namalowany chaos

11 2 0
                                    

Leżę już w tym szpitalu około prawie dwa tygodnie, a lekarze tylko chodzą i się dziwią jak tak szybko mi się te rzebra mi się zrastają ,no cusz ja musze udawać że nie wiem czemu tak szybko mi się te rzabra zrastają.
-Witam cię Johnny jak się czujesz- mówi miły głosem ta sama pielęgniarka co pierwszego dnia mojego pobytu przez te prawie dwa tygodnie dowiedziałem jak się nazywa Alicja ,takie piękne imię tak jak i ona blondynak z krótkim i bójnymi włosami ,jej zielone oczy były niczym dawa chipnotyzujace szmaragdy pięknie białe zęby,szczupła zadbana sylwetka ideał nie jednego faceta.
-E tak jak zwykle Alicja -powiedziełem uśmiechając się i biorąc łyk wody-lekarze powiedzieli mi że zaniedługo będę wychodził z stąd - mówię ciesząc się to informacją.
- Jeszcze idealnie 25 grudnia wiec może powiedzieć że to jest dla ciebie prawdziwy prezen świąteczny - powiedziała Alicja pięknie się uśmiechając - muszę iść później cię odwiedzę - dodaje wychodząc z mojego pokój.
Kiedy poszła z mojego poszła z mojego pokój ja zaczolem znów myśleć o tych,wizjach ,snach niewiem jak to nazwać ale większość wyglądało tak że znajdowałem się w różnych dziwnych miejsca od parku w którym z nią walczyłem po wieżowiec, biblioteka ,basen sam nie wiem co miały te sny oznaczać bo w każdym tym miejscu się coś działo wbuchy zniszczenia itd bez rządnych postaci czy innych cholerstwa ,cóż sam bym chciał wiedzieć czemu tak się stało bo tego typu sny mi się zdarzały ale no raz na ruski rok a nie dzień w dzień od pierwszego dnia bobytu w oddziale szpitalnym w siedzibie łowców ,postanowiłem się zdrzemność bo co miałem lepszego do roboty więc postanowiłem uciąć komara
-Wstawaj - powiedział ochrypły głos
powoli otwieram oczy i wstaje patrzę po sobie jestem w całym rynsztunku łowcy demonów.
-Gdzie ja znów jestem - mówię zdezorientowany i zaczynam się rozglądam i widzę że znajduje w czymś w stylu latających wysp gdzie znajdują się budynki albo wieżowiec ,mały domek w zimowym lesie i inne tego typu różne budyni w różnych porach roków.
-Tu jestem łowco - powtórzył ochrypły głos postanowiłem się odwrócić s jego strone i widziałem że zamną znajduje się coś w stylu klatki tylko że jedynie co widziałem tam ciemność i złote łańcuchy które ciągneły się do tyłu gdzie ta osoba chyba bo niewiedziałem czy to napewno mogę określać to jako przynajmniej humanioda ,bo łańcuchy oprócz tych które miały wmiare utrzymać jego ręce i nogi ale oprócz tego były łańcuchy które miały trzymać skrzydła ,bo co by miały innego na plecach co musiało mieć ograniczone ruchy.
-Podejdź do mnie Johnny - powiedział ten ochrypły głos.
Odrazu wziołem katanę w ręce i niepewnie podchodziłem będąc gotowy na jakiś atak z jego strony ,kiedy między mną a klatką była odległość około 2 metry postanowiłem się odezwać
-dobra powiedzi mi ,co ja tu robię i czemu mam takie dziwne sny czy co to jest - mówię zniecierpliwiony.
-Spokojnie mój człowieczku po pierwsze to ty jesteś mnie skazany przez twoją dobroć i ty sam wiesz o co mi chodzi -mówię lekko się śmiejąc - a te twoje sny są czymś w stylu mini przepowiedni ale nie dokładnych ,temu bo nadal mnie trzymasz na łańcuchu - mówi patrząc na mnie
a pochwili widziałem dwójkę fioletowych oczu i z pełną ilością małych żółtych kropek niczym wieczorne niebo.
-Po pierwsze ,sam nie wiem jakim prawem uratowanie jakiegoś okularnika sprawiło że ty się znalazłeś w mojej głowie i sprawiłeś że moje usta wyglądaj jak mała metaliczn szczęka - mówię wnerwiony ściągając część wojego szala by ten demon widział co mi zrobił z moją twarzą - ty wiesz jak mi jest ciężko z tym żyć ,nie mogę się pokazać w tym wśród ludzi ,żeby inni ludzie mnie nie skreślil i nie nasłali innych łowców demonów - mówię znów zasłaniają moją twarz i zaczynam próbować się uspokoić.
-Nie ma co się denerwować - mówi śmiejąc się - wtedy napadło kilku bandytów a ty go uratowałeś z uszczerbkiem na zdrowi wałnie mocno pociętą twarz w okolicach ust I kilkoma ranami na ciele ,a kiedy chciałeś go zasłoniłeś swoim ciałem podczas opatrzanie jego ran i dzwonienia na karetkę i policje ,to ja wtedy wróciłem na zimie z innymi pod postacią czegoś ale motyla ,a przez to że pomyślałem że to ty jesteś jego dzieckiem i wleciałem w ciebie - mówię demon wbijając wemnie swoje ślepia.
- Czyli ty byłeś uśpuony jeśli dobrze myślę - mówię zamyślony - a podrugie kogo syne macie jakiegoś szefa czy coś w temy stylu - mówię nie pewnie nie wiedząc co mam o tym myśleć.
- Tak byliśmy uśpieni przez sam nawet nie wiem ile tysięcy ,wsumie tak samo jak technika kontroli którą używasz - mówi nie co milszym tonem - tak swojego króla ale kim to jest to ci powiem tylko złap mnie za rękę - mówi demon i zza kraty widzę złotą smoczą rękę która jest metaliczną jakby była robotycza.
Patrzę na jego łapę mając w głowie duży mętlik niewiedząc co ja mam robić ,pewnie to jego podstęp żeby przejąć kontrolę nad moim ciałem ,szybko wyjąłem tatane i ociaołem mu kawałek paznokcia na wskazującym palcu.
- Co jest - mówię ździwiony widząc kiedy mój kawałek paznokci na moim wskazującym palcu.
- Jestem jednością z tobą w tym miejscu ,więc jak ja zostanę zraniony to ty też będziesz zraniony - mówi demon i zaczyna się śmiać - ale też widzę że nadal mnie upewniasz w przekonaniu że jesteś bardzo mądrym łowcą bo byś mógł poprostu dać się zrobić w konia - mówi demon wciągajac swoją łapę w tą otchłań w której siedzi.Nadal myślę nad tym wszystkim co się dowiedziałem postanowiłem pochodzić wokół wyspy na które się znajdowałem ,też postanowiłem też patrząc na klatkę w które ten demon się znajdował mimo 3 kółek wokół klatki jedynie co widziałem to ciemną otchłań do której były przyczepione łańcuchy.
- Może mi coś o sobie powiesz jak się nazywasz czy coś - mówię siadając przy jego klatką na odległość około 3 metrów by być pewny że mnie nie złapie w swoje łapy.
- Nazywam sie Chronos jestem demonem czasu i wszystkiego co jest z tym związane - mówi Chronos ziewajac - coś jeszcze chcesz wiedzieć.
- Skąda pochodzi technika kontroli ,bo jednak od urodzenia miałem jakąś część tej mocy - mówię patrząc w tą otchłań próbując zobaczyć wiece szczegółów ciała Chronosa - gdzieś tam krótkie zatrzymanie czasu ,moc naprawienia czegoś ,odpornością na mocniejsze obrażenia I zwiększenie mojej siły dzięki ostrze księżycowe - mówię zaczynające patrzeć na swoje odbicie w ostrzu katany.
- A powiedz mi jak to zrobiłeś podczas walki z Ivy te ostrze mrocznego księżyca - powiedziałem patrząc się na swoje odbicie w ostrzu katany.
- Technika kontroli jest pierwotną siło drzemiącom w karzdy człowieku ,którą pozwala kontrolować siłę albo siłę aury księżyca która jest dosyć siła ,bo jednak księżyca zawsze był i jest kojarzony z mistycznymi mocami wiec temu jest tak potężna ale w tobie mysiała się tedy obudzić jakąś moc dziki które dałeś redę opanować 100% siły księżyca w tamtym momencie - mówi Chronos.
- No fajnie a co z resztą technik kontroli - mówię zniecierpliwiony
- w kwestii technik kontroli związanych dzięki mnie masz jeszcze przewidywanie tych 3 sekund do przód,a reszta to jest kontrola dość neutralnych rzeczy typu zamrażnie kontrola ognia ,tworzenie życia ,a bardzije tworzenie roślinny - mówi chyba kładąc się bo jego oczy były bardzo blisko ziemi .
-Panie Johnny proszę wstawać - słyszę głos Alicji i czuję jak coś mną trzęsie mimo tego że stałem na równych nogach,po chwili kiedy mrugnołem obudziełe się.
- Wstałeś już Johnny - mówiła wesoła Alicja.
- Co znów zasnąłem niespodziewnie ? - mówię ziewajac i rozciągając się.
- Tak znów zasnąłeś śpiochu - mówi Alicja cicho chcichocząc - przyniosła ci obiad i chciałam się z tobą porzeganć z tobą bo jutro nie mam mnie w pracy a za dwa dni już wychodzisz - mówi patrząc mi w oczy.
- Rozumiem ale też możemy się kiedyś zadać na messenger albo spotkać na kawę - mówię pierwszy raz miłym głosem co mi się rzadko zdarza.
Po chwili położyła mi talerz z zupą na szafce obok łóżka jeszcze chwilę rozmawiała zemną dodała do znajomych na messengerze i poszał ,wtedy poczułem trochę taką pustkę ale uznałem że przecież mogę się z nią kiedyś umówić na spotkien w kawiarni czy gdzie indziej ,zaczołem jeść zupę i kiedy ją skończyłem znów zasnąłem i siedziałem w tym miejscu z Chronosem który tylko gadał że się zakochałem i tym podobne rzeczy ,na moje szczęście czas do 25 grudnia minoł mi przyjemnie bez problemów niczym za psetyknieciem palcami
Już wychodzę z szpitalnego oddziału w siedzibie łowców stoję przed budynkiem i idę w stronę mojego motoru i już widzę jak się już zlatują powoli bo powoli ale się pojawiali dziennikarze.
-Przepraszam pana ale mogę udzielić pan wywiadach dla stacji radiowej Wisłowo 24/7 - mówi miłym głosem blądynka podkładają mi mikrofon blisko twarzy.
- Muszę pani odmówić ,ani nie mam czasu ani chęci na dudzielenia wywiadu - mówię udajc miłego.
Zanim dziennikarka zdarzyła odpowiedzieć już zdarzyło podlecieć do nas kilku innych dziennikarzy którzy niedawali mi nic powiedzieć i nie chcieli zrozumieć że nie mam ochoty na wywiada.
- Dobra koniec tego - mówię poirytowany łapiąc mój motor i kasak - taniec cieni -mówię i moich oczy nosa i ust zaczyna wylatywać czarny dym który zaczoł otaczać moje ciało jak i motor ,pochwli byłem w garażu mojego domu.
-W końcu spokój - mówię wzdychając I wchodząc do I znajduje się dużym pokój gdzie czekam na mnie moja kanap telewizor i stoliczke na kawę ,postanowiłem pójść do korytarza i pokoju po lewo ,czyli mój pełny obrazów sztalug ,a tak to reszta rzeczy w nim jest typowa łóżko,biurko,szafa,półki i zdjęciami krajobrazów ,rośliny ,i moje z moją siostrą ,moim małym skarbem dla którego zdrowia muszę co wieczór ryzykować życiem by opłacać jej badanie leczenie i inne kosztowne operacje by mogła żyć i wybudzić się ze śpiączki i jej obrażeń po kontakcie z demonem ognia ,na samą myśl o tym podnosi mi się ciśnienie i sprawia że czujesz się zły I bezradny ,musiałem usiąść na łóżku I wiaść ostatnie zdjęcie zanimi to się stało gdzie ona stała ubrana na galowo i jej tak mocno rozczochranych czarnych włosach i ze swoimi pieknymi błekitnymi oczami idąc do liceum ,a ja stałem kołoniej będąc w tamtym momencie dumny z niej jak nigdy ,po chwili poczułem że zaczyna burczeć w brzuch.
-Czas na zgryść smutki - powiedział idąc do kuchni - serio zdążyło się wszystko zepsuć - powiedziałem poirytowany i zaczołem wyrzucać zepsute jedzenie do kosza ,jednie co po tych porządakch mi zostało e lodówce to paczka jajko ,jogurt ,trochę owoców i parę butelkę wody ,akurat z tego powodu nie przeżywałem jakoś bardzo bo zazwyczaj jadłem na szubko jakieś kanapki czy dania które mogłem sobie szybko przygotować zjeść i wrucić do szukania demonów więc moja lodówka nie była zawalona niewiadomo jakąś ilości jedzenia ,więc dzisiaj tylko kupię tylko same potrzebę rzeczy ale zanim jakieś zakupy poprostu "zjem na mieście " czyli po mojemu kupić coś do jedzenia i ukryć się z tym zdjąć szali jeść założyć szal i udawać że jest zemną wszystko git.
Po chwili zaczołem ubierać zwykłe ubrania niebieską koszulkę ,czarne spodnie I trampki a szal też musiałem wyprawy a odrazu po wypraniu założyłem go ,wrazie czego postanowiłem wziąść futerał na gitarę do którego zawsze wkładam mój struj ,katanę kilka noży wrazie czego bo jednak już jest 16:00 plus to że jest zima no to jest szybciej noc więc demon mogą dłużej łazić a licho nigdy nie spi.
- Kolego gdzie idziesz - Mówi Chronos.
- Jakim cudem cię słyszę - mówię ździwiony.
- Jestem w twojej idioto - powoedziła poirytowany Chronos.
- Ale wcześniej siedziałeś cicho - mówię nadal ździwiony.
- Ale teraz mi się chce ,powiedz mi chcesz normalnie wyglądać - mówi spokojnie Chronos.
- To jest podejrzanie ,myślisz że co jestem głupi i się nabiorę - mówię lekko zły.
- Nie nie to jest propozycja ,ja usunę ci to co masz na twarzy ale ten uśmiech będziesz mieć na szalu - mówi nadla spokojnie Chronos z dużą pewnością siebie w głosie.
- Czuję nadla w tym podstęp - mówię nadal nie wieżąc w jego słowa ,bo skąd maiłem wiedzieć że mam mu wieżyc.
- Patrząc niedowiarku -powiedziała mówi Chronos.
Zanim zdążyłem coś powiedzieć zaczołe czyć dziwne uczucie na moich ustach.
- Idź do lustra - powiedział Chronos
szybko poszłem do lustra w moim pokoju żeby zobaczyć co on zrobił
- co jest do cholery - mówię patrząc że mój szal mam na sobie szeroki uśmiech składa się z trójkontych zębów.
- Zdejmij szal - mówi nadla spokojnie Chronos
niepewnie zajmuje szal nie wiedząc czy mam się bać czy nie.
- O kurwa - mówię ździwiony I zaczynam dotykać się po swojej i widzę że znów wygląda jak wcześniej
- Co się mówi - mówi zadowolony Chronos.
- Jaki jest haczyk - mówię nadal podejrzliwy.
- Chyba ci się to pytanie nie znudzi - mówi poirytowany Chronos - uznajmy to jako gest mojej dobroci i tyle.
- Dobrze - mówię udając że mu wierzę w jego słowa.
Po chwili znów się szykuje do wyjścia ,aż zaoczołem się modlić kiedy wsiadłem na motor nie chodziło mi o to żeby nie zgniąc podczas jazdy ,bo jestem spokojnym kierowcą i jeżdżę jak głupi i jadę szybciej żeby się rozkwasic na tym w co uderzę żeby zmienić w mało wegański przecier pomidorowy ale bardzije żeby żaden potężny demon się nie pojawił bo co mam wiedziedz szybko gdzie przebrać w strój łowcy i szybko wies przeteleportować plus minus do miejsce gdzie ten demon jest przypomocy tańca cieni i szybko wziąść i go zabić ,no cóż taki mam zawód wiec czy chce czy nie muszę być gotowy na wszystko jak karzdy łowca.
Zaczołem jechać z obrzerza mista w który mieszka do nowego centrum miasta czyli wszystkiego wokół gniazda a samo nowe centrum przypomina swoim kształtem Donata szerokiego na kilka kilometrów ,zaczołem jechać najpierw szybkie sushi potem zakupy ,szybka teleportacja do domu i z niego na miasto i tylko przetrwać kolejne polowanie na demony i tak chyba do końca świta albo do mometu jak jakiś cudem wszystkie demony zgnią ,w co no lekko wątpię ale chyba marzyć mi nikt nie zabroni bo jednak nic co złe nie biedzie trwało bo zawsze znajdzie się dobro ,które zniszczy zło i zakończy jego istnienie raz na zawsze i nie ważne jak długo będzie to trwać czy kilka tygodni ,miesięcy,lat zawsze zło przegra wie ważne jak bardzo będzie się starało przeżyci i utrzymać na równych nogach tak czy siak przegra ,myślałem tak sobie aż po około 40 coś minutach dotarłem do restauracji z sushi gdzie zamówiłem sobie porcje sushi.
- Technika kontroli klątwa luster - powiedziałem po czym zdjołem szal by móc normalnie zjeść ,bo ta technika kontroli sprawia że ludzie widzą mnie siedziącego z szałem na twarzy na moje szczęście trwa to dopóki nie założę szal.
- Przepraszam pana ,mógłby Pan udzielić wywiadu dla Wisłowo 24/7 - mówi miły głosem dziennikara
- Nie mam ochoty naprawdę ,nic pani nie powiem więc lepiej niech sobie pójdzie i nie marmuje sobie czasu - mówię spokojnie ciesząc się że widz tylko moją iluzje.
Po chwili dyskusji z kategorii proszę no powiedz coś ,po kilku minutach dała sobie sobie spokój a ja mogłem dokończyć swoje sushi i pójść do pobliskie biedronki na te zakupy ale zanim zdążyłem wjeść z centrum handlowego leżącego ulice obok zaczołem słyszeć i widzieć krzyki i ucieczkę ludzi.
- Japierdole ,serio nie mogę mieć dnia wolnego - mówię poirytowany I zaczęłem szybko biedzie w stronę zaułka i szybko ukryłem się za jednym śmietniku i zaczołem się szybko przebierać w cały strój.
- Już jestem gotowy - mówię biegnąc w stronę centrum handlowego.
- Pomóc ci - pyta się Chronos.
- Jak już to jak zacznie mi się bardzo palić grunt pod nogami czaisz - mówię spokojnie.
- Jasne jasne - mówi Chronos.
Po chwili biegu wbiegłem do tego centra handlowe i kiedy byłem tam wbiegłem zaczołem się rozglądać za tym demone który narobił tu takiego zamieszania bo oprócz zniszczonych ławek i niektórych sklepów nie widziałem sprawcy tych zniszczeń.
- Cholera - krzyknęła Ivy po tym jak coś ją wyrzuciło ze sklepu cropa - Johnny? czekaj mogę ci to wytłumaczyć - mówiła spanikowany
- niszczyciel czasu - krzyknołem I kiedy zatrzymał się czas miałem więcej czasu by się przyjrzeć sytuacji i zauważyłem że Ivy była w formie demona ognia ale wyglądała jak blado jak by była zgaszona ,a kiedy popatrzyłem w stronę sklepu i zuwarzyłem tam jakiegoś mężczyznę w okolicy 30 roku życia z ciemny brązowymi włosami, gęstym zarostem,błękitnym kolorem skóry,ubrnego w szer spodnie I czarną koszulek i posiadał tatuaż w kształcie pędzla na szyji ,szybko wyczuwając że to on jest winowajac tej sprawy rzuciłem w niego kilkoma moimi nożami i odfpechnołem poczym czas zaczoł płynąć.
- Co jest -powiedziała ździwiona Ivy.
- Nie musisz dziękować - mówię pewny siebie.
- Cie coś boli - odpowiedziała zła.
- Dobrze jak chcesz ,ale może zajmijmy się tym kimś a potem się pozabijajmy - mówię spokojnie patrząc na tego mężczyznę i na to że mimo wbitych noży w swoje ciało stoi jak gdyby nigdy nic - a ten to co terminator ? - mówię ździwiona.
- Sama nie wiem kim on jest ale jest bardzo śliny więc będziesz miał z nim trochę problemów - mówi Ivy patrząc na mnie.
- No tak przecież on cię zgasił więc teraz będzie walka jeden na jeden - mówię nadla pewny siebie - wiec ty się gdzieś schowaj a ja się nim zajmę - kiedy Ivy poszła się schować ją zaczołem walkę.
-Pa pa - powiedział mężczyzn zanim ja zdążyłem wziąść katanę w ręce on wystrzelił wemnie strumienim wody
-to było nie fer - mówię wstając na równe nogi - Ivy może mi powiedz kim ten pan jest - mówię po czym szybko unikam jego następnego ataku.
- Nie wiem kim on jest widzę go pierwszy raz w życiu i nic o nim nie wiem - krzyknęła ze środka innego sklepu.
Po chwili znów zaczoł atakować wypuszczając w moją stronę kilka stromieni wody ze swoich palców ,które nie pozwalały mi do niego podejść nawet na krok L.
- Niszczyciel czasu - powiedziałem i czas stanoł co szybko wykorzystałem i zrobiłem kilka cię na jego ciele po czym czas zaczoł płynąć - I co teraz cwaniaku - powiedziałem pewny siebie i odwróciłem się w jego stronę i zauwarzyłem dziwną rzecz czyli jego rany były kolorowe i nieciekła z nich krew tylko bardzije coś w stylu farby ,po chwili jego rany pokryła woda i rany zniknęły.
- Co karzdy demon tak umnie ? - mówię ździwiony .
- Najwyraźniej tak - powiedziała Ivy mniej ździwiona.
Po chwili zaczęłam się kolejny taka że strony tego mężczyzny tylko teraz wypuszczane przez niego strumienie wody miały większe ciśnienie I szybo nimi mnie zaczoł nimi atakować.
- Wizja czasu - teraz mogłem przynajmniej wiedzieć jak mam przetrwać te kilka sekund ,po chwili widzę jak na jego głowie rozwala cię kawałek zniszczonej ściany sklepu przez co ten zaczoł się odwracać w stronę z której DOSTAŁ.
- Ej ty terminator może zawalcz z kimś równym sobie - krzyknęła Ivy znowu będąc cała w płomieniach.
- Teraz zginejsz niesforna dziewczynko - powiedział bez emocji kiedy ten zaczoł iść w jej stronę ja wyczułem w tym swój momęt na atak.
- Księżycowe ostrze - krzyknołem po czym wykonałem szybkie cięcie które odzieliło jego korpus od dolnej części ciała.
- I co on teraz nie żyje - powiedziała ździwiona Ivy.
- Wiewiem ale powinien bo po takim ciosie przy pomocy księżycowego ostrza nie miał szans przeżyć - powiedziałem nieśmiało idąc w stronę ciała a moja katana wróciła do swojej zwykłej formy.
- Co jest kuźwa z nim - powiedziała ździwiona Ivy widząc że z jego ciała wylewa się farba w karzdym kolorze.
- To jest jakiś kurwa manekin czy coś wypełnione energią demona wody - mówię nie wieżąc w to co widzę.
- Na to wychodzi ,ale po co miało by się to pozbyć naszej dwójki a nie tylko ciebie skoro jesteś łowcą ? - powiedziała patrząc na mnie jak bym ją miał wiedzieć czemu tak się stało.
- Jak śmieliście zniszczyć moje dzieło sztuki - powiedział nie znany kobiecy głos z lekkim francuskim akcentem .
Szybko się odwróciłem w stronę głosu i zobaczyłem dziewczynę w wieku 18 lat która była ubrana w róbinowy beret duże okrągłe okulary ,beżową koszulkę ,szeroki biały fartuch malarski poplamiony farbami ,szerokie również beżowe spodnie I czarne buty.
- Zaczołem się głośno śmiać - Ivy ty możesz sobie iść a ja się nią zajmę - powiedziałem pewny siebie.
- Tak to patrz teraz - powiedziała zła i zza pleców wyciągnęła pędzel i zaczęła coś rysować w powietrzu - trzymaj wojowniku - powiedziała uśmiechając się I dotykając to co narysowała swoim pędzlem.
- Co to jest - krzyknołem widząc że jedna z tych rzeczy które ona narysowała zrobiło mi dziurę w płaszczu.
- Ona jest demone malarstwa to co ona narysuje staje się prawdziwe - powiedziała Ivy będąc gotowa na jej następny ruch.
- Może mnie przedstawisz koledze - powiedziała szybko malując następne pociski a ja szybko zaczołem odbijać następne pociski.
- Łowco ta niesforna panieka to Elizabet moja koleżanka - powiedziała zła.
- Miło mi cię poznać Elizabet - powiedziałem I szybko się unikłem.
- O jakiego mi tu dżentelmena przyprowadziłaś ,szkoda tylko że jest łowcą a nie demonem więc muszę cię zabić - mówi Elizabet powiedziała krzyżując swoje ręce i kładąc swoją głowę na prawy bark ,po czym machnęła swoim pędzlem robiąc pod sobą dużą plamę.
- I co ,na tyle cię stać? - mówię ździwiony biegnąc w jej stronę i kiedy miałem już wziąść zamach by ją uderzyć kataną nagłe coś ją chciało - co jest ? - powiedziałem ździwiony widząc jak z plamy atramentu pojawiła się macka która złapała moją katanę.
- To jest mój mały kolega - powiedziała głasząc plamę atramętu.
- Ale nie jest odporna na moje księżycowe ostrze! - krzyknołem po czym znów moja katan zaczęła świecić na granatowo a ja szybko przeciołem mackę - co ty na - powiedziałem pewny siebie biegnąc w stronę Elizabet.
- On jeszcze nie powiedział ostatniego słowa - powiedziała poczym usłyszałem krzyk Ivy.
- Puszczaj mnie cholero - powiedział kiedy z odciętej macki wyszł dwie następne a jedną z nich złapała ją za nogę - teraz mnie popamiętasz - krzyknęła po czym ścisneła swoją pieść po czym otworzyła swoją pieść a z niej wyleciało coś w kształcie płomiennej gwiazdy które poleciała w stronę macki ,kiedy już gwiazda uderzyła w mackę wybuchła robiąc ogromną chmurę dymu.
- Ivy nic ci nie jest ? - krzyknołem nie pewnie.
- Od kiedy łowcy zależy na życiu demona? - powiedziała Elizabet szyderczo po chwili śmiejąc się.
- Poprostu chce wiedzieć czy będzie na tyle całą i zdrowa po tym ataku że mój kodeks honorowy pozwoli mi ją zabić - powiedziałem ze śmiertelną powagą po czym nagłe wystrzeliła wemnie macka która jednym szybki ruchem owinęła się wokół mojego ciała tak że niemogłem poruszczyć moją kataną.
- Kuźwa obiecuje że cie Elizabet za to zamorduje - krzyczała Ivy będą owineta przez dwie macki .
- Ty chyba sobie z nas kpisz -powiedziałem patrząc na Elizabet wściekły.
- Oj niedenerwój się słodziaku bo to na cerę i urodę szkodzi - powiedziała chichoczac z nas.
- Ivy może zrób tego smoka i to spal na popiół - mówię próbując się wyrwać z uścisku macek tego farbowegi czegoś.
- Poczekaj muszę się skupić - powiedziała nerwowo po chwili zanim się zaczoł pojawiać ognień.
- Koleżanko tak się nie bawimy - powiedziała Elizabet spokojnie po czym te macki zaczęły ją mocno ściskać tak samo mnie.
- Koniec tego - powiedziełem starając się baran głębokie wdechy i wydechy żeby się nie upuścić - technika kontroli oko za oko - powiedziałem po czym sama plama farby zaczęła się niszczyć i rozpadać.
- Co ty robisz z moim dziełem ! - krzyczała zła Elizabet.
- Ziszczyłem jej złotko - powiedzieł szybko oddychając ,po chwili wszystkie macki rozpadły się a ja z Ivy byliśmy wolini.
- Poczekja teraz ja się tym zajmę - niespodziewnie odezwał się Chronos.
- To se znalazłeś momet ale dobrze tym razem możesz coś zrobić - powiedziałem boją cię co on wymyślić ,po chwili czułem że tracę kontrolę nad moim ciałem jedenynie co mogłem jakoś kontrolować to mój wzrok.
- Łowco co teraz robimy - powiedziała Ivy patrząc raz na mnie raz Elizabet.
- Poczekja mam plan - powiedział Chronos moim głosem - czasowe zaburzenie - powiedział Chronos i nagle czas stanoł po czym wzioł Ivy I Zaniósł ją na 3 piętro galeri handlowej do sklepu z kostiumami po czym szybko wrócił do Elizabet i parę zarazy ją uderzył moją kataną i szybko wrócił do Ivy.
- I czym twoje czasowe zaburzenie od mojego niszczyciel czasu? - mówię uszczypliwe na chwilę mogąc mówić swoimi ustami.
- Patrząc tam - powiedział a ja zobaczyłem jak ludzie którzy jeszcze nie uciekli z galeri.
- Co się dzieje? - mówię ździwiony próbując zrozumieć co się dzieje.
- Czasowe zaburzenie działa tak zatrzymuje w czasie ale mogę ustalić kto w tym zatrzymaniu czasu może się ruszać więc lepiej poczekjamy chwilie już wszyscy uciekną i będziesz mógł znowy się z nią lać - powiedział spokojnie i po jakieś czasie kiedy Chronos uznał że wszyscy którzy byli już wyszli pozwoliłem płynąć czasowi.
- Gdzie mnie zaniosłeś - powiedziała zdezorientowana Ivy - I czemu że wszystkich miejsc musiałeś mnie zanieść do sklepu z kostiumami? - powiedziała Ivy rozglądając się po sklepie.
- Nie wiem poprostu jest to najwysze piętro w całej galeri handlowej i sam nie wiem czemu akurat postanowiłem wybrać sklep z kostiumami - mówię nasłuchując co Elizabet kombinuje wiec postanowiłem cicho wyjść ze sklepu i podeszłem do barierek by móc zobaczyć co się dzieje na dole.
- Teraz zobaczą na co mnie stać - mówiła zła Elizabet ,po czym jej plama Farby zaczęła pochłaniać ciało mężczyzny.
- Co ona robi ? - pyta się nieśmiało idąc do mnie.
- Teraz robi jakiegoś kolejnego potwora farby.
- Jak myślisz wygramy z nią? - powiedziła Ivy patrząc na mnie ale zami zdążyłem cokolwiek powiedzieć nagle usłyszałem kilka głosów młodych osób.
- Teraz ją mamy - powiedziała dziewczyna ubran w ten sam strój łowców tylko w bardzije beżowym kolorze, a jej dwóch kolegów w tym samym kolorze czyli są to początkujący łowcy.
- Lepiej uciekajcie stąd uciekajcie dzieciaki - powiedziała zła Elizabet
- Niszczyciel czasu - krzyknęła grupka i czas stanoł w miejscu ale przez to że w zatrzymywaniu czasu jestem mistrzem mogłem się poruszać w ich zatrzymanym czasu ,nie mineło 5 sekund i mimo ich kilku ataków na nią i tego że czas zaczoł płynąć stała jak gdyby nigdy nic ,czemu ja się dziwię skoro są początkujący i dla nich zranienie takiego demona to wyzwanie ,po chwili odepchnęła ich swoją plamą po czym wystrzeliła w jednego z chłopaków macką z atrametu.
- Technika kontroli zima tysiąc lecia - krzyknoł po czym z jego ust wyleciał lodowaty podmuch który zamroził całą plamę Farby i część podeszfy jej butów.
- Wtrącamy się , czy pozwalamy i ją wykończyć? - mówię poczym zaczynam patrzeć raz na nich a raz na Ivy.
- Nie wiem bo to jest moja koleżanka ale to też to już nie ona.... - powiedziała lekko smutan patrząc na Elizabet jak na swoją własną rodzoną siostrę rzuconą na pastę besti.
- O nie ostrze księżycowego ostrza - krzyknołem widząc jak powoli pęka lód a młodziki tego nie zauwarzyli ,po chwili mojego lotu kiedy od ziemi dzieliło mnie kilka metrów nagle lód pęknoł i w moją stronę wystrzeliło kilkanaście macek.
- Johnny!!! - krzyknęła przerażona Ivy
ja zaczołem szybko ciąć karzdą mackę która leci w moją stronę ,kiedy już byłem blisko Elizabet postanowieł się odbić od jednej z macek żeby szybciej się do niej dostać poczułem ból w barku.
- Panie Johnny zaraz Panu pomożemy - krzyknęła dziewczyna i jej koledzy zaczęli biec w moim kierunku.
- Chyba znów muszę się wtrącić - powiedział Chronos przejmując władze nad moim ciałem - czasowe zaburzenie - znów czas stanoł Chronos wyciągnoł mackę z mojego barku i szybko odsunęła całą grupkę od niej.
- Żryj to - krzykoł Chronos moim głosem podskakując w jej stronę i tnąc jej macki i raz Elizabet w brzuch po czym czas zaczoł znów płynąć a Chronos przestał kontrolować moje ciało , w jednym momeci macki z farby się rozpadły a Elizabet machnęła swoim pędzlem na ranę na brzuch przez co ta znikła.
- Ty skurwysynu - krzyknęła wściekała Elizabet nieludzkim głosem po odepchnęła mnie swoją macką na tyle że uderzyłem plecami i wręcz wleciałem do empika.
- Panie Johnny nic pany nie jest - krzyknęła dziewczyna i razem z swoimi kolegami zaczęli na do mnie biedziec.
- No nie wiem ,mam na twarzy rodzinę monet i musiała mi się otworzyć na scenie pocałunku - powiedziałem zdegustowany i wyrzuciłem książkę w kąt i zauwarzyłem jak Ivy zaczęła się śmiać widząc moją reakcję.
- Ej według mnie nie była taka zła - powiedziała dziewczyna.
- Uspokój się Majka kiedy in dziej pogadacie o guście kisązkowym - powiedziała chłopak szturchajac ją.
- Uspokój się Adam - powiedziała zła Majka a drugi chłopka się zaczoł się z nich śmiać - a ty przestań się śmiać Cezar - powiedziała zła Majka a ja w tym momecie mogłem im się przyjrzeć,Majka miała na oko koło 160 cm wzrostu, wyglądała na szczupła dziewczynę o płaskim brzychu szerszych udach małym nosku i bardzo kobiecych rysach twarzy i piwnych oczach ,małych ustach pomalowane na żółto a jej włosy wystajac z doszytego do płaszcza kaptura miały kolor bardzo wręcz można powiedzieć neonowy zielony kolor a broń którą trzymała w rekach była kosa ,następna osoba idąc w moją stronę był Adam miał na oko 175 cm wzrostu, chud chłopka o czarnych ulizanych włosach ,przynajmniej takie się wydawały spod jego cylindra ,cholernego cylindra kto mu powoli w nim polować to ja nie wiem na szczęście resztę strój łowcy miał normalną ,jego lewy policzek zrobiła pionowa rana ,oczy miał błękitne ,ostatnią osobą w kolejce która chciała pomóc mi był Cezar na oko 160 cm wzrostu ,rudzielec o fryzurze lekko przypominającej afro z piegami z jasno błekitnymi oczami ,bardziej umięśniony od Adama ale niższy od niego z złotym naszyjnikiem z krzyżem z napisem bóg mi pomoże ,czyli moje spojrzenie o tym że już młodzież nie chodzi do kościoła się myliło albo dostał od babci ten naszyjnik i poprostu nie umiał jej odmówić ,może jak kiedyś się z nim spotakm to go zapytam ,też się przyjrzałem jaki bronią walczy Adama i Cezar oboje używali mieczów dwuręczny bez żadnych malunków itd.
- Koniec zabawy ,teraz już zobaczycie na co mnie stać - powiedziała Elizabet śmiejąc obłąkanie ,pochwili wszyscy popatrzyliśmy na to co zrobiła Elizabet.
To coś przypominało Humanioda o wysokości koło 4 metrów z pyskiem wilka z trzema pomarańczowymi oczami na jedną stronę pyska ,sama sylwetka wyglądała na bardzo umięśniony ale nie miała rządnych nóg i innych kończyn którymi mógłby chodzić jedynie jak się poruszała to pełzał, po chwili Adam i Cezar widąc że nowo powstałą istota zaczęła nagłe pełznąć w naszą stronę.
- Technika kamiennego ostrza - krzyknoł Cezar i jego miecz zaczoł wyglądać niczym z kamienia.
- Technika lodowej góry - krzyknoł Adam a jego ostrze pokryło się lodem  i ostrymi spolami ,Elizabet patrzyła na to zimnym i zdecydowanym spojrzeniem jak by wiedziała co się stanie i jak poprowadzić tą potyczek ,po chwili zauwarzyłem że ta szpetała jakieś słowa typu unika,atak itd ,nagle kiedy demon miał uderzyć Adam z Cezarem ale tak pokierował swoje ręce tak że do łokcia miał ręce przecięty jedna ręką wygląda jak by spadł na nią kamień który przed przepołowieniem jej najpierw ją rozpłaszczył na naleśnik, druga za to wyglądała po przecięciu normalnie ale sople które wbiły się w rękę zaczęły ją zamrażać.
- Brawo chłopaki mój plan idzie po mojej myśli - powiedziała Elizabet szyderczo się śmiejąc
po chwili popatrzałem się w stronę gdzie ostatnio widziałem Ivy ,nie było jej bo brawo chłopie czego się spodziewałeś po demonie ,pomyślałem zrezygnowany ale moje myśli przerwał krzyk Majki i ciała chłopaków ciśnięte obok mnie z ranami ciętymi na sobie.
-Majka nie - powiedziałem łapiąc ją za bark wiedząc co ona chce zrobić .
- Popatrz co ona zrobiła chłopką - powiedziała wściekła ,w jej oczach było widać wściekłoś i bezradność czyli uczucia które dobrze znałem.
- Majka wiem jakie uczucia tobą szargają ale uwierz mi że to się. dobrze nie skończy ,spójrz na nich -Pokazuje na ciała chłopaków - użyj lepiej tańca cieni i ucieknij z nimi do siedziby a ja się nią zajmę - mówię nieco troskliwie.
- A obiecaj mi że jak przeżyjesz walkę z nią to mi pomożesz ? - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Dobrze ale uciekja z nimi - powiedziałem widząc jak jedną z rąka leci w nasza stronę więc szybko odepchnołem Majkę - oko za oko - powiedziałem po czym jak macka uderzyła mój bark do bark besti z farby  został ranny a mój był cały ,po chwili Majka postanowiła mimo mojego ostrzeżenia postanowiła zaatakować potwora.
- Technik modliszki - powiedziała a ostrze jej kosy zaświeciła się na jasno zielono.
- Majka nie rób tego - krzyknołem biegnąc za nią.
- Wy serio musicie pragnąć śmierci ,skoro tego chcecie to wam tego dam - powiedziała Elizabet śmiejąc się ,bestia wystrzeliła swoje cztery macki z ostrzami które leciały szybko w stronę Majki a ta również szybko odcięła je wysłać.
- Uwarzaj - krzyknołem widząc jak odcięte macki nagle zaczęły lecieć na jej plecy.
- Ostrze mrocznego księżyca - krzyknołem I znów pozwoliłem żeby siała mistycznej mocy księżyca płynęły przez moje ciało ,zdecydowanym szybki ruchem popiołem je a ognień mojego ostrza spaliły jej na popiół ,niczym tancerze zaczęliśmy skakać ,unikać,gibać się w karzdą stronę naszymi korpusami i rękami razem z nogi kiedy niespodziewanie macka zmieniła tor lotu ,aż wkońcu od korpus bestia dzieli nas metr Majka bez żadnego przemyślenia atakuje w samą klatkę piersiową potwora przebijając ją na wylot przez co kosa utyka w jego ciele.
- Mam cię - powiedziała zadowolona Elizabet po czym jej potwór ostoczył ciało Majki w swoich ostrych mackach więc zanim te zdąrzył się mocno ścisnąć na jej ciele szybko odciołem jej i kopnięciem odrzuciłem potwora od nas a kokon z macek w którym była Majka wziołem na ręce I zaniosłem do chłopaków którzy powoli się budzili po uderzniu.
- Co jej jest ? - powiedział Cezar przerażony pomagają mi otworzyć kokon gdzie była lekko pociętą Majka.
- Wy zabierzcie ją do siedziby ja tutaja się nią zajmę - powiedziała śmiertelnie poważnie.
- Tak jest - odpowiedzieli chłopacy bez sprzeciwu i użyli tańca cieni by pojawić się w siedzibie łowców ,za to ja zostałem sam na sam z Elizabet.
- Co nie uciekniesz ?-powiedziała ironicznie.
- Muszę tu zostać by pociąć cię na kawałki - mówię patrząc jej w oczy idąc w stronę.
- O bohater się znalazł ,zamiast uciekać chcesz zostać tu na pewną śmierć naprawdę jest to pełne podziwu osiągnięcie, pogodzenie się ze śmiercią - powiedziała a jej potwór zaczoł zmieniać ,macki zaczęły znów zmieniać się w zwykłe ręce a z pyska zaczoł wystawać uchwyty jakiejś broni ,wzioł to i z pyska wyciągnoł ogromny miecz długi na 2 metry szeroki na 1 metr ,zaczęły mu się pojawiać nogi a skóra zmieniła się w pancerne koloru srebnego koloru.
- Czas na śmierć - powiedział Elizabet I po chwili jej potwór wystrzlił w moją stronę nagle biorąc mocny zamach a ja szybko uderzyłem swoją kataną w jego miecz , i zaczęła się bardzo widowiskowa dla Elizabet która usiadła na jednej z ławek I patrzyła jak moją płonącą na granatowo kataną której płomień tańczył podczas karzdego mojego ruchu ,jej potwór mimo tak ogromnej broni to potrafił nią z szybko uderzać i blokować moje ruchy ,podczas tej walki czułem się jak bym walczył  swoimi klonem który wie kiedy uderzę ,odskoczę lub odbijam karzdy cios ,czułem się jak bym ta walka była  przeciąganie liny ale mój przeciwnki mimo takiej samej siły jak ja ale nie męczył ,nie wiedziałem co zrobić przecież jak zatrzymam czas to moja moc z katany zniknie i nic mu nie zrobię czy tego chce czy nie ale nagle znalazłem okazję kiedy on chciał mi zranić piszczel ,zaryzykowałem i szybko źgnołem w klatkę piersiową przez co ten stanoł w miejscu.
- Szach mat - mówię pewny siebie odrzucając ciało potwora na bok ,powoli jego ciało zaczęło zmieniać się ogromną plamę fabry a ja rzuciłem nożem w jej pędzel przez co ten wypadł jej z rąk ,Elizabet zaczęła szybko uciekać ale nagle otoczył nas ognisty pierścień.
- Ty jesteś niepoważna że ja tu mogłem zginąć a ty se uciekłaś - powiedziałem zły.
- No co ktoś zostawił kubłek z kurczakim z KFC wiec co miała pozwolić mu się zmarnować - powiedziała śmiejąc się ze mnie - a co wilki łowić sobie nie poradzi bez pomocy demona ?- powiedziała uczypliwie.
- Nie poprostu chciałem zobaczyć jak jesteś przerabiana przez nią na dżem paprykowy - mówię idąc w stronę Elizabet - może przemów koleżance do rozumu czy ja mam to zrobić? - pytam nadal użwacją na swojej. karanie ostrza mrocznego księżyca
- Eliza to ja Ivy pamiętasz mnie razem malowałyśmy obrazy ,gadałyśmy ze sobą mimo twojej wyprowadzki - mówiła Ivy spokojnym czułym głosem.
,- Ivy ? ja on światło obietnac - Elizabet wyglądała jak by coś się jej przypominało ale nie umiała tego powiedzieć wprost tylko rzucała pojedynczymi słowami.
-Pędzel - mówię widząc jak z niego uchodzi dziwnych dym.
- Zniszcz go - krzyknęła Ivy a ja zrobiłem to po czym pędzel zniszczył się i zaczoł się rozpadać a zniego uszedł cały ten pomarańczowy dym
- Ivy chce do domu - powiedziała. zmęczona Elizabet po czym zemdlał
-Ivy weź ją do domu i ogranij a ja będę udawała że was nie widziała ,taki mój mały prezent odemnie na święta - mówię miłym głosem i zaczołem machać im na pożegnanie.
- Dziękuję, życzę Ci najlepszych rzeczy  na święta - powiedziała Ivy miła macha mi.
- Dziękuję, pozdrów bart odemnie I liczę że pobrze spędzisz te święta - mówię spokojnie ciesząc się
po chwili rozeszliśmy się w swojej strony po chwili Adam złapała mnie i zaczoł mnie znów wypytywać co robiłem ,z kim walczyłem i tak dalej , po chwili dał mi spokój a ja zaczołem rozmyślać nad tym wszystkim co się ostatnio wokół mnie się dzieje
- może coś mi powiesz mądrego - mówię w swoich myślach licząc że Chronos mi odpowie.
- Nic ci mądrego nie powiem bo sam ledwie co pamiętam - odpowiedział mi ziewając.
- Jak nie pamiętasz? - powiedziałem ździwiony w swoich myślach.
- Normalnie, zapomniałem myślisz że sen przez choler wie ile lat snu i ciszy pozwoliło mi dobrze wszystko zapamiętać - powiedział spokojnie
- dobrze - mówię patrząc która jest godzina 21:23 - aha co mogę teraz zrobić - mówię drapiąc się po brodzie.
- Masz jakiś plan? - powiedział Chronos za ciekawiony.
- Bardzo sprytny - mówię idąc do pobliskiego baru mlecznego.
- Po co ci pierogi w różnych smakach i barszcz ? - mówił Chronos nierozumiejąc po co mi to.
- Zobaczysz - mówię podchodzac do motoru - taniec cieni - mówię pojawiając się przed siedzibą łowców po chwili rozmów i chodzenia znalazłem się na oddziale szpitalnym w pokoju numer 213 gdzie kurowała się ta trójka geniuszy.
- Witam was - mówię wesoły
- Johnny co ty tu robisz - powiedziała ździwiony Cezar.
- No przeżyłem walkę i teraz sobie robię wigile z wami - mówię kładąc jedzenie na małym stoliczku koło łóżka Majki która - co się z nią stało ? - mówię głaszcząc ją delikatnie.
- Poprostu zemdlała od odniesieomych obrażeń i jakieś innych powodów - powiedział Adam.
- Ważne że żyje ,mogło być gorzej uwież mi - mówię troskliwie.
- Koniec gadania bo już głodny jestem - powiedział Cezar, wszyscy patrzymy po sobie i zaczynam powoli jeść zostawiając też parę porcji dla Maji ,mimo że im lekko ufałem to tak czy siak siedziałem w szalu i jak koń pod górę musiałem tak naciągać szal by mieć miejsce żeby włożyć jedzenie i by mi twarzy nie było widać, no cóż lepiej spędzić wigile w szpitalu z grupką nowych łowców niż jak zwykle samemu.

klątwa maskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz