Rozdział 12

0 0 0
                                    

Dwa dni później (niedziela); 22:02

-Hej, Sam- szepnąłem czując, że ta rozmowa będzie trudna. Chciałem, by poznał już wszystkie moje tajemnice, wraz z wszystkimi bliznami i odczuciami. I chciałem, by... By się ode mnie uwolnił.

-Tak?- rozległ się głos Samaela z sąsiedniego łóżka.

-Wiesz, ja... Chciałem z tobą porozmawiać. Tak... Na poważnie- mruknąłem i zdjąłem okulary, a następnie położyłem je na szafce nocnej. Sammy wstał, podszedł do mnie i usiadł obok mnie na łóżku. Najwidoczniej nie wyczuł dystansu i zmartwienia w moim głosie.

-No?

-Widzisz, bo...- urwałem, przełknąłem ślinę i wstałem. Złapałem Sama za rękę i razem poszliśmy do łazienki.

-O co chodzi?

-Bo... Chciałem ci pokazać, co ukrywam pod tą tapetą- mruknąłem i wziąłem płyn micelarny do ręki. Chłopiec pokiwał głową i zaczekał, aż zmyję warstwę białego podkładu. Po chwili moja skóra była już naturalna, z piegami, zaczerwienieniem od pocierania wacikami, wielkimi oczami jak u sarny oraz wielką bliznę na twarzy i szyi.

-C-co ci się stało...?- pisnął brunecik i musnął mój policzek dłonią.

-Miałem... No, mały wypadek... Podczas jednego z egzorcyzmów coś rzuciło mnie na drzwi balkonowe i spadłem z balkonu na taras, bo rozwaliłem drzwi...- wyjaśniłem po krótce.

-O Boże...- szepnął przerażony chłopak i delikatnie pogłaskał mnie po bliźnie.- Tak mi przykro...

-To nic takiego- mruknąłem, a następnie poszliśmy z powrotem do pokoju. Usiedliśmy na łóżku Sama, a brunecik wtulił się w moje ramię i spytał:

-To nie wszystko, prawda? Jest coś jeszcze, o czym chciałeś pogadać.

-Taak...- mruknąłem, zaskoczony jego spostrzegawczością.- Widzisz, ja... Chciałem cię o coś zapytać...

-No?

-Nie myślałeś czasem może... Że... Że chciałbyś być z kimś innym? Może ktoś ci się podoba w szkole albo...

-O co chodzi?- przerwał mi marszcząc brwi.

-Uh... Widzisz, ja... Bo ja...- zacinałem się coraz bardziej, nie wiedząc, jak zacząć.- Chciałem... Zrobić przerwę. W związku.

Ledwo wypowiedziałem te słowa, Sam drgnął I odskoczył ode mnie. Spuściłem wzrok, zawstydzony i przestraszony, że go zasmuciłem.

-Coś się stało? Zrobiłem coś źle?- pisnął nieco zbyt głośno. Zatkałem mu usta dłonią sycząc "ćśś!" i szepnąłem:

-Nie! Nie chodzi o ciebie, Sam, ja tylko...

-Chcesz znaleźć kogoś lepszego?- wymamrotał spod moich palców. Jego głos drżał i był cienki.

-Nie, ja tylko...

-No to czemu? Może już kogoś znalazłeś? Kim ona jest?

-Nie ma żadnej "jej", Sam, uspokój się...- wyszeptałem głaszcząc go po kręconych włosach.- Chodzi o to, że...

-To czemu? Zrobiłem coś nie tak? Mogę się zmienić...

-I właśnie o to chodzi!- smirknąłem w końcu.- Jesteś zbyt... Zbyt...

-Zbyt co? Zbyt co? Nie ważne, mogę to zmienić, Niki, błagam, nie zostawiaj mnie!- wypiszczał przerażony.

-Nie zostawiam cię, Sammy, nie martw się- szepnąłem, starając się go uspokoić, zanim do pokoju przyjdą nasze matki, zaalarmowane jego piskami.- Ja tylko... Chcę zrobić małą przerwę. Oboje będziemy mogli spotykać się, z kim będziemy chcieli, a jak będziemy chcieli wrócić, to wrócimy. Dobry plan, tak?- spytałem, mając nadzieję, że choć trochę go pocieszyłem. Moje starania uspokojenia bruneta spełzły na niczym; w jego szarych oczach pojawiły się ogromne łzy.- Nie płacz, Sam, przecież nie umrzesz, jeśli przez kilka tygodni będziesz się spotykał z kimś innym niż ze mną, musisz się socjalizować...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 21 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Martwe kwiatyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz