-Trzcinowy Blasku...-westchnął ktoś.
Kotka otworzyła oczy. Była w klanie gwiazdy, przy czterech drzewach. Zajrzała za siebie. Stał tam nie kto inny jak bardzo jasny kot z gwiazdami w futrze. Trzcinowy Blask natychmiast rozpoznała jego przenikliwie zielone oczy.
-Jabłkowy Zmierzch!- krzyknęła i natychmiast zaczęła go czule lizać po uchu. -Tyle czekałam na tę chwilę! Kiedy znów Cię zobaczę! Nasze kociaki są już wojownikami,widziałeś nas?
-Tak-odparł kocur mrucząc na jej czuły gest. -I żałowałem,że nie mogę być z wami. Lecz postąpiłem słusznie, broniąc Cię przed tą okrutną Klonowy Cień. Jednocześnie dałem szansę żyć naszym kociakom!
-Chciałam Ci bardzo za to podziękować, Jabłkowy Zmierzchu-wymruczała kotka. -I zawsze pamiętaj - Bardzo Ciebie kocham. Tak jak nasze kociaki. Czekam na nasze wspólne chwile w klanie gwiazdy.
-Ja również bardzo Cię kocham. I czuwam nad naszymi kociętami. Przez chwilę milczeli patrząc się czule na siebie. -Chciałabym,żeby to trwało wiecznie -miauknęła Trzcinowy Blask. -I żeby nie dzieliła nas ta wymiarowa bariera. -Ależ nic nas nie rozdziela!-powiedział cicho Jabłkowy Zmierzch. -I nie rozdzieli. Nigdy!
Trzcinowy Blask się obudziła. Było jeszcze przed świtem. Natychmiast zerwała się do wyjścia. Gdy przeszła obok czterech drzew uświadomiła sobie, jaka jest głodna. I jaką ma ochotę na karpia! Niestety w tym miejscu można było liczyć tylko na myszy i wiewiórki. Kocica przybrała pozycję łowcy i zaczęła węszyć. Wyczuła mocny zapach wiewiórki. Podążała za nim, do puki nie zobaczyła zdobyczy na jednej z gałęzi drzewa. Jak dawno się nie wspinałam -pomyślała. Ale dam radę. Gdy miała wiewiórkę bardzo blisko siebie, zeskoczyła z konara na gałąź odcinając drogę ucieczki wiewiórce która siedziała na dalszej części gałęzi zajadając się orzechami. Następnie rzuciła się na wiewiórkę. Zadusiła ją jednym ściśnięciem szczęki, jednocześnie ryzykując spadnięciem z drzewa. Po zejściu zaczęła ją łapczywie jeść. W końcu coś do jedzenia -mruknęła do siebie. To było niezłe polowanie, jak na kota klanu rzeki. Po zjedzeniu zaczęła biec. To ostatni szczęśliwy bieg mojego życia - uświadomiła sobie. Świt nie był tak przyjemny, jak się wydawało. Było szaro i bez słońca a lekki deszcz owładnął całe terytoria klanów. Mgła unosiła się nad głową kotki a z jej ust wylatywały chmurki. Pomimo to, czuła się szczęśliwa. Wydawało jej się, że bieg był krótki.Szybko dotarła do obozu i zdała sobie sprawę, że należy już do starszyzny.
Pora zielonych liści dała nieźle popalić. Zaczęły się bardzo upalne dni, a Trzcinowy Blask postanowiła jeszcze nie odchodzić do starszyzny. Była teraz potrzebna klanowi bardziej niż zwykle. Niektórzy wojownicy byli tak osłabieni, że mdleli z powodu ostrego słońca. Szczególnie na ten upał narażone były kociaki i starszyzna.Jabłkowy Zmierzchu,czy przetrwamy te ostre słońce bez żadnych śmierci?- myślała. Niestety na próżno. Ulewny Deszcz zmarł kolejnego dnia.
-Trzcinowy Blasku - miauknęła Różane Serce. -Czy zostaniesz w obozie i zadbasz o wodę dla starszyzny i Węgorzowatego Ogona? Muszę pójść zbierać zioła...
-W porządku - przytaknęła kotka. Sama chętnie się napiję. Gdy medyczka wyszła, Trzcinowy Blask poszła namoczyć mech. Mieli małą sadzawkę nieopodal obozu.Najpierw trzeba napoić starszyznę- zadecydowała. Gdy wkroczyła do ich legowiska, zauważyła Miedzianą Szyję leżącą mizernie na swoim posłaniu.
-Nie żyje-odezwała się Kałużowy Pazur. Umarła chwilę temu. -Napijcie się- powiedziała kładąc mech tak, żeby każdy starszy miał do niego blisko. Potem poszła po jeszcze trzy mchy. Wchodząc do żłobka zobaczyła Jemiołka z jego mamą. Na ten widok zmiękło jej serce. Miło patrzeć,na przyszłość klanu- pomyślała.
-Przyniosłam mech!- odezwała się Trzcinowy Blask.
-O,dziękuję Trzcinowy Blasku - odmiauknęła Węgorzowaty Ogon.- Jemiołek dziś rano otworzył oczy. Strasznie się o niego martwię - że zdechnie w tym upale! Albo,że mi się coś stanie a przecież nie ma innych karmicielek!
-Spokojnie, mam jeszcze trochę mleka- uspokoiła ją przyjaciółka.- A teraz się napij.Trzcinowy Blask postanowiła poszukać piór na nowe posłania. Idąc przez bagniska napotkała patrol łowiecki.
-Czas aby przyjąć do grona nową wojowniczkę!-krzyknął Chlupocząca Stopa. -Głogowy Ząb uznał,że jego uczennica jest już gotowa! Dzięki niej mamy w pyskach wiele ryb! -Cieszę się-miauknęła Trzcinowy Blask. Idę dalej,szukać piór.
Następnego dnia Mleczna Łapa odbyła swoją ceremonię wojowniczki. -Od dziś będziesz znana jako Mleczne Futro - na cześć twojej matki tak, jak chciał Chlupocząca Stopa! Mleczne Futro! Mleczne Futro!-wiwatowali wojownicy. Skręcona Łapa i Sarnia Łapa przypatrywali się temu z zazdrością.
-Nie chcę już być ,,łapą"!- jęknął Skręcona Łapa. -Kiedy będziemy wojownikami?!

CZYTASZ
Duma Trzcinowego Blasku-nowela
Fanfiction✭,,Jabłkowy Zmierzchu, idę Ci na spotkanie" ༶•┈┈٠┈ ᘛ⁐̤ᕐ⩺┈٠┈┈•༶ Co mogło się wydarzyć po śmierci Jabłkowego Zmierzchu? ༶•┈┈٠┈ ᘛ⁐̤ᕐ⩺┈٠┈┈•༶ Pomysł na tę książkę narodził się z informacji z fandomu - mianowicie o imionach jej kociąt. Bo w ,,Zemście Klon...