♱4

941 55 21
                                    

LEVI

-To boli. - Mruknąłem.

-Tak, miłość często boli. - Odpowiedział mi mężczyzna. - Ale miłość byłaby niczym gdyby ciągle było łatwo, prawda?

-Może masz rację. - Odchyliłem głowę i spojrzałem na biały sufit. Był w słabym stanie.

-Nie pozwól odejść swojej prawdziwej miłości za młodu, bo ja na to pozwoliłem, musiałem dorosnąć i poślubić kogoś innego. Nie popełnij tego samego błędu. - Spojrzałem w jego zielone oczy i przytaknąłem.

-Nie pozwolę.- Chwilę później wyszedłem z drewnianego domu w którym doznałem tak wiele szczęścia, jak i bólu.

DESTINY

Słoneczko: Dziś......... idziemy się napierdolić.

Ja: nie.

Słoneczko: NO PROSZĘ!!!!!!

Słoneczko: Siedzę już tyle w tym LA a jeszcze nie poszedłem do żadnego klubu. Poza tym, uciekłaś ode mnie na dwa lata, więc musisz mi to wynagrodzić!!!!

Słoneczko: Będę po ciebie o 19, Buziaki!

Westchnęłam głęboko i odłożyłam telefon na blat. Dylan miał rację, zostawiłam go na tyle czasu, że muszę mu to wynagrodzić. Odłożyłam telefon i pogłaskałam psa który smacznie spał na moim łóżku. Podniosłam się starając się go nie budzić i przeszłam do łazienki aby wziąć prysznic.

Ubrałam się w czarną sukienkę ze zwisającym materiałem a na buty wsunęłam czarne glany. Wrzucałam telefon do torebki a w tym samym momencie drzwi do mojego mieszkania się otworzyły.

-Elo elo największy hociak w Los Angeles leci na podbój panienek!- Krzyknął blondyn wchodząc do mojego mieszkania. Spojrzałam na niego spod byka i uśmiechnęłam się lekko. Zrozumiałam, że bardzo mi go brakowało.

-Nie wiesz, że się puka?- Zapytałam łapiąc za papierosy i wrzucając je do czarnej torebki.

-Nie wiesz, że nie muszę tego robić?- Odpowiedział pytaniem na pytanie. - Gotowa?

-Jasne.

Podjechaliśmy pod klub Crawl L.A taksówką, bo obydwoje mieliśmy się dziś schlać w trzy dupy. Crawl podobno był najlepszym klubem w Los Angeles, ale jakoś nie miałam okazji nigdy tu być.

-Och- Mruknął Dylan gdy stanęliśmy przed wejściem które strzegł ochroniarz. - tu chyba potrzebne są jakieś wejściówki.... -Przewróciłam oczami i złapałam chłopaka za rękę ciągnąc w stronę wejścia.

-Bez wejściówki nie wejdziecie. - Zagrodził nam drogę ochroniarz, jednak zerknął na mnie a jego wyraz twarzy diametralnie się zmienił. - Pani Canasov, najmocniej przepraszam, proszę wejść. - Odsunął się.

-Co to było?- Zapytał Dylan gdy weszliśmy już do środka. Klub był ogromny.

-Cóż.... powiedzmy, że miano DK ma wiele przywilejów.- Uśmiechnęłam się zwycięsko i jeszcze raz rozejrzałam po tańczących ludziach i ruszyłam na strefę VIP.

-Hasło. - Mruknęła jakaś ruda dziewczyna. Wyglądała jak pani spod latarnii.

-Cię w dupę trzasło, otwieraj. - Oparłam rękę o biodro.

-Dziewczynko - Zaśmiała się. - Hasło albo wypier....

-Narin. - Przerwał jej mężczyzna który nagle zjawił się obok. - Milej do naszego specjalnego gościa. - Położył rękę na jej ramieniu a po chwili spojrzał na mnie. - Destiny, miło cię widzieć. Myślałem, że nie zapuszczasz się w te rejony.

Farewell EvilOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz