જ⁀➷+Rozdział 10×ೄྀ

42 10 11
                                    

୧୭ Deszcz・๑ˊˎ-

 Razem z Błotem i Iryską przyszliśmy do Wielkiego Drzewa. Było ono wysokie z szerokim pniem. U jego podnóża znajdowały się skały, na które bardzo łatwo było się wdrapać. Znajdowało się ono na małej wyspie, zupełnie jak obóz mojej grupy. Dookoła naszego punktu orientacyjnego znajdowały się inne, mniejsze drzewa, sprawiające wrażenie małego lasku.

 Na wcześniej wspomnianych skałach, wylegiwała się Rozkwit, a obok niej siedziała Rosa, patrząc na nią z lekkim rozbawieniem. Podeszliśmy do dwóch kotek i usiedliśmy na trawie, w oczekiwaniu na trzecią grupę. W tym czasie przedstawiłem swojemu przyjacielowi nasze nowe znajome. Błoto posłał im szczery uśmiech, który białoruda odwzajemniła, natomiast jej siostra pozostała jak zwykle obojętna, jednak zeszła do nas i usiadła obok.

 - Hej, a może ty też tak zejdziesz, co? - Mruknęła do niebieskookiej kotki.

 - No dobra, dobra - westchnęła Rozkwit.

 Kotka podniosła się i zwinnie zeskoczyła ze skał, aby dołączyć do nas. W tym samym czasie zobaczyliśmy, jak trójka kotów wychodzi zza drzew. Rozkwit obdarzyła przybyszy serdecznym uśmiechem, a dostojna, szara, pręgowana kotka z zielonymi oczami skinęła jej głową. Jej śladem podążał silny, duży, masywny złotorudy, pręgowany kocur ze złotymi oczami, a obok niego piękna, zgrabna kotka o takim samym umaszczeniu.

 Domyśliliśmy się, że to była ostatnia grupa, która miała dzisiaj z nami spotkanie. Rosa przedstawiła nas sobie, więc dowiedziałem się, że ta trójka to byli po kolei Paproć, Złoty i Malwa. Widziałem, że Rozkwit i złotoruda kotka bardzo cieszyły się z ponownego spotkania. Coś czułem, że jeśli nasze relacje pozostaną przyjazne, te dwie zostaną dobrymi przyjaciółkami.

 - No dobrze, skoro już się wszyscy znamy, możemy zaczynać - miauknęła bursztynowooka, nie chcąc przedłużać. - Zacznijmy może od terytorium i granic. Wielkie Drzewo jest punktem orientacyjnym, więc będzie terenem wspólnym i...

 - Pozwól, że ci przerwę, Roso - wtrąciła się Rozkwit.

 - O co chodzi?

 - No, bo... Ja miałam taki pomysł, że moglibyśmy się tutaj spotkać co jakiś czas, na przykład co księżyc... Wymieniać się bieżącymi wydarzeniami z naszych grup... Byłyby to tylko takie rzeczy jak narodziny, odejścia... Koty mogłyby się poznawać, ale nikt nie dzieliłby się słabościami i mocnymi stronami grupy.

 - Pomysł dobry, ale co jeśli jakaś grupa byłaby skłócona z inną? - Zapytałem.

 Fakt, podobał mi się ten pomysł. Zawsze takie spotkanie można by wykorzystać, żeby poprosić o pomoc w trudnym czasie albo coś takiego. Tylko, co jeśli będziemy w konflikcie?

 - Na czas spotkania mógłby panować rozejm - odpowiedziała zdecydowana.

 - Rozkwit, czemu ze mną tego nie omówiłaś? - Wyszeptała lekko zdenerwowana jej siostra.

 - Mi tam się podoba ten pomysł - dodała Malwa. - To brzmi naprawdę wspaniale, prawda, Paproci?

 - No chyba tak - wymamrotała szara kotka.

 - Czyli... Tutaj, w każdą pełnię księżyca? - Zapytała Iryska.

 - Mnie pasuje - wymruczałem.

 Wszyscy się na to zgodziliśmy, choć Paproć nie była do końca przekonana, a Rosa nie wyglądała na zadowoloną. Potem wyznaczyliśmy wszystkim granice. Granica mojej grupy z grupą pręguski zaczynała się w połowie małego lasku, natomiast z grupą sióstr była w połowie łąki. Ustaliliśmy, że będziemy stosować oznaczenia zapachowe, aby nie przegapić terenu sąsiada.

Między Gwiazdami: Tropem GwiazdOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz