Rozdział 28

49 2 0
                                    



Rozdział dwudziesty ósmy

Czasu pływał Oldze na kursowaniu pomiędzy Gdańskiem a Rowami. Ponieważ matka szybko dochodziła do zdrowia i chciała wrócić już do domu, Olga pod pretekstem remontu wymogła na niej, by nie wypisywała się jeszcze ze szpitala na własne żądanie.

Bogdan ubłagał dowódcę o dwa dni urlopu i łącznie zyskał tydzień wolnego. Razem zajęli się sprawdzeniem instalacji gazowej. Założyli czujki czadu w obu łazienkach. Olga nakłoniła go do zamontowania kilku dodatkowych. Nie poprzestała tylko na tym, bowiem zleciła też synowi sąsiadki, elektrykowi, sprawdzenie wszystkich gniazdek oraz okablowania całego domu. Wolne chwile spędzali na spacerach i długich rozmowach. Poznawali się z innej strony.

Jednego popołudnia wybrali się na wycieczkę po okolicy. Przechodząc koło kościoła na uboczu miasta, zatrzymali się na chwilę.

- To musi być dość stary budynek, co? - zastanawiał się Bogdan.

- Hmm, ten kościół wybudowano chyba w 1849 roku. Krąży tu o nim taka miejscowa legenda.

- Prawdziwa czy autorstwa dziadka?

Olga walnęła przyjaciela pięścią w potężne ramię. Nawet nie drgnął.

- Jesteś okropny - udawała obrażoną. - I dlatego nie powiem ci o czarnym kamieniu.

- Jak już zaczęłaś, to gadaj. - Bogdan, widząc, że Olga kręci głową z rezygnacją, postanowił ją podpuścić. - Tylko nie mów, że jest z węgla.

- Och, to nie Śląsk. Chodź, podejdziemy bliżej, to sam zobaczysz.

Ruszyła przed siebie. Kroczyła po placu, na którym w lecie ustawiano drewniane ławeczki. Wczasowicze korzystali z nich nie tylko podczas nabożeństw. Turyści często siadali w tym miejscu i czytali książki, a nawet urządzali pikniki. Stanęła blisko muru. Położyła rozpostartą dłoń na kamieniu.

- Dotknij, a sam się przekonasz.

- Czemu mam wrażenie, że się ze mnie nabijasz? - narzekał Bogdan, ale uczynił, o co go prosiła.

- Nie nabijam się, wielkoludzie.

- I mówi to najniższy strażak na Śląsku, a może i w całej Polsce.

Ledwo Bogdan skończył wypowiadać zdanie, poczuł kolejny cios w ramię.

- Nie jestem niska! Klasyfikuję się do wzrostu średniego - fuknęła.

- Przestaniesz mnie traktować jak worek bokserski?

- Słuchaj, bo nie będę powtarzać. Te ciosane głazy pochodzą z Kamiennej Wyspy na jeziorze Gardno. W tej elewacji znajduje się charakterystyczny czarny kamień. - Olga potarła ręką ścianę. - Widzisz?

- No i?

- No i, niecierpliwy człowieku, według legendy ten kamień przepowiada pogodę. Robi się mokry, gdy zbliża się burza.

- To ma być ta legenda? Naprawdę? To pewnie można wyjaśnić jakimiś właściwościami chemicznymi czy coś.

Olga parsknęła śmiechem. Złapała Bogdana pod ramię i pociągnęła za sobą. Na dzisiaj miała dość rozmów. Marzyła o spacerze po okolicy i gorącej herbacie. Dzieliło ich zaledwie kilka minut od pięknej, mniej obleganej w lecie plaży. Zauroczeni słuchali nasilającego się szumu fal. Zbliżał się sztorm.

- Mogę cię o coś zapytać? O coś osobistego? - zagadnął Bogdan.

- A musisz? - Olga odpowiedziała pytaniem na pytanie.

Córka strażakaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz