Lekarstwo warte wszystkiego cz.1

6 0 0
                                    

Zaczynam iść po okolicach gniazda I rozglądałem się za Ivy bo jednak ona jest jedną osobą która by wiedziała co zrobić w tej sytuacji, sam też nie wiem gdzie ją znaleść czy w parku,okolicach miastach ,czy nawet w cholernej restauracji nieważne gdzie była ważne było to żebym ją znalazły i mi coś powiedziała co kolwiek od zwykłego podaj jej takie leki albo użyj czegoś czego kolwiek.
- Oj dziewczynki musicie być serio odważę że tu chodzicie.
- Bingo - mówię widząc jak grupka demonów pochodzi do Ivy I Elizabet.
- Lepiej nas zostawcie ,bo on wami się zajmie - powiedziała Elizabet zauwarzjąc ,nagale wszyscy zaczeli się na mnie patrzę.
- Może odpuścimy sobie? - zapytał niepewnie jeden z demonów.
- Nie bądź pizda - powiedziała jeden demon klepiąc jego w plecy - teraz zgiń - powiedział demon I ich piątka rzuciła się na mnie a Ivy I Elizabet patrzyły się na mnie.
- Czas na zabawę - mówię uśmiechając się I zaczęła się walka, gdzie ja niczym tancerze rytmicznymi ruchami unikałem ich ataków ,po chwili zostałem ją i jeden demon który drżała na mój widok bo po zobaczeniu jak ja przeciołem jego kolegów na krwawe puzzle bał kiwnąć nawet palcem.
Oszczędź mnie - powiedział cicho pod nosem patrząc na ziemię.
Tym że jako jednyn miałeś olej w głowie ty możesz iść - mówię spokojnie klepiąc go w plecy.
Po tym co powiedziałem niczym poparzony uciekł tak że kurz się za nim toczył.
- W końcu jesteśmy sami - mówię rozglądając się.
- Czego chcesz - powiedziała oschle Ivy.
- Mam problem ,moja koleżanka została zatruta przez demona trucizny - powiedziałem zmieszania łapiąc się jedną kark a drugą wystawił w jej stronę.
- I co mam z tym faktem zrobić ? - powiedziała oschle przewracają swoimi oczami.
- Może znasz jakiegoś demona czy człowieka który by mi pomógł.
- Może bym coś wymyśliła - powiedziała zamyślona.
- Chcesz mu pomóc, on cię prawie zabił tylko ci przypomnę - powiedział obóżona Elizabet.
- No tak ale też pomógł mi cię uratować - powiedziała łapiąc ją za remie z miłym uśmiechem.
- Dobrze ale ja mu nie ufam tak czy siak - powiedziała niezadowolona idąc powoli.
- Dopóki niezaczniesz nikogo atakować to możesz być spokojna że cie nie zaatakujesz - powiedziałem patrząc na nią.
- Lepiej chodźmy do mojego mieszkania  i tam ci powiem jaki jest plan - powiedziała Ivy I też zaczeła iść.
- Naprawdę wam dzięki za to że chcecie mi pomóc ,przysięgam że się wam odwdzięczę za to - mówię szczęśliwy doganijąc jej.
- Robię to tylko temu bo uratowałeś mnie ,od demona wody i sprawiłeś że moja przyjaciółka jest tu zemną -
powiedziała klepiąc w plecy Elizabet która była ubarna w szaraną bluzę i czarne spodnie - więc możesz uznać to jako dług wdzięczności - dodała uśmiechając się.
- Rozumiem a teraz ty będziesz miała umnie ten dług - mówię śmiejąc się I patrząc na Ivy ubraną w czerwoną bluzę i szare spodnie.
- Oj nie bój się ją ci Może kiedyś coś znajdę - powiedziała Elizabet zimnym głosem.
Po chwili zaczęliśmy wchodzić do jakiegoś bloku leżącego na granicy miejsc zamieszkanych przez ludzi a demony, po chwili Ivy zapukała do drzwi jednego z mieszkań.
- Braciak otwórz mi - powiedziała po czym zaczęliśmy słyszeć dźwiek przekręcanych kluczy w drzwiach.
- Już wróciłyście ze spaceru - powiedziała około 12 letni chłopiec o ciemno brązowych loczkach, niebieskich oczach a ubrany był w zwykły ders .
- Witam cię chłopcze - mówię patrząc na niego po czym nasze spojrzenia się na sobie zatrzymały.
- Lucja to jest Johnny,nie musisz się go obawiać tym razem on musi nas prosić o pomoc - powiedziała Ivy głaszcząc go po głowie.
- Dobrze skoro tak mówisz - powiedziała nieśmiało Lucjan.
- Nie bój się też mu nie ufa - powiedziała Elizabet patrząc na mnie i wchodząc do mieszkania.
- Oj nie przeżywaj tego tak - mówię pod nosem wchodząc do mieszkania.
Weszłem do mieszkania i zaczołem patrzeć na to co się w tym zwykłym mieszaniu, posanowiliśmy że usądziemy na kanapie w salonie a bardziej a z jej bratem bo poszła sobie z Elizabet do kuchni gdzie ta zaczęła gadać z Ivy.
- Możesz być zemną szczery? - mówię do Lucjan łamiąc niezręczną ciszę.
- No myślę że mogę być, a czego chciałbyś wiedzieć - powiedział nieco ździwiony.
- Ile jesteś lat demonem wojny? - mówię patrząc na niego opierając głowę o swoją rękę.
- Jak miałem koło ośmiu lat to zaczęły pokazywać mi się moce demona - odpowiedział niepewnie myśląc dokładnie nad karzym swoim słowem.
- Rozumiem ,a jest was jeszcze więcej? - dopytuje się i widzę po nim że się zaczoł stresować.
- Nie jestem tylko ja siostra,Elizabet I jeszcze osoba do której cię pewnie wezną z powiedział wymijająco uciekając wzrokiem odemnie.
- A ta osoba czego jest demonem? - dopytuje ignorując to że udaje i kłamie prosto w moje oczy.
- jak by to powiedzieć, pani Aleksandra jest demonem jakiś czaórw wróżbiarstwa czegoś w tym stylu - odpowiedział patrząc na mnie a potem na Ivy I Elizabet które przyszły do pokoju z herbatą.
- A więc Johnny, to będzie skąplikowane bo o ile nie będzie problemu by pani Aleksandry ci pomogła to ty musisz się zgodzić na wszytko - powiedziała Ivy dając mi kubek z herbatą.
- Jestem gotowy na karzdą rzecz jaką mam się zgodzić - odpowiedziałem bez zastanowienia.
Moja odpowiedź zaszokowała wszystkich w salone ,bo prędzej spodziewali się że będę miał jakieś wąchania czy się zgodzę czy nie.
- Ale ty musisz być odważny - powiedział ździwiony Lucjan.
- No bardzo odważyny i niemyślacy trzeźwo - powedzial oschle Elizabet pijąc herbatę.
- Czasmi trzeba wyłączyć myślenie by włączyć działanie ,bo ile mózg pomoże ci ocenić sytuację i zaczne zalewac twoją głowe myślami to jednak dusza zawsze podejmie to najbardziej rozsądną decyzję - mówię pewny siebie biorąc kolejny łyk herbaty.
- Łowac i poeta masz jeszcze jakiś inne ciekawe zajęcia które ukrywasz - powiedział Ivy śmiejąc się.
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz - mówię cichoczac cicho.
- Na śmieszkowanie będzie kiedy indziej czas teraz chodźmy mu pomóc  - powiedziała Elizabet patrząc na nas.
- Już tylko dopowije herbatę i już lecimy - mówię biorąc ostatni łyk herbaty.
Kiedy wyszliśmy z bloku zaczęliśmy iść w stronę dosyć dobrze znanego mi sklepu z niewzykłościam ,gdzie dotknie różnego rodzaju rzeczy związane z magią wróżeniem nawet alchemią był na wyciągnięcie ręki ,aż sam pamiętam jak tam chodziłem z siostrą patrzeć I słychać o różnych magicznych rzeczach i o ich zdolnościach aż na tą myśl popłynęła mi łezka nostalgii.
- Teraz się zmieniami - powiedział Ivy poczym stała się demonem ognia, Elizabet demonem malarstwa i podczas jej zmiany dowiedziałem  się że podczas tarsformacji jej ubrania są zastępowywane tymi malarskimi i to że jej włosy i oczy wyglądają jak by były namalowane,a Lucjan w demona wojny.
- Kiedyś musimy znów zawalczyć bo czuje że jest w tobie kawał wojownika - mówię wchodząc na jego lewy bark - niechce nic mówić ale drzwi są zamałe by go pomieścić - mówię spokojnie a Lucjan mi przytakuje.
- To patrzcie na to niedowiarki - powiedziała Ivy pukając w drzwi po czym te nagle powiększyły tak by Lucjan zemną na plecach.
- Powiedz mi że mi się to wydaje..- powiedział ździwiona Lucjan.
- Chłopie, żyjesz w świecie gdzie demony twarzą rzeczy z farby, łowcy robią magiczne akcje typu zatrzymanie czasu ,a ty się dziwisz że drzwi się powiększył - mówię ździwiony tym że Lucjana tak rzecz są trudne do pojęcia dla niego.
- ruszajcie ,później będziecie się zachwycać magicznymi drzwiami - powiedziała Elizabet stanowczym tonem wchodząc do środka.
Kiedy weszliśmy to się ździwłem jak sklep się zmianił ,regały z rzeczami zostały poukładane pod ścianami podłogę zdobił duży ciemno fioletowy dywan z złotymi i średnimi zdobieniami,symbolami.Oświetlenie w samym sklepie a bardzije mieszaniu bo znajdowała się tu kanapa ,obrazy których wcześniej tam nie było, tak samo kominek i duży kocioł stojący na ogniu.
- Czego tu szukacie dzieciaki w moim sklepie? - powiedziała Aleksandra miłym głosem.
- Gdzie ty jesteś pani Aleksandro? - mówię rozglądając się znią po czym zeszłym z Lucjana.
- Za tobą głuptasie - powiedział śmoejąc sie cicho stojąc za mną.
- Jezu, niech pani mnie nie straszy - powiedział ździwiony patrząc na panią Aleksandrę i zaczołem się jej przyglądać.
Wygląda na 45 lat miała długi nos prawie jak u bajkowej wiedźmy, miała szare oczy długie rzęsy, niewyglądała na wysoką osobę może miała metr piedziesią może metr sześdziesąt, jej ubiur też wyglądał bajkow duży szpiczasty czarny kapelusz,ubrana w czarną suknie.
- Pani Aleksandro ,ten tu łowac mam problem bo jego koleżanka została śmiertelnie zatruta - powiedziała Ivy podchodzac do pani Aleksandrę.
- O to bardzo źle ,powiedz mi co ją takiego zatruło - powiedziała troskliwie idąc w stronę kominka - krzesła chodzicie tu - powiedziała po czym nagłe przyleciały krzesła.
- Demon trucizny ją zatruł - mówię siadając na krześle i patrzę na hej reakcję.
- Demon trucizny mówisz...- powiedziała zamyślona po czym sięgnęła po opasłą księge mówiąc coś cicho pod nosem - jednym sposobem by jej pomóc to złotay kwiat lilli wodne - odpowiedziała zamykając księgę.
- Pani Aleksandro, gdzie można spotkać kwiat złotej lilli? - zapytał nieśmiało.
- Napewno nie w tym świecie - odpowiedziała z powagą na twarzy.
- Jak nie w tym świecie, to w takim razie gdzie można spotakąć ten kwiat? - odpowiedziałem zmieszany niewiedząc jak mam zrozumieć jej słowa.
- Ten kwiat znajduje się w świecie który chrześcijanie nazywają czyścem, tam oprócz osób martwych
znajdują się osoby zawieszone powiedzmy życiem a śmiercią ,takimi osobami są osoby w śpiączce lub osoby śmiertelnie chore tylko te znajdują tam się kiedy śpią.
- Czyli mamy doprowadzić go do stanu śpiączki? - powiedziała ździwiona Elizabet - ale jak go wyciągniemy z tego stanu ,jak on przyniesie ten kwiat - dopytywała się nierozumiejąc samego planu.
- Spokojnie jestem przygotowana na to - odpowiedziała spokojnie stając z krzesła a my zaczęliśmy podążać za nią wzrokiem - mam specjalną miksturę która wprowadzi go taki stan że jego dusza będzie mogą się tan poruszać - powiedziałem biorąc do rąk szklaną butelkę z fioletową miksturą.
- Czyli on mam to wypić by zapaść w śpiączkę, tylko jak go obudzimy? - zapytała niepewnie Ivy.
- Obudzi się używając połowy kwiatami by wrócić do naszego święta z kwiatem a drugiej połowy użyje by pomóc koleżance - odpowiedział dają mi do rąk butelkę.
Zaczołem patrzeć się raz na butelkę a raz na Aleksandrę, w tamtym momencie bałem się czy napewno mikstura zadziała i mnie całkowice mnie uśmierci ale też przecież pewnie  połowa tego kwiata by mnie przywróciał do życia więc zmniejszało to moje zmartwienia ale nadal sama myśl że w jakimś stopniu będę martw sprawiało że czułem się nie swoje ,wrecz czułem się jakby sama kostucha stała koło mnie i patrzyła swoimi czarnymi pustymi oczami zjadając moją duszę.
- Czyli mam to wypić duszkiem i co będzie dalej? - mówię niepewnie patrząc na butelkę z miksturą że strachem w oczach.
- Wypijesz to będziesz czuł się senny i obudzisz się w inny świecie, gdzie czas płynie o wiele wolniej niż w naszym, same złoty kwiat powinny się znajdować w ogromnym zamku otoczonym murem  - odpowiedziała że stoickim spokojem - a teraz pij to duszkiem - odpowiedziałem patrząc się raz na mnie raz na butelkę.
- Czego się nie robi dla przyjaciół - powiedziałem biorą wdech I zaczołem pic tą miksturę - nawet dobra - odpowiedziałem  po wypicu mikstury - o Jezu co się dzieje - mówię widząc jak powoli pociemnia mi widok przed oczami, po chwili poczułem że moje ciało upadło z krzesła.
Nagle poczułem że moje ciało jest pod wodą i szybko się wynużyłem widząc że pływam duży jeziorze z krystaliczną wodą ,kilku sekundach wypłynąłem na brzeg gdzie zaczołem się rozglądać że jestem obok jeziora pośrodku łąki.
- Gdzie ja do choloery jestem i gdzie zamek ?- mówię rozglądając się na jezioro gdzie niebyło ani jednego wiatu złotej lilli, zauwarzyłem że moje cichy są w kolorze śnieżno białym - okej tego się nie spodziewałem, tam jest droga? - mówię kiedy nagale podczas oglądania moich nowych ciuchów zobaczyłem kamienna drogę która gdzieś prowadziała.
Zaczołem iść wzdłuż niej modląc się by podczas tej podróży wzdłuż drogi trafić na zamek albo wypatrzeć go gdzieś na horyzącie, kiedy tak szedłem i się rozglądałem miałem sporo myśli takich jak ile jest tu dosz,po co istniej te kwiaty i czy napewno wrócę do życia z połową tego kwiata.Kiedy tak rozmyślałem zaczołen powoli do lasu, karze drzewo się różniło od tych które były w naszym świece tu jedno miało na jakieś gdziwne fioletowe owoce w podłużnym kształcie, jeden owoc był podobny do smoczego owocu ale bardzije żółty z jasno zielonymi pałami.
- Co tu robisz moje dziecko? - powiedział Obcy mi głos.
- Kto to i gdzie ty jesteś? - mówię niepewnie rozglądając się.
- nie ważne ,wyglądasz na głodnego może chesz owoca? - powiedział głos gdzie z koron drzewam.
-Lepiej może mi sie pokaż bo już zaczynasz grać mu na nerwach - mówię lekko poirytowany.
- Już spokojnym - powiedział głos po czym powoli coś zaczęło schodzić na ziemię - już zadowolony - powiedział a ja zobaczyły jak na jedne z gałęzi siedzi biały gołąb.
- Czego chcesz odemnie?- mówię oschle patrząc na gołębia.
- No martwię się o kolejną zabłąkanom duszę jak ty - mówi troskliwe ale w jego głosie było słychać że coś jest nie tak.
- Jak chesz mi pomóc to powiedz gdzie  jest pewien ogromny zamek - mówię stanowczo na tego gołębia.
- Oj może mi coś o sobie powiedz albo zjedz jabłuszko - powiedział gołąb urywając owoc wyglądający jak jabłuszko, łapię je do ręki i się mu przygląda.
- Co to za owoc? - dopytuje patrząc raz na owoc a raz na gołębia.
- Zwykły owoc który możesz zjeść - powiedział Gołąb nieco innym głosem.
Postanowiłem zdjąć z twarzy szal I zbiliżac owoc do ust by je zjeść, kiedy miałem wziąć gryz owca zauważyłem że gołąb zaczoł się demonicznie uśmiechać.
- Niszczyciel czasu - powiedziałem pod nosem i postanowieł rzucić w gołębia nożem.
- Co to ma być - krzyknoł bardzije demonicznym głosem a na ziemię spadł gołąb a bardzije coś zmieniające się w masę mięsa.
- Kim ty jesteś - powiedziałem spokojnie biorąc katanę do rąk.
- Teraz pożałujesz chuju - krzyknoł już w formie demona gdzie było widać jego rogi i humanoidalne kształty.
- Pozdrów o demnie szatana - mówię po czym odcinam jego głowę od ciała - Jakim cudem taka plugawa istota mogła się znaleść w czyściu? - mówię sam do się czekają jak Chronos się odezwie ,chyba pierwszy raz czułem się dziwnie że ten potwór milczy i się nie odzywa.
Powróciłem do mojego marszu i zaczołem myśleć o tym czy to był jedyny Demon a może sam szatan, nawet bym się nie ździwił patrząc że kusił mnie jak Ewe, teraz sam się boję co by było jak bym zjadł ten owoc może bym umarł tak na serio, albo pozwoliło by to Chronosowi przejąć moje ciało na zawsze albo sam bym się stał demonem.Z karzdą chwilą przebywania w tym świecie zadawałem w sobie coraz więcej pytań na które sam nie wiem czy dostanę na nie odpowiedź, nawet nie na wszystkie ale przynajmniej na jedno pytanie chociaż wiedząc że nigdy niedostaje odpowiedzi na swoje pytanie, bo po co łowcy informacje o tym co go otacza ty masz tylko łazić po mieście I zabijać wszystkie demony na swojej drodze. Ja nie jestem maszyną do zabijania ja też jestem człowieka który chce wiedzieć czemu pojawiły się demony, skąd one się biorą bo co tak szybko się rozmnażają?,wychodzą jakiegoś portalu?, im dłużej jestem łować tym bardzije się zastanawiam nad tym w jakiej chujni egzystuje.
- Moje oczy chyba już zauważły coś ciekawego - mówię sam do siebie widząc małą wioskę przed sobą - Może ktoś tam będzie - mówię widząc jak coś że środka wioski się dymi.
Zaczynam iść trochę szybszym krokiem, moja ciekawość w tamtym momęcie niepozwalała mi myśleć o niczym innym niż tym by zobaczyć innego człowiek a bardzije jego duszę.
- Ludziki gdzie jesteście, chce tylko was przytulić - powiedział szyderczo jakiś nieludzki głosem należący do czegoś dużego patrząc że jak już się znalazłem w wiosce to ci jakiś czas było słychać głośne kroki czegoś.
- Człowieku nie normalny jesteś? - powiedział do mnie cichym głosem jakiś mężczyzna.
- Co się tu dzieje i czym jest to coś co ładnie po wiosce? mówię lekko ździwiony całą tą sytuacją.
- Demon przyszedł po nas - powiedział przerażony.
- Demon mówisz, czyli już długo on nie pożyje - mówię pewny siebie.
- Jesteś łowcą demonów? - powiedział niepewnie - na jego plecach jest wór w nim trzymam moje dzieci które przed chwilą porwał błagam uratuj jej - powiedział błagalnym głosem.
- Nie mam problemu - odpowiadam po czym wspina się na dach domu i zauwarzyłem humanioda z czaszką łosia i całej oplecionym pancerzem z pni drzew.
- Ej ty duży tu taj jestem - powiedziała kobiecy głos po czym zobaczyłem kobiecą sylwetek bardzo dobrze mi znajomą.
- Siostra? - mówię niepewnie idąc na środek miasta gdzie demon się kierowała.
- Jak widać można po dobroci - powiedział demon szyderczo się śmiejąc i idac w strone dużego placu na środku miasteczka.
Zaczołem się przyglądać ubiorowi samej dziewczyny i zauważyłem że był taki jak mój, może jakaś łowczyni z niej była za życia a ją kojażyłem z jakiś rozmów w siedzibie łowców.
- Koniec myślenia czas na działanie - powiedziałem przestając się zamyślać nad wszystkim co się wokół mnie dzieje.
Dziewczyna zaczęła walczyć z demone próbując się przebić przez jego pancerz przy pomocy miecza  która miała przy pasie ale te wbił się w jego pancerz i nie miała ochoty wyjść.
- Mam cię dziewczynko - powiedział zadowolona Demon sięgając ręką po nią.
- Księżycowe ostrze - powiedziałem po czym skoczyłem w stronę jego ręki - łapy przy sobie - powiedziałem ironicznie odcinając mu rękę.
- Kim ty jesteś ? - powiedział przerażony Demon ,łapią za swojego kikuta i przerażony patrzył na swoją odciętą rękę.
- Twoim najgorszym koszmarem - odpowiadam pewny siebie wyciągajac w jego stronę katanę - a teraz zginiesz - dodaje biegnąc w jego stronę.
- Po moim trupie! - krzyknoł po czym zamchnoł się by mnie uderzyć, kiedy jego pieść była blisko by mnie uderzyć skoczyłem na jego rękę, zaczołem biedzie po jego ramieniu - daj mi spokój - powiedział próbując mnie zrzucić z siebie.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem - mówię skacząc mu na bark i jedynym ruchem odciołem mu głowę od reszty ciała - uwaga tam ,ciało leci ! - krzyknołem widząc jak ciało leci na klatkę piersiową, nie niszcząc żadnego budynku.
Zaczołem patrzeć na ciało demona by się upewnić że naglę nie wstanie, ludzie zaczęli wychodzić z domów i patrzeć kto zabił demona I patrzeć do jego wora i wyciągali z niego swoich bliskich.Tylko stałem i patrzyłem na to całe zamieszanie które zrobiłe swoją walką z demonem.
- Ty jak się nazywasz - powiedziała dziewczyna która walczyła z demonem na początku i jej słowa bardziej mnie utwierdzały w tym że ta dziewczyna to moja siostra.
- Johnny a ty moją koleżanko nazywasz Klaudia prawda? - powiedziałem niepewnie odwracając się w jej stronę.
- Johnny bracie - krzyknołem lecą na mnie i wtulając się wemnie.
- Też za tobą się stęskniłem - powiedziałem troskliwie tuląc ją I kręcąc się z nią.
Po chwili naszego szczęście że widzimy się wkońcu twarzą ,mogą się  przytulić porozmawiać i znów być razem jak za starych dobrych czasów.
- Ty też jesteś w śpiączce skoro tu się znalazłeś? - zapytała niepewnie patrząc mi w oczy.
- Tak jakby, musiałem tu przyjść by pomóc komuś - powiedziałem niepewnie.
- Czego chcesz z tego miejsca że musiałeś się tu znaleść? - powiedziała zmieszana słysząc moje słowa.
- Moja koleżanka została zatruta trucizną Demona, a w tym świecie rośnie kwiata złotej lilli wiec wybrałem się tutaj by go zdobyć - mówię spokojnie patrząc na siostrę ale jak powiedziałem po co tu przybyłem wszyscy zaczeli się na mnie patrzę.
- On chyba nie wie na co się pisze - powiedział jakiś mężczyzna.
- A może on oszalał - powiedziała jakaś kobieta.
Ja tylko stałem zdezorientowany, myśli zaczęły mi gonić po głowie i tylko myślałem co takiego musi się tam znajdować że samo wspomnienie że chce się zdobyć złotą lilie jest traktowane jako szaleństwo i wręcz misję samobójczą.
- Chodźmy stąd - powiedziała stanowczo łapiąc mnie za rękę i zaciągając za sobą do małego domku - wkońcu będziemy sami - powiedziała głośno wzdychając siadając na kanapie w salonie, sam dom w którym mieszkała Klaudia składał się z drewnianej podłogi i ceglanych ścian na których znajdowały się obrazy i czy półki z książkami. Obok salonu znajdowała się małą kuchnia z kilkoma szafkami i coś ala piec tylko wkładało się drewno które nagrzewało blachę górze pieca.
- Jak widać postanowiłaś pójść w ślady swojego bracisza - mówię śmiejąc się cicho by rozluźnić atmosferę.
- Albo mogłam zostać ofiarą albo wojownikiem który zabija swoich oprawców - powiedziała nieco oschle ci jej się niezdarzało nigdy.
Zaczołem iść w stronę salony po czym usiadłem koło swojej siostry i z łapałem ją za obie ręce.
- Siostrzyczko, powiedz mi co się stało? - mówię troskliwie po czym widzę jak z jej oczu płynie rzeka łez.
- Poprostu mnie to boli, mój kochany bart przyszedł do mnie i zamiast mnie uratować z tego świata to ratuje jaką obcą babę - powiedziała zaciskają zeby i wtulając się wemnie.
- Wiem tylko niechę żeby jej koledzy musieli opłakiwać jej śmierć - mówię nico zmieszany ocierając jej łzy o swój szal.
- Tak tylko poprostu tęsknię za tobą za normalnym życie, gdzie jestem bezpieczna i mogę żyć jak normalna nastolatka - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Tylko jak ty się obudzisz to już tak młoda nie będziesz - mówię uśmiechając się do niej.
- Ile wtedy będę miała lat jak się obudzę? - powiedziała ździwiona.
- Już ośmienaście - mówię spokojnie - bo jak miałaś wtedy piętnaście lat jak zapadłaś w śpiączkę, a ja już wtedy nieśmiało zaczołem polować na Demony - mówię patrząc na siostrę z anielski spokojem na twarzy.
- Czyli ja ci trzy lata wierzyłam Ci że ty wracasz tak późno od kolegów a ty chodziłeś u ryzykowałeś swoim życiem dla zabyw - powiedział nieco zła uderzając mnie w głowę.
- Przepraszam, musiałem to robić sama wiesz że bałem się o nasze bezpieczeństwo i też niektórzy ludzie płacili za zabice uprzykrzającego demona, sama wiesz że pieniądze wtedy były na potrzebne - mówię patrząc jak moją siostra zakłada nogę na nogę i krzykuje ręce na wysokości swoich piersi.
- No wiem jak było ale chyba nie klepaliśmy takiej biedy byś musiał polować na demony - powiedział oschle wbijając wemnie wzrok.
- Wiem ale też niewiadomo jak dużo hajsu nie mieliśmy - kontruje jej odpowiedź.
- Uwielbiam cię i nie lubię za to jak muiesz odbić piłeczkę w rozmowie - powiedziała podnoszą końciki ust w lekki uśmiech.
- A ja ciebie za to że potrafisz być taka kochana i chamska - mówię uśmiechając się nieśmiało.
- A weź ja jestem aniołkiem a ty diablekiem - powiedziała śmiejąc się.
- No tak sobie to wmawiaj - mówię śmiejąc się I ciesząc z tego że znów jesteśmy razem.
- Może zapaż nam herbaty i po opowiadaj mi o życiu w tym świecie - mówię kierując się w stronę samej kuchni - a ta klapa gdzie prowadzi? - mówię ździwiony zauwarzjąc klapę w podłodze przy kuchni.
- Możemy o tym sobie pogadać jak chesz , tam już moja spiżarnia, jeszcze bardzije zaawansowanych technologii nie mamy - odpowiedział po czym wrzuciała trochę drewna do pieca by blacha się nagrzała.
- A jak jest najbardziej zawannsowa technologia w tym świecie? - zapytałem zaciekawiony tego bo nie wiedziałem czego mogę się spodziewać.
- Chyba nic takiego bardzo nowoczesnego co mamy nie przychodzi mi do głowy - powiedziała wzruszając ramionami po czym dodała - może święta bariera jest czymś najbardziej nowoczesny - powiedziała kładąc na piec dzbanek z wodą by ta się nagrzała.
- Czym jest święta bariera? - zapytałem zaintrygowany tą nazwą.
- Zamek który jest kwiat złotej lilli został otoczony jakąś barierą, sama bariera jest nie do przejścia a jak ktoś jakimś cudem wchodzi do zamku to z niego nie wychodzi - powiedziała poważniej patrząc mi w oczy.
Po tych słowach głośno przełknołem śline, bojąc się co tam w tym zamku siedzi że kto tam wejdzie to nie wraca, ale jak o tym pomyślałem jak oni wiedzą że ktoś z tamtąd niewrócił i jest martwy.
- Skąd wiesz że oni zostali zabici? - mówię niepewnie.
- Kiedy jakaś dusza umiera słychać jej krzyk pośmiertny - powiedziała bez zastanowienia.
- I wtedy co się dzieje dalej z tą martwą duszą? - dopytuje wyjmując dwie szklanki i daje do nich dwie saszetki z herbatą.
- Jest kilka opcji, może zostać odrodzona w innym ciele i biedzie czasami mieć deżawu z poprzedniego życia - powiedziała po czym nalała do naszych kubków wżącą wodę - albo stanie się demonem jeśli jej życie było pełne grzechu albo pomocnikiem anioła w niebie albo i jako demon I pomocnik anioła nie będzie pamiętać swojej przeszłość - powiedział smutna po czym odłożyła czajnik i się do mnie przytuliła - Nie chce żebyś tam poszedł boję się że zginiesz i niebiedz mnie pamiętał i zostawisz mnie samą po tym jak się obudzę z śpiączki - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Klaudia nie bój się, nie mam ochoty zginą i zostawić mojej siostrzyczki same przecież dobrze wiesz że obiecałem to mamie i tobie - mówię głaszcząc ją po głowie I tuląc jedną ręką.
- Dobrze braciszku wierzę ci - powiedziała po czym zanieśliśmy kubki z herbatą przy stole w kuchni  - usiądź a ja przyniosę cukier i coś do herbaty - powiedziała z uśmiechem.
- Jasne sister - odpowiadam siadając i do głowy napływają mi wspomnienia tego jak po śmierci naszej mam Klaudia zamieszkała umnie i zawsze rano robiała nam herbatę kiedy szykowałem się do pracy po czym zawsze szykowałem nam coś do jedzenia. To były piękne czasy kiedy on wracałem że szkoły a ja z pracy i wspólnie spędzaliśmy czas albo ona stała do koleżanek lub je zapraszały do snas a ja ubierałem strój kelnera i jej obsługiwałem przynosząc przekąski i nalewając napoje do kieliszków do wina, kiedy to robiłem zawsze Klaudia mówiała że a bym do piekła poszedł jakby miało jej to uratować życie jak widać ta mała cholera przewidziała moją przyszłość.
- Co siedzisz taki zamyślony, znów wspominasz nasze dzieciństwo - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Tak wspominałem ale nie nasze dzieciństwo - odpowiedziałem a moja siostra postanowiła kładą okrągłe kiasto.
- Niech zgadnę twój popisowy jabłecznik - powiedziałem pewny siebie idąc po nóż by ukrócić kawałek ciasta dla nas.
- Ty to jednak mnie zanasz jak własną kieszeń - powiedziała z uśmiechem.
- Powiedz mi - powiedziałe kładą łokcie na stole kiedy Klaudia szła po talerz - czemu postanowiłaś zostać łować? - powiedziałe cicho patrząc na stół.
- Wiesz kiedy już poraz któryś jakiś demon nas zaatakowała postanowiła wziąść sprawę w swoje ręce - powiedziała kładą dwa tależe na stole - a kiedy słyszała od niektórych osób, które pojawiły się w tym świeć o łowy którego znakiem rozpoznawalnym jest całkowice zasłoniętą twarz i ta charakterystycznie ozdobiona katan to już wtedy wiedziała że to ty - powiedziała spokojnie po czym zaczęła krojić ciasto.
- Skąd wiedziałaś że to ja? - powiedziałem ździwiony.
-Raz widziałam jak zamieszkałam u ciebie w pokój kiedy wróciłeś z "spotkania z chłopkami" - powiedziała robiąc cudzysłów palcami.
- Czyli jak widać twój bart była inspiracją dla ciebie we wszystkim - powiedziałem chichoczac.
- No tak bardzo że też ryzykuje życie jak on by ratować życie innych ludzi - powiedziała po czym nałożyła nam po kawałku ciasta.
- A anioły niepowinny was ratować od  demonów? - zapytałem jedząc powoli ciasto.
- Są zajęte obrną zamku i tylko od czasu do czasu nam pomagają - powiedziała biorąc pierwszy gryz ciasta.
- Zawsze mi się wydawało że anioły powinny pomagać ludziom - powiedziałem ździwiony słowami siostry.
- Jeden z aniołów powiedziała że teraz mają ważniejszych sprawa dla pokoju ogółu - powiedziała patrząc głęboko w  oczy.
- Ciekawe co to może znaczyć? - powiedziałem zaintrygowany słowami siostry - wiesz jak można się dostać do tego zamku ? - dopytałem rozmyślając nad planem na następny dzień bo już się ściemniało.
- Nie wiem zazwyczaj anioły nie mają ochoty zbyt bardzo mówić co się dziej wokół nas - powiedziała wzruszając ramionami - rano ci pokarze gdzie masz jechać - powiedziała patrząc mi w oczy.
- Jak widać muszą trzymać język za zębami albo będą mieć przerąbane - mówię kończąc ciasto i dopijając herbatę - możemy tak zrobić - mówię przytakując siostrze.
Kiedy kończymy nasze kawałki ciasta i herbatę to ja myje naczynia w wodzie z studni, siostra odkłada ciasto do spiżarnia powiedziała że resztę kawałków da innym mieszkańców miasta, przez takie gesty mojej siostry przypominam sobie że jeszcze że może oprócz niej jeszcze gdzieś są takie dobre duszczki jak ona. Po chwili moja siostra zaprowadziała mnie na piętro domu i powiedziała że w jej sypialni jest jeszcze jedno łóżko, położyłem się na łóżku patrząc się na siostrę życząc jej dobrej nocy a ona mi po czym zamknołe i zaczołe spać bo potrzebuje mieć jutro dużo Energi.

klątwa maskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz