17. Przejazd w jedną stronę

832 61 69
                                    

Mikołaj obudził się około godziny dziewiątej rano. Przeciągając się, odruchowo badał ręką materac pokryty białym prześcieradłem. Zdziwiony brakiem drugiego ciała, uchylił powieki, leniwie rozglądając się po pokoju.

– Kacper? – zawołał, pocierając twarz. – Myjesz się? Tak swoją drogą, to chyba rzeczywiście musimy urwać kontakt.

Młodzieńca dopadł kac moralny, co było do przewidzenia po zwierzęcym stosunku z Błońskim. Zaczerwienił się na samą myśl intensywności nocnego zbliżenia i wspólnej ekstazy.

– Ja pierdole – usiadł, mocno chwytając za włosy. – co ja narobiłem.

Jak on się z tego wytłumaczy? Czy nie lepiej będzie dochować tajemnicy tym razem? Przecież Sylwek nie jest miłosiernym Jezusem, nie wybaczy mu drugiej zdrady.

– Pamiętasz, jak mówiłem, że jestem sadystą? – głośno zapytał, będąc pewnym obecności Kacpra w łazience. – wręcz przeciwnie, chyba jestem masochistą i lubię, kiedy pierdoli mi się w życiu. – zażartował na pocieszenie. – ej, stary, żyjesz tam?

Nieco zaniepokojony brakiem odzewu, Mikołaj ruszył sprawdzić łazienkę, gdzie nie było śladu po Kacprze. Dokąd zatem zmierzył? Konopski przeszukał całe pomieszczenie, zaglądając pod łóżko, za firanki, nawet przez okno. Ulotnił się bez żadnego ostrzeżenia? Czyżby wstydził się nocnej przygody? Owe myśli przejęły umysł Mikołaja, ubierającego się w niezłej konfuzji.
Będąc gotowym do opuszczenia Perły, postanowił wykonać telefon do Crushera.

– Przepraszamy, telefon w tej chwili nie odpowiada – odezwał się głos sekretarki. – spróbuj zadzwonić później.

Mikołaj odebrał jego zniknięcie dość personalnie, ponieważ z góry przyjął narrację, że Kacper zwyczajnie nie był zainteresowany spędzeniem z nim poranka. W końcu ich seks nie był zobowiązujący. Dostał, czego chciał, pomyślał Konop, zamykając za sobą drzwi. Wtedy przez myśl mu nie przeszło, że z chłopakiem potencjalnie mogło się coś stać.

Oddał dwie karty dużo starszej recepcjonistce, po czym wyszedł przed hotel, nieudolnie zamawiając taksówkę w aplikacji, gdyż bateria w telefonie wynosiła jeden procent. Nie minęła minuta, nim urządzenie padło, a zrezygnowany Mikołaj westchnął ociężale, bezradnie idąc przed siebie.

Przechodząc pośród kilku samochodów na parkingu, ktoś zza jego pleców krzyknął:

– Konopski?!

Mikołaj odwrócił się, od razu spostrzegając postać Roberta Pasuta, siedzącego na miejscu kierowcy z uchyloną szybą.

– Pasut? – uśmiechnął się, podchodząc pod czarne bmw.

– Cześć, młody – odwzajemnił uśmiech. – co ty tu robisz? Nie mieszkasz przypadkiem we Wrocławiu?

– Obecnie przebywam w stolicy, właściwie mam urlop od nagrywania – odparł, niezręcznie drapiąc się po tyle głowy. – a ty? Co ty robisz na środku parkingu?

– Musiałem zmienić płyny do spryskiwania, totalnie losowo zajechałem w to miejsce. Cóż, ale ten świat mały, nie? – zaśmiał się, zarażając czynnością młodszego. – No, będę zmierzać do centrum. Potrzebujesz podwózki?

– Nie trzeba, poradzę sobie w komunikacji miejskiej – stwierdził uprzejmie, choć propozycja przypadła mu do gustu. – na pewno jesteś zabiegany, nie chcę ci przeszkadzać.

– Coś ty – machnął ręką. – nigdzie mi się nie śpieszy. Spójrz na ten mróz, chcesz pałętać się po ulicach na takie zimno? Nie bądź głupi, wskakuj i wysadzę cię gdzieś po drodze.

Puszka Pandory 2 | Wardęga x KonopskyyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz