Nathaniel nie mógł siedzieć w pokoju Atienne w nieskończoność. Postanowiłem zejść do kuchni. Nie mógł powstrzymać myśli, które cały czas krążyły koło szczupłej czarnowłosej dziewczyny. Był sfrustrowany tym faktem, bo tyle lat udawało mu się wypierać myśli o niej, a teraz, gdy znowu się pojawiła nie mógł jej zostawić. Zwłaszcza po tym nocnym pocałunku.
Jej śpiew wybudził go po pierwszym zdaniu ale celowo nie otwierał wtedy oczu. Chciał wiedzieć czy go tylko obudzi i odejdzie czy zostanie dla niego. A dostał coś o czym marzył przez tyle lat jej nieobecność. Za każdym razem oglądał ich zdjęcia z dzieciństwa i zastanawiał się gdzie ona jest. Potem ogarniała go złość, że go zostawiła bez słowa pożegnania. Bez jakiegokolwiek zapewnienia, że wróci.
Aż w końcu przyszedł czas żeby dorosnąć. Szkolił się na znakomitego wojownika. A rok temu się zaręczył żeby przejąć organizacje w Dallas. Bo to był warunek. Warunkiem było ustatkowanie się. Więc wziął pierwszą lepszą, ładną kobietę. Ale nie czuł do niej nic. I tu był problem, bo teraz był jak więzień. Skazany na wieczną samotność.
Wszedł do pomieszczenia. Zobaczył swoją mamę wesoło nucącą, która przyrządzała herbatę. Na jej twarzy gościł uśmiech. To był miły widok. Ale tego samego nie mógł powiedzieć o sobie. Wyglądał jak zagubiony i samotny szczeniak, który czeka aż ktoś go przygarnie. Czarnowłosa kobieta odwróciła się w jego stronę i jej humor się zmienił. Teraz była zmartwiona.
Podeszła do syna i złapała jego policzki w swoje matczyne ręce.
— Co się dzieje synku?
— Mamo co byś zrobiła gdybyś się czuła nieszczęśliwa z tatą? Jakbyś czuła, że to nie jest to?
Kobieta spojrzała na niego i zdała sobie sprawę o czym mówił.
— Chodzi o Lilianne prawda?
— Wiesz to nie to,.że się nie starałem jej pokochać, bo próbowałem. Ale moje serce jest u kogoś całkiem innego.— westchnął siadając na stołku.— Nie było jej tyle lat i ma czelność się nagle pojawiać w moim życiu? Psuć wszystko do czego dążyłem dla ciebie i taty? A i tak, gdy jest koło mnie nie potrafię być na nią zły. Wręcz przeciwnie czuję się dobrze, gdy jest koło mnie czuję spokój, którego nie czułem od dziecka.
Spojrzał na matkę. Wiedział, że ta kobieta ma same dobre rady i chce dla niego jak najlepiej. Był jej oczkiem w głowie. Jej jedyny syn.
— Czasami tak bywa Nathaniel'u. Jeśli nie czujesz nic do Lilianny powinieneś pozwolić jej odejść. Co do organizacji jeśli nie chcesz nią zarządzać to nic się nie dzieje przecież. Ja z tatą to rozumiemy. Chcemy twojego szczęścia. Zadbaj o siebie i o swój kwiat, bo jak zwiędnie nie będzie już odwrotu.
Chłopak ucałował matkę w policzek i wyszedł do ogrodu. Gdy wszedł na trawę odetchnął spokojem. Do jego uszu dotarł melodyjny głos. Znał jego właścicielkę bardzo dobrze. Podążał za piosenką aż dotarł do drzewka szczęścia. A przy pniu siedziała dziewczyna, która strasznie mąciła mu w głowie. Najciszej jak się tylko dało podszedł jak najbliżej dziewczyny. Gdy skończyła śpiewać nie mógł się powstrzymać i zaczął jej klaskać.
Dziewczyna się przestraszyła i uderzyła głową w pień. Syknęła, a chłopak podszedł do niej i dotknął tyłu jej głowy klękając przy niej.
— Wszystko w porządku?
— Coś często przy mnie klękasz nie sądzisz?
Zaśmiała się co wywołało śmiech chłopaka. Wyglądała idealnie śmiejąc się w tej błękitnej sukience na ramiączkach. Zakrył sobie usta dłonią hamując swój śmiech.
CZYTASZ
Crystalwind
FantasyDziewczyna, która nigdy wcześniej nie miała styczności z innym światem została poproszona o pomoc jakiemuś chłopakowi. Przynajmniej jej się tak wydawało, że nie znała tego innego świata ale czy to prawda, że nie miała z nim nic wspólnego?