☆miłość, czy pieniądze!☆

52 6 49
                                    

— Ej...

— No?

— Mam takie dość zasadnicze pytanie... Wydaje mi się, że takie... odpowiednie

— No, wal?

— Gdzie my do cholernej jasnej idziemy? — zakrzyknął Tadeusz, rozglądając się wokół.

Znał okolicę, nawet mieszkał niedaleko, ale szli tak już z pół godziny i nadal nigdzie nie doszli.

— Nie wiem... Szczerze, to myślałem, że to ty prowadzisz mnie gdzieś od dobrych piętnastu minut — wzruszył ramionami Janek, nadal idąc przed siebie.

Tadeusz parsknął śmiechem, na co Bytnar się wyszczerzył. Nie zajęło to długo, by oboje śmiali się w najlepsze.

— Masz ochotę sobie dalej spacerować bez celu? Czy gdzieś idziemy? Wiesz... — spojrzał na Rudego, który nie miał na sobie żadnej bluzy. — Zaczyna robić się chłodno. Znam fajny bar niedaleko — zaoferował Zawadzki, nadal lekko się uśmiechając.

Okazało się, że Janek to naprawdę spoko gość! Jasna sprawa, był strasznie specyficzny, by nie użyć słowa "dziwny", ale to dodawało mu tylko uroku.

Na pierwszy rzut oka, ta dwójka wcale nie wyglądała, jakby kilka dni temu darli koty, wręcz przeciwnie. Z perspektywy losowego przechodnia, wyglądali na nieźle nachlanych przyjaciół. A nie byli przyjaciółmi. Ani nie byli nachlani. Chociaż... oba były już tylko kwestią czasu.

— Możemy gdzieś pójść. Jak to szło? "Przeprosiny trzeba opić"?

— Dokładnie. To chodź — pociągnął skrawek materiału koszulki Bytnara, w nieznaną mu stronę.

Po kilku minutach znajdywali się już w środku. Zamówili wódę, bo co innego? Śmiali się przy alkoholu, jakby kompletnie zapominając o dawnym sporze.

— Chcesz coś wciągnąć? — spytał, jakby nigdy nic.

Zdziwiony Bytnar patrzył na niego, jak na wariata.

— Masz tu dragi?

— I to nie byle jakie — uśmiechnął się tajemniczo. — W każdym bądź razie, chcesz trochę?

— Nigdy nie brałem.. — mruknął, jakby zawstydzony.

— Serio? Po tobie, to się tego akurat nie spodziewałem.

— No co? To chyba dobrze!

— Jak nie chcesz, to cię zmuszać nie będę..

— Nie no, dawaj! Musi być ten pierwszy raz.

Weszli razem do łazienki, a następnie do kabiny. Tadeusz wysypał na papier trochę białego proszku, który potem zaczął układać kartą w miarę prostą linię. Wszystko robił najspokojniej w świecie, podczas, gdy Janka łapał lekki stres, bo faktycznie nigdy nie miał z tym styczności.

— No dobra. Ty pierwszy — spojrzał mu prosto w oczy, gdy skończył, a widząc panikę wymalowaną na jego twarzy, westchnął. — Nie myśl o tym, po prostu weź wdech — podał mu zwinięty w rulonik banknot. — Dasz radę, to nie takie trudne.

Janek schylił się niepewnie, przykładając rulonik do nosa. Był strasznie zdenerwowany. Nie piźdź! Zrób to jak mężczyźnie przystało! skarcił się w myślach. Jednym, niezdarnym ruchem wciągnął kreskę. Poczuł nagle w przeszywający ból w nosie, więc skierował wzrok na sufit, unosząc głowę i złapał się za nasadę nosa. Bolało w ciul i jeszcze trochę, ale nie musiał czekać długo, aż zacznie się jego  faza.

Spojrzał na Zawadzkiego, który z gracją pochłaniał swoją porcję. Wszystko wydawało się jaśniejsze, zabawniejsze i dziwniejsze, niż zazwyczaj. Bytnar uśmiechnął się błogo do Tadeusza, mrużąc przy tym oczy. Ten tylko zmarszczył brwi i wyszedł z kabiny. Oczywiście, Tadkowi też się odpaliła faza, ale był do tego, w przeciwieństwie do Janka, przyzwyczajony. Jego umysł już tak bardzo nie reagował na obecność narkotyków. To nie tak, że był jakimś rasowym ćpunem, ale nikomu przecież nie zaszkodzi czasem porcja fety, czy koki?

💀♫☆ agitato! ☆♫💀 - rudy x zośka ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz