Prolog

194 8 0
                                    

A w głuchą, smutną noc usłyszę

nie swist słowika tnący ciszę,

nie szumne pieśni lasów,

lecz towarzyszy jęk przewlekły

dozorców nocnych groźby wściekłe

i wrzask, i zgrzyt zawiasów."

- A. Puszkin

***

Besovka, Obwód leningradzki, 2 maja 1998 r.

Wilgoć.

Przenikliwa, obślizgła, gęsta, niosąca z sobą zapach pleśni.

Wszystko inne byłoby w zasadzie całkiem znośne. Jęki i szlochy dochodzące zza ścian, szczury pełzające po podłodze, twarda prycza i wiadro cuchnące odchodami. Wszystko to — choć średnio przyjemne, stawało się nie do zniesienia przez wilgoć.

Hermiona westchnęła i dyskretnie musnęła palcami wisiorek. Złoty łańcuszek odcinał się od bladej skóry na jej szyi. Kiedy wrzucono ją do tej celi, błysk złota ginął pośród plątaniny jej loków. Wilgoć podziemi sprawiała, że jej głowa zdawała się niemal tonąć w masie poskręcanych, zaniedbanych, zlepionych krwią sprężynek.

Skrzywiła się na myśl o trzecim przesłuchaniu (kiedy ogolono jej głowę tępą żyletką). Gdyby użyli magii, byłoby to mniej upokarzające, ale przecież ich celem nie było oszczędzanie jej przykrości.

Szczęknął zamek i wszystkie odgłosy lochu zamarły jakby wessane przez czarną dziurę. Jeszcze zanim mężczyzna ubrany w ciemną szatę wykonał pierwszy krok, Hermiona wiedziała.

Podczas długich miesięcy, które tu spędziła, nauczyła się, ile kroków wykonuje strażnik, idąc do poszczególnych cel.

Zwykle było to pięć do siedmiu kroków. W pierwszym segmencie trzymano największą grupę więźniów, których rotacja odbywała się w zatrważającym tempie. Większość albo ginęła w trakcie przesłuchania, albo przez bariery tłumiące magię, które zaburzały działanie magicznego organizmu, powodując zatory i postępujący paraliż. Zadrżała na wspomnienie czystokrwistej wiedźmy, która wyszła za mugola. Jej twarz zniekształconą przez połowiczne zwiotczenie mięśni, jej błagalne jęki na drugim końcu korytarza.

Drobny efekt uboczny, który był dla Nich całkiem korzystny.

Strażnik ruszył przed siebie, a jego kroki były szybkie i zdecydowane, jakby nieprędko zamierzał się zatrzymywać.

Droga do jej celi wymagała postawienia dwudziestu kroków.

Więzień trzeciej kategorii.

Na jej skórze wyryto koło i dwa złączone trójkąty. Więzień polityczny, mugolskiego pochodzenia.

Gdzieś głęboko, na samiutkim dnie żołądka poczuła ledwo wyczuwalne ukłucie wściekłości.

Lubiła czuć złość. Było to dużo lepsze niż nieczucie niczego.

13,14,15...

Bardzo szybko odkryła, że ich celem było odizolowanie jej od ludzi, którzy mogliby stanowić źródło nadziei. Była rozpoznawalna, bystra, zdeterminowana. W jej oczach tlił się ogień, który tylko czekał, by się rozprzestrzenić. Pożar pochłonąłby ich momentalnie, więc żeby zdusić ten płomień, stopniowo odcinali jej dopływ tlenu.

17,18,19...

Na początku wrzeszczała. Długo i głośno, aż strażnik wpychał jej do ust brudną szmatę i wplątawszy palce w jej ciemne loki, wlókł po podłodze do pokoju przesłuchań. Tam w kółko zadawali jej te same pytania.

Między Petersburgiem a Londynem || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz