Rozdział drugi

451 49 29
                                    

  Nastolatkowie z zasady nie są i nigdy nie byli źli. To świat sprawił, że zaczęli być postrzegani jako zepsuci i bezwartościowi, to świat stopniowo zaczął odbierać im marzenia i skazywać na porażkę. A Akademia imienia Williama Andersona wbrew pozorom była jednym z miejsc, w których młodym ludziom pokazywano że mają cały świat u swoich stóp.

  Valentina rzuciła się na kanapę w jednym z salonów przeznaczonych dla ich piętra i wybuchnęła śmiechem, patrząc jak Fynn podrzuca w górę prażoną kukurydzę i stara się złapać ją do ust. Obok niej usiadła Nel z nieodłącznym notesem w skórzanej oprawie, poprawiając sobie poduszki.

  Dziewczyna miała słabość do literatury i pisała opowiadania w najdziwniejszych momentach, a długopis i notatnik zdawały się być niemalże przedłużeniem jej dłoni. Valentina miała wrażenie, że Polka żyje w jakimś pewnego rodzaju świecie baśni - urodzona, by opowiadać historie.

  Harry i Seo-Jun, jego pierwszoroczny współlokator z Korei Południowej siedzieli na podłodze w kącie i grali w szachy, z kolei Intisaar moment wcześniej gdzieś zniknęła.

  Valentina pomyślała, że gdyby ktoś dwa tygodnie temu powiedział jej, że odnajdzie się w akademii, a piątka dzieciaków z różnych części świata stanie się jej przyjaciółmi, zapewne zostałby wyśmiany. A jednak. Nie szafowała z reguły słowem ,,przyjaciel", uważała je za mocne, zarezerwowane jedynie dla najbliższych. A już po kilku dniach zdała sobie sprawę, że nie może określać tamtej piątki znajomymi.

  Z racji braku lepszych alternatyw, i zapewne także sympatii, która coraz bardziej między nimi rozwijała swą nić, spędzali cały czas razem i teraz dziewczyna znała już na pamięć rozkład szkoły mimo, że większość czasu spędzali w internacie. Każde piętro miało przypisane miejsca wspólne i właśnie w jednym z takich się znajdowali. Oprócz w nich w środku znajdowała się jeszcze trójka dziewczyn, które rozsiadły się na dużej kanapie pod oknem z puszkami jakiegoś gazowanego napoju i rozmawiały, co chwilę chichocząc.

  – Jak czujecie się z myślą, że jutro zaczyna się szkoła? – Intisaar wcisnęła się między Valentinę a Nel i podała im po kartoniku soku ze słomką. Francuzka uśmiechnęła się, wbijając słomkę w odpowiednie miejsce.

  – Trochę zestresowana, ale skoro mówisz, że będzie dobrze, to pewnie masz rację.
 
   Błąd, stresowała się bardziej niż ,,trochę".

  Nel obracała w dłoniach kartonik, wbijając wzrok w rysunkowe pomarańcze i jabłka.

  – Damy radę, nie może być gorzej niż w mojej starej szkole.

  Polka nie mówią za często o swojej szkole podstawowej i pierwszym roku liceum w Polsce, ale Valentina, która bardzo dużo czasu spędzała na analizowaniu innych zdążyła dostrzec, że dziewczyna miała raczej kiepskie wspomnienia związane z dotychczasową edukacją.

  Intisaar tymczasem odsłoniła białe zęby w uśmiechu i oparła głowę na oparciu kanapy, przymykając ciemne oczy.

  – Pieprzyć naukę, to miejsce jest moim ulubionym na całym świecie.

  I Valentina mimo tęsknoty za domem i przyjaciółką, mimo, że jak pewnie każdemu z uczniów brakowało technologii zaczynała rozumieć, o co chodziło jej współlokatorce.

  Rozumiała to, kiedy siedziała po turecku na podłodze w pokoju chłopaków między Nel a Harry'm i kręciła butelką, rozumiała to, kiedy nawlekała kolejne koraliki na gumkę i wymieniała się z dziewczynami gotowymi bransoletkami. Rozumiała to co drugi dzień rano, kiedy wymykali się do pokoju Leo po nową gazetę, płacąc na przemian (chwała niebiosom, że zabrała do akademii nieco pieniędzy). To, skąd chłopak brał prasę pozostawało tajemnicą.

Dare To Know[Toast Za Odważnych] WERSJA BEZ KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz