ᴀᴋᴛ ɪɪɪ - scena i

10 4 0
                                    



───── ⋆⋅☆⋅⋆ ─────

Minerwa objęła spojrzeniem nową klasę. Poprzedniego dnia na tych głowach kładła Tiarę Przydziału.

– Transmutacja jest najbardziej złożonym i niebezpiecznym rodzajem magii – zaczęła mówić. Każdą lekcję rozpoczynała tymi słowami. Tak dekady temu powitał jej klasę Albus, natychmiast wzbudzając w niej zainteresowanie. Czasem zdawało jej się, że jej lekcje nie mogą równać się z jego. Wiedziała jednak, że uczniom podobały się zarówno wykłady jak i zajęcia praktyczne, które prowadziła. Na tym powinno zależeć jej najbardziej. Chciała wykształcić mądre i sprawne pokolenie czarodziejów, przygotować tych młodych ludzi do życia w świecie magii.

– Lekcje idą ci wspaniale, Minnie – mówił Albus. – Mogłabyś jednak zmniejszyć ilość zadawanych zadań...

Choć szli środkiem korytarza, Minerwa przystanęła. Odwróciła się w stronę dyrektora i pokręciła głową.

– Czy prefekci byli u ciebie z tą prośbą? – milczenie starszego czarodzieja było dla niej wystarczającą odpowiedzią. Prychnęła cicho; czy ci piętnastolatkowie, którzy znali ją od pierwszej klasy, naprawdę myśleli, że dyrektor zdoła przekonać ją do zmiany zdania?

– Wprowadzasz w klasie taki sam terror jak kiedyś na boisku – zaśmiał się. Minerwa była przekonana, że to dobrze. Drużynę poprowadziła do wielu zwycięstw, więc liczyła że tych nastolatków też się jej uda okiełznać i przygotować do egzaminów. Po prostu nie powinni się rozpraszać.

Ona też nie powinna, a jednak spotkania z Elphinstonem, z którym od zakończenia pracy w Ministerstwie utrzymywała kontakt, nie pomagały. Mężczyzna od miesięcy nalegał, by z powrotem przyjęła dawną posadę. Gdy zdał sobie sprawy, że jego prośby nie odciągną Minerwy od nauczania i Hogwartu, zaczął spotykać się z nią.

Oboje wiedzieli, że nie skończy się jedynie na tych schadzkach, ale przez długie lata pozwalali sobie na spotkania. Minerwa miała ambicje, których nie chciała porzucać.

Ale dekada mijała, a Elphinstone nie zaprzestał niemal codziennych wizyt. Potem nie zaprzestał nawet oświadczyn i klękał na lewe kolano, dopóki McGonagall nie powiedziała "tak". Ciemne wody jeziora odbijały blask jej srebrnego pierścionka.

– Tak się cieszę! – skrzeczała Rolanda, zupełnie jakby znów była siedemnastolatką. Poppy pogratulowała Minerwie ze szczerym uśmiechem na ustach. Czarnowłosa wiedźma przyciągnęła obie przyjaciółki do siebie, będąc najszczęśliwszą kobietą w całej Szkocji.

Mieszkała z ukochanym w niewielkim domku w Hogsmeade. Wciąż uczyła młodzież w Hogwarcie. Nie zaprzestała terroryzowania uczniów, jak to Albus i Rolanda zwykli mówić.

Wojna, którą przeżyła zaczynała blaknąć w cieniu innych wspomnień. Dobrych wspomnień. Tworzyła je w swoich domach - w Hogsmeade i w Hogwarcie - wraz ze swoją rodziną. Często gościła wraz z Elem swoich bratanków i bratanice. Malcolm i Robert, czasem aż za często, pozwalali swoim pociechom odwiedzać ciocię. Minerwa pokochała te dzieci. Witała je z uśmiechem na ustach, a żegnała z jeszcze większym.

Każdy dzień w szkole także był radosny. Jej lwiątka Gryffindoru, choć psociły, często lądowały w skrzydle szpitalnym i nie potrafiły skupić się na transmutacji, były niczym jej druga rodzina. Często obserwowała ich w pokoju wspólnym, gdzie czasem uczyli się, rozmawiali, a śmiechom i chichotom nie było końca.

Uśmiechała się szeroko, gdy po zakończeniu wakacji mogła powitać swoich wypoczętych, co nie znaczy, że skorych do nauki, Gryfonów.

minęły dekady || m.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz