Rozdział 6

1.1K 60 247
                                    

Camila

- Widziałaś jej torebkę? Chwali się, że jest taaaaka bogata. Założę się, że sypia z tymi swoimi "opiekunami" i dlatego jej to kupili. Wygląda na taką rasową dziwkę - komentuję, patrząc na Katrinę, jak na debila, na co moja przyjaciółka się śmieje.

Jestem na sto procent pewna, że jej przyjaciele są z nią dla pieniędzy, podobnie do mojego Lukusia, którego przekupiła forsą. Ja wiem, że Luck mnie kocha, a ja kocham go i mielibyśmy swoje szczęśliwe życie, gdyby nie ona.

Pewna jestem też tego, iż puszcza się z kim popadnie. Jak inaczej wytłumaczyć to, że właśnie podszedł do niej jeden z ładniejszych chłopaków, jakich widziałam?

Stoję kilka kroków od niej, a kiedy biało włosy do niej podchodzi, a w jej oczach widać strach, zapala mi się lampeczka w głowie. Podchodzę dwa kroki do niej, tak, że jestem w stanie podsłuchać o czym rozmawiają.

- Elias, zostaw ją w spokoju - niemal warczy na niego ten rudy przybłęda, na co chłopak prycha.

- Bo co mi zrobisz? - pyta, nie spuszczając wzroku z blond zdziry. - Ostatnim razem się nie udało, ale może te...

- Nie i zostaw mnie w spokoju - warczy dziewczyna, a mimo jej morderczego wzroku i ostrego tonu, było słychać, jak głos jej drżał.

Boi się.

W tym momencie zapaliła mi się kolejna lampeczka, a cwany uśmiech sam wpłynął na usta. Być może plan nie był zbyt dobry, ale tu chodziło o szczęście moje i Lucka. Musiałam to zrobić.

- Lala, przestań pierdolić. Wiem, że tego ch... -chłopak wygląda na sfrustrowanego, kiedy po raz kolejny mu przerwano.

- Nie słyszałeś?  - pyta przystojny blondyn, a ja niemal rozpływam się od jego tonu.

- Koleś, nie mieszaj się w nie swoje sprawy - warczy biało włosy, zostawiając dziewczynę i podchodząc o krok do chłopaka, na co Katrina wypuszcza powietrze z płuc.

- Tak się składa, że ta tutaj - przerwał, pokazując na Katrinę, która właśnie spaliła się ze wstydu. - Jest rodziną mojego najlepszego przyjaciela, więc to chyba jednak moja sprawa.

Ta, rodzina. Puszcza się jak nic.

Katrina w końcu nie wytrzymuje i ciągnie blondyna w tylko sobie znanym kierunku, a potem znika z filarem.

Elias prycha, a potem odchodzi w druga stronę, przepychając się między uczniami, którzy zebrali się, aby popatrzeć na widowisko, jakie zafundowała im Katrina. Nie myśląc dłużej doganiam chłopaka i łapie go za ramię, a kiedy odwraca się w moja stronę, napotykam niebiesko brązowe tęczówki.

- Ty jesteś Elias, prawda? - pytam niezręcznie, swoim uroczym, piskliwym głosikiem.

- Tak, a ty?  - zapytał, skanując moja całą sylwetkę, a  w jego oczach coś błyszczy, przez co robi mi się gorąco.

- Camila, miło mi - przedstawiam się, podając mu rękę, którą on przyjmuje i ściska.

- Czego byś chciała?

- Chodzi o Katrinę... - zaczynam, ale kiedy widzę, że mina mu zrzędła, przestaje mówić.

- Nie będę o niej rozmawiać - powiedział bardziej sucho, a potem wyminął mnie i zaczął odchodzić.

- Mam dla ciebie ofertę! - krzyczę, przez co chłopak wraca, widocznie zaintrygowany.

- Zamieniam się w słuch - powiedział, opierając się o ścianę.

Zaadoptowana przez szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz