11

27 2 3
                                    

Po przebudzeniu się w dalszym ciągu byłam w tym okropnym miejscu. Czyli to nie był sen i naprawdę zostałam porwana. Jak zobaczyłam siedzącego obok mnie Inupiego spojrzałam na niego niepewnie.

-Hej wyspałaś się?

- Nie... Powinieneś tu być?

- Na ten moment nie, ale wcisnąłem im jakieś kłamstwo 

- W porządku...

- Płakałaś?

- Nie... Skąd to pytanie?

- Dostrzegłem zaschnięte już łzy na twoich policzkach

- Inupi proszę powiedz mi... Czego ode mnie chcą?

- Nie wiem dokładnie, ale wiem tylko, że chodzi o Mikeya... Postaram ci się jakoś pomóc

- Pomóc w jakim sensie?

- Mogę pomóc Ci uciec

- Naprawdę??

- Tak... Chcę Ci się po prostu odwdzięczyć za tamtą sytuacje jakiś czas temu...

- W porządku 

- za dwa dni kisaki, hanma i koko idą na spotkanie gangu więc wtedy będzie szansa

- W porządku.. A na tym spotkaniu... Nie powinieneś być?

- Nie tym razem, bo powiedziałem, że mam coś do załatwienia i mi uwierzyli

- No okej...

- Przyjdę do ciebie później

- Okej

Leżałam w tym pokoju już trzeci dzień i dzisiaj miało nadejść wieczorem spotkanie a ja będę miała szanse nareszcie uciec. Miałam dość przebywania tutaj. Cały czas dostawałam po twarzy za nic. Często tłumaczyli to tak, że po prostu chcą się wyżyć a ja niestety byłam dla nich workiem treningowym. Miałam przez to dość dużo siniaków i blizn na ciele, przez co nie potrafiłam już patrzeć na siebie normalnie. Często też dotykali mnie tam gdzie nie powinni. Próbowałam się przy tym wyrywać, ale niestety na marne, bo niestety to ja byłam związana a mi coraz bardziej chciało się wymiotować patrząc na swoje siniaki.  Nie wiem nawet która już była godzina, ale wnioskowałam, że była już siedemnasta, bo zobaczyłam w drzwiach Inupiego, który już po chwili zaczął rozplątywać węzły. Jak już wsiedliśmy do samochodu, który oczywiście prowadził Inupi patrzyłam się na chłopaka z wyrzutem sumienia i miałam nadzieję, że blondyn nie będzie miał problemów przez wypuszczenie mnie.

- Inupi...

- Tak?

- Nie będziesz miał jakiś problemów przeze mnie, czy coś w tym stylu?

- Nawet jeśli to teraz jesteśmy kwita. Nie przejmuj się tak tym

- Postaram się

Po dotarciu pod dom na pożegnanie przytuliłam mocno Inupiego, na co ten od razu odwzajemnił uścisk 

- Dziękuję Inupi

- Nie ma sprawy

- Odwdzięczę Ci się 

- Nie musisz 

- W porządku. Do zobaczenia 

Po wyjściu z samochodu od razu weszłam do domu i na samym starcie usłyszałam głośny krzyk Kenjiego. 

- Gdzie ty byłaś?! Wiesz, jak się martwiłem?!

- Przepraszam... Wszystko Ci wyjaśnię...

- No ja mam nadzieję

Mikey  x OC ~ tokyo revengers ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz