Czarne Chmury, cz. 16

15 6 7
                                    

ROZDZIAŁ 9 - TEN ŻYRANDOL

Tego dnia Sina przysięgła sobie, że już nigdy nie będzie biegać, ale już po paru godzinach złamała swoją przysięgę. Rozpierający gniew wymusił na niej przebiegnięcie niemal całej trasy do domu.

Bardzo chciała skonfrontować się z rodzicami, wygarnąć im wszystko. Chciała zarzucić im torturowanie własnego dziecka. Z drugiej jednak strony bała się tej rozmowy, ich argumentów oraz konsekwencji. Bała się kolejnych bzdurnych kar za to, że w ogóle oddycha.

Weszła na swoje podwórko. Wcześniej nie zwracała na to uwagi, teraz jednak w oczy rzucił jej się nadmierny porządek. Mama zawsze ganiała Sinę, żeby sprzątała swój pokój oraz pomagała w domu i na dworze.

Dziewczyna nie cierpiała prac domowych i często przez to wybuchały bezsensowne kłótnie. Na podwórzu za to stało kilkanaście wielkich donic z przeróżnymi drzewkami. Ozdabiały wysoki, betonowy mur, jakby ukrywając fakt, że izolował ich dom od reszty świata...

O tej porze nikogo nie było jeszcze w domu. Otworzyła sobie drzwi własnym kluczem i od razu pobiegła na piętro, do swojego pokoju. Szybko się w nim schowała, by w końcu móc odpocząć psychicznie, wyciszyć się i zebrać myśli. Z sufitu gapiły się na nią neonowe oczy jej idoli, a na fioletowych ścianach migotały teksty ukochanych piosenek.

Czasem rzutnik cyfrowy się zawieszał, unieruchamiając obrazy. Sina musiała go zresetować, żeby mogły ponownie migotać i się zmieniać. Tym razem uderzyła go dość mocno, lekko wgniatając pokrywę. Nie przejęła się tym, po prostu rzuciła plecak w kąt i wskoczyła na łóżko.

Wykrzyczała do cyfrowego panelu, wiszącego na ścianie, tytuł ulubionej piosenki i poziom głośności. Bardzo chciała, by utwór rozładował za nią gniew. Musiała oderwać się od tej chorej rzeczywistości. Polozyla się dopiero, gdy usłyszała ukochane nuty. Poczuła ulgę, wreszcie była u siebie.

Choć ominęła ją przerwa obiadowa w szkole, w ogóle nie czuła głodu. Nerwy zapewniały jej energię na cały dzień. Po prostu czekała, aż rodzice wrócą do domu. Była pewna, że dostali telefon od dyrektora i teraz jadą do niej, tocząc pianę z ust. Klawisze przygrywały piękną melodię do mocnych słów, uspokajając zszargane nerwy dziewczyny.

Wpatrywała się w te przystojne twarze i groźne miny, mieniące się na suficie, a w uszach poczuła zbierające się łzy. Nie lubiła tego uczucia. Wytarła uszy rękawem i przetarła oczy. Mimo przeżywania dzisiejszych wydarzeń od nowa, jej gniewne myśli stopniowo się zacierały. Ostatecznie ustąpiły miejsca nadmiernemu zmęczeniu. Jej powieki coraz częściej się zamykały, aż w końcu zasnęła.

Obudziła się w całkowitej ciemności. Nie wiedziała, która godzina. Pod ręką nie miała telefonu, a w miejscu neonowego zegara na ścianie, zionęła czerń. Czyżby przespała całe popołudnie i rodzice jej nie obudzili? Niemożliwe. Postanowiła poczekać, aż oczy przywykną do ciemności. Często tak robiła, gdy gasiła światło, a ona nie pamiętała, gdzie zostawiła telefon.

Tym razem nic się nie zmieniło. Wciąż było czarno. Jeszcze nigdy nie spotkała się z tak nieprzeniknioną ciemnością. Wystawiła rękę, by wymacać otoczenie - widziała ją wyraźnie. Każdą drobną kropkę w kółeczku wewnątrz trójkącika - drobne wzorki na jej bluzie, czyli logo jej ukochanego zespołu. Dlaczego nie była w stanie zobaczyć nic innego?

Po chwili zorientowała się, że leżała na ziemi. Łóżko jakimś cudem zniknęło, ale ona nie czuła niewygody podłogi. Nie było jej też zimno, jak do tej pory po obudzeniu się ze snu bez okrycia. Gdzie podziało się łóżko? Gdzie były wirtualne plakaty, które co noc rozświetlały jej pokój i koiły nerwy?

KTM - Klucz do Umysłu: Raport Mizushimów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz