Czarne Chmury, cz. 1

88 20 24
                                    

"Zrób to, Kyōi. Niech spłonie" - człowiek uwięziony w płomieniach uśmiechnął się do siebie, przypominając sobie ten rozkaz.

Westchnął radośnie, stojąc nagimi stopami na palących wściekle skórę gruzach, pokrytych stopionym szkłem. Rozpostarł płonące ramiona, jakby chciał objąć pożerający resztki jego ubrań i włosów ogień jak kochankę, na której punkcie oszalał. Pozwalał, by płomienie scałowały z niego skórę, niemal doprowadzając go do szału przyjemności.

- Z największą rozkoszą - wymamrotał w ekstazie.

CZĘŚĆ PIERWSZA: CZARNE CHMURY

ROZDZIAŁ 1 – MAŁA SYRENKA

Potężne, automatyczne drzwi rozstąpiły się i na sterylnie biały korytarz wszedł mężczyzna w białym kitlu. Wypełniał jakieś dokumenty przypięte klipsem do podkładki, ramieniem przyciskając telefon do ucha.

- Co? Jak to Kyōi się nie zgadza?! - warknął. Miał już dość jego fochów. - Zmuś go! Jego terapia już się zakończyła, więc lepiej niech weźmie się do roboty!

- „Ale panie Mizushima, on wciąż domaga się więcej. Odrzuca kolejne misje. Nie rozumie, że już wyczerpał swój tygodniowy limit, a dziś jest dopiero środa. Co powinnam zrobić? To trwa zbyt długo." - kobiecy głos w telefonie wydawał się poważnie zaniepokojony.

- A wyjaśniłaś mu na czym ma polegać jego zadanie?

- „Oczywiście, ale jemu to nie wystarczy. Jego niesubordynacja oraz zachowanie mnie przerastają."

- Po prostu nie do wiary... - westchnął, nie dowierzając własnym uszom.

Zatrzymał się, wciągnął powietrze nosem aż do uczucia bólu w płucach, po czym z całym impetem wypuścił je ustami.

- „Przepraszam."

Wcisnął długopis pod klips i przeczesał palcami swoje rdzawo rude włosy, ledwo muskające krawędź telefonu. Często to robił w nerwowych sytuacjach, a denerwował się zdecydowanie zbyt szybko. W takich chwilach włosy opadające mu na oczy dodatkowo go irytowały. Teraz chciał wykorzystać chwilę ciszy, jaką dała mu kobieta, by uspokoić myśli. Kyōi, ten niewdzięczny, stary drań...

Ruszył dalej. Na szczęście odgłos wypastowanych, czarnych butów na nieskazitelnie białej posadzce był jak miód na jego uszy. Wręcz łagodził obyczaje.

- Dobrze, Ama. Wyślij Andre. Może i ma mało doświadczenia, ale na tę chwilę nie mamy nikogo innego. Ta stara jędza i tak zna już niemal wszystkich. Może jemu uda się ją zaskoczyć. I lepiej niech przywlecze ją tu żywą. A temu geniuszowi powiedz, że sam się do niego pofatyguję, a wtedy raz na zawsze zapamięta, by nie podważać kompetencji mojej asystentki.

- „Tak jest, panie Mizushima. Ile Andre ma czasu?" - w jej głosie doktor usłyszał ulgę.

- Zależy od tego, ile informacji zbierze o Wyroczni. Obstawiam, że miesiąc mu w zupełności wystarczy. Poinformuj go o ryzyku i zostaw samego, niech się uczy.

- „Zrozumiałam." - rozłączyła się.

Mężczyzna sięgnął wolną ręką po telefon i wpuścił go do głębokiej kieszeni rozpiętego fartucha. Stanął przed kolejnymi, ciężkimi drzwiami, tym razem z zamkiem cyfrowym. Wprowadził melodyjny kod, a wielkie, hydrauliczne ramiona z łatwością rozsunęły grube, stalowe skrzydła.

Wszedł do przepastnego pomieszczenia wypełnionego krzątającymi się ludźmi. Jego ściany były zastawione komputerami i panelami kontrolnymi. Wszędzie migały setki światełek.

KTM - Klucz do Umysłu: Raport Mizushimów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz