7

18 2 4
                                    

Uwielbiam na Ciebie patrzeć. Jesteś moim natchnieniem na to, by dzień był lepszy, gdy widzę Ciebie od razu się uśmiecham. Twoje oczy są mi tak dobrze znane, a jednocześnie ciągle poznaje je na nowo, ciągle się w nich zatracam. Jestem w tobie zakochany po uszy, wróć do mnie maleńka.

Anabelle Garcia

Szukanie wyjścia nie może być aż takie trudne...
Rozejrzałam się, był dość duży regał z książkami, natomiast niektóre książki leżały na stoliku, albo jakiejś skrzynce.
Zmarszczyłam brwi i podniosłam je, książki na regale były ułożone kolorystycznie, te co miałam w dłoniach pasowały do pustych miejsc. Zaczęłam je odkładać na miejsce, ale gdy włożyłam ostatnią książkę krew zalała moje żyły jeszcze bardziej.
Regał się przesunął w tył, ukazując mi mały pokoik.
Było tam biurko, krzesło i znowu kawałek papieru.

„Błądzenie jest chyba tobie dobrze znane, gdy tylko znajdziesz dobre wyjście pomożemy Ci. Szukaj dalej, wędrowniku"

Westchnęłam po przeczytaniu słów na papierze i zaczęłam się okręcać dookoła własnej osi, nie widziałam nic, żadnej wskazówki... okno nie miało klamki.
Westchnęłam, spojrzałam na fiolki.
-Wypij to-Warknęłam sama do siebie, jednak chwile później zaśmiałam się. No pewnie, już lecę i pije. Nad fiolkami znajdowała się jakaś skrzynka z kłódką oraz numerkami, były również rysunki tych fiolek. Okrągła, taka duża prostokątna, kwadratowa i taka jak romb, okej... 2-5-7-9.
Wpisałam ten kod w kłódkę a ona ustąpiła. W środku była żarówka. Westchnęłam.
Zaczęłam się rozglądać, w jednym miejscu była lampka. Wkręciłam w nią żarówkę, zaraz obok okna a ona mi zaświeciła na fioletowo podpowiedź.

„Czym jest iluzja, jeśli jesteśmy prawdziwi? Czym są marzenia, drogi wędrowniku? Jak daleko zajdziesz, czy zdołasz wyjść, nim skończy Ci się czas?"

Uniosłam brew. To ja miałam określony czas na to?! Japierdole.
Zaczęłam się rozglądać, były też strzałki, kierowały na podłogę, zerknęłam pod stopy, deska... zajebiście, co mam sobie z nią zrobić? Gdy stanęłam na niej ona się uniosła.
Rozszerzyłam oczy w szoku.
Cóż, ciekawie.
Kucnęłam łapiąc deskę i uniosłam ją. Spojrzałam na klucz, który leżał. Drżącymi dłońmi chwyciłam metal między palce. Zmarszczyłam brwi obracając go chwilę i przyglądając mu się.
-Interesujące -Wypowiedziałam sama do siebie i poczułam ciepło na policzku.
Uśmiechnęłam się, ale dlaczego? Miałam powód do szczęścia? Podniosłam się na równe nogi i skierowałam się do drzwi.
Klucz nie pasował do nich. Nie będę przecież wzdychać. Spróbowałam pchnąć drzwi, ale wciąż się nie dało, tak jakby ktoś je zamknął. To było ostro pojebane, byłam wściekła, bez telefonu, w jakimś lesie, sama!
Bez Antoine'go.
Dlaczego o nim teraz myślałam? Dlaczego myślałam o tym, że gdyby tu był to by mi pomógł? Bo na pewno tak byłoby lepiej.
Gdyby był ze mną nie bałabym się, pewnie byśmy się kłócili, na samą tą myśl się uśmiechnęłam.

♡♡♡♡
Od kilku godzin, a przynajmniej bardzo długiego czasu rozglądałam się po domku, nie wiedziałam co mam znaleźć, klucz nie pasował nigdzie, zaczynałam dreptać w kółko, aż w końcu coś poczułam, pod dywanem coś zaskrzypiało, zwinęłam dywan i uśmiechnęłam się. To mój szczęśliwy czas?
Małe drzwiczki, mały zamek, jak ja tego nie zauważyłam wcześniej?
Rozchyliłam powieki trochę szerzej i wsunęłam klucz do zamka, przekręciłam go, ustąpiło po dość cichym dźwięku.
Oblizałam suche wargi i otworzyłam klapę, były tam schody, w sumie bardziej drabinka, spojrzałam na sufit i powili zaczęłam schodzić na dół, na dole był długi korytarz, który oświetlały lampki.
Otarłam spocone czoło i zaczęłam iść w jego głąb.
O matko jedyna... czułam jaśminy coraz bardziej, czułam się dobrze, na mojej skórze pojawiała się gęsia skórka, ale ja byłam szczęśliwa, czułam spokój.
Gdy skończyłam iść zauważyłam białe drzwi.
Przekręciłam głowę, były takie same jak w moim domu, identyczne.
Dotknęłam ich, by sprawdzić czy są prawdziwe, i o mój boże, czułam, że są ciepłe... to dziwne, prawda? Ale czułam spokój. Mój uśmiech widniał na twarzy a ja po chwili się rozejrzałam, obok były drugie drzwi, moja dłoń sama do nich powędrowała. Ciemne drzwi wyglądały mrocznie, pociągnęłam za klamkę odwracając głowę w stronę białych drzwi, oddalały się ode mnie a ja szłam też przed siebie. Nie wiedziałam dokąd idę, bylam trochę zestresowana, ale szłam przed siebie.
Czułam chłód na karku, ktoś był za mną?
Gdy się odwróciłam ciemna postać stała kilka metrów ode mnie.
Momentalnie rzuciłam się do biegu, słyszałam, że biegnie za mną. Zamknęłam oczy wystraszona i biegłam dalej, ile sił w nogach, z oczu zaczęły mi płynąć łzy, nie widziałam nic, aż w końcu wpadłam na coś, ktoś mnie złapał i...
Przytulił do siebie?
Spojrzałam w górę, moje oczy napotkały rudowłosego z piegami.
-Antoine? -Szepnęłam, wyglądał na zmartwionego.
Rozejrzałam się, byliśmy przed tym lasem, do którego wpadłam.
-Anabelle? Co się stało? Czemu wybiegłaś tak z lasu? Napisałaś do mnie. -Oznajmił, na co zmarszczyłam brwi.
-Nie mam telefonu, ja znalazłam się w lesie, później w domu, później w korytarzu, a teraz... -położył na moje usta palec abym się uspokoiła.
Spojrzałam mu w oczy, wciąż mnie trzymał w talii, a ja trzymałam się jego ramion.
Spoglądał na mnie tymi zielonymi oczami, wyglądały jak takie piękne drzewa.
Oddech mi się uspokoił, jednak od jego wzroku zrobiło mi się jakoś gorąco.
-Tobie też... -Nie dałam rady dokończyć, bo mi przerwał.
-Tak. -Zdawał się rozumieć co mam na myśli. Uniósł kąciki ust a ja spojrzałam na niego, moje policzki stały się czerwone, gdy jego dłoń powędrowała na mój policzek.
Oblizałam wargi a on nachylił się.
Umieram?
Moje ciało zareagowało instynktownie, gdy tylko on się nachylił, ja nie chcąc zostać mu dłużna stanęłam na palcach. Byliśmy bardzo blisko siebie, nasze usta się o siebie ocierały, on ciągle spoglądał mi w oczy, jakby szukał pozwolenia.
-Amtoine... -Wyszeptałam, ale dla niego nie musiałam mówić nic więcej, przesunął dłoń na tył mojej głowy a drugą na dół pleców dociskając mnie do siebie, a co za tym idzie nasze usta połączyły się.
Mruknęłam cicho mu w usta pozwalając temu powolnemu pocałunkowi przejąć kontrolę nad nami.
Gdy ze stresu chciałam się odsunąć on po prostu mi nie pozwolił.
-Anabelle -Burknął w moje usta i złapał mnie dłonią za szyję, ściskając ją.
Natychmiast mu się oddałam, całowaliśmy się trochę się śpiesząc, jakbyśmy właśnie tego potrzebowali. Jakbyśmy potrzebowali tylko siebie, nikogo więcej.
Byliśmy my, sami na środku ulicy przed lasem.

_______
Dzięki! 🩷
Lola 🧸🎀

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 08 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Coś między drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz