Rozdział 14

87 3 0
                                    



Rozdział czternasty

Nie pamiętała, jak dotarła do akademika. Czuła się podle, bolało ją wszystko. Dotknęła czoła, było rozpalone. Podeszła do szafy i przeszukała torbę, ale nie znalazła leków przeciw gorączkowych. Usiadła na łóżku i zaczęła się zastanawiać, co robić. W końcu napisała SMS-a do Agnieszki, że dopadła ją grypa i poprosiła o podrzucenie jakichś leków. Zanim wśliznęła się pod kołdrę, narzuciła na siebie wełniany sweter. Drżała na całym ciele, zdawało jej się, że uderzające o siebie zęby wygrywają znajomą melodię. Długo nie trwało, jak odpłynęła w krainę snu.

Obudził ją głos dochodzący z daleka.

– Olga? Olga?! Żyjesz?

Poczuła dotyk na czole.

–Jezu, aleś ty rozpalona. Zaraz zrobię ci ciepłej herbaty z cytryną i miodem. Przyniosłam też z apteki lekarstwa, o które prosiłaś. Ale musisz się dźwignąć, dasz radę? – dyrygowała Agnieszka.

– Dam, czekaj, zaraz... – Podniosła się powoli i zaraz opadła z powrotem na poduszkę.

– Dobra, zrobimy to inaczej. Dźwigniesz się, a ja wepchnę ci pod głowę drugą poduszkę.

– Wszystko mnie boli...

– Wiem, wiem. Połkniesz tabletki i zaraz możesz spać dalej. Nie martw się, dopóki nie poczujesz się lepiej, nie ruszę się stąd.

Minęło kilkanaście godzin od czasu, gdy Olga zasnęła. Śniły jej się dziwne rzeczy. Migawki z akcji przeplatały się ze wspomnieniami z dzieciństwa, a pod koniec zobaczyła twarz wkurzonego profesora. Kiedy się wreszcie obudziła, powoli podniosła telefon i spojrzała na wyświetlacz – dochodziło południe.

– O, widzę, że już ci lepiej – zaświergotała Agnieszka i wróciła do zaparzania herbaty.

– Aga? Co ty tu robisz? Nie masz nic lepszego do roboty? – zapytała, przeciągając się.

– Chorą koleżanką trzeba się zająć, nie sądzisz?

– To miło z twojej strony. – Olga wykrzywiła twarz w grymasie, który miał przypomnieć uśmiech, ale wtedy poczuła swój zapach. – Fuj, jak ja śmierdzę. Jak zdechły tchórz, ohyda.

– To dobrze.

– Co dobrze? Że śmierdzę?

– Tak, bo to znaczy, że wypociłaś to świństwo.

Agnieszka krzątała się po pokoju. Postawiła dwa kubki gorącej herbaty na stoliku i uchyliła okno, a do środka wleciało rześkie powietrze. Długie, rude i kręcone włosy dziewczyny poruszały się delikatnie na wietrze. Wyglądała zjawiskowo. Odwróciła się i przymarszczyła piegowaty nosek.

Olga wskazała na nią palcem.

– Aha, i pewnie dlatego stoisz koło okna.

– Nie marudź, zaraz dam ci bulionu i poczujesz się lepiej. Potem będziesz mogła iść się wykąpać.

– Tak jest, pani doktor. – Nie miała sił protestować. – A, i jeszcze coś. Proszę cię, nie opowiadaj mi, co się działo po moim, no wiesz, wyjściu z auli, dobra?

– Dobra – przyrzekła.

Zrobiła sobie kilka dni wolnego – w końcu nie musiała uczęszczać na wszystkie zajęcia na basenie. Kurs obejmował teorię, którą przy pierwszym podejściu nauki nurkowania już przerobiła, więc nie powinna mieć z tego tytułu kłopotów. Zabawne, że przerwane szkolenie niosło ze sobą też pozytywy. Nadal męczył ją katar i pobolewała głowa, chodziła niewyspana. W ciągu dnia w akademiku panowała błoga cisza, a łazienka świeciła pustkami. Korzystała z tego do woli.

Córka strażakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz