16

18 2 3
                                    

Leżałam na łóżku przeglądając w telefonie instagrama i czekałam na Manjiro, który miał za niedługo przyjść. Przeglądając rolki na instagramie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi a w drzwiach zobaczyłam Manjiro. 

- Hej Mikey... 

- Hej... Twój brat mnie wpuścił 

- W porządku... O czym chciałeś porozmawiać...?

- Chciałem zapytać... Czy... Przemyślałaś tą sprawę z wyjazdem...

Okej nie ukrywam, że mi ulżyło, bo naprawdę spodziewałam się najgorszego.

- Tak... I jednak zostaje 

- Naprawdę?!

- Tak. Zdałam sobie sprawę, że bardzo by mi was brakowało

- Nam też by Ciebie brakowało...

Patrzyłam na blondyna, który przypatrywał się moim bandażom na rękach a ja widząc na czym utkwił wzrok Manjiro spuściłam wzrok na swoje kolana. Robiłam tak często, aby uniknąć czyjegoś wzroku.

- Izumi... Co ci się stało?

- Skaleczyłam się...

- Izumi... Widzę, że kłamiesz... Co się stało?

- Nic się nie stało

- Izumi proszę powiedz... Martwię się o Ciebie...

- Mikey po prostu... Nie chce o tym rozmawiać...

- No okej...

- Idę do kuchni zrobić sobie herbatę

- Pójdę z Tobą

- W porządku...

Gdy udałam się z blondynem do kuchni zaczęłam robić herbatę. Jak woda na herbatę się zagotowała wlałam ją do kubka z torebką herbaty. Po zrobieniu herbaty usiadłam na blacie i zaczęłam pić z Manjiro zrobioną wcześniej przeze mnie herbatę. Po wypiciu herbaty włożyłam nasze kubki do zmywarki i usiadłam z blondynem w salonie. 

Jak siedziałam z Manjiro w salonie pomiędzy nami trwała grobowa cisza, której żadne z nas nie miało odwagi przerwać, bo oboje nie wiedzieliśmy o czym mamy rozmawiać. Patrząc ukratkiem na blondyna coś mi mówiło, że jeśli mu nie powiem teraz to nigdy się nie odwarze. 

- Mikey, bo... Jak wtedy pytałeś o te bandaże... Nie skaleczyłam się przypadkowo...

- Domyśliłem się tego poza tym nie potrafisz kłamać. A więc?

- Stąd są te bandaże, bo... Cięłam się...

- Co?! Czemu??

- Mikey po prostu... 

- Chodzi o tą sytuację sprzed pół roku?

- Mniej więcej... Bo zawsze, kiedy ktoś był za blisko... Na przykład łapał mnie za nadgarstek lub dotykał mnie w różne miejsca... Cały czas mam przed oczami tą sytuację...

- Izumi... Naprawdę Cię przepraszam...

- Nic się nie stało... Wiem, że o tym nie wiedziałeś i nie chciałeś mnie skrzywdzić...

- Mimo wszystko naprawdę przepraszam...

- Naprawdę nic się nie stało... I w zasadzie... Jest jeszcze jeden powód...

- Jaki?

Patrzyłam na blondyna a serce zaczęło bić szybciej. Fakt nie musiałam mu na razie nic mówić, ale... Czułam, że następnym razem mogę nie mieć okazji.

- Mikey, bo ja...

Niestety nie dane mi było dokończyć, bo usłyszałam tylko dźwięk strzału a łuska z pistoletu trafiła w moją klatkę piersiową patrzyłam zaszklonymi oczami na blondyna a on przestraszonym wzrokiem skanował moją ranę. Ja widząc, że Manjiro zaczęły lecieć łzy po policzkach położyłam dłoń na jego policzku. Patrzyłam na blondyna a z każdą sekundą moje powieki mi ciążyły. Próbowałam, jak najdłużej mieć oczy otwarte, ale niestety na nic się to nie zdało, bo niestety odpłynęłam. 

Nie wiem ile byłam nie przytomna, ale po obudzeniu się i otwarciu oczu od razu je zamknęłam, bo zostałam oślepiona przez białe rażące światło. Gdy udało mi się znów otworzyć oczy rozejrzałam się po pomieszczeniu. Białe meble i jasne ściany wskazywałyby na to, że jestem w szpitalu. Nie zbyt pamiętałam, co się stało, bo pamiętam tylko tyle, że zostałam przez kogoś postrzelona a później odpłynęłam i nic więcej. Gdy udało mi się wstać po chwili zaczęłam już tego żałować, bo strasznie zaczęło mi się kręcić w głowie. Jak już byłam blisko upadnięcia złapał mnie jakiś chłopak o blond włosach. Przez chwilę myślałam, że to Manjiro, ale był to inny odcień blondu. Jak zaczęłam już widzieć wyraźniej tą osobą, która mnie złapała był Chifuyu.

- Hej Izumi... Może jeszcze odpocznij. Nie powinnaś wstawać... 

- W porządku...

Tak jak Chifuyu chciał tak też zrobiłam. Położyłam się na szpitalnym łóżku i patrzyłam pytającym wzrokiem na przyjaciela. 

- Chifuyu... Czemu jestem w szpitalu...?

- Izumi... Chodzi o to, że... Ludzie Kisakiego Cię postrzelili...

- Co?!

- Izumi proszę nie krzycz...

- Co z Mikeyem i Kenjim??

- Kenji i Mikey również są w szpitalu...

- Żyją?? Nic im się nie stało??

- Z Kenjim w porządku... Dźgnęli go tylko nożem i godzinę temu skończyli go operować a sama operacja się udała i będzie żył... Ale z Mikeyem jest gorzej... Ma dużo mniejsze szanse niż Kenji...

Patrzyłam niedowierzającym wzrokiem na przyjaciela a po chwili moje oczy się zaszkliły a po policzkach zaczęły lecieć łzy. 

- Czemu akurat on?

- Z tego, co wiem chodziło im głównie o Mikeya... 

- Mam nadzieję, że przeżyje... Nie chce go stracić...

- Rozumiem... I też mam taką nadzieję...

Patrzyłam na przyjaciela i naprawdę miałam nadzieję, że Manjiro nic się nie stanie, bo nie chciałam stracić ważnej dla mnie osoby. Leżałam tak już pół godziny i przez ten czas rozmawiałam z Chifuyu o różnych tematach, ale chciałam już bardzo zobaczyć Kenjiego... 

- Chifuyu... Kenji też leży w tym szpitalu?

- Tak

- Możemy do niego pójść??

- Jasne. Leży kilka sal dalej

Na słowa przyjaciela oczy, aż mi się zaświeciły. Chciałam już bardzo zobaczyć bruneta. 

- Dasz radę chodzić?

- Tak... 

Gdy tylko podniosłam się do siadu poczułam lekki ból w klatce... Ale w zasadzie Chifuyu mówił, że po operacji to normalne więc się tym nie przejęłam a po chwili udało mi się wstać i ruszyłam z przyjacielem do sali w której leżał mój brat.  

Mikey  x OC ~ tokyo revengers ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz