Rozdział siódmy

286 36 12
                                    

  – Wstawajcie, już późno.

  Valentina otworzyła oczy i zamrugała kilkukrotnie, przerażona. Kiedy w końcu uświadomiła sobie, że nikt jej nie zabija i najwyraźniej zwyczajnie Harry miał ze sobą jakiś problem.
 
  Była sobota, i o ile wzrok jej nie mylił, było przed siódmą, a chłopak właśnie nieustępliwie pukał do ich drzwi. Zdecydowanie nie było późno, nieważne, w jakim wszechświecie.
 
  Intisaar odwróciła się na drugi bok a Nel usiadła na łóżku, rozglądając się nieprzytomnie. Valentina doszła do wniosku, że chyba żadna z nich nie zamierza zejść z łóżka w ciągu następnych minut, a że pukanie nie ustępowało, w końcu usiadła i owijając się kołdrą, wstała.

  Przekręciła klucz w zamku i stanęła twarzą w twarz z Harry'm, który wyglądał na zaskoczonego, że rzeczywiście mu otworzyła, tak, jakby spodziewał się, że zignorują tą kakofonię

  – O, Tina. Cześć.

   – Czego chcesz? – wymamrotała, ciągle trzymając drzwi. W zasadzie częściowo była jeszcze w świecie swojego snu, ale Harry nieprzejęty jej sceptycyzmem wszedł do środka, wymijając ją bez skrupułów.

  – Wstawajcie, idziemy do miasta.
 
  – Co? – spytała Nel, pocierając agresywnie oczy, a Intisaar nie odwracając się nawet, wystawiła w stronę Harry'ego środkowy palec.

  – Pogięło cię, Evans – oświadczyła, mamrocząc.
 
  – Wcale nie. Jest sobota, idealny moment. Potrzebujemy internetu, nie pamiętacie? W gazetach nie ma wszystkiego. Już to zaplanowaliśmy.
  Valentina zrzuciła z siebie kołdrę na łóżko i spojrzała na przyjaciela już nieco przytomniej.
 
  – Ty mówisz poważnie – powiedziała, niemalże zafascynowana tym, że chłopak rzeczywiście planował wymknięcie się z akademii. Przypomniała sobie, jak jej pierwszego dnia w szkole zaznaczył, by nawet tego nie próbowała. Mogliby ich za to wyrzucić. A jednak, znajdowała w tym coś ekscytującego.

   Harry wzruszył ramionami, rzucając jej nijakie spojrzenie.

   – A masz jakiś inny pomysł? Co mamy do stracenia? – spytał, i miał w tym nieco racji.
 
  – Miejsce w akademii – odpowiedziała wyjątkowo rezolutne Nel, na co Harry z westchnieniem usiadł na łóżku Valentiny.

   – Podobno bez ryzyka nie ma zabawy.

   – Wchodzę w to – odparła w końcu Valentina, sięgając do szafy. Harry spojrzał na nią ze zdumieniem.
 
  – Poważnie? – zapytał ostrożnie tak, jakby obawiał się, że dziewczyna zmieni zdanie lb oznajmi, że żartowała.
 
  – A masz jakiś lepszy pomysł? – zironizowała, cytując jego wcześniejsze słowa i wyciągnęła z szafy pierwsze ubrania z brzegu.
 
  – Ja też – dodała Nel, wstając z łóżka. Przeciągnęła się i ziewnęła, a następnie ruszyła w stronę okna, by rozsunąć zasłony.
 
  – Ja śpię – skwitowała Intisaar, a Harry wyszczerzył zęby w uśmiechu.

   – Też cię kocham, Inti. I wiem, że nie przepuściłabyś takiej okazji.
 
  Dziewczyna podniosła głowę i rzuciła w niego poduszką, pudłując. Valentina parsknęła śmiechem, szukając skarpetek.

   – Będziemy na śniadaniu o siódmej trzydzieści – rzuciła w końcu Intisaar, a Harry zasalutował. Ten gest na stałe wchodził do jego ogólnego stylu bycia i powoli przestawał wydawać się ironiczny.
           
                          ...

  – Nie wiem, czy to dobry pomysł – mruknął Seo-Jun, chyba już dziesiąty raz tego dnia, wpatrując się w wysoki płot w jedynej, niewidocznej z innych miejsc części akademii. Z racji tego, że drzewa w zasadzie go zasłaniały, jedynym zadaniem jedynego z woźnych było jego patrolowanie. Siedział właśnie przy okienku w jednym z pomieszczeń i pijąc kawę z kubka z nadrukiem, wbijał znudzony wzrok z przestrzeń.
 
  – To beznadziejny pomysł – odparł pogodnie Fynn. – Ale przynajmniej czeka nas trochę adrenaliny. Leo powiedział, że zajmie woźnego na pięć minut, nie mniej i nie więcej. Tyle mamy na przedostanie się na drugą stronę i zniknięcie w lesie.
 
  – Ufamy mu? – spytała Nel, a Fynn wzruszył ramionami i poprawił włosy.

Dare To Know[Toast Za Odważnych] WERSJA BEZ KOREKTYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz