6.

8 2 0
                                    

Wierzbowy Nosie,Nieśmiałe Serce,Jabłkowy Mrozie witamy was jako pełnosprawnych wojowników klanu rzeki-miauknęła Ciemna Gwiazda.I życzę powodzenia na warcie! Klan rzeki wiwatował i wykrzykiwał imiona nowych wojowników.Trzcinowy Blask również krzyczała,ale słabiej ponieważ dopadł ją katar.,,Och,klanie gwiazdy czy kiedykolwiek jeszcze wrócę do obowiązków wojowniczki?"-pomyślała.Wiele karmicielek często po wychowaniu kociąt odchodziło do legowiska starszyzny.Trzcinowy Blask była jedną ze starszych wojowniczek.Przed wyjściem patrolu łowieckiego,Trzcinowy Blask podeszła do zastępcy-Kolczasty Ogonie! Bardzo chcę iść na patrol łowiecki.Obawiam się,że niedługo odejdę do starszyzny.Chcę odbyć swój ostatni patrol...Jasne,prowadzi go Chlupocząca Stopa -odmiauknął zastępca.Trzcinowy Blask zameldowała się do Chlupoczącej Stopy,a miejąc jeszcze trochę wolnego czasu zaoferowała się do wyjmowania starszym kleszczy.Gdy była blisko ich legowiska usłyszała coś o klanie tygrysa.I wtedy...-Leszczynowa Stopa urwała,gdy weszła Trzcinowy Blask.Sarenek i Krętek wraz z starszyzną leżeli na posłaniu i wysłuchiwali opowieści byłej wojowniczki.Czy ktoś ma kleszcze?-spytała kotka.Ja!-miauknęła Kałużowy Pazur.Kotka była ślepa,więc nigdy nie została wojowniczką.Ciemna Gwiazda nadała jej imię starszej,by pasowała do starszyzny.Po wyciągnięciu wszystkich siedmiu kleszczy z jej futra Trzcinowy Blask odłożyła do legowiska medyczki resztę mysiej żółci i przyłączyła się do patrolu łowieckiego.Byli na nim-Chlupocząca Stopa,Węgorzowaty Ogon i Ulewny Deszcz.Cześć-miauknęła Węgorzowaty Ogon.To mój ostatni patrol na kilka księżyców! Dlaczego?-zaciekawiła się Trzcinowy Blask.Spodziewam się kociąt Ulewnego Deszczu! -odpowiedziała kotka niemal piskiem.I to już za niedługo.Węgorzowaty Ogon mówiła jeszcze długo o kociakach.Skończyła,w drodze powrotnej do obozu,ponieważ niosła ryby w pysku.,,Dzięki klanie gwiazdy,że skończyła"-pomyślała Trzcinowy Blask.,,Nie z tego,że nie chcę,by miała kociaków- po prostu wiele o nich mówi...".

Aaaa !!!-wrzeszczała Węgorzowaty Ogon.Spokojnie,a teraz się skup-poinstruowała ją medyczka.Węgorzowaty Ogon zacisnęła szczęki a na mech wyszedł maleńki kształt.Kociak-oznajmiła Różane Serce.Trzcinowy Blasku,wyliż go! Starsza karmicielka liżąc kocię,przypomniała sobie jego słodki zapach.Czy to już?!-Ulewny Deszcz wpadł z impetem do żłobka.Tak-miauknęła Trzcinowy Blask lekko popychając kocię do matki-Kociak.Jak go nazwiemy?-wymamrotała Węgorzowaty Ogon.Potem się zastanowicie-przerwała im medyczka.Węgorzowaty Ogon potrzebuje odpoczynku.

Trzcinowy Blask postanowiła pójść odwiedzić księżycowy kamień.Oznajmiła to Ciemnej Gwieździe.Masz jakąś wielką potrzebę?-zapytała przywódczyni.-Chciałabym porozmawiać z Jabłkowym Zmierzchem-odparła kotka.-I po raz ostatni odwiedzić księżycowy kamień.Co ty wygadujesz!?-zdziwiła się Ciemna Gwiazda.-Postanowiłam niedługo odejść do starszyzny-wytłumaczyła kotka.-Wiek odmawia posłuszeństwa wobec obowiązków wojowniczki.Gdy ciemnoruda karmicielka wyruszyła,po raz pierwszy od wielu księżyców poczuła wolność.,,Jabłkowy Zmierzchu,idę Ci na spotkanie!"-myślała uradowana.,,Przyjdź proszę! Mam Ci tyle do powiedzenia,a tak mało czasu! Opowiem Ci o naszych kociętach,przypomnę Ci że Cię bardzo kocham,wytłumaczę jak mi Cię teraz brakuje...powiem Ci wszystko,co bardzo pragnęłam powiedzieć do Ciebie po twej strasznej,bohaterskiej śmierci!"Gdy przeszła przez pomost,przyśpieszyła tępa.Czuła świeże powietrze pory nowych liści oraz wiatr w futrze.Tego jej brakowało od czasu bycia karmicielką! Posiadanie kociąt było wspaniałe,ale jeszcze wspanialsze było bycie wolnym wojownikiem.W końcu poczuła zmieszany zapach wszystkich czterech klanów.Cztery Drzewa!-miauknęła z ulgą.Przystanęła.Była bardzo zmęczona po tak intensywnym biegu.Zaczęła szukać kałuży.W końcu wypatrzyła ją przy dębie klanu cienia.Po napiciu się,ruszyła dalej.

Gdy przybyła do drogi grzmotu jej serce zaczęło gwałtownie łomotać,słyszała je.Ustawiła się do biegu i po przejechaniu cuchnącego potwora natychmiast rzuciła się do drugiego końca drogi grzmotu.Jej poduszki łap błagały o przemoczoną trawę albo choćby suchą.Wkrótce jej doznały.Udało się Jabłkowy Zmierzchu-miauknęła Trzcinowy Blask.Idę do Ciebie...Jej oczy same się zamknęły.Padła nieprzytomna długość lisa od drogi grzmotu.W śnie stanęła na wysepce w bagniskach.Wokół szalała burza.Jabłkowy Zmierzchu-wymamrotała słabo.Jesteś tutaj? Obraz zamroczył się przed jej oczyma.Tym razem pojawiła się w bardzo cichym lesie.Przez drzewa wlatywały promienie słońca ale las był bez życia.Był martwy.Nieoczekiwanie pojawiła się przed  borsukiem! Teraz!-krzyczało echo.Obudziła się gwałtownie.Była noc.Księżyc był już bardzo wysoko.Księżycowy Kamień!-wrzasnęła i rzuciła się biegiem do ust matki.Wchodząc do groty z księżycowym kamieniem schyliła głowę.Wyczerpana przyłożyła nos do kamienia i natychmiast zasnęła.

Duma Trzcinowego Blasku-nowelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz