♱2

522 39 14
                                    

LEVI

Rzuciłem kluczyki od auta na stolik w salonie mojego tymczasowego mieszkania w Los Angeles. Dalej nie wierzę, że wybrała akurat to miasto. Pewnie pamiętała, jak wyjawiłem jej pewnej nocy, że za dzieciaka tu mieszkałem. Usiadłem na kanapie chowając twarz w dłoniach.

To był pierwszy raz od dwóch lat kiedy ostatni raz zobaczyłem Lilie. Była jeszcze piękniejsza niż wcześniej. Ale brakowało mi czegoś.

Iskra w jej oku którą tak bardzo kochałem, zniknęła. Zastąpił ją ból i nienawiść.

Gdy patrzyła na mnie z tym bólem w oczach, o mało nie rzuciłem się na nią aby ją przytulić.

Pomimo tego, że tego nie mówiłem, wszyscy wiedzieli jak bardzo tęskniłem.

Jak bardzo mi jej brakowało, gdy mnie zostawiła.

Wiem, że to moja wina i czasu już nie cofnę, ale tym razem nie dam jej zniknąć z mojego życia.

Tym razem, nie dam jej odejść.

DESTINY

Chcę rewanżu.

Wiedziałam to już od kiedy wróciłam do domu po przegranym wyścigu.

Od wyścigu Levim minął tydzień, ale wiedziałam, że wciąż był w mieście. Po prostu to wiedziałam. Od tego momentu sama nie wiem co czuję. Buzuje we mnie tyle emocji, że już sama nie wiem co mam ze sobą zrobić.

Złapałam za telefon i wybrałam odpowiedni numer.

-Chcę rewanżu. - Rzuciłam od razu nawet się nie witając.

-Destiny.. - Zaczął.

-Nie obchodzi mnie to jak to załatwisz, ale chcę rewanżu, Dante. - Warknęłam i się rozłączyłam rzucając telefon na łóżko.

Zgarnęłam paczkę papierosów z szafki i wyszłam na balkon. Zapaliłam papierosa i położyłam łokcie na barierce. Rozejrzałam się na miasto. Było ciemno, ale przez liczbę wielu świateł miasto i tak było oświetlone. Los Angeles było piękne, ale to nie było to. To nie był mój dom. Moim domem było Tokio. Ale nie mogłam tam wrócić. Jeszcze nie teraz.

Przez to, że wszyscy znajdują się teraz w Los Angeles -bo wiem, że wszyscy przyjechali z Levim - krzyżują moje plany. Boję się konfrontacji z nimi. A najbardziej nie licząc Leviego, boję się konfrontacji z Dylanem.

Zostawiłam go. Zostawiłam same moje słoneczko. Było mi tu ciezko bez niego, a nawet nie chcę myśleć o tym, jak on się czuł.

Moje myśli jak zawszę wprowadziły mnie w poczucie winy, więc zgasiłam papierosa i jak co noc zeszłam do garażu wybrać samochód aby zrobić nocny trening.

Na drugi dzien wieczorem, pojechałam na wyścigi bo przez miano DK muszę zjawiać się na każdym. Nie liczyłam tylko na to, że będzie na nim Levi. Wjeżdżając na miejsce gdzie odbywał się wyścig, z oddali już widziałam tą charakterystyczną białą Supre.

-No to są chyba jakieś jaja. - Mruknęłam sama do siebie. Miałam ochotę zawrócić się i odjechać jak najdalej, ale nie mogłam. Nie mogę mu pokazać, że jestem słaba. Bo nie jestem. Już nie jestem tą słabiutką, naiwną Lilie. Nie mogę przed nim uciekać. Zatrzymałam się w randomowym miejscu a ludzie już mnie osaczyli, dotykając samochodu i wystawiając ręce abym się z nimi przywitała.

-Słyszałam od Dantego, że chcesz rewanżu. - Usłyszałam od Maisy która do mnie podeszła gdy szłam w stronę toru.

-Kto się dziś ściga? - Łatwo ominęłam temat.

Farewell EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz