Rozdział VIII: Biblioteka Nottów

190 8 4
                                    

Witajcie! Na początek małe ostrzeżenie: w tym rozdziale pojawiają się tematy bezpłodności oraz alkoholizmu, które dla niektórych mogą być ciężkie. To niewielka wzmianka w pierwszej części opisanej z perspektywy Draco. Jeśli nie czujecie się na siłach, możecie śmiało zacząć czytanie od części pisanej z perspektywy Theo. Wasze uczucia się liczą i nie jesteście w tym sami.

Miłego czytania!

***

Pierzcha lotnych obłoków gromada niesforna.

O najsmutniejsza gwiazdo, o gwiazdo wieczorna!

Osrebrzyłaś promieniem równinę jesienną

I czarnych skał wierzchołki, i zatokę senną.

Lubię z wyżyn niebieskich twoje światło nikłe,

Co zbudziło me dumy od dawna zamilkłe.

— A. Puszkin

***

Petersburg, 5 stycznia 2005 r.

Draco nie mógł zasnąć. Leżał w łóżku, które nadal było pełne sierści, pachniało papierosami i perfumami Notta, obserwując taniec cieni na suficie.

Mimo środka zimy, była to bardzo cicha noc, jedna z tych, które opisywały słowiańskie podania. Noc, kiedy znajdowało się kwiat paproci, a po niebie gnał Dziki Gon. Podniósł się z posłania, powodując, że sprężyny skrzypnęły żałośnie. Boso, czując wyraźnie strukturę drewna pod stopami, przeszedł przez pogrążony w mroku pokój i wyjrzał przez okno, wypatrując Hari, nasłuchując szczekania ich psów. 

Odpowiedziała mu cisza, co było do przewidzenia. Gon najeżdżał miasta tylko do święta Samhain. Mimo to, Draco jeszcze przez chwilę opierał czoło o zmrożoną szybę, podziwiając dachy Petersburga i bezkresny, granatowy nieboskłon ponad nimi.

Czuł się skonfliktowany i nie do końca rozumiał targające nim uczucia. Kiedy przez ostatnie lata układał w głowie plan oszukania Pottera, wszystko wydawało mu się bardzo jasne i przejrzyste. Znaleźć dziewczynę, wyszkolić dziewczynę, pojechać do Londynu i albo wrócić do Petersburga (zamykając tym samym tamten etap swojego życia), albo pozostać w Anglii (zamykając tym samym ten etap swojego życia).

Nic prostszego.

Granger, którą zapamiętał z dzieciństwa, była jak dobrze naoliwiony mechanizm. Zdobywała perfekcyjne stopnie, wszystkiego uczyła się na pstryknięcie palcem, przyjaźniła z najpopularniejszym chłopakiem w czarodziejskim świecie i zawsze potrafiła wyjść cało z tarapatów. Kiedy uderzała go w twarz — oczywiście łamała mu nos. Kiedy była starsza i próbował jej dokuczać, zachowywała się dojrzale, patrzyła na niego z pogardą i odchodziła, nie zniżając się do riposty. Nawet kiedy leżała na podłodze w jego dworze, kiedy czuła, jak Bellatrix ryje w jej skórze zatrutym sztyletem, nie wyjawiła żadnej informacji, nie powiedziała ani słowa, które mogłoby zaszkodzić Zakonowi.

Zetknąwszy się z kimś równie idealnym, łatwo było zapomnieć o jego człowieczeństwie.

W oczach jedenastoletniego, szesnastoletniego, a nawet dwudziestoletniego Draco, Hermiona Granger nie była człowiekiem. Była narzędziem — narzędziem, które Weasley wykorzystywał do zdobywania lepszych ocen, które Potter wykorzystywał do ratowania świata, a on sam miał zamiar wykorzystać do uzyskania amnestii. 

Skoro wszyscy tak robili, nie było w tym przecież nic złego.

Rzeczywistość okazała się dużo bardziej skomplikowana, naładowana emocjami i uczuciami, nad którymi nie panował. Właśnie tak wyobrażał sobie porwanie przez Dziki Gon, bycie zmuszonym do uczestnictwa w czymś, co nie do końca dało się pojąć.

Między Petersburgiem a Londynem || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz