Rozdział 3

10 1 0
                                    

— To idiotyczna dziwaczka. — Usłyszałam, gdy wchodziłam do kuchni. Speszony Denki pokazał Katsukiemu na mnie. Odwrócił się w moją stronę. — A nie? — rzucił wyzywająco.

— Zajmij się sobą — odparłam, nalewając sobie wody i opierając się o blat.

Wieść o tym, co się stało szybko się rozeszła. Większość klasy nie komentowała mojego występku, aczkolwiek rzucała mi zmieszane spojrzenia. Większość nie zdecydowała powiedzieć na głos, co myśli o obowiązującym systemie. Woleli to przemilczeć i się podporządkować panującym zasadom, które nie mają żadnego sensu. W każdym razie niedziela nie zapowiadała się dobrze pod względem towarzyskim. Z tego też powodu spędziłam ją na przeglądaniu podręczników, aby zobaczyć, co oni w ogóle przerabiają na zajęciach. Wieczorem oddałam zeszyty Momo, która od wczoraj zaczęła do mnie podchodzić nieco bardziej sceptycznie i niechętnie, mimo że starała się tego nie okazywać.

Wróciłam do swojego pokoju. Westchnęłam znudzona. Nie miałam ochoty zanurzać się w książki, aby bardziej odkrywać fantazje ludzi ani rysować jakiś bohomazów w programie graficznym na tablecie. Gdybym była w LA prawdopodobnie umówiłabym się ze znajomymi na piwo albo na jakieś winko z cygarem. Ewentualnie poszlibyśmy do muzeum sztuki, aby zastanawiać się pod wpływem, jakich używek artysta zmajstrował takie dzieło. Jednak tu już było za późno na wychodzenie. Chociaż co istotniejsze dla mnie, nie zapowiadało się na posiadanie dużej ilości znajomych. Byłam odludkiem, który był dla nich dziwny, butny i przerażająco uzdolniony (w nie najlepszym słowa tego znaczeniu). Pierwszy raz poczułam się źle, że pokazałam, ile mam umiejętności. W Stanach nie miałam takiej potrzeby, bo nie byłam stawiana w takich sytuacjach, aby pokazywać AŻ TYLE. Zazwyczaj wystarczyła ponad przeciętna siła.

Z tych rozmyślań wyrwał mnie dźwięk pukania do drzwi. Przez chwilę wpatrywałam się w nie, jakby był to wynalazek stulecia. Nieco się wzdrygnęłam, gdy po raz kolejny rozległo się krótkie, ale rytmiczne i ciche pukanie. Mozolnie wstałam i podeszłam do drzwi. Niechętnie otworzyłam. U progu stała Victoria. Uniosłam znacząco brew w geście zdziwienia.

— Hej — odezwała się. — Możemy pogadać? — zapytała.

— Okej? — mruknęłam zaskoczona, ale jednocześnie nawet zadowolona, że to ona do mnie przyszła.

To ona była jednym z czynników, przez który chciało mi się starać być w tej szkole, więc wykorzystajmy to. Nie musiałam się głowić jak do niej zagadać! Sama do mnie przyszła. Znów poczułam mocniej charakterystyczny zapach. Drgnął mi kącik ust, kiedy wpuszczałam ją do pokoju. Powróciła mi ekscytacja. Zamknęła drzwi, gdy ja siadałam na krześle od biurka. Pokazałam jej ruchem głowy łóżko. Siadła na nim z ociąganiem.

— Może uznasz mnie za wariatkę, ale... — zaczęła niepewnie.

— Już cię zaczynam lubić — przerwałam jej z szyderczym uśmiechem, a ona spojrzała na mnie zdegustowana. — Uznaję, że ktoś, kto tak zaczyna jakąś interakcje jest znacznie ciekawszy niż pozostali — wyjaśniłam, a ona nieco się skrzywiła.

— W każdym razie... wiem, że ty coś wiesz — powiedziała spokojnie, ale z nietęgą miną.

— Nieskromnie powiem, że wiem wiele rzeczy, więc nie wiem, o co dokładnie...

— Coś o mnie wiesz, a ja widzę... różne rzeczy — przerwała mi, a mi zrzedła mina.

Jej bezpośredniość wprawiła mnie w osłupienie. Poczułam jak mięśnie się napinają. Nieco poprawiłam na krześle. Jest źle. Rzekłabym nawet, że BARDZO ŹLE. Zwilżyłam spierzchnięte wargi koniuszkiem języka. Oparłam głowę o rękę, która spoczęła na biurku.

Diabelska bohaterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz