Rozdział 4

9 2 0
                                    

Siedziałam w jednej z ławek i czekałam na nauczyciela. Na krótko przed dzwonkiem dowiedziałam się, że pominęła mnie afera, kiedy to klasę 1-A napadli złoczyńcy w U.S.J. Potem mieli jakiś festiwal sportowy, dzięki któremu profesjonaliści mogli rozejrzeć się, czy nie chcą kogoś z nich na tygodniowe praktyki. Jak zwykle mam fantastyczne wyczucie czasu.

— Jakieś pytania, problemy, zanim zacznę? — powiedział oschle wychowawca, wchodząc do sali.

Podniosłam znudzona rękę, czując się idiotycznie z przestrzeganiem tak głupich zasad jak chociażby ta. Jednak pomyślałam, że zapytam się o te praktyki, zanim ktoś mi zarzuci brak zaangażowania.

— Tak? — mruknął niechętnie, okazując w dość wymowny sposób, że ma już mnie dość.

— Chciałam się zapytać o praktyki — odezwałam się. — Dopiero teraz powiedziano mi, że takowe są i uczniowie mieli złożyć deklaracje do zeszłego piątku, w którym zdawałam egzamin. Gdzie mam pójść z tym problemem? — wyjaśniłam o co mi chodzi.

— W zasadzie nie musisz nigdzie. — Nagle ktoś się odezwał i do sali wszedł jakiś młody mężczyzna ze skrzydłami. — Powiedziano mi, że ma skrzydła — dodał, zauważając brak moich skrzydeł.

— Mam możliwość schowania ich — powiedziałam, a on spojrzał na mnie zakłopotany.

Nie wierzył mi. Już chciałam wstawać, aby mu udowodnić, ale Aizawa ruchem ręki kazał mi siąść. No nie wierzę, że słucham się ludzi...! To takie żenujące, chociaż konieczne. Posłusznie siadłam.

— Poznajcie Hawksa, skrzydlaty bohater numer 3 — odezwał się wychowawca. — Chociaż to bardziej do ciebie powinienem mówić — zwrócił się do mnie. — Bo wy zapewne go znacie — dodał wymownie w kierunku klasy. Hawks w tym czasie pomachał, przyjaźnie się uśmiechając.

Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja poczułam się jak jakaś niepełno sprytna. Zgarbiłam się, opierając głowę o rękę. Czułam się bardzo nieprzyjemnie, kiedy oprócz ciekawskich spojrzeń, pojawiły się szepty i szmery.

— Tak się składa, że przypadkiem zobaczyłem nagrania z twojego egzaminu — odezwał się skrzydlaty. — Twoje umiejętności są na tyle ciekawe, że koniecznie chciałem cię wziąć pod swoje skrzydła — dodał z uśmieszkiem. — Przyjdź po swoich zajęciach do pokoju nauczycielskiego. Dopełnimy formalności.

— Takiej to dobrze... przyjdzie, zda egzamin i jeszcze dostanie praktyki u bohatera numer 3! — stęknął Denki, kiedy Hawks wyszedł.

— To takie niesprawiedliwe — jęknął Kirishima.

Aha, czyli nie musiałam robić nic, aby coś poszło nie tak. Wystarczy, że istnieje. Rany, czy ja kiedykolwiek się tu odnajdę? Czego bym nie zrobiła, wychodzę tutaj na tym źle albo obrzydliwie dobrze. Jakie to irytujące! Chciałabym znaleźć zwykły balans w tym wszystkim i żyć jak przeciętna nastolatka tych czasów. Czułabym się już lepiej, gdyby ojciec postawiłby mi jakieś ultimatum w Stanach, a nie z zaskoczenia przeprowadzał się do Japonii, w której się w ogóle nie odnajduję.

— Cisza! — Wychowawca musiał podnieść głos.

Klasa zamilkła, a ja próbowałam udawać, że w ogóle nie denerwuje mnie to jak na mnie patrzą. Wychowawca miał jeszcze bardziej dosyć niż na początku. Ale chyba zaczynałam rozumieć jego zmęczenie życiem.

— Coś jeszcze? — zapytał, ale w odpowiedzi uzyskał milczenie. — Pytam, czy coś jeszcze?

— Nie — odpowiedziała Momo.

— Świetnie. Teraz Midnight pomoże wam w wymyśleniu i doborze imion super bohaterskich! —stwierdził, a do dali weszła kobieta w obcisłym stroju i z pejczem.

Diabelska bohaterkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz