☆stres pourazowy!☆

41 5 16
                                    

— Kurwa, Krzysiek, gdzie ci się tak śpieszy!? — wrzasnął Janek, próbując mu utrzymywać kroku.

— Nigdzie — spojrzał na niego zdziwiony, nadal idąc pośpiesznym krokiem.

— To po chujca pana odpalasz swój motor w dupie?

— No sorry, no! Tak z przyzwyczajenia, zazwyczaj się gdzieś spieszę!

— Ty masz jakiś stres pourazowy. Ile ty pracujesz dla tyranki? 6 lat? Ciebie trzeba do specjalisty posłać! To powinno być w ubezpieczeniu!

— Ciszej, bo cię jeszcze usłyszy. I wtedy ci już nie będzie do śmiechu — nieufnie rozejrzał się wokół siebie. Mimo, że wychodzili już z "jaskini Agaty", czyli agencji, nigdy nie można być zbyt ostrożnym. — Wracając, za niedługo Wielkanoc.

— No i? — wsiadł do auta i włożył kluczyk do stacyjki, Krzysiek zaraz usadowił się na miejscu pasażera.

— To i, że przyjeżdża twoja matka i masz o tym, na miłość boską, pamiętać. Nie zdzierżę kolejnych godzin, GODZIN zrzędzenia jakiś to ty nieodpowiedzialny, głupi i najgorszy. Tym bardziej, że pewnie znów mnie gdzieś zaprosi. Słuchaj, może i ty musisz cierpieć na urodzinach wujka Zenka, ale nie ciągnij mnie za sobą.

— Jaki, kurwa, Zenek? Chuj wie, kto to w ogóle jest.

— To syn brata twojego dziadka przecież.

— To dziadek Olek ma brata?

— No, trzech i siostrę. Ale to ze strony dziadka Julka!

— ...To on jeszcze żyje w ogóle?

— Dosłownie byliśmy u niego na herbatce kilka tygodni temu.

— Teraz to zmyślasz.

— No nie! Pamiętasz budynek z Wałęsą z kutasem na twarzy?

— Ah, faktycznie! — zakrzyknął Janek po chwili pomyślunku. — Jak to dobrze, że ktoś ogarnia za mnie nawet moją rodzinę!

— No, ale przecież ci mówię właśnie, że koniec z tym, no nie? Niech twoja mama przestanie mnie zapraszać na wasze imprezy! Ty zawsze znikasz gdzieś z dzieciakami i zostawiasz mnie na pastwę losu z tymi drapieżnikami!

— W sensie z moją rodziną?

— Tak! I kończy się na tym, że znam historię twojego rodu pięć pokoleń wstecz.

— Błagam cię, nie jest aż tak źle!

— Jest. Uwierz mi. Jest tak źle.

Janek podniósł brwi, otwierając szerzej oczy. Zacisnął dłonie na kierownicy i westchnął głośno.

— To kiedy w końcu przyjeżdża ta wiedźma?

— W Wielkanoc.

— ...Czyli kiedy?

— Za trzy dni. Co ty, nie wiesz, kiedy jest Wielkanoc? — auto się zatrzymało. Zaczęli przemierzać parking.

— No bo se pojebańcy nie mogli ustawić jednej daty. Tylko zmiana co rok. Gdyby to było jak z mikołajem na przykład, to bym wiedział!

— No, a kiedy jest mikołaj? — uniósł brwi, wiedząc, co zaraz usłyszy.

— Emmm...... ósmego?

— Ty, kurwa, jesteś ósmy najgłupszy na świecie.

— Przynajmniej nie na podium, no nie?

— Japierdole.

— Też cię Krzysiula kocham. Ty mój misiu pysiu ty.

W końcu trafili pod wejście do bloku. Kontynuowali rozmowę, powolusiu zmierzając do mieszkania Janka. Gdy zobaczyli uchylone drzwi, serca na chwilę im się zatrzymały. Kamil spojrzał pytająco na Rudego, a ten pokręcił głową. Był pewien, że zamknął drzwi.

💀♫☆ agitato! ☆♫💀 - rudy x zośka ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz