ᴀᴋᴛ ɪɪɪ - scena ii

13 5 0
                                    


───── ⋆⋅☆⋅⋆ ─────

Minerwa zacisnęła palce na nasadzie nosa. Nie miała pomysłów na kolejne kary dla swoich nieszczęsnych podopiecznych.

Czwórka uczniów, którzy mimo miłości jaką ich obdarzyła, gdy tylko przestąpili progi tej szkoły, nie chciała jej dać spokoju.

– Pani profesor – odezwał się czarnowłosy chłopak, stojący przed nią w towarzystwie trójki przyjaciół – Możemy po prostu pomóc pani w poprawianiu tych referatów.

– Gdybym tylko widziała tutaj pańską pracę, Black, natychmiast dałabym ci ją do sprawdzenia.

– Mogę zająć się pracą Jamesa – zaproponował, patrząc w stronę okularnika.

– Nie możesz. Pójdziecie pomóc Filtchowi w sprzątaniu korytarza – rozkazała i odprawiła ich ruchem dłoni – Żadnych czarów – rzuciła jeszcze na odchodne, przywołując na swoje biurko różdżki czwórki chłopców. Ich westchnienia były tak głośne, że słyszała je nawet, gdy przeszli korytarzem. 

Ona sama powstrzymywała się od westchnienia. Przed nią leżał stos niesprawdzonych prac i niemal nie zaczęła żałować, że nie pozwoliła sprawdzić ich Huncwotom. Nazwa, która przykleiła się do nich, gdy tylko wywinęli swój pierwszy kawał, pasowała jak ulał.

– Huncwoci – prychnęła cicho – Huncwoci – pokręciła głową.

Na jej ustach pojawił się jednak delikatny, niemal niezauważalny uśmiech. Choć niekiedy jej Gryfoni, a w szczególności, ta czwórka przyprawiała ją o nadciśnienie i zawroty głowy, to nie potrafiła nie kochać ich całym sercem. Huncwoci zaś wtargnęli do niego tak szybko...

Ponownie powstrzymała westchnięcie i zaczęła sprawdzanie referatów. Chciała skończyć jak najprędzej, by móc wrócić do domu, do ukochanego Ela i móc w spokoju zjeść z nim kolację.

Zbliżała się trzecia rocznica ich ślubu i Minerwa wiedziała, że jej mąż szykuje coś niezwykłego. Uśmiechnęła się pod nosem, oceniając pracę Remusa Lupina na Powyżej Oczekiwań. Ten niezwykły chłopak nieraz był przyczyną nieprzespanych nocy i długich godzin spędzonych w szkole, a nie w domu w Hogsmeade. Nie mogła jednak mieć mu tego za złe. W przeciwieństwie do trójki swoich przyjaciół, on zazwyczaj nie testował jej nerwów umyślnie.

Musiała zapamiętać, by porozmawiać z Remusem przed kolejną pełnią. Czasem chłopak podczas przemian w wilkołaka ranił sam siebie i uspokajała go jedynie obecność innych zwierząt... lub animagów. McGonagall nieraz zamieniała się w kotkę, by zająć jego uwagę w Wrzeszczącej Chacie. Ostatnio jednak chłopak coraz rzadziej wymagał, by pomagała mu.

– Pani profesor – właśnie ten Gryfon, który pochłaniał jej myśli pukał teraz w uchylone drzwi gabinetu. Ruchem ręki zaprosiła go do środka i poczęstowała piernikową traszką. – Chciałbym odebrać różdżki... i przeprosić za nasze skandaliczne zachowanie – pochylił głowę, wbijając wzrok w buty.

Czarownica podała mu własność jego i przyjaciół, upewniając go, że kolejny wybryk nie zrobił na niej większego wrażenie.

Dopiero kolejne wybryki, o których oficjalnie nie miała pojęcia, zrobiły na niej większe wrażenie. Zaczęło się, jak zwykle niewinnie. James, Syriusz i Peter przybyli do jej gabinetu prosząc o książki dotyczące animagii. Błagali, by pomogła im w nauce tego tematu, żeby dobrze poszły im SUMy.

Po kilku miesiącach Minerwa, przechadzając się w swojej kociej formie po korytarzach szkolnych, nie mogła nie ignorować dziwnych zapachów dzikich zwierząt unoszących się w powietrzu.

Och, jakże była z nich dumna! Milczała jednak, nie chcąc sprowadzać na nich kłopotów.

Kłopoty przybyły jednak same.

W postaci Severusa Snape'a, który przerażony wbiegł do jej gabinetu. W poczochranych włosach i podartych szatach zaczął opowiadać o wilkołaku, psie, łosiu... albo jeleniu i jakiejś myszy czy szczurze. McGonagall zaciskając usta w wąską linię, usadziła go w fotelu i zaklęciem przywołała do stanu wystarczająco porządnego. Ileż zajęło jej tłumaczenie temu chłopcu, co miało miejsce.

Z ulgą weszła do kominka i za pomocą proszku Fiuu teleportowała się do domu.

Widok konającego, ukąszonego przez jadowitą tentakulę Elphinstone'a, rzucił ją na kolana. Drżąca na całym ciele dotarła do leżącego na dywanie męża, błagała Merlina i wszystkich innych bogów, by nie spełniły się jej najgorsze koszmary.

Spędziła trzy lata z uśmiechem na ustach.

Wciąż nie nauczyła się, że szczęście jest ulotne. Trzem latom wiele było do dekady, a jednak Minerwa czuła się jakby okradziono ją z całego dziesięciolecia.

Wróciła do Hogwartu, do swoich komnat, gabinetu i skrywała swoje serce za murami zamku.


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 25 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

minęły dekady || m.mOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz