Rozdział 5

19 1 0
                                    

Minęło kilka księżycy, a Błyszcząca Perła spodziewała się kociąt. Klan ciągle przyzwyczajał się, do nowej kotki która była partnerką przywódcy, i ciągle niektórzy nie mieli do niej zaufania. Najbardziej nie lubiła jej Lisia Łapa, której relacja z Iskrzącą Gwiazdą znacznie się pogorszyła. Przywódca często, jako karę stosował przymusowe nauki z Pozłacaną Cętką. Kocurowi nie podobał się ten pomysł, no ale co zrobić.

- trójka, bądź czwórka. Może piątka, ale to byłoby mało prawdopodobne. - miauknął medyk do Błyszczącej Perły. Iskrząca Gwiazda spojrzał na partnerkę
- czwórka cudownych kociaków! Czyż to nie wspaniałe moja droga? - miauknął szczęśliwy, i polizał partnerkę po czole. Ta mrugnęła ze szczęścia.

- nie mogę się już doczekać, gdy moje skarby przyjdą na ten świat. - odpowiedziała Błyszcząca Perła i wstała.

- dziękuję Pozłacany Liściu - mruknęła i odeszła wraz z Iskrzącą Gwiazdą. Medyk przewrócił oczami i zaczął sortować zioła. Zauważył, że brakuje kocimiętki, chociaż ostatnio miał jej cały stos.
- brakuje mi kocimiętki - pomyślał, i wstał zostawiając kupkę poukładanych liści na skale.

Wyszedł na polane, zbliżała już się noc i większość kotów zniknęła w swoich legowiskach. Dało się jednak usłyszeć znaki życia. Jak zwykle, na straży przy wejściu siedziało dwóch wojowników którzy tej nocy miały pilnować obozu.

- gdzie idziesz Pozłacany Liściu? - spytał się Kreci Kopiec, był to jeden z najmłodszych wojowników, wraz z swoją siostrą Słonecznym Blaskiem zostali wyznaczeni do pilnowania pozostałych.

- idę po kocimiętkę, ostatnio zauważyłem że mam jej bardzo mało, i muszę pouzupełniać zbiory. - miałknął od niechcenia, wiedział że nie mógł powiedzieć o tym, że najprawdopodobniej ktoś ją kradnie. Ta dwójka miała krótki język, oraz zawsze musieli dorzucić swoje trzy groszy do usłyszanej rzeczy. Ostatnio na zgromadzeniu, usłyszeli jak wojownik Klanu Kory gada z wojowniczką z Klanu Gałązki o kociętach, i zrobili niemałe zamieszanie mówiąc że są parą, kara którą dostali nie była w oczach medyka wystarczająca. Zniszczyli przecież reputację oraz zaufanie do tamtych kotów. Młodzi wojownicy ustąpili mu miejsca, a ten przecisnął się przez krzak wychodząc z obozu.

Nocne powietrze w lesie, nie było takie samo jak w obozie. Było bardziej zimne, i orzeżwiające a medyk wdychał je z roszkoszą. Szedł dobrze znaną mu ścieżką, i czuł ulgę gdy był samemu, i żadne gadania innych kotów mu nie przeszkadzają w myśleniu. Kierował się do opuszczonej chatki, która znajdowała się blisko starej drogi grzmotu, nie będącej już używanej przez dwunożnych. Czasem pojawiały się na niej rodziny z psami, bądź z dziwnymi, mniejszymi pojazdami które bardzo różniły się od potworów. Wyglądały jak jakieś inne, bardziej chude konie i wydawały dźwięk bardzo rzadko i krótko. Koty mówiły na nie mniejsze potwory, bo chodź wyglądają na mniej groźne, to mogą wyrządzić dużą krzywdę. Medyk nie rozumiał czemu, ludzie na tym jeżdżą. Było to wolniejsze od normalnych potworów, do tego    Kocur rozejrzał się, gdy miał przekraczać drogę. Chodź było cicho, zawsze lepiej się upewnić czy jakiś dwónożny nie pałęta się obok. Pewny, przekroczył szybko drogę, a gdy znalazł się po drugiej stronie zaczął kierować się mniejszą dróżką, również zrobioną przez dwunożnych. Była ona zrobiona ze piasku i żwiru, a chodzenie po niej nie było za bardzo przyjemne. Jednak, była to najszybsza droga do chatki. Kiedy w poduszkę łapy wbił się mu ostry kamień, ten stwierdził że już nie wytrzyma i zszedł z ścieżki. - przecież mogłem odrazu zejść i iść obok, jestem głupi. - mruknął do siebie. Na szczęście chatka już się pojawiała za drzewami, i kocur przyśpieszył tempa. Nagle zawirowało mu się w głowie, zaczął czuć senność a przed oczami widział tylko ciemność, jego łapy ułamały się pod ciężarem ciała, i upadł tracąc przytomność.

Marzenie Przodków - Wojownicy - Gniew Gwiazd tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz