Roździał 17

0 0 0
                                    

                               Enola
                            Nowy Rok!
Sylwester, sylwester, sylwester... to czas gdy wszędzie o północy wybuchają fajerwerwerki i pije się szampana. Zakładałam że Charlie znowu przyniesie picolo ale w to już nie wnikałam. On i Gray się polubi. Mieli bardzo podobne haraktery.
Musiałam dzisiaj wszystko przygotować. Byłam na siebie strasznie zła że nie przygotowałam nic wcześniej, tylko że nie miałam czasu. Musiałam zamówić meble, zrobić ważniejsze poprawki. Postanowiłam przygotować sylwestra w tamtym domu. W tym ostatnim razem się cisnęliśmy. Największym problemem był brak mebli. Musiałam szybko jechać pod jakieś rozkładane stoły i krzesła. Wstałam dzisiaj o ósmej po czym odrazu Zaczęłam wszystko załatwiać. Ja, Leo i Charlie byliśmy na miejscu już o dziesiątej. Rozłożyliśmy stoły i krzesła po czym przypomniało nam się że nie mamy jedzenia. Ozdoby były, jedzenie nie.
- Enola byłaś rano w londynie nie mogłaś kupić? - Charlie dostawał powoli zawału.
- Spokojnie, ja mieszkam tu krócej a wiem że w sive cloud też są sklepy.
- Nie no nie wierzę dzwonię zaraz po Elliota - przewrócił oczami.
- Tak... już to zrobiłem ale mamy ogarną produkty. Wysłał nam listę - wtrącił Leo.
- Jeszce czego? - oburzyłam się. - To kto jedzie ze mną?
- Nie wiem? Ja mogę - Odpowiedział Charlie.
- Ja też... - dodał drugi Blondyn.
- Czekam w samochodzie.
Faktycznie poczekałam będąc pewna że Chłopaki dogadają się tak aby Leo przyszedł. Jakież było moje ździwienie gdy zauważyłam Charliego na miejscu pasarzera.
- Leo jedzie po Mię - wyjaśnił.
Ździwilam się bo Młoda miała być u Leo dopiero po przeprowadzce.
- Aha?
- Też się ździwiłem.
- Widziałam że dogadujesz się z Grayson'em - zmieniłam temat.
- Tak, Jest naprawdę fajny
- Nie mów że ci mówiłam... Gray, Issabel i Ethan przechodzą do nas,do klasy. Wszyscy do szkoły ale akurat oni do klasy.
- Nie gadaj!
- Serio.
Widziałam jego Podekscytowanie. Normalnie rozmawiałam z Charlie'm pomimo tego że wiem że coś do mnie czuję. A może już nie?  Wolałabym to wiedzieć, ale przecież go nie zapytam.
- Jak z tobą i Leo? - on również zmienił temat. Tylko że na gorszy, przynajmniej dla mnie.
- Mad ci coś mówiła? 
- Co? - źdźiwił się. - Powiedziałaś Madison a mi nie? - oburzył się. Pomimo że wiedziałam że zeobil to w żartach było mi jakoś... dziwnie?
- Ta...
- To za karę, opowiadasz teraz.
- Okej - zachichotałam.
- Pocałował mnie w Wigilię w aucie i kilka dni puźniej spytałam mu się czemu a on Odpowiedział że nie wie, i jak to się kiedyś powtórzy mam obiecać że nie Spytam. Przysięgłam że tęgi nie zrobię, a on niby żeby mnie sprawdzić pocałował mnie - i tak powiedziałam za dużo.
- Oo...
- Serio cieszysz się? - skrzywiłam się.
- Tak, jak ty jesteś szczęśliwa to jasne - to były naprawdę słodkie słowa.
- Ja nie wiem co z wami jest że potraficie mi zasłodzić w trzy sekundy.
- Haha - roześmiał się.
Gadaliśmy dosłownie o wszystkim i niczym, przez te walone pięć minut.
- Co El kazał kupić? - spytałam, po ośmiu minutach chodzenia po sklepie. Najpierw zajęliśmy się przekąskami. W koszyku mieściły się jakieś chipsy, ciasteczka i żelki.
- Nie wiem...
- To idziemy po frytki! - zarządziłam. Faktycznie poszliśmy po frytki i kurczaki.  Potem wysłałam Charliego po alkohol a sama wybierałam produkty które podesłał Elliot.
- Mam! Tylko to będzie chyba za mało, muszę wziąść koszyk - powiedział bardzo podejżliwie.
- Okej, idę z tobą chyba wszystko mam - widziałam jak powieka mu lata z złości.
- Dobrze...
Podeszliśmy pod dział z alkoholami, po czym Blondyn zaczoł ładować. Widziałam jak wkłada piwo - bezalkoholowe i alkoholowe; szampana i... picolo?
- C- Char? Po co ci to?
- Yyy... Mia będzie co nie?
- Ale po co ci aż cztery butelki?
- Nie wiem. Lubię wracać do czasów kiedy miałem po dwanaście lat.
- Szkoda że nie znałam was gdy byliście Jeszce w podstawówce. To moje teraz największe marzenie.
- Faktycznie fajnie by było. Zakładam że nasze poznanie wyglądało by następująco:  Hej co tu robisz? Powiedziałbym, byłabyś taka samotna że aż żal by mi się ciebie zrobiło. Sama pod tym drzewem, dokończyłbym. Miałabyś wtedy takie króciutkie, lokowane włosy. Czytałabyś książkę, będąc smutna, wcale nie z jej powodu. Ewentualnie drugi scenariusz - rysowałabyś smutne obrazki. Z tego co wiem od dziecka ładnie szkicujesz - puścił mi oczko.
- Uznasz mnie teraz za idiotkę ale to sbie wyobraziłam.
- Nie, ja też. To wcale nie tak że pogrzebałem w twoich albumach i widziałem ciebie jako jedenasto, może dwunasto -  latkę, która miała piękne loczki i króciutkie czarne włosy.
- Ahaaa... Teraz ciebie mogę nazwać idiotą! I to z dwóch powodów! Pierwszy to taki że grzebałeś w moich żeczach, a drugi - to że opowiadasz mi to wszystko w sklepie.
- Oh, no tak, tak się zagadałem że nie zwróciłem na to uwagi - ironizował. - Po części mówiłem prawdę - tym razem czułam że nie było ironizował w jego głosie.
- Ej czekaj chwilę... tu czaisz że ja mam brązowe włosy?
- Co? Przecież... pokaż... - powiedział po czym dotknoł moich włosów. - Nieee... one są przecież czarne.
- Nie, czarne miałam przed pójściem do fryzjera na fiolet. Zanim Amber nałożyła mi kolor, powiedziałam aby poprawiła mi, bo już powoli widać brąz. Ale gdy poszłam na zmycie pasemek, czarny też mi się zmył.
- Interesujące... a blondi kiedyś byłaś?
- Nie, ale miałam czerwone włosy.
- Byłaś ruda?!
- C - z - e - r - w - o - n - e - przeliterowałam.
- Okej, okej, czeję. Ale chciałbym cię zobaczyć jako blondynę
- Byłam pewna że powiesz: jako rudą.
- Idziemy do kasy? - spytał, bo chyba zauważył że od trzech minut, zamiast chodzić I szukać produktów, stoimy.
- Jasne.
- Ej, a skąd wiesz że umiem rysować?
- Nauczyłaś Madison - oznajmił.
- Zdrada! - krzyknełam, śmiejąc się przy tym głośno.
☆☆☆
- Hahaha - śmiałam się właśnie z tego jak spadłam z drabiny i udawałam nieprzytomną. Niestety musiałam się ruszyć bo Leo zadzwoniłby po pogotowie.
- Uwierz mi, kretynko że kiedyś cię zabije - wysyczał.
- A wtedy byś dzwonił po pogotowie czy policję?
- Po nic, zakopałbym twoje ciało w lesie.
- Fajnie by było jakbyś umierała w krótkich włoskach z loczami - wyśmiał mnie, a ja zabijałam go wzrokiem. - No już, już nie patrz tak na mnie.
Podeszłam do drzwi otwierając je. Po drugiej stronie ujżałam Elliota oraz Issabel.
- Kto do Jasne cholery przewrócił drabinę Enoli - krzyknoł z udawaną złością. Skąd wiedziałam że udawaną? Uśmiechał się.
- Skąd ty to niby wiesz?  - spytał Char.
- Mam zainstalowane kamery - szatyn zmarszył brwi.
- Dobra - klasnęłam. - Czas się wziąść w garść! Leo, Charlie- ozdoby! Elliot - przenośna kuchenka. Dasz radę?
- Jestem profesjonalnym kuchażem, wszędzie sobie poradzę.
- Super - żuciłam.
☆☆☆
- Ethan jak zwykle ostatni! - zaśmiał się już w pół pijany Grey.
- Isabell! Ethan przyszedł - zawołałam brunetkę.
- Etty ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem.
- Ja nie wiem, że Ty wiesz.
- Już wiesz- odparła a ja nie wiedziałam oco chodzi. Wsumie nikt nie wiedział. - Kiedy miałeś zamiar nam o tym powiedzieć?
- O czym wy gadać? - Spytał wkońcu Grayson. Brunetka spojżała lekko morderczym oraz, pytającym wzrokiem, na chłopaka. Brunet tylko skinoł głową, co chyba oznaczało ,,Tak". Po czym Brunetka odrazu wypaliła: - Ethan i Lora są razem!
- Co? Etty? Powiedziałeś jej? Po co to wszystkim mówisz Issy? - wkońcu przyszła, nasz ukochaną Lora.
- Oh... przestań i tak mieliśmy mówić o północy.
- P - ó - ł - n - o - c - y, północy - przeliterowała zdenerwowana.
- Daj spokój...
- Spytałam Ethana czy mogę powiedzieć... - dodała wkońcu Issy.
- Spytała mnie wzrokiem a ja skinołem głową, twierdząco - poprawił ją brunet.
- Etty dopiero nam powiedział  o dziewczynie a zaraz ją straci - Zaśmiał się Grey.
- Nie można go winić, jest pijany - powiedziałam omało nie wybuchając śmiechem.
- Eh... - westchnęła spokojnie blondynka, całując swojego chłopaka. - Co się gapicie? Idźcie się bawić a nie! - zarządziła.
Faktycznie świetnie się bawiliśmy. Graliśmy w beer pong'a, wskakiwaliśmy do dziury na ogrodzie gdzie miał znajdować się basen. Obiecaliśmy sobie też, że po północy zagramy w prawda czy wyzwanie.
A właśnie teraz dobijała północ. Leo I Elliot poszli odpalać fajerwerki. Po trzech minutach zawołali jeszcze Grayson'a, żeby im pomógł, bo oni nie dawali rady tyle tego było.
Puźniej wszyscy ustawiliśmy się w żądek, trzymając się za ręce, jak co roku. Chłopaki dołączyli, po odpaleniu fajerwerków.
- Dziesięć! Dziewięć! Osiem! Siedem! Sześć! - hurem zaczęliśmy odliczanie.  - Pięć! Cztery! Trzy! Dwa! Jeden! NOWY ROK! - krzyczeliśmy a na niebie rozbłysły kolorowe światełka.
Wszyscy byli już w stu procentach pijani. Madison, jeszcze na dodatek polała na wszystkim szampana. Co to sylwester bez szampana? Oczywiście Mia siedziała na końcu ogrodu z swoją koleżanką, Clarą. Obie śmiały się z czegoś, popijając picolo. Podejżewałam że śmiały się właśnie z nas ale nie interesowało mnie to.
- To teraz butelka! - krzyknoł wkońcu wpółprzytomny Grey.
- Jasne! - odkrzyneła mu Issy.
Minęło piętnaście minut odkąd wybuchła ostatnia fajerwerka. Wszyscy, oprócz Mii i Clary, skierowali się do domu. Usiedliśmy w kółko na dywanie który przytargałam z poprzedniego domu. W tle leciały jakieś piosenki, z głośnika.
- Dobra, każdy zna zasady? - spytała Madison. - To kręcimy! - dodała po trzech sekundach.
Wypadło na Lorę i Grayson'a. Dziewczyna zadawała pytanie, ponieważ została wylosowana jako pierwsza. Brunet został wylosowant jako drugi więc on odpowiadał.
- Dobra Grey... Prawda czy Wyzwanie? - zapytała blondynka.
- Prawda, zacznijmy spokojnie - odpowiedział.
- Byłeś z Crystal Marks? Ja Tak to ile? - Po tych słowach omało nie wybuchłam śmiechem. Grey bardzo często zmieniał dziewczyny, a Crystal Marks była totalną kujonicą. Podobno miał z Etty'm zakład, że nie wytrzyma z nią dłużej niż dwa tygodnie. Najpierw był miesiąc ale odmówił, słowami: inne, ładniejsze i lepsze czekają.
Nie mam nic do osób wkuwających całymi dniami, ale moim zdaniem lepiej się rozerwać, pójść na jakąś imprezę, poprostu się zabawić.
- Byłem, miałem zakład z Ethan'em. Przegrałem, bo nie byłem z nią dwa tygodnie... - ciekawe fakty. Tego akurat nie wiedziałam.
- Dobra lecimy dalej. Madison i... Issy.
- Prawda czy... - Mad nie dokończyła, bo Issabela jej przerwała, mówiąc: - Wyzwanie.
- Pocałuj któregoś, z tu obecnych.
Issabel bez zastanowienia podeszła do Grayson'a, po czym złączyła ich usta.
- Wow czemu akurat Grey? - zaciekawiła się Mad.
- To nie, prawda - warknęła Brunetka.
- Grayson nie protestował - zaśmiał się Leo. - Jeszcze pogłębił pocałunek! - dodał po chwili.
- Nie śmiej się, bo teraz ty - powiedział Grey. - Idź na piętnaście minut z wybraną osobą do jakiegoś pokoju. Serio to dziwne jak się będziecie całować.
- Aha, no świetnie - wyszeptał Blondyn. - Enola, idziesz - spojzał się na mnie, idąc do góry.
Co? Czemu ja? Coś mu odbiło? Przecieże mógł wziąść każdego. Charliego lub Elliota, pogadali by. Czemu wzioł akurat mnie? W głowie cały czas miałam opcję: że coś dla niego znaczę, lecz wyśmiałam sama siebie. Może wzioł mnie żeby pogadać o ,,wtedy".
Weszliśmy do  pomieszczenia, po czym usiedliśmy na podłodze.
- Czemu nie wybrałeś żadnego z chłopaków? - wypaliłam.
- Słyszałaś co Grey powiedział? Piętnaście minut bez całowania będzie dziwne - powtórzył jego słowa. - Z chłopakiem bym się nie całował, nie? - ździwiłam się. Co on gadał?
- Leo, mogę cię o coś spytać?
-Jasne, możesz o wszystko, naprawdę wszystko. Nawet pocałunek... - dziękowałam Bogu za te słowa.
- W takim razie, dlaczego? Co cię podkusiło? Miałeś e tym jakiś cel?
- Na które pytanie odpowiedzieć najpierw? - spytał, czuły czas uśmiechając się.
- Nie wiem.
- Nie miałem w tym żadnego celu. Poprostu, wiesz gdy druga osoba stwierdzi że tego właśnie chce, to nie robi tego odrazu tylko, naprzykład z wdzięczności - zaciekawiły mnie jego słowa. Ale... nie powiedział że mu się podobam. Powiedział że to z wdzięczności. Nagle moje wargi stuknęły się z jego, a ja poczułam, miłość i... złość.
- Serio?! - krzynełam. -  Najpierw mówisz że to nic nie znaczyło, a puźniej mnie całujesz? Naprawdę, nie wstyd ci? Jak widać, chyba nie. Chcesz się mną tylko zabawić, bo jestem pod ręką? Ja rozumiem że to nic nie znaczy, i nie musisz w to dalej grać - byłam naprawdę wściekła.
- Ja w nic nie gram.
- Madison wydaje się Dobra na twoją dziewczynę. A może jakaś inna kta zaraz poznasz i mnie olejesz.
- Teraz to ty zachowujesz się jak dziecko, i nie zauważasz że chcę tylko ciebie - nachwilę przystanęłam, sądząc że faktycznie może mówi prawdę. Ale ja nie chciałam być marną drugą opcją. Łza Spłynęła mi po policzku,po czym wykrzyczałam: - Chrzanię tego sylwestra. Bawcie się super, bezemnie! Bo chyba o to teraz tylko proszę. Mam w dupie czy ty, teraz będziesz całował Issy, Mad czy nawet Lorę. Rozumiesz, idź i baw się na całego! Znajdź sobie dziewczynę wśród moich przyjaciółek albo wyjdz na ulicę i poznaj kogoś. Będę tą drugą obcją, bo skąd mam wiedzieć że już nią nie jestem - po tych słowach poprostu wybiegłam, z płaczem.
Leo
Usiłowałem wytłumaczyć Enoli, że ona uczyniła mnie wkońcu szczęśliwym. Sam wiem jak to jest być ,,drugą obcją". Wkońcu zrozumiałem że Noli jest inna, niż reszta dziewczyn.  Jest zabawniejsza, ładniejsza, słodsza. Każdy jej ruch wywołuje u mnie, to dziwne uczucie. Nigdy nie była, i nie będzie, drugą opcją.
Wybiegłem za nią. Bardzo chciałem ją pocałować, powiedzieć że ją kocham, że jest moja. Ale nie mogłem. Nie była moja... I wątpiłem że, wogóle będzie. Pomimo wszystko chciałem o nią zawalczyć. Chciałem żeby należała do mnie. Po dziś zrozumiałem że ona chyba też, coś do mnie czuję. Zastanawiałem się tylko, czy to jest nienawiść, czy miłość? Jeśli miłość, wiem że będzie dobrze traktowana, tylko czy ona chciałaby tego samego? Jeśli nienawiść to będę starał się aby przeszła w miłość. Od nienawiści jest cięka granica, do miłości.
- Biedrona! - Krzynołem, lecz nie odwróciła się. - Przepraszam, okej? Ale nigdy nie byłaś druga...
- Serio? Dupek z ciebie - wiedziała gdzie uderzyć...
- Proszę... daj mi szansę...
Nie odpowiedziała. Poprostu wsiadła do taxi, i odjechała. Podbiegłem do samochodu po czym go odpaliłem, i ruszyłem zapominając o siostrze.
Nie piłem, wsumie od dawna. Miałem złe wspomnienia z Alkocholem, co nie znaczyło że wogóle go nie sporzywałem.
Dojechałem chwilę po niej. Widziałem jak wchodzi do domu. Dochodziła druga.
- Enola...
- Odwal się - bolało jak cios w sam środek serca.
- Nie, nigdy cię nie opuszczę!
- A co jeśli? Jeśli faktycznie znajdziesz sobie inną? Jeśli... - nie mogłem więcej tego słychać.
- Nie dopuszczam do siebie żadnych ,,jeśli", i ty też nie powinnaś - przerwałem jej.
Nie odpowiedziała już więcej. Patrzyłem na nią, wtulając się w jej ciało. Miała rozmazany makijaż od płaczu. Po policzku spływała jej kolejna łza. Zdałem sobie sprawę że powiedziałem zadurzo i zadurzo wyraziłem swoich uczuć. Ale nie mogłem więcej czekać. Nie powiedziałem jej że ją kocham a może powinienem? Widziałem coraz więcej łez spływających po jej twarzy. Cały tusz spłyoł, a brokatowe cienie się rozmazały. Wydaje mi się że niechaiala żebym na nią patrzył więc leżała odwrócona odemnie. Ale ja nadal ją obejmowałem. Robiłem to strasznie delikatnie. Tak aby poczóła, ale zaraz nie strzeliła mi w twarz. Wiedziałem że nie miałaby na to siły.
- Kocham cię... - wyszeptałem.
- Nie, nie kochasz, Leo... - przeszedł mnie dreszcz gdy usłyszłem swoje imię, ale poprzednie słowa strasznie raniły.
Może jutro nic nie będzie pamiętać? A może będzie i zrozumie że mówiłem poważnie. Zauważyłem że kilka łez zamieniło się w płacz. Za to ja starałem się nie płakać pomimo strasznego bulu. Język nie ma kości a potrafi połamać człowieka.
Nowy Rok kojaży się każdemu dobrze, lecz mi nie. Podejżewałem że dwatysiące trzynasty będzie, albo najgorszy, albo najlepszy. Nie będzie pomiędzy. Na początku może być ciężko, a potem może pójść z górki... albo może być też cały czas ciężko.

Obiecaj Mi MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz