Rozdział dwudziesty siódmy

923 25 0
                                    


TW: W tym rozdziale zostaną przedstawione próby samobójcze. Osobom wrażliwym nie zalecam czytać ten rozdział. Jeżeli go pominiecie, nie zgubicie się w fabule. Na spokojnie możecie przejść do kolejnego rozdziału.

Dziesięć dni. Właśnie tyle przebywałam w zakładzie. Nie zliczę, ile razy widziałam próby samobójcze. Sposoby były różne. Niektórzy walili głową o ścianę, niektórzy próbowali się udusić, a jeszcze inni połykali język.

Mimo, że podobno było tu bezpiecznie, to ludzie posuwali się do różnych czynów. Współczułam pracownikom, bo dla nich normą było walczenie z chorymi. Często widziałam, jak byli opluwani, a nawet niektórzy śmiałkowie próbowali ich atakować.

Os początku mojego pobytu, poznałam trzy osoby, z czego dwie zostały wypisane na żądanie. Ja nie mogłam tego zrobić. Nie wiem, na jakiej zasadzie to działało, ale nie było takiej opcji. Podejrzewam, że osoby, które same się zgłosiły, mogły się same wypisać. Ja zostałam tam umieszczona wbrew mojej woli.

Jak do tej pory nikt mnie nie odwiedził ani nie zadzwonił. Podejrzewam, że mama musiała się uporać z tym wszystkim, a tata pewnie nawet nie wiedział. Nie za bardzo go obchodziłam. Ostatnio rozmawiałam z nim sześć miesięcy wcześniej, gdy zadzwonił po to, żeby poinformować, że alimenty wpłynął trochę później, czyli tak jak zawsze.

Z osób, które poznałam na początku został tylko Elijah. Miał trzynaście lat, czyli był dwa lata młodszy ode mnie. Trafił do szpitala, gdyż po śmierci swojej siostry całkowicie się załamał. Twierdził nawet, że słyszy jej głosy, dlatego jego rodzice uznali, że najlepiej będzie go umieścić w psychiatryku.

Był bardzo miły, natomiast zamknięty w sobie. Nie mogłam sobie wyobrazić, jaką traumę musiał przeżywać, patrząc na wszystkie okropne rzeczy zdarzające się w ośrodku. Sama przekonałam się, że umysł nie pozostaje taki sam. Nigdy nie byłam w stanie wymazać widoków, które tam ujrzałam. Mimo, że ośrodek miał pomagać, to było coraz gorzej. Rozumiałam sens takiego miejsca dla osób z myślami samobójczymi, natomiast dla osób, które miały problemy ze swoją głową to nie pomagało. Powinien być osobny budynek dla takich osób.

Sama widziałam, że z biegiem czasu Elijah przede mną się otwierał, natomiast zamykał się na cały zewnętrzny świat. Wcale się nie dziwię. Zobaczenie takich widoków przez trzynastolatka to niemałe wyzwanie. Mówił, że był świadkem tego, jak jego własna siostra się zaćpała. Od tego czasu nie mógł się z tym wszystkim pogodzić. Miał poczucie winy, dlatego że uważał, że mógł ją uratować. Ciężko byłoby uratować osobę, która wzięła końską dawkę fentanylu. Chłopak przez dwie godziny przebywał w towarzystwie martwej siostry. Jego rodzice byli na wyjeździe służbowym, a on miał być pod opieką odpowiedzialnej siostry.

Gdy zobaczył, że jego siostra nie oddycha, przez dwie godziny tak straszne płakał, że w końcu sąsiedzi zainteresowali się płaczącym dzieckiem. Pani z mieszkania obok zadzwoniła po pogotowie, a następnie po jego rodziców.

On był za młody na to wszystko. Nie zasługiwał na to.

Nie opowiedział mi o tym wszystkim od razu. Za każdym razem, gdy wracał do tej historii, płakał. Powtarzałam mu, że jeśli nie chce, to nie musi mi o tym opowiadać, ale on twierdził, że musi się w końcu z tym zmierzyć.

Był bardzo silny. Ja za każdym razem, gdy chociaż wracałam myślami do szkoły, mało nie dostawałam ataku paniki. Prawda była dla mnie zbyt bolesna.

Chłopak chodził do szóstej klasy, a już był w zakładzie. Kolejną rzeczą, której nie mógł przeboleć, było to, że jego znajomi z klasy na pewno będą mu dokuczać, gdy wróci.

Nie to jednak było najgorsze. Twierdził, że za każdym razem, gdy wchodził do swojego domu, widział w nim swoją siostrę. Mówił, że wyglądała dokładnie tak jak przed śmiercią. Miała na sobie te same ubrana, ten sam makijaż. Miała osiemnaście lat, gdy umarła. Chłopak tego nie powiedział, ale ja uważam, że zrobiła to celowo. Nikt o zdrowych zmysłach nie wziąłby tyle narkotyku. Prawie każdy wie, że po pięciokrotnie mniejszej dawce się umierało, a co dopiero po takiej. Jednak nie mi oceniać. Może nie wiedziała, jakie działanie miał ten narkotyk.

Elijah pochodził z dość dobrego domu. Jego rodzice pracowali w korporacji. Byli na dość wysokich stołkach, stąd mieli pieniądze. Chłopak twierdził, że rodzicom dzień przed śmiercią jego siostry zniknęła całkiem duża suma pieniędzy. Myśleli, że po prostu poprzednim razem źle je przeliczyli, dlatego niezbyt się przejęli. Jak widać, wiadomo na co poszły te pieniądze.

Początkowo rodzice umieścili chłopaka na tydzień, ale psychiatrzy stwierdzili, że sesje nie przynoszą efektów, a chłopak coraz bardziej zamyka się w sobie, dlatego postanowili przedłużyć jego pobyt do trzech tygodni.

Dzieciak bardzo przeżył tą informację i przez cały dzień nie wychodził z łóżka. Pracownicy musieli wyprowadzać go, aby coś zjadł, choć zrobił to niechętnie.

Nie dziwię się, bo jedzenie było naprawdę ohydne. Miałam od dziesięciu dni głodówkę. Wolałam nic nie jeść, niż jeść to szpitalne żarcie. Dotarły do mnie słuchy, że szprycują to jedzenie dodatkowymi uspokajaczami, abyśmy byli bardziej pokorni. Nawet nie wiem, czy to legalne, ale w sumie ich reguły za bardzo nie obchodziły.

Traktowali nas jak dzikie zwierzęta, które były zagrożeniem. Byłam pewna, że gdyby mogli, to wpakowaliby nas do izolatek. Gdy nadarzała się pierwsza lepsza okazja, przymocowywali pasami osoby do łóżek. Wydawało mi się, że karanie nas sprawiało im przyjemność.

Oczywiście psychiatrzy i psychologowie wmawiali nam, że robią to wszystko dla naszego dobra. Ja, gdy rozmawiałam z lekarzami, dzieliłam się tylko najbardziej podstawowymi informacjami, które nie były dla mnie inwazyjne. Osoby, które dzieliły się swoimi prawdziwymi odczuciami, często zostawały dłużej w szpitalu. Lekarze orzekali, że są one niepoczytalne i potrzebują dodatkowych tygodni do wyleczenia.

Właśnie zmierzałam na spotkanie z Elijah w ogrodzie. Mieliśmy raz w tygodniu godzinę na dworze, dlatego stwierdziliśmy, że spędzimy ją wspólnie.

Wychodziłam z budynku, a moją uwagę przykuł tłum ludzi, którzy otoczyli jakiś punkt. Stwierdziłam, że podejdę i dowiem się, co się stało.

Zbliżyłam się, natomiast nie spodziewałam się, że ujrzę taki widok. To był nieprzytomny Elijah, którego pracownicy próbowali obudzić. Wyglądał tak niewinnie, zupełnie jakby spał. Koło niego leżało małe pudełeczko po tabletkach, które było puste. Rozpoznałam, co to były za leki. To były uspokajacze, które raz dziennie przynosił nam lekarz. Każdy z nas dostawał po pół tabletki. Wtedy zrozumiałam, co się stało.

Chłopak ukradł lekarzowi leki i wziął śmiertelną dawkę.

Nie mogłam dłużej patrzeć na ten widok, dlatego się oddaliłam. Poczułam, że robi mi się niedobrze, a już po chwili zwymiotowałam kwas żołądkowy. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś takiego. Nawet nie wiedziałam, czy było to możliwe, aby na czczo zwymiotować. Już znałam odpowiedz na to pytanie.

Doszło do mnie, że już nikogo nie znałam w ośrodku.

tripping lieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz