Rozdział 16

75 3 0
                                    



Rozdział szesnasty

Po południu Olga postanowiła zadzwonić do Bogdana. Długo odkładała tę rozmowę, bo Bogdan jak nikt inny potrafił wyczuć jej emocje. Był naprawdę dobrym kumplem i traktowała go jak brata, którego nigdy nie miała. Istniała pomiędzy nimi więź, której nie potrafiła logicznie wytłumaczyć. Dogryzali sobie dość ostro, a z upływem czasu ich docinki straciły dobry ton. Jednak oboje nie mieli do siebie o to pretensji. Strażacy żartowali, że zachowują się jak stare, dobre małżeństwo.

Olga już miała wybrać numer, gdy z telefonu popłynęła melodia. Spojrzała na wyświetlacz i wiedziała, że kumpel będzie musiał zaczekać na jej spowiedź. Westchnęła i odebrała.

Rozmawiała prawie pół godziny z Klaudią, którą poznała kilka lat temu na manewrach strażackich. Przedwczoraj napisała do niej SMS-a z propozycją spotkania się na mieście. Poligony nie tylko jednoczą ludzi, uczą samodzielności i radzenia sobie w ekstremalnych sytuacjach, ale też rodzą niezwykłe przyjaźnie. Dziewczyny rzadko spotykały się we trzy, dlatego nie mogła zaprzepaścić takiej okazji. Klaudia pracowała dorywczo w znanym warszawskim klubie „Enklawa" i załatwiła dziewczynom wejściówki na zamkniętą imprezę. Dzisiejszy wieczór miał im upłynąć na wspominaniu i dobrej zabawie.

Olga, ubrana w jedyną małą czarną, jaką posiadała, spoglądała w łazienkowe lustro. Nie do końca była zadowolona z widoku. Czuła się niepewnie. Sięgnęła do kosmetyczki po konturówkę, by bardziej zaznaczyć linię ust. Oczy nie potrzebowały specjalnej oprawy, bo efektownie wytuszowane rzęsy podkreśliły kolor tęczówek. Upchnęła kosmetyki w torebce, po czym wykonała obrót dookoła własnej osi. To musiało wystarczyć. Ostatecznie usatysfakcjonowana ze swojego wizerunku pozbierała resztę rzeczy i poruszając się ostrożnie na śliskiej posadzce, dotarła do drzwi. Dawno nie miała okazji założyć szpilek i obawiała się, że wszyscy zauważą jej nieporadny chód.

Korytarz świecił pustkami, mimo to szła na palcach, unikając stukania obcasami. Włożyła klucz do drzwi i przekręciła. Zadowolona, że nikogo nie spotkała, nacisnęła klamkę. W tym samym momencie zza pleców dobiegł ją znajomy głos.

- Hej, a pani do kogo?

Olga znieruchomiała. Zacisnęła powieki i przełknęła momentalnie nagromadzoną ślinę. Nabrała duży haust powietrza i wypuściła powoli. Odwróciła się, by z udawanym spokojem spojrzeć w lodowate oczy Jacka.

- Czy ty zawsze musisz się tak skradać? - wysyczała. - Nie możesz jakoś zasygnalizować swojej obecności?

Zmierzył ją wzrokiem, a następnie się uśmiechnął.

- Właśnie to robię, Olgo. Naprawdę ładnie wyglądasz. Wychodzisz gdzieś? Rozumiem, że masz przepustkę? - zapytał jakby od niechcenia, po czym dodał z naciskiem. - Nocne powroty mogą sprawić wiele kłopotów w tym akademiku.

Obawiała się, że Jacek zasypie ją niewybrednymi złośliwościami, ale jego twarz... Wyglądał jak kiedyś. Oczy błyszczały, a szeroki uśmiech ukazał dołeczki w policzkach. Rozluźnione mięśnie, które uwidaczniała dopasowana koszulka, podkreślały jego atrakcyjny wygląd. Wspomnienia wracały. Niestety tych dobrych pamiętała znacznie mniej.

- Być może, ale to nie twoja sprawa. - Odwróciła się szybko i przekroczyła próg swojego pokoju. Zacisnęła dłoń na klamce i już miała go ostatecznie spławić, gdy usłyszała kroki. Zerknęła zza ramienia. Dojrzała nadciągającego Mateusza. - Szlag, jeszcze tego mi trzeba.

- Olga? O, przepraszam, nie wiedziałem, że masz gościa. - Mateusz spojrzał na Jacka i było widać, że jest zaskoczony obecnością akurat tego mężczyzny pod jej drzwiami. - Dobry wieczór, jaka miła niespodzianka. Czyżby Olga coś przeskrobała?

Jacek zrobił krok do tyłu, by przyjrzeć się uważnie intruzowi. Włożył ręce do kieszeni i spoglądał to na Olgę, to na chłopaka.

Mateusz wszedł do pokoju i złapał dłoń Olgi, zaplatając zwinnie ich palce. Ten gest nie pozostał przez Jacka niezauważony.

- Czy ty już kompletnie zwariowałaś?! - wybuchnął, ciągle wpatrując się w ich złączone ręce. - Odbiło ci już do reszty?!

Spojrzała na kieszenie Jacka. Ręce miał zaciśnięte w pięści i pewnie tylko pojawienie się Mateusza powstrzymywało go przed zrobieniem jej krzywdy.

- Odczep się ode mnie wreszcie! - wrzasnęła. - To nie jest twoja sprawa. Niech cię nie obchodzi, co, jak, gdzie, a nawet z kim robię. Najlepiej będzie, jak o mnie zapomnisz. Tak jak ja o tobie.

- To jest niemożliwe, Olgo - cedził.- Mamy wspólną przeszłość, a tego nie zamieciesz pod dywan. Nigdy.

Wiedziała, że stawia wszystko na ostrzu noża.

- Jesteś tego pewny? Ja nie mam nic do stracenia. - Ścisnęła mocniej dłoń Mateusza. - Pomyślmy. Hmm, komu ta informacja bardziej zaszkodzi? Mnie, zwykłej strażaczce z podrzędnej jednostki, czy może instruktorowi kojarzonemu z szanowaną uczelnią i mającego w garści intratną posadkę?

Przeszywający wzrok Jacka zapowiadał, że to jeszcze nie koniec. Spojrzał na nich zawistnie, po czym odszedł zamaszystym krokiem.

Olga pociągnęła Mateusza i z mocno zatrzasnęła drzwi. Teraz czekała ją trudna rozmowa, ale nie mogła jej już dłużej odwlekać.

Mateusz zrozumiał, że pomiędzy Olgą a Jackiem wcześniej już do czegoś doszło. Zastanawiał się, jak długo to trwało i dlaczego tak źle się zakończyło. Chciał zapytać o ich relację, ale czuł, że Olga nie jest jeszcze na to gotowa.

- Olga, jeśli nie chcesz, nie musisz mi nic mówić. - Podszedł do niej bliżej i objął jej twarz dłońmi.

- Tonie tak, że nie chcę. Ja nie wiem, od czego mam zacząć- wyszeptała, a jej oczy zaszły łzami.

- Nie spodziewałem się, że możesz mieć coś wspólnego z - wskazał głową na drzwi - nim, ale, kurde - zawiesił głos i zacisnął mocno powieki, by znaleźć odpowiednie słowa - ale rozumiem, że ty masz za sobą jakieś związki.

Spuściła nieznacznie głowę, by ukryć zażenowanie. Zamierzała opowiedzieć Mateuszowi historię relacji z Jackiem, ale nie dziś. Myślała, że ma jeszcze na to czas. Wszystko działo się stanowczo za szybko.

- Olga? - Dotknął palcem jej brody i uniósł lekko, aby spojrzała mu prosto w oczy. - Nie masz się czego wstydzić.

- A właśnie, że mam. - Łkała już na całego, bo zupełnie przypadkiem dotknął prawdy. - Wstyd to odpowiednie słowo.

Mateusz ze ściśniętym gardłem przyglądał się, jak trudno przychodzi jej mówienie o byłym chłopaku. Przesunął kciukami po mokrych policzkach. Pochylił się i ucałował jej czoło.

- Nie płacz. To nic nie da. Nie jesteś już z nim, a to mi na razie wystarczy. - Przytulił ją mocno i kołysał w ramionach, aż się uspokoiła.

Olga nie miała ochoty iść na spotkanie z przyjaciółkami, ale Mateusz przekonał ją, że powinna się rozerwać. Wysłała też SMS-a do koleżanek z wiadomością, że trochę się spóźni. Kiedy tylko doszła do siebie i doprowadziła się do porządku, zadzwoniła po taksówkę. Mateusz towarzyszył jej aż do drzwi akademika i kazał dzwonić, gdyby coś się działo. Obiecał, że się zjawi w ciągu kilkunastu minut. Olga rozbawiona jego nadopiekuńczością miała wrażenie, że wyrosły jej skrzydła, a dawno się tak nie czuła.

Córka strażakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz