Rozdział piąty

319 38 21
                                    

 – Że co? – reszta zniosła jej rewelacje gorzej, niżby się spodziewała, ale i tak starała się robić dobrą minę do złej gry. Bała się, że jeśli ona okaże panikę, rozszerzy się ona także na resztę, a to była ostatnia rzecz, na którą liczyła, szczególnie biorąc pod uwagę jej determinację i chęć zaangażowania w śledztwo.

  – Dyrektor powiedział, że policja jest bezsilna i będzie zamykać akademik na noc, cokolwiek miałoby to dać – powtórzyła cierpliwie Valentina, modląc się w duchu, by nie została sama z tą sprawą bo obawiała się, że nawet wtedy nie potrafiłaby jej zostawić.

  Nel tymczasem przymknęła powieki, Seo-Jun zamrugał kilkukrotnie. Harry z kolei opierał się o futrynę drzwi z niejakim zainteresowaniem, wyraz jego twarzy wskazywał na głębokie zamyślenie. Wsunął dłonie do kieszeni spodni i w końcu zabrał głos.

  – Policja nie daje sobie rady... Dobrze, to brzmi źle.

  – Nie, Harry. To brzmi fatalnie. – Intisaar spojrzała na niego z niedowierzaniem.

  Fynn usiadł na łóżku, splatając dłonie.

  – Słuchajcie, poczekajmy, aż dostaniemy gazetę. Pewnie dowiemy się czegoś nowego do naszego ,,śledztwa". Poza tym, przecież sprawa nas nie dotyczy. Nie angażujemy się w to, tylko się bawimy.

  W tamtym momencie Valentina bardzo chciała mu wierzyć, ale kiedy Intisaar przyniosła od Leo nową gazetę, (chłopak rzecz jasna je miał i nie zadawał żadnych pytań, za co byli mu niezwykle wdzięczni) okazało się, że o morderstwach nie napisano w niej ani słowa.

  Podobnie sytuacja miała się w dwa następne dni, których poranki przepełnione były szybko bijącymi sercami i nerwowo przerzucanymi stronami gazet.

  Valentina rzuciła Intisaar krawat, który z jakiegoś powodu zawsze znajdował się w innych miejscach, niż skrzynia Hinduski a następnie upięła włosy klamrą i narzuciła na mundurek marynarkę. Pospiesznie przypięła plakietkę i niemalże wybiegła z pokoju, bo umówiły się z resztą na śniadanie o ósmej (było już dziesięć po), ale dziewczyny testowały granice dotyczące tego, jak późno mogą wstać, by zdążyć na umówione śniadanie.

  Piątkowy plan należał do najluźniejszych dla wszystkich uczniów. Valentina i Nel miały jedynie dwie lekcje przed południem, Seo-Jun jeden blok, a Harry, Intisaar i Fynn mieli jeden, trzygodzinny wykład. Znaczyło to mniej więcej tyle, że już przed obiadem spędzali czas całą szóstką.

  Tego dnia w gazecie znaleźli jedynie informację o dodatkowych pięciu morderstwach, nie wspominała ona jednak, co konkretnie się stało i gdzie. Dołożyli tą informację do swojej mapy myśli, zaznaczyli ją gdzieś na boku, jak puzzel niepasujący do obecnie układanego obrazka i odłożyli temat na bok - co więcej mieli do roboty?

...

  Czas od piątku do piątku w akademii mijał znacznie szybciej, niż w normalnych szkołach, a może było to jedynie złudzenie.

  Na dworze robiło się coraz chłodniej, jesień całkowicie przejęła stery pogody, częściej padało, a w automacie z napojami na piętrze, na którym mieszkali, coraz częściej naciskano guzik z napisem ,,herbata". Valentinie nieszczególnie to przeszkadzało – jesień była zdecydowanie jej ulubioną porą roku. Problem przychodził z początkiem zimy, podczas której dziewczyna w zasadzie nie umiała odczuwać szczęścia.

  Niestety, Louis Christen nie działał jak zmiany atmosferyczne i był mniej więcej tak irytujący, jak zwykle, co przynajmniej było jakąś stałością. Może w tym szaleństwie tkwiła jakaś metoda.

  – Pssst, Valentino.

 Zatrzymała się na pustym korytarzu, rozglądając się. Louis opierał się o ścianę kawałek dalej.  Mundurek miał, rzecz jasna, idealnie odprasowany, w dłoni trzymał tomik poezji. Na widok tego, że to on ją zatrzymał, wywróciła oczami i już miała ruszać dalej, kiedy powiedział coś, co sprawiło, że jednak postanowiła zostać.

Dare To Know[Toast Za Odważnych] WERSJA BEZ KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz