6

17 2 2
                                    

Piękno.
Twoje piękno zawsze było widoczne z kilometra, gdy cię widziałem serce biło mi szybciej a uśmiech sam pojawiał się na twarzy, byłaś promyczkiem, ale gdy bardziej cię poznawałem rozumiałem, że ktoś cię zniszczył. Nie zniechęciło mnie to, pamiętasz? Chciałem dalej być przy tobie. Zawsze cię kochałem, kocham i będę kochać.
Masz bzika na punkcie swojego wyglądu a prawda jest taka, że nie ma co w nim zmieniać, kiedyś mówiłaś, że jesteś za niska, masz falowane włosy, ciemne oczy, za ciemną skórę, duże uda, czy małe wcięcie w talii.
Ale mój boże, nie mogę nigdy oderwać od Ciebie wzroku, twoje 155 centymetrów wzrostu jest urocze, włosy masz pięknie kręcone i pasują ci do ciała,ciemne, chociaż smutne oczy w których się zakochałem, kolor skóry nie ma znaczenia, uda.... Mój boże, pamiętasz jak wariowałem? A wcięcie w talii masz. Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi.

Anabelle Garcia

Starałam się nie płakać, gdy tak wymieniał co mu się we mnie nie podoba, chciałam krzyczeć, nie umiałam mu się przeciwstawić, bo to on mi pomógł gdy byłam tu sama. Uzależnił mnie od siebie w pewien sposób.
Czas mijał bardzo wolno, dopiero średnio po czterdziestu minutach moje powieki stały się ciut cięższe, od razu to wychwycił. Oblizałam wargi a na moje usta wkradł się uśmieszek.
Miałam żyć, życie było chujowe, ale wiedziałam to! W końcu skopie mu dupę z wielkim uśmiechem na twarzy, a przynajmniej mam taką nadzieje.

Jego dłonie sunęły po moim ciele, czułam go przy sobie, jego przyrodzenie wbijało mi się w udo, jego dłonie błądziły między stanikiem a nagą skórą brzucha i szyi. 
Oczy miałam zamknięte, ale czułam go wszędzie. Jego dotyk, usta, język. Jego zapach, całego go czułam.
Gubiłam się, szłam labiryntem, ale nie widziałam drogi, nie widziałam nikogo, kto by mnie ocalił...
Ale czy ktokolwiek chciałby mnie ocalić? Czy ktokolwiek zwróciłby uwagę akurat na mnie?
Labirynt, którym szłam znałam bardzo dobrze, tkwiłam w nim już na tyle długo, że zdążyłam się przyzwyczaić do jego ścian, do tego bólu i chłodu.

Chyba zemdlałam.
Zaczęłam budzić się, jednak po otworzeniu oczu byłam w obcym miejscu.
Rozejrzałam się, beżowe ściany, zasłony w kolorze mlecznej bieli, duże okna balkonowe, wielkie łóżko.
Wstałam powoli, pod stopami wyczułam miękki, puchaty dywan, był beżowy, wszystko było takie jasne w tym pokoju.
Zerknęłam na drzwi, białe drzwi z pozłacanymi, wyrzeźbionymi wzorkami, złotą klamką prosiły, aby przez nie przejść.
Nie byłam pewna, coś mnie zmusiło, by się obrócić, ciemne, trochę mniejsze drzwi, również wyrzeźbione w nich złote elementy i złota klamka.
Głowa mnie rozbolała od myślenia a świat zaczął wirować, obie pary drzwi znalazły się między mną, pokój wydawał się mniejszy.
Mogłam wyciągnąć prawą dłoń do czarnych drzwi a lewą do białych, odwróciłam się, ale drzwi balkonowych już nie było. Właściwie pokój był coś jak dwa metry na dwa metry. Może trochę więcej, bo nie mam linijki w oczach.
Próbowałam się skupić na myślach, białe czy czarne... białe czy czarne...
Co wybierzesz, Anabelle? Proszę, wróć do mnie... tęsknie za tobą.
Słyszałam po lewej stronie, od białych drzwi.
Zacisnęłam usta i złapałam czarną klamkę, następnie pchnęłam drzwi a moim oczom ukazał się mój dom.
Gdy zrobiłam krok do przodu weszłam do domu, a gdy się odwróciłam wcześniejszego pokoju już nie było.
Coś mi tu nie grało bardziej niż zwykle, chłód owiał moje ciało, więc skierowałam się do sypialni, aby zamknąć okno, jednak stanęłam przed drzwiami, białymi drzwiami. Znowu poczułam jaśminy, ich spokojny, słodki zapach mnie uspokoił chociaż na chwilę. A może by tak.... Już sięgnęłam dłonią do klamki, by je otworzyć, jednak usłyszałam przeraźliwy krzyk przed moim domem.
Zerwałam się od razu, i wybiegłam z domu.
-Halo? -krzyknęłam rozglądając się.
Zrobiłam dwa kroki do przodu, jednak zmarszczyłam brwi.
Las.
Tu nie było lasu...
Odwróciłam się, by wrócić do domu, ale była tylko droga, a na środku, przed moimi stopami leżała latarka. Chciałam wyciągnąć telefon, ale w spodniach go nie było.
Właśnie, skąd ja mam spodnie na sobie? Przecież byłam w sukience.
Wzięłam dwa wdechy i podniosłam latarkę, odpaliłam urządzenie i poświeciłam, księżyc na niebie wskazywał jakiś środek nocy, nie było tu nawet jednej latarnii, za mną był las, natomiast przede mną droga bez końca, tak wyglądała.
Nie chciałam iść do tego lasu, więc zabrałam się za kroki do przodu.
Minęło może z pięć minut, odwróciłam się a las był tak samo blisko. Przecież do cholery jasnej szłam!
Znowu zaczęłam iść, po pięciu krokach odwróciłam się, tak jakbym nie drgnęła.
Zaczęłam iść tyłem, jednak się nie ruszałam. Spojrzałam na nogi, wyglądało to jakbym szła, ale stałam w miejscu.
Japierdole, przecież ja się zesram w tym lesie.
Postanowiłam usiąść na ziemi, jednak gdy to zrobiłam, przymknęłam oczy. Położyłam dłoń na trawie.
Trawie?
Rozchyliłam powieki, moja dłoń była na trawie.
A ja siedziałam w lesie.
Poderwałam się do góry wystraszona z latarką w dłoni, zaczęłam oświetlać drzewa.
Wzięłam dwa wdechy i rozejrzałam się, zauważyłam ścieżkę, odruchowo nią szłam, chociaż rozsądek mówił mi, bym tego nie robiła.
Zauważyłam domek, przed nim była skrzynka, jakieś kamyki, wyglądał jak taki babciny domek w lesie, był z drewna, dość mały, miał brązowe drzwi, okna zasłonięte zasłonami.
Złapałam za klamkę i weszłam do środka, w środku był jeszcze mniejszy niż mogło się wydawać, miał jedynie stolik, jakieś regały, półki na książki. Nie było nic więcej.
Rozejrzałam się, światełko było niewielkie, ale pozwalało mi cokolwiek zobaczyć. Gdy zwróciłam wzrok do drzwi one się po prostu zamknęły. Jak gdyby nigdy nic, po prostu się zatrzasnęły. Podeszłam do nich, jednak były zamknięte, zaraz potem zapaliło się światełko i oświetliło mi kawałek nie wiem, pergaminu? Po prostu papieru.

„Witaj, drogi wędrowniku.
Pewnie zastanawiasz się gdzie jesteś? Co tu robisz? Twoje odpowiedzi oczywiście dostaniesz od nas gdy rozwiążesz naszą zagadkę, musisz wydostać się z domu oraz przynieść nam coś, co należy do nas.
Pewnie się zastanawiasz co masz nam przynieść oraz kim jesteśmy, za dużo Ci nie zdradzimy, ale musisz nam dostarczyć naszą rzecz. Powodzenia, wędrowniku"

Odczytałam z kartki a następnie zaczęłam się śmiać.
-Chyba was wszystkich pojebało, wypuśćcie mnie stąd! -krzyknęłam szarpiąc klamkę, drzwi nie ustąpiły a ja po dobrych 15 minutach straciłam wiarę. Znajdę to coś i wyjdę, tak? Koniec takiej zabawy, nie pisałam się na to.

______
Jak myślicie, co będzie dalej?
Buzi, Lola 🩷🎀

Coś między drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz