd zniknąć, bo i tak jestem strasznie wdzięczna, że mogę żyć i oglądać piękny świat, który mnie otacza, każdego dnia dając nowe doświadczenia i wywoływane emocje.

Przekluczając drzwi od pokoju, słyszałam już głos podekscytowanej blondynki, która właśnie rozmawiała z kimś przez telefon. Gdy tylko uchyliłam drzwi, dziewczyna z szerokim uśmiechem przywitała mnie i wróciła do rozmowy. Mogłam usłyszeć z słuchawki spokojny i przyjemny głos pani Any, mamy Rii. Zawsze zazdrościłam dziewczynie rodzicielki. Kobieta troszczyła się o nią jak o jedyny skarb, a miłość jaka ją darzyła była ogromna. Pani Ana od dziecka również opiekowała się mną, bo z Rią znamy się od kołyski i czułam, że angażowała się w rolę matki dla mnie bardziej, niż moja biologiczna.

Nuestros corazones sabían||| MARC GUIUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz