Mikołaj zrozumiał, że czas powoli się kończy, gdy komnata o białych ścianach wydawała mu się coraz to bardziej kojąca. Cisza tuliła go do snu, sugerując całkowite poddanie się wobec okrutnego losu.
Kocham cię, słońce – głos Sylwestra śpiewał mu kołysankę podczas wędrówki wspomnień.
Mikołaj przywołując w pamięci dni spędzone z ukochanym – mimo wszystko, mimo poprzednich akcji i przekonań – żałował chwili, w której oddał się Kacprowi.
– Ej, stary – rzucił Błoński, sztywno siedząc na przeciwko Mikołaja. Pomijając gabaryty sportowca, wtedy przypominał zagubione, skrzywdzone dziecko. – sądzisz, że uda nam się stąd wydostać? – naiwnie zapytał, wzdychając.
Mikołaj zerknął na zmartwionego towarzysza, z bladym uśmiechem mówiąc:
– Jakaś tam szansa jest. Z drugiej strony, to gdzie chcesz uciekać? Po co? Najwyżej spuszczą nam wpierdol i tyle – stwierdził znużony, kontrastując z postawą Kacpra. – może to nagrają, nie wiem. Na pewno żaden z nas nie zginie.
– Żaden z nas nie zginie? – powtórzył w strachu Kacper. – Co z Boxdelem? Nie widziałeś jego zwłok?!
– Jemu się akurat należało. Gdyby nie ten szajbus z nosem rozjebanym od kokainy, to w ogóle inaczej by to wyglądało. Niech smaży się w piekle, cholerny psychol. Pchał się w gips, więc zdechł.
Kacper zamilkł, obserwując wstręt na twarzy Mikołaja. Nie zgadzał się z werdyktem wobec Barona, gdyż człowiek – według niego – nie miał prawa decydować o życiu drugiego człowieka. Ignorancja i lekkość wypowiedzi Mikołaja wprowadziła Influencera w stan złości.
– Jesteś paskudny – przemówił Błoński, czując w żyłach potęgującą się odrazę. Wspomniany chłopak ze zdziwieniem spojrzał na starszego, jakby widział go pierwszy raz w życiu. – i szkoda, że wcześniej tego nie zauważyłem. „Należało mu się." Jak śmiesz życzyć komukolwiek śmierci, co? Za kogo się niby uważasz? – podniósł w gniewie głos.
Klatka Mikołaja poczęła unosić się w nierównomiernym tempie, wszakże postanowił słuchać dalej.
– Ktoś musiał ci to powiedzieć – kontynuował, surowo utrzymując kontakt wzrokowy z byłym kochankiem. – i jeżeli uda nam się stąd wydostać, to radzę ci, byś więcej się do mnie nie zbliżał. Jesteś zwykłym egoistą, tysiąc razy gorszym ode mnie. Gdyby nie ty... nie byłoby mnie tu, w tej przeklętej kaplicy. Po co w ogóle ze mną spałeś, co?
Mikołaj chwilowo spuścił wzrok w podłogę, głośno pociągając nosem. Kacper miał rację. Jego priorytetem była własna przyjemność.
Konopski mógł przecież odmówić pokusie, kończąc pijacki wybryk na pocałunku. Chciałby zrzucić winę na Kacpra lub alkohol, może i sytuację rodzinną, cokolwiek innego. Absolutnie nie. Tysiąc razy nie. Tamta decyzja należała do niego, a świadomość tkwiła w nim, niczym strawione mandarynki w jelitach Najmana. Czemuż to nie przewidział swojej natury?
CZYTASZ
Puszka Pandory 2 | Wardęga x Konopskyy
FanficSylwester wraz z Mikołajem otrzymują zaproszenie na noworoczną uroczystość, gdzie będzie przebywać - wszystkim doskonale znana - śmietanka towarzyska Warszawy. Podczas przyjęcia dochodzi do brutalnej próby morderstwa jednego z włodarzy Fame. Podejrz...