8. Spowiedź

60 4 0
                                    

Obudziłam się z bólem głowy. Za oknem dopiero co wschodziło słońce. Wczorajsze wydarzenia pamiętałam jak przez mgłę. Uniosłam się do siadu a wtedy zauważyłam Archera. Spał na dywanie przykryty jedynie cienkim kocem. Był zdecydowanie za mały ponieważ gołe stopy miał odsłonięte. Powoli wstałam z łóżka i niepewnie do niego podeszłam.

Usta miał lekko rozchylone. Ciemne włosy opadały mu na twarzy. Wyglądał tak spokojnie i bezbronnie. Zastanawiałam się przez chwilę co powinnam zrobić. W końcu stwierdziłam że i tak nie dałabym rady przenieść go na łóżko dlatego żeby było mu choć odrobinę wygodniej podłożyłam mu pod głowę poduszkę oraz przykryłam dodatkowo kołdrą uważając przy tym aby go nie obudzić.

W drodze na dół zaczęłam sobie przypominać niektóre rzeczy z wczorajszej nocy. Ognisko, szukanie Tess, On. Na samo wspomnienie poczułam jak nieprzyjemny dreszcz przebiegł moje ciało. Kiedy zeszłam po schodach podbiegła do mnie Atena. Zaczęła na mnie skakać delikatnie przez to drapiąc moje nogi. Podrapałam czworonogo za uchem dzięki czemu trochę się uspokoiła. Nie spędziłam z tym psem jakoś sporo czasu ale na pewno wystarczająco aby pokusić się o stwierdzenie że była istnym wulkanem energii.

Kiedy byłam młodsza marzyłam o posiadaniu psa ale Grace miała alergię na sierść a mama ciągle powtarzała że zwierzę to duża odpowiedzialność. One chodziło do pracy a ja do szkoły przez co nie byłoby osoby która zajęłaby się pieskiem, wyprowadzałaby go na spacer i karmiła.

Uśmiech zszedł z mojej twarzy na wspomnienie cioci i mamy. Tęskniłam za nimi. Mimo że na co dzień moje myśli zaprzątały inne sprawy a w szczególności odkąd do mojego życia powrócił On to za nimi tęskniłam. Brakowało mi naszych nocnych maratonów filmowych, rannych potyczek słownych podczas których nawzajem dokuczałyśmy sobie swoim porannym wyglądem oraz tego że nieważne czy byłyśmy pokłócone to mogłam do nich przyjść i się wygadać.

Teraz mimo że miałam Liz która starała się abym czuła się jak najlepiej to było inaczej. Razem z Michaelem wiecznie była w pracy a gdy zdarzała się już okazja że w trójkę byliśmy w domu i to w tym samym czasie zazwyczaj słuchałam ich kłótni. Bo prawda była taka że pomimo że często się kłóciłam z mamą i Grace to nikt nie był wstanie mi ich zastąpić. Nikt nie był wstanie zastąpić mi mojej mamy.

Odgoniłam od siebie łzy które pojawiły się w kącikach moich oczu. Na płakanie przyjdzie jeszcze czas ale nie tu. Nie gdy w każdym momencie Archer mógł się obudzić, zejść po schodach i zobaczyć mnie w tym stanie.

Postanowiłam przejść do kuchni gdzie aktualnie szukałam butelki wody. Otwierałam już chyba trzecią szafkę w której tym razem znalazłam butelki wina i jakiś rumów kiedy ktoś za mną odchrząknął. Podskoczyłam w miejscu po czym się powoli odwróciłam.

Przede mną stała młoda dziewczyna. Jej kasztanowe włosy były związane w wysokiego koka a kilka pasemek opadało na oliwkową cerę jej twarzy. Spojrzenie szarych oczu wydawało się przenikliwe oraz oceniające. Była wysoka a sylwetkę miała niczym prawdziwa modelka. Wyglądała na osobę pewną siebie która doskonale wiedziała czego chciała.

Delikatnie się zgarbiłam pod naciskiem jej spojrzenie. Jeszcze przez dłuższą chwilę która trwała wieki przyglądała mi się a w chwili kiedy chciała coś powiedzieć do kuchni wszedł Archer.

-Danielle możesz przestać z tym swoim spojrzeniem- mruknął chłopak nawet na nią nie patrząc. Cały jego wzrok był skupiony na mnie.- Wyglądasz jakby Alivia zabiła ci dziadków, przyjaciółkę a w dodatku kota.

Przez twarz dziewczyny przebiegł jakby błysk... zrozumienia? Jednak zniknął tak szybko jak się pojawił dlatego nie byłam pewna. Po chwili zniknęła twierdząc że sprawdzi czy Liam już wstał. Zastanawiałam się czy była jego opiekunką.

umowa na miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz