☆niespodzianka!☆

42 4 60
                                    

Czy może być bardziej, kurwa, niezręcznie?

To pytanie od samego ranka zadawał sobie Janek. Właśnie jechał swoim ukochanym autkiem. Nie sam, niestety. Towarzyszyła mu jego rodzinka, plus pojebaniec o imieniu Tadeusz w gratisie. Siedział obok niego, podekscytowany wyglądał, jakby miał zaraz wybuchnąć. Rudy, wręcz przeciwnie, rozważał konsekwencje intencjonalnego zjechania na lewy pas i uderzenia w inny pojazd
Dziś rano, ta dwójka odbyła rozmowę, której przebieg do teraz Janka prześladował.

" — Jeszcze raz. Po chujca pana żeś się na to zgodził? To nic przyjemnego, mówię ci. Jeszcze masz czas się wycofać.

— Wycofać?? Ja nie chcę! Kochany, ja to robię dla zabawy!

— Co tu jest zabawnego? Sprawianie mi jebanych kłopotów?

— Szczególnie tobie — puścił mu oczko. "

Posraniec jeden. Zacisnął dłonie na kierownicy. Po chwili dotarli pod ogromny dom, a raczej posiadłość, wujka Zenka, który mieszkał nieopodal Warszawy, bo w Wołominie.

Droga tam zajmuje zazwyczaj około czterdziestu minut, może pięćdziesięciu. Oni zdążyli tam dojechać zaledwie w trzydzieści, gdyż Janek był zwolennikiem przekraczania wyznaczonej prędkości. Pani Zdzisława oczywiście na niego krzyczała, gdy przyspieszał. Gromadka z tyłu modliła  się o swoje życie, zastanawiając się, kto pozwolił mu w ogóle prowadzić. Przyzwyczajony do rajdów kolegi Tadeusz za to, siedział niewzruszony, przyglądając się tylko drodze za szybą.

Wysiedli z Dodge'a i skierowali się do drzwi. Rudy szedł trochę w tyle, za gromadką i rozglądał się wokół, rozpoznając już kilka zaparkowanych aut.

Otworzyły się drzwi. Janek nawet nie zdążył mrugnąć dwa razy, a poczuł małe rączki plączące się naokoło jednej z jego nóg. Pogłaskał malca i zdjął buty. Za chwilę, ktoś przytulił się do niego od tyłu, gdy przeglądał się w lustrze. Uśmiechnął się i przywitał małą dziewczynkę, która już prosiła o zabawę. Spławił ją, tłumacząc, że musi iść życzyć wszystkiego najlepszego wujkowi. I takie małe i słodziutkie niespodzianki czekały go przez całą, wcale nie długą drogę do jadalni, gdzie znajdował się solenizant. Nawet niektóre ciotki, dawały mu w ramiona malusie bobasy, chcąc odpocząć od ciężaru. Dlatego cała "wyprawa" zajęła mu ponad piętnaście minut. A to był tylko początek.

Tadeusz już dawno dotarł do salonu, witając i przedstawiając się. Stał okrążony przez najróżniejsze osoby, ale gdy tylko pojawił się w pokoju Bytnar, zwrócił na niego uwagę. Nie trudno było zauważyć, że był on ulubieńcem dzieci. Obserwował, jak kilka maluchów go atakuje, wskakując na niego.

— Wujek, wujek! — krzyczały, gdy kolejne dzieci zaczęły oblegać chude ciało Janka.

— No siema! Co tam? — zaśmiał się serdecznie, jakimś cudem utrzymając na sobie wszystkie małe ciałka.

Zawadzki przyglądał się całej tej scenie, niby rozczulony, niby rozbawiony. Nagle zauważył, że Bytnar patrzy się w jego stronę. Rozproszył czymś wesołą ekipę i szybkim krokiem zmierzył w jego kierunku.

Lecz ku jego niezadowoleniu, usiadł na podłodze przy schodach, obok jakiejś humorzastej, naburmuszonej dziewczyny, ze słuchawkami na uszach. Dotknął lekko jej ramienia, a gdy ona otworzyła oczy, od razu się rozpromieniła.

Była to piętnastoletnia Patrycja. Janek nie do końca wiedział, jak są spokrewnieni, ale uważał ją za młodszą kuzynkę. Dziewczyna siedziała skulona na schodach, ewidentnie nie chcąc tu być.

— Heja. Co tam?? — wyszczerzył się, widząc jej nagłą poprawę humoru.

— A nic takiego. Ale musimy pogadać, mam dla ciebie misję — wygięła pomalowaną na czarno dolną wargę w tajemniczym uśmiechu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 28 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

💀♫☆ agitato! ☆♫💀 - rudy x zośka ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz