11. Dwa diabły

36 2 0
                                    


Kolejne dwa tygodnie minęły mi praktycznie tak samo. Szkoła, spotkania z Tess oraz Archerem któremu podrzucałam lekcje. Czułam że powinnam to robić skoro to między innymi przeze mnie nie mógł chodzić. Na całe szczęście teraz było już lepiej ponieważ jego świetny plan odnośnie przemieszczania się po domu nie wypalił.

Liam znalazł kilka dni po naszym wieczorze filmowym deskę do jazdy. Przez kilka dni Archer przemieszczał się na niej od kuchni do salonu. Przestał w momencie kiedy przejechał sobie nią po palcu kiedy próbował się odepchnąć. Od tamtej pory skakał po całym domu na jednej nodze albo się czołgał.

Zadzwoniłam dzwonkiem poprawiając swoją torbę na ramieniu. Po chwili drzwi otworzyła mi Danielle z którą zdążyłam się polubić.

-Cześć- przywitałam się.

-Wchodź- odpowiedziała przepuszczając mnie w drzwiach.

Nie czekając na mnie niemal biegiem wróciła do salonu. Zdjęłam swoje kozaki oraz płaszcz a następnie poszłam w jej ślady. Z początku nie zwróciłam uwagi na jej rumieńce ani rozczochrane włosy czy przyspieszony oddech ale teraz patrzyłam na powód zmęczenia Danielle.

Na kanapie jak zwykle leżał Archer a jego noga która nadal była w bandażu leżała na dwóch poduszkach. Zdusiłam w sobie chęć zaśmiania się widząc że Evans dokładnie tak samo jak jego młodszy brat mają na sobie identyczne piżamki. Starszy z braci miał zarzucony kaptur na głowę przez co nie mógł mnie zauważyć a Liam oglądał jakąś bajkę. Nie było w tym wcale nic śmiesznego ponieważ wyglądało na to że Archer zaraził się od swojego brata który od kilku dni był chory.

Tylko że to nie były jakieś tam piżamki. To były piżamki przedstawiające Sticha.

-Uroczo- stwierdziłam.

Przez cały czas powstrzymywałam śmiech jednak widząc jak Archer nieudolnie próbuje wyswobodzić się z kilku warstw koców parsknęłam głośnym śmiechem. Liam odwrócił w moja stronę głowę a kiedy mnie zauważył szeroko się uśmiechnął.

-Nie miałaś być o szesnastej?- spytał Evans kiedy w końcu udało mu się zrzucić z siebie koce

-Jest już szesnasta trzydzieści- odpowiedziałam nadal się śmiejąc.- Nie macie przypadkiem jeszcze jednej takiej tylko że różowej?

-Powinna być u mnie w szafie- odpowiedział Liam.

-A co? Dołączasz do naszego gangu Sticha?- spytał zaraz po tym jego brat

-Chętnie jednak mam dzisiaj kilka spraw do załatwienia- odpowiedział z udawanym smutkiem.

Planowałam zostawić Archerowi tylko notatki ponieważ o dziewiętnastej miałam pomóc Tess w przygotowaniu się na spotkanie z Masonem. Byli umówieniu na dwudziestą piętnaście. Planowali najpierw pójść do kina a później na kolację do jakiejś niezbyt eleganckiej knajpki. Jak dla mnie randka idealna. Kino, jedzenie i czas spędzony z osobą na której ci zależy.

Widząc jednak że chłopaki strasznie marudzą a Danielle ledwo daje sobie radę z Liamem postanowiłam zostać. Odłożyłam swoją torbę na podłogę koło kanapy a następnie podeszłam do Archera. Zanim zdążył cokolwiek zrobić albo powiedzieć zabrałam mu kilka koców tak aby został mu jeden oraz kołdra. To samo zrobiłam Liamowi.

-Ej!- oburzyli się

Nie zwracając większej uwagi na ich pełne oburzenia krzyków odniosłam koce do pokoju który należał do Danielle. Było ich chyba z dziesięć. Wróciłam do salonu gdzie Archer wraz z swoim bratem w ramach protestu postanowili mnie ignorować. Podeszłam do młodszego z braci po czym wyrwałam mu pilot.

umowa na miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz