ᴀᴋᴛ ɪ - scena v

8 5 0
                                    

───── ⋆⋅☆⋅⋆ ─────

—     Odznaka prefekta naczelnego błyszczała w ostatnich promieniach wrześniowego słońca. Błyszczały również oczy Minerwy, gdy przez okno ujrzała zarys ukochanego zamku.

      Dziewczyna miała dobre przeczucie. Ostatni rok w Hogwarcie nie mógł rozpocząć się lepiej. Co prawda nie spodziewała się, że Poppy w towarzystwie Rolandy wbiegnie do przedziału prefektów machając w dłoni najnowszym wydaniem Transfiguration Today.

     – Min, kochana, dlaczego nie powiedziałaś nam? – wołała, nie zwracając uwagi na otaczających ich innych prefektów.

     – Czego nie powiedziałam?

     – Nie udawaj! Zostałaś ogłoszona Najbardziej Obiecującym Nowicjuszem. Przyznana ci będzie nagroda i...

     – Profesor Dumbledore musiał mnie zgłosić – wytłumaczyła się. Nikt jednak nie zwrócił na nią uwagi, bo cały przedział klaskał, gratulując McGonagall. Ona rzuciła w stronę przyjaciółek jedno spojrzenie. Rolanda zaśmiała się, nie widząc problemu. Poppy uściskała ją i mocno pocałowała w oba policzki, zanim zniknęła w swoim przedziale.

     – Zasłużyłaś na to, Minerwo – zgodnie stwierdzili wszyscy prefekci.

     Tak samo powiedział Albus, gdy zarzuciła mu, że zgłosił ją do konkursu bez jej wiedzy. Profesor wiedział, że McGonagall była zbyt skromna, by sama sięgnąć po nagrodę, więc zrobił to za nią. Minerwa nie mogła mieć mu tego za złe. Kręcąc z niedowierzaniem głową, gdy kasztanowłosy tłumaczył się ze swoich działań, przywołała na stół szachownicę.

     Ich rozgrywki, przerywające dodatkowe lekcje, były już tradycją. Niekiedy grali godzinami, całkiem zapominając o Transmutacji. Czasem krócej, by powtórzyć nowe zaklęcia. Niekiedy w ogóle nie grali ani nie uczyli się. Poświęcali ten czas na rozmowy. Było o czym rozmawiać. Prorok Codzienny pełen był niepokojących wiadomości o czarodzieju atakującym Wielką Brytanię. Gellert Grindelwald siał postrach, potem już, nie tylko w na królewskiej wyspie. Każdy zaczął obawiać się o swoje rodziny, bo czarnoksiężnik nie znał granic w swoich działaniach.

      Albus nienawidził rozmawiać o nim i Minerwa zaczęła to zauważać. Wesołe iskierki znikały z jego błękitnych oczu, haczykowaty nos marszczył się, a sam czarodziej zapadał się w fotelu i nawet jego kolorowe szaty sprawiały wrażenie, że szaro widzi przyszłość.

     Za to rozmowy o treningach jakie przeprowadzała Minerwa, o meczach które Gryffindor zagrał i miał grać, przywoływały szeroki uśmiech na twarz Dumbledora. Równie silnie jak kapitanka drużyny, wierzył że Puchar znajdzie się w jego sali, jako największe trofeum domu lwa.

     Często oglądał z okna treningi swoich podopiecznych i uśmiechał się pod nosem, widząc jak panna McGonagall raz za razem łapie znicz, Rolanda i Malcolm latają za tłuczkami i posyłają je w cztery strony świata, ścigające z precyzją podawały sobie w locie kafla trafiając gole, a obrończyni starała się nie przepuścić żadnej piłki przez obręcz.

     Choć wiele osób miało wątpliwości, gdy Minerwa zwerbowała do drużyny niemal same dziewczyny, to patrząc na ich treningi wszytkie powinny zostać rozwiane. Albus oczami wyobraźni widział trofeum.

     – Jeśli zwyciężymy mecz ze Ślizgonami puchar będzie nasz! – zawołała na zakończenie.

     Nie spodziewała się, że zamiast pucharu skończy z poważnym wstrząśnieniem mózgu i kilkoma złamanymi żebrami. Mecz szedł przecież tak dobrze, a gdy zauważyła migotanie złotego znicza, była już przekonana o zwycięstwie.

     Potem jak przez mgłę widziała tylko zaciśnięte wargi Albusa i jego zazwyczaj wesołe oczy, łzy Poppy kapały na jej ramię, gdy dziewczyna rzucała na nią najprostsze zaklęcia regenerujące i sprawdzające stan ciała.

     Gdy obudziła się w skrzydle szpitalnym Poppy wciąż z nią była ściskając kurczowo jej dłoń i mamrocząc jak bardzo nienawidzi quidditcha i ślizgonów.

     – Na Merlina, Min kochana, wszystkich wystraszyłaś – wyszeptała, gładząc kciukiem wewnętrzną stronę jej dłoni. – Już chyba wszyscy przysłali ci kwiaty i słodycze. Profesor Dumbledore rzucił na kwiaty zaklęcie, by nie zwiędły i zjadł ci kilka czekoladowych żab i cytrynowych dropsów, które chyba sam przyniósł.

     – Mam nadzieję, że będę mogła ruszać ręką, by napisać owutemy.

     – Będziesz mogła – obiecała Poppy – Tak mi się spodobało kurowanie ciebie, nie weź tego mi za złe – dziewczynie nie przeszło to nawet przez głowę – Że chyba zostanę w Hogwarcie na praktykach, by móc potem zostać pielęgniarką.

     Minerwa miała już sprawną rękę zanim rozpoczął się sezon egzaminów. Podeszła do wszystkich przedmiotów i wszystkie zdała.

     Zakończyła szkołę z najwyższym wynikiem od czasów Albusa.

minęły dekady || m.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz