Rozdział 6

128 8 37
                                    

Akutagawa marzył, by wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku godzin, okazało się snem. Rozkazy rozkazami, ale wciąż do niego nie docierało, że naprawdę próbował zabić Atsushiego. Chłopak już by nie żył, gdyby nie zdolność. Nie potrafił zrozumieć też, jakim cudem Atsushi mu uciekł. Z takimi obrażeniami nie ruszyłby się z podłogi, a mimo to zniknął w ciągu kilku sekund. Dosłownie wyparował.

A jednak ta ucieczka napawała go ulgą.

Najtrudniejsze było wyjaśnienie całej sytuacji Moriemu. Akutagawa spodziewał się, że to spotkanie skończy się źle. W końcu zawiódł, co już dawno mu się nie przytrafiło. Starał się zawsze wypełniać rozkazy najlepiej, jak tylko mógł.

Reakcja nie była taka, jakiej oczekiwał. Mori nie wydawał się zły z powodu niepowodzenia. Wypytał o wszystko dokładnie i tyle. Nawet się uśmiechnął na samym końcu rozmowy, co przerażało Akutagawę, który uciekł z gabinetu w chwili, gdy tylko stało się to możliwe. Nie wiedział, co chodziło po głowie szefowi Mafii, ale nie chciał tego sprawdzać.

Z westchnieniem odwiesił płaszcz na wieszak przy drzwiach, po czym przeszedł do salonu. Liczył na spokój, ale widok siostry siedzącej na kanapie z książką na kolanach w sekundę pozbawił go tego złudzenia.

— Czyli nie wydawało mi się, że mnie przepraszasz, gdy się mijaliśmy? — zapytał, siadając obok niej, ale szybko nie otrzymał odpowiedzi.

— Składałam raport — Gin przerwała ciszę i w końcu spojrzała na Akutagawę. — Przyszła Higuchi i wtedy Mori kazał jej mieć na ciebie oko. Nie mówił zbyt wiele o misji, ale usłyszałam znajome nazwisko. Łatwo było się domyślić, co ci zleci... Jak się czujesz?

— Mam wrażenie, że bardziej to ja powinienem mieć na nią oko, skoro dopiero odzyskała przytomność. Na szczęście nikt tego ode mnie nie wymaga — wymamrotał zdegustowany tą myślą. Higuchi była przydatna, ale nie zmieniało to faktu, że jej obecność zwyczajnie męczyła. Zwłaszcza gdy wciąż łudziła się, że pewnego dnia będą razem, co miało nigdy nie nadejść. — I nie wiem. Nie potrafię tego określić. Prawie go zabiłem. Cieszyłem się z poznania go, ale rozkazy i... po prostu nie wiem. Zrobiłem to, co powinienem zrobić, a jednak nie potrafię uwierzyć w to całe bycie wrogami. Ciągle mam wrażenie, że zaraz dostanę wiadomość z kolejną bezsensowną rozkminą, która zajmie nas na kolejne kilka godzin. — Postanowił odpowiedzieć szczerze. Mógł skłamać albo się nie odzywać, ale nie widział w tym sensu. Gin znała go lepiej niż ktokolwiek inny, prędzej czy później i tak by się wszystkiego domyśliła.

— Chciałbyś, by znowu do ciebie napisał?

Westchnął, kładąc głowę na ramieniu siostry. To mimo wszystko było dziwne. Nie znał Atsushiego zbyt długo, a na żywo widział go tylko raz. A jednak to krótkie oderwanie od spraw Mafii dało mu chwilowe poczucie normalności, którego nawet nie wiedział, że potrzebował. Oczywiście, że by tego chciał, choć w tym momencie nie miał szans na utrzymanie relacji na tym samym etapie.

— To już i tak niemożliwe po tym, jak go skrzywdziłem. Sam na jego miejscu nie chciałbym mieć ze sobą nic wspólnego, więc nie dziwi mnie to.

— Napisz do niego.

Akutagawa aż zakaszlał zaskoczony. Miał nadzieję, że się przesłyszał. Gin widocznie musiała go nie słuchać.

— Czy ty słyszałaś, co przed chwilą powiedziałem, czy nie słyszałaś?

— A jakie to ma znaczenie? Napiszesz do niego i co? W najgorszym scenariuszu cię zignoruje albo zwyzywa. Czyli wasza relacja będzie dalej stała na tym samym, co teraz. A może się uda to naprawić.

Nieoczekiwana znajomość || shin soukoku ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz