Naśladowca

18 2 21
                                    

Drobne ostrzeżenie: tooo dość długie jest i trochę pomału się rozkręca. I nie wiem czy odrobinę nie przesadziłam. Tak troszeczkę.

No i prawdopodobnie powinnam podzielić to na dwa xD  (pozdrawiam to ma około 4200 słów xD)

---

Zimne ostrze noża. Ostry, przeszywający ból. Krew cieknąca z ran.

Ucisk na gardle. Ogień płonący w płucach. Ciemność.

Sherlock obudził się. Zastygł w bezruchu, wyrwany prosto z kolejnego koszmaru, wspomnienia z przeszłości. Przerażony bał się wziąć głębszy oddech, a co dopiero ruszyć.

Nie wiedział gdzie ani kiedy jest, nie orientował się. Przerażony nasłuchiwał drugiego oddechu. Ale go nie było.

Nikt z nim nie spał.

To pomogło Sherlockowi się uziemić. Wciąż był przerażony i wstrząśnięty. Ale już wiedział gdzie i kiedy jest.

Był w swoim pokoju. W mieszkaniu, które wynajmował na spółkę z Johnem. Kilka godzin temu wrócił ze sprawy.

Ciche pukanie do drzwi.
-Sherlock wszystko w porządku? Krzyczałeś.

Sherlock zdziwił się i zdał sobie sprawę że jest gorzej niż myślał. Nigdy wcześniej nie krzyczał przez koszmary.

-John, wejdź proszę - odezwał się. Czuł jak jego głos drży. Nie ukrywał tego jednak.

Wiedział, że nie musi. Że John nie uzna tego za słabość. Przy nim mógł sobie pozwalać na to być czuć. On by go nigdy nie wyśmiał.

Były wojskowy wszedł do środka. Sherlock, w końcu, odważył ruszyć się i włączył lampkę. Ciepłe światło natychmiast oświetliło pokój.

Był bezpieczny. Nie był w akademiku z Jimem. Tylko w domu. W domu z Jonem.

John usiadł na skraju łóżka. Sherlock przeskanował go wzrokiem. Analizował

John dopiero co przebrał się w piżamę. Wciąż miał mokre włosy po prysznicu. Właśnie miał iść spać. Sherlock mu przeszkodził. Nie powinien. Nie po tym jak John przez ostatnie cztery dni spał mniej niż pięć godzin dziennie łącząc pracę i pomaganie Sherlockowi. Sherlock nie spał wtedy w ogóle, ale po sprawie prawie natychmiast poszedł spać, kiedy to John poszedł jeszcze do pracy.

-Przepraszam, że krzyczałem - powiedział cicho Sherlock. - Zwykle mi się to nie zdarza...

-Sherlock, spokojnie. Nic się nie stało. Każdy czasem ma koszmary - powiedział łagodnie John i delikatnie potarł ramię detektywa.

- Często mam koszmary, ale to nie upoważnia mnie do krzyczenia i przeszkadzania ci - stwierdził Sherlock. Zaraz zaczął żałować tego stwierdzenia, bo dostrzegł w oczach Johna troskę i współczucie.

Nienawidził współczucia. Przecież to wszystko było jego winą i w pełni na to zasługiwał. Gdyby był mądrzejszy do niczego by nie doszło.

Jednak nie protestował gdy John pochylił się i przytulił go. Wręcz przeciwnie. Wtulił się w niego starając się jedną ręką odsunąć kołdrę.

Dopiero gdy lekarz go przytulił poczuł jak bardzo tego potrzebował.

John zrozumiał o co chodzi. Jedną ręką wciąż tuląc Sherlocka, odchylił kołdrę na tyle by wsunąć się pod nią i położyć obok detektywa.

Ten wtulił się w niego. Sherlock zawsze czuł się bezpiecznie w ramionach Johna. Jakby ten samym uściskiem mógł ochronić go przed całym złem tego świata.

Bored! |JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz