Krawa cesarzowa

8 0 0
                                    

- To jest już pojebane - mówię rzucając kolejną książkę w ściany - szukałem, szukałem I nic nie zankazłem o tym co tam usłyszałem - powiedziałem załamany kładąc się na łóżku w swoim pokoju i patrzyłem zmęczony w sufit.
- Uwierz, nigdzie się o tym się nie dowiesz - powiedział Chronos bez większych emocji w głosie.
- Nawet w dark webie nie będzie czegoś? - zapytałem się nie pewnie.
- Co ten Dark web? - zapytała Chronos nie rozumiejąc czy jest Dark web.
- Nie ważne - odpowiedziałem wzdychając głośno - czemu Anioły nas nie nawidzą, czemy bóg nie żyje, dla czego istniejecie? - mówię nadal zmęczony tym wszystkim czego się dowiedziałem w czyściu.
- Uwierz mi chociaż wiem dużo, jednak tego o co pytasz to nie zanm odpowiedzi na Twoje pytania - odpowiedziała brzmiąc na nieco zamyślonego.
- A przyjamniej powiedz mi o co mu chodziło z tym że zostaliście zniszczeni ? - powiedziałem wstając z łóżka I zaczołem iść do łazienki.
- Poprostu była kiedyś bardzo brutalna wojna między niebiem a piekłem, ale podczas samej wojny bardzo dużo demonów i aniołów zginęło wiec myślał że ja i inne demony zginęły - odpowiedziała z pewnością siebie - nawet się mnie nie pytaj gdzie znajdziesz informacje o tym, nie ma ich nigdzie bo same walki działy się w każdym wymianę znamy w waszych wymiarach - dodał Chronos z odniechcemiem tym że musi mi o tym wszystkim mówić.
- Jasne już wiem to co chciałem - mówię nakładając sobie piankę do golenia na twarzy po czym wyjmuje golarkę i zaczynam się golić.
Nawet nie postanowiłem się go spytać o to co trzymał sztana na obrazie w zamku aniołów bo znając jego styl mówienia mi o wszystkim związanego z demonami czyli oschle, skrótowo inne dość typowe dla niego sposoby. Postanowiłem zmienić myślę na dzisiejsze spotkanie z radą łowóc związanych z odnalezieniem Adriana, pewnie będą chcieli wysłać mnie na najdziwniejsze miejsce gdzie według nich mógłby się chować Adriana, jeśli tak będzie to przysięgam że biore ze sobą kogoś do pomocy bo czuje że napewno przyda mi się kiedy zaatakuje nas potężny demon albo ich całą chmara, wsumie sam mógłbym też iść sam ale nie czuje się na tyle silny żeby walczyć z bardzo silnym demonem o mocach silniejszych od Elizabet czy Ivy, teraz musze się skupić na tym by zaleść Adriana tak by ani ja ani tym bardzije osoby które będą mi towarzyszyć bo mnie szukaj trafi kiedy znów będę musiał szukać czegoś by uratować tym osobą życie bo wyprawę do czyśća po złotą lilie mam zarezewowaną dla mojej siostry I nikogo innego bo nie chce mi się ciągle dymać z świata żywych do czyśca to sam się przez to przekręcę jak nie ze zmęczenia to przez walki z aniołami albo i z samym Gariele. Czuję że jak ten by mnie poraz enty zobaczył to rozerwał by mnie na strzępy.
- Cholera jeszcze czterdzieści muszę się pośpieszyć - powiedziałem wychodząc z łazienki kiedy popatrzyłem na godzinę na telefonie.
- Śpiesz sis śpiesz - powiedział szyderczo Chronos.
- Morda tam jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia - mówię zirytowany jego słowami zaczynając iść do swojego pokoju po swój strój łowcy, katanę I kilka noży do rzucania, po chwili dostałem powiadomienie z alertu RCB że będzie ogromną zamieć śnieżną.
- Ledwie jest trzeci dzień nowego roku i coś takiego się dzieje - mówię pocierając się o twarz i poszłem do garażu i usiadłem na motorze.
- I co pojedziesz tam czekając na to jak podczas jazdy ciebie złapie ta zamieć? - za pytała ale było słychać po nim że wiedział że mam inny plan.
- Nie bo mam inny plan by się tam znaleść - mówię pewny siebie - taniec cieni - mówię po czym znajduje się przed siedzibą łowców.
Wchodząc do środka siedziby postanowiłem pójść do oddziału szpitalnego by odwiedzić Majkę.
- Co tam neonowa dziewczynko - mówię wesoły wchodząc do pokoju gdzie leżała.
- Leżę sobie starając się wykurować mój ty smutasku - powiedziała śmiejąc się a ja ustalem koło niej zaczynając ją gilgotać.
- Przestań bo się posikam ze śmiechu - powiedziała wesoła rzucając się w każdą stronę by uwolnić się od moich gilgotków.
- Dobrze już przestaje - mówię kończąc ją gilgotać - jeszcze raz przepraszam cię za to kiedy cię tak na ciebie wydarłem - powiedziałem z widocznym żalem tym co zrobiłem.
- Oj już nic się nie stało, ważne że żyje i mam się dobrze - powiedziała wesoła po czym przybliżyła się twarzą do mojej - a to moje podziękowanie za auratownie mi życia - powiedziała całując mnie w policzke.
- Dziękuję za to - mówię nieśmiało rumieniąc się tak że moja twarz była całą czerwoną jak dojrzały pomidor.
- Panie Johnny wołają pana - powiedziała pielęgniarka wchodząc do pokoju.
- Już idę - odparłem zaczynając wychodzić - to do zobaczenia - powiedziałem machając Majce na pożegnanie.
- Odwiedź mnie jeszcze słodziaku - powiedziała posyłając mi pocałunke.
- Jasne postarma się - odparłem po czym wyszłem z jej pokoju.
- Chyba ktoś się zakochał w naszym smutasie - powiedział drwiąco Chronos.
- Zamknij sie poprostu mnie pocałowa i tyle - powiedziałem w myślach obóżonay.
- Ta jasne bo ci jeszcze uwierzę - mówił już ale śmiejąc się głośno.
- To był tylko przyjacielski pocałunke i tyle - mówię poirytowany.
- Poprostu się przyznaj że ci się to spodobało a nie garsz greka - powiedział z pewnością.
- Może mi sie to spodobało - powiedziałem cicho rumienić się bardziej.
- Wiedziałam, nie bój się zostanie to między nami - powiedział wesoło.
- Dobrze a teraz się zamknij i pozwól mi żyć - mówię zirytowany po czym stoję przed drzwiami z napisem łowcy wysszej rangi, po chwili nieśmiało zapukałem w drzwi.
- Proszę wejść Johnny - odpowiedział męski głos.
Weszłem nieśmiało do środka i widziałem że przy jednym z kilku biurek siedział Piotr, nawet postanowiłem popatrzeć na ściany tego pomieszczenia bo bardzo rzadko tu jestem i często wystrój tego pomieszczenia się zmienia, na ścianach były jakieś zdjęcia przedstawiające jakieś przedmioty, ciała ludzi zaatakowanych przez demony i inne tajemnicze rzeczy.
- Po co chciałeś się zemną wiedzieć? - pytam zaciekawiony.
- Kojarzysz klub "Nocna cesarzowa" ten który się teraz znajduje się w graniach gniazda - mówi Piotr szukając czegoś w telefonie.
- No tak wiem że taki klub istanije i wiem gdzie jest, o co chodzi z tym klubem że o nim mówisz - mówię ździwiony że akurat mówi o czymś takim.
- Kilku łowóc kręciło się w okolicy tego klubu i donosili że słychać tam jakieś dziwne dźwięki i dużą aktywność demonów, wiec fajnie by było jakbyś się tam przeszedł i obczajił sytuację - powiedział oficjalnym tonem patrząc na mnie z wysszością.
- I czemu Akurat ja musze tam iść a nie ktoś inny? - pytam lekko zły tym że znów mnie pchając w jakieś niebezpieczne miejsce.
- Bo Ty zawsze wychodzisz z takich akcji prawie bez szwanku - powiedział zły słysząc ton mojego głosu.
- A ktoś był tam przedemną? - dopytuje żeby wiedzieć przynajmniej z czym będę miał poczynienia i jaki demon może się tam znajdować.
- No z paru łowców tam weszło i jak szybko tam się znaleźli to taka samo szybko z tamtąd uciekli - powiedział patrząc mi prosto w oczy z kamienną twarzą - mówili że oprócz demonów których tam było dosyć dużo to też zostali zaatakowani przez coś w stylu czerwonych macek - powiedział z taką powagą na twarzy że nawet coś tak apsurdalnego jak czerwone macki atakujące łowców brzmi realnie, ale jak tu nie mam wieżyć w coś w stylu czerwonych macek jak ja walczyłem z aniołem więc już mogę wieżyć we wszystko.
- A było widać to co atakowało ich tymi mackami? - dopytuje by już mieć pełny obraz tego co tam jest.
- Nie było widać tego co posiadło te macki, one nagle wyrastały z ścian, podłogi, sufitu, więc nie wiem czego możesz się spodziewać - powiedział wstając od biurka i staliśmy przed sobą mierząc się wzrokiem.
- Jasne rozumiem, daj mi chwilkę ograne się może weznę że sobą kogoś i już tak ruszam - powiedziałem wychodząc z pokoju.
- Dorwij to diabelstwo i zabij jak najszybciej - dodał kiedy już stałem w otwartych drzwiach.
- To masz jak w banku - mówię z pewnością siebie po czym wszyłem z pokój I zaczołem iść w stronę wyjścia.
- Znów ci pomóc jak nie będziesz sobie radził z tym demonem? - zapytał się Chronos chichocząc cicho.
- Poradzę sobie więc nie musisz - mówię zły bo niechce by ten demon mógł sobie rządzić moim ciałem.
Zaczołem znów schodzić spokojnie na dół do wyjścia z siedziby łowców by już moc wsiąść w motor I pojechać tam i zobaczyć co się dzieje w tym klubie ale stanołem jak wryty widząc ogromną zamieć śnieżną przez szklane ruchem drzwi.
- Zajebiście...- syknołem pod nosem wiedząc to co się dzieje na zewnątrz.
- czyli co użyjesz tańca cieni by się tam znaleść? - zapytał Chronos.
- Tak użyje go - mówię po czym biorę głośny wydech i włączyłem tefelon i wygooglowałem zdjęcia tego klubu bu wiedzieć gdzie mam się znaleść - Taniec cieni - mówię po czym wylał się dym z moich oczów, uszów i nosa po czym pojawiłem się przed wejściem do klubu.
- Bingo - mówię wchodząc do klubu - ciekawie tu - mówię cicho widząc jak na parkiecie byłoa kilka gnijących ciał i szkieletów, na ścianach nie było niczego ani ozdub i innych rzeczy które powinny się tam znajdować, nie było miejsca DJ tylko nic, zwykłe puste pomieszczenie.
- Nie dzisiaj - mówię zauważając kontem oka demona który był zamną a ja szybko przeciołem go w pół.
- Wkońcu bezpieczne miejsce bez śniegu - usłyszałem znajomy głos który pojawił się w budynku.
- Cezar? - zapytałem cicho odwracając się w stronę w osoby która weszła do budynku.
- Johnny? - zapytał osoba którą weszła do budynku - Johnny co ty tu robisz? - zapytał ździwiony widząc mnie i idąc szybciej w moją stronę.
- Szefostwo mnie tu wysłało by zobaczyć co się tu dzieje - odpowiedziałem że spokojnie w głosie - narazie zabiłem jednego demona więc jest tu spokojnie - mówię rozglądając się czy kolejny demon nie wskoczy na mnie lub Cezara.
- Idealnie się spotkaliśmy w tym budynku wiec możemy razem go zwiedzić - powiedział entuzjastycznie.
- Zanim pojedziemy to powiedz mi czy ty niepowinienieś pilnować Chorego Adam ? - zapytałem lekko podejrzliwie.
- Powiedział mi że czuję się na tyle dobrze że sam sobie poradzi, więc uznałem że mogę znów pracować - powiedział spokojnie z szerokim uśmiechem.
- No dobrze to życzę by szybko wrócił do zdrowia by mógł znów nam pomagać w polowaniu - mówię śmiejąc się cicho i poprawiając swój szal na twarzy.
- Może chodzimy tam - Powiedział Cezar pokazują na przejście do drugiego pokoju.
- Jasne możemy tylko bądź gotowy na atak - mówię biorąc swoją katanę w obie dłonie a Cezar swój dwuręczny miecz.
Powoli weszliśmy do drugiego pomieszczenia gdzie był drugi parkiet do tańca, mały bar za alkoholem i sprzętem barmańskim, nawet były jakieś ozdoby na ścianie.
- Dziwne nikogo tu nie mam - mówię ździwiony bo w myślach widziałem tu miejsce na którym miejscu demony leżą jeden na drugim.
- Jest alkoholo - powiedział lekko zadowolony Cezar - nalać ci wódki? - zapytał grzecznie idąc w stronę baru.
- Nie dziękuję nie pije takie dziadostwa dla prostaków, wolę napić się wina - mówię za lekką wysszością.
- Się znalazł francuski piesk - powiedział zarzenowany moimi słowami.
- No bardzo francuski bo moja mama jest pół angielką i pół francuską - mówię z dumą - tylko ojciec jest polakiem - dodałem śmiejąc się.
- Ta to jakie masz niby nazwisko? - powiedział zaciekawiony.
- Martin, Johnny Martin - mówię z pewnością siebie.
- Przecież twój ojciec jest polakiem to niby jak masz francuskie nazwisko? - powiedział nierozumiejąc tego co mówię.
- Nie mam ochoty mieć nazwiska mojego ojac więc mam nazwisko mamy - mówię z niesmakiem.
- Rozumiem - powiedział lekko z wyrozumiałością jakby wiedziała jaką miałem sytuację rodzinną.
Po chwili im bliżej Cezar był baru tym bardzije czułem że coś tam jest między butelkami z alkoholem, widziałem coś czerwonego, czy to jedna z tych macek o których mówił Piotr.
- Ceraz poczekaj - powiedziałem cicho idą po przecięte ciało demona a bardzije jego górną część.
- Co ty kąbinujesz? - powiedziała zamyślony podązjąc za mną wzrokiem - po cholere ty wziołeś jego ciało? - pytał nadal ździwiony tym co robię.
- Zaraz zobaczysz - mówię po czym przysunąłem rękę trupa do czerwonej macki - kuźwa! - krzyknołem przerażony kiedy macka oplotła martwą część ciała demona, z każdą chwilą macka mocniej oplatała się wokół martwego ciała aż pochwili przestała i została w tej pozycji.
- I co to tyle? - Zapytała przerażony Cezar.
- Chuj wie - mówię również przerażony i ździwiony tym co widziałem.
- Ci patrza - powiedziała pokazując na ciało które zaczęło wysychać jakby traciło płyny które w nim były aż macka puściała to ciało i szybko się schowała.
- Poczekaj - mówię i nieśmiało kucnołem nad ciałem i je dotknołem - nie mam w tym ciele żadniej krwi - mówię ździwiony powoli odwracając się powoli w stronę Cezara.
- Uciekamy stąd! - krzyknoł cicho biegnąc do wyjścia - kurwa kurwa kurwa kurwa! - powtarzał zły widząc jak drzwi wejściowe zostały zasypane śniegiem - To ten momet kiedy idziemy przerażenie szukać tego co posiada te macki? - zapytała patrząc na mnie oczami wielkości kul bilardowych.
- Tak Cezar to jest ten momęt - mówię głośno wzdychając - tylko gdzie ten potwór mogłby się schować? - zapytałem szukając mniejsca gdzie mogło być jakieś przejście.
- Jakbyś były tym czymś to gdzie byś schowała tajne przejście do swojego pokój? - zapytał się Cezar śmiejąc sie nerwowo.
- Dobre pytanie - mówię po czym widzę okno w miejscu gdzie nie ma ściany bocznej tylko inny budynek - chyba znalazłem przejście - mówię pewny siebie idąc powoli w stronę okna - rozbij jej tylko delikatnie - mówię śmiejąc się.
- A nie lepiej jej otworzyć - powiedział ździwiony moim pomysłem.
- Racja...- odparłem wzdychając głośno kiedy zdałem sobie na jak głupi pomysł wpadłem, powoli otworzyłem okno.
- A to ciekawe - powiedział zaskoczony widząc korytarz jakby bloku.
- Znów tam jest pusto - mówię ździwiony wchodząc do drugiego budynku.
- Jak myślisz to coś zjadło tę demony? - zapytał Cezar chcąc zrozumieć co tu się dzieje.
- Ja już sam nie wiem - powiedziałem lekko poirytowany tym wszystkim co się tu dzieje.
- Słyszysz to - powiedział Cezar nasłuchując i rozglądając się w tym samym momecie.
Cezar zaczoł iść szybciej jakby już znajdował źródło tego co wydawało ten dźwiek który ją nie słyszałem.
- Ty chyba ktoś tam jest - powiedział Cezar pokazując na lekko uchylone drzwi gdzie ktoś siedział skulony przde drzwiami do pokoju.
- Coś tu jest nie tak - powiedziałem pod nosem - Cerazy lepiej bądź gotowy jakby ta postać miał być gotowa na atak - powiedziałem łapiąc Ceraz za ramię i patrząc mu prosto w oczy.
- Oczywiście będę gotowy na wszystko - powiedział z uśmiechem na twarzy po czym zaczoł iść ostrożnie w stronę postaci - nie bój się  jesteśmy tu by cię z tąd uratować - powiedział pewny siebie a ja patrzyłem lekko zażenowany tym co on powiedział.
Ja zaczołem się przyglądać osobie która siedziała przykucnięta przed drzwiami do mieszkania, była to dziewczyna z krótkim brązowymi włosami, ubrana w czarną bluzę z kapturem, błękitnymi spodniami i zwykłymi białymi butami.
- Kim jesteście? - zapytał dziewczyna nie odwracając się do nas.
- Łowacmi I przyszliśmy ci pomóc - powiedział Cezar z troską w głosie.
- Łowcy... - powiedziała lekko sycąc - dziękuję za to że przyszliście bo byłam głodna - powiedziała zadowolona wstając na równe nogi.
- Tak jestemy łowacmi ale nie mamy nic do jedzenia ale możemy ci coś kupić do jedzenia jak cię z tąd uratujemy - powiedział nadal z troską ale po jego ruchach widziałem że był gotowy na jej każdy ruch.
- Wy nim jesteście - odpowiedziała odwracając się w naszą stronę po czym widzieliśmy jak całe usta miała we krwi i ślad na szyji po ugryzieniu.
- Koniec tego - powiedziałem biegnąc w jej stronę kiedy ta szykowała się na skok.
- Czekaj to płapka - powiedział widząc  jak ta skoczyła do tyłu po czym złapał mnie za ramię, kiedy ja satonłem po jego chwycie usłyszeliśmy jakieś coś zaczynam biedz w pokoju z którego usłyszeliśmy jak kilka osób zaczyna biedz w stronę wyjścia z mieszkania.
- Czas na obiad - powiedziała dziewczyna z szyderczym uśmiechem przez który było widać jej zeby I kilka długich kłów, kiedy kilka postaci zaczęło wychodzić z mieszkania.
- Niszczyciel czasu - krzyknęliśmy w tym samym czasie.
- Teraz poćwiartujmy ich - krzyknołem po czym oboje zaczęliśmy ciąć ich ciała wchodząc do mieszkania I szukając kolejnych istot takie jak te.
- Pusto - powiedziałem kiedy czas znów zaczoł płynąć.
- Naszczęscie tylko tyle ich było - powiedział Cezar wypuszczając gwałtownie powietrze.
- O boże - powiedziałem słyszcza jakby tysiące tych istot się przebudziło po słowach tamtaje dziewczyny.
- Do łazienki - powiedział spanikowany Cezar a ja wbiegłem do niej za nim zamykając drzwi na zamek.
- Teraz cicho - powiedziałem zasłaniając usta Cezarowi po czym usiadłem razem z nim na podłodze.
- Co tu się stało - powiedział jakiś męski głos.
- Ktoś musiał ich zabić - odpowiedział inny głos.
- Musimy tu poczekać do puki sytuacja się nie uspokoji - powiedziałem z powagą i spokojem ukrywając wszystkie emocje w sobie.
- Jasne nawet nie miałem zamiaru tego robić - powiedział cicho starając uspokojić swój oddech.
Kiedy tak siedzieliśmy słyszeliśmy jak te istoty zaczynają chodzić i się rozglądać nawet coś tam mówili miedzy sobą ale bardzo cicho, przynajmniej tak się nam wydawało słyszcza jak ciągle chodzili, przesuwali rzeczy, otwierali jakieś szuflady, półki a na samym końcu drzwi w każdym pokoju.
- Chyba już idą - powiedział cicho Cezar.
- Czas na łazienek - powiedziały jakiś kobiecy głos.
Zaczęliśmy patrzeć po sobie ja z lekkim strachem a Ceraz zbielał na twarzy w jedne chwili, o ile ja byłem gotowy na to że prędzej czy później będą chcieli wejść do łazienki. Mina Ceraz bardzije liczył na to że oni tylko wejdą popatrzą i wrócą nie patrząc na   to czy się nie chowamy w jakimś pokoju.
- Pozwólmy im wejść i szybko zatrzymamy czas i uciekniemy z tąd jasne - powiedziałem wstając na równe nogi.
- Mamy inne opcje - powiedział niespokojnym głosem wstając chwilę po mnie.
- A jak myślisz - powiedziałem patrząc   gniewnym spojrzeniem na Cezar z takie głupie pytanie.
- Nie mam innego planu - powiedział głośno wzdychając I pocierając swoje czoło.
- Więc teraz szybko rób tak jak powiedziałem - mówię bez chęci usłyszenia jakiegoś inne pomysłu itd.
- Dobrze szefie - powiedział robiąc się bardzije pewny widząc moją gotowość.
Wtedy szybko otworzyłem drzwi i użyliśmy Niszczyciela czasu by szybko uciec kiedy czas się zatrzymał, kiedy uciekliśmy Cezar zaczoł mnie wyprzedzać niczym jakiś Flashy bo nie minoł momęt kiedy mnie wyprzedził.
- Mam coś - powiedział kiedy skręcił w bok i stanoł w miejscu a ja zapuźno się zatrzymałem i wpadłem na niego.
- Żyjesz? - pytam wstając na równe nogi a po chwili podałem mu rękę by wstał na równe nogi.
- Nic się nie stało to moja wina że cie wporę niepoinformowałem że tak szybko stanołem - powiedział drapiąc się po głowie.
- E tam oboje coś w tym zawiniliśmy w tym - mówię z lekkim śmiechem w głosie po czym szybko zaczołem słuchać czy ten istoty  nie ida po nas - winda - mówię cicho.
- Myślisz że działa? - zapytał Cezar marszcząc lekko brwi.
- Nie wiem ale może sprawdźmy czy ona działa - mówię ze spokojem w głosie i twarzy - może naciśnij jakiś przycisk i zobaczymy czy działa - dodaje z pewnością.
- Tak jest szefie - powiedział z pobłażliwością i kliknoł przycisk z numerem naszego piętra.
- Młodziki przodem - mówię pokazując żeby ten wszedł pierwszy a ja zanim - dawaj jedziemy na ostatnie piętro - mówię opierając się o ścianę windy a Ceraz kilkonł przycisk z numerem siemedem.
- Jak myślisz co sprawiło że ci ludzie stali się demonami? - zapytał niepewnie patrząc na podłogę.
- Może to co posiada te macki, widziałem jak każdy z nich miał ślady po ugryzieniu w okolicach szyji - powiedziałem bez zawachania.
- No coś musi w tym coś być, bo ani nie mieli jakiś typowych rzeczy dla demonów jak rogi inny koło skóry i inne takie dziwne rzeczy - powiedział z zamyśleniem jakby układał w głowie teorie na temat pochodzenia tych istot.
- Dziękuję za poparcie mojej teori - mówię z zadowoleniem poczym winda zatrzymała się na naszym piętrze.
- To co czas poszukać czegoś nowego - powiedział z zadowoleniem idąc do wyjścia razem zemną - o boże, kurwa co to - powiedział z szokiem czując mocny zapach zgnilizny i krwi.
Kiedy się rozejrzeliśmy widzieliśmy jak podłoga piętra była we krwi, nawet były pojedyncze kałuże krwi, krwe była nawet na ścianach ale wyglądała jakby została rozbryzgana bo coś zaczęło szarpać ciałem swojej ofiary.
- O boże słodki - powiedział widząc kilka rozkładających się ciał demonów i ludzi - co ty się stało - powiedział z obrzydzeniek przykucając i łapiąc się za twarz.
- To jest najbardziej obrzydliwe i chore miejsce w jakim byłem - powiedziałem cały blady na twarzy i przerażeniem na twarzy - wszystko dobrze Cezary - mówię podchodzac do niego powoli do niego po czym usłyszałem jak ten głośno zaczoł żygać.
Patrzyłem na to wszystko z niedowieżaniem bo mino że demony były groźne i bardzo brutalne, kilka razy widziałem ciała ofiar demonów kiedy przeszkodziłem im w jedzeniu nieszczęśnika który dzisiejszego wieczoru zasnoł na wieki, mimo to ciało było rozerwane ale tak by wszystko było we krwi a ciało nie wyglądało jakby jakiś psychopata chciał jej porozrywać dla zabawy.
- Trzymaj Cezar - mówię podjąć mu chusteczki by wytarł swoją twarz z wymiocin.
- Dziękuję stary - powiedział z bladym  uśmiechem na twarzy biorąc kilka chusteczek wycierając swoją twarz.
- Nie mam za co - mówię szczęśliwy - teraz jak najszybciej znajdźmy z tąd wyjście - powiedziałem rozglądając się nic nie idzie w naszą stronę.
- Jasne szefie - powiedział wstając na równe nogi po czym zaczęliśmy iść - oby tym nieszczęśnikom było dobrze tam gdzie się znaleźli - powiedział patrząc z żalem i strachem na ciała ludzi i demonów których twarze wyglądały jak by ich śmierć była najbardzije agonalną śmiercią jaką można sobie wyobrazić.
- Święte słowa stary - mówię klepiąc go po ramieniu - widać że mimo dużego umieśniena masz tak samo duży mieśnień zwany sercem - dodaje pokazując mu że takimi słowami mi inponuje.
Zaśmiał się i wyglądał na zadowole z moich słów, kiedy szliśmy po całym piętrze to wydawało że krążyliśmy w kółko bo mijaliśmy te same rozszarapne wnętrzności z wystającymi wnerzościami, te same rozczłonkowany szkielet demona i jeden ciało łowcy...
Ten widok nasz przerażał, głową leżała kilka metrów do ciała jej lewą połowa była zgniła a miejscami było widać kość, prawa ręka była oderwana i bez niczego, żądnych części stroju łowcy nie było tylko w połowie zgniła ręka po kturej łaziły robaki jak i po każdej innej bardzije zgniłej części ciała, od klatki piersiowej do brzucha była dziura w której było widać wszystko tylko nie wnętrzności, samo mięso, kości i robaki.
Im dłużej patrzeliśmy na te zwłoki patrzeliśmy tym bardzije gęstniała atmosfera między nami.
- Mam dość - powiedział poirytowany Cezar uderzając z całej siły w jedną ze ścian.
Ja głośno westchnołem i potarłem zmęczoną twarz, zaczołem się rozglądać się z zamyśleniem jakby wyjście miało się pojawić jak gdyby nigdy nic.
- Otwórz drzwi po prawej- powiedziałem oschle będą już poirytowany całą tą sytuacją.
- Myślisz że to pomoże - powiedział zmęczony.
- Poprostu to kurwa otwórz - powtórzyłem bardzije zirytowany jego pytaniem.
Popatrzył na mnie z lekkim strachem widać mnie od tej strony której każdy mnie znał, oschły, nie miły, bardzo śmiertelnie poważny i morderczo skuteczny. Otworzył drzwi i widzieliśmy duży pokój pokryt krwią, ciałami i tronem na samym środku tego pokoju.
- Ktoś tam jest - powiedział cicho Cezar patrząc na to co było na tronie.
Kobieta wyglądająca na czterdzieści trzy lata, bardzo blada cera wrecz biała jak ściana, oczy czarne z czerwonymi tęczówkami, usta duże pomalowane czarną szminką, włosy... te włosy były tymi czerwonymi mackami, niczym węże u meduzy to te macki poruszały tak jak im się chciało, całe czerwone grube i gładkie, z bardzo kobiecymi krztałatmi, jej ubrana w skunie koloru ciemno czerwonego dość ktrótak że było widać jej nogi i czerwone szpilki, szukania miała mały dekolt i dużo różnych złotych zdobień w tym jednym większym na brzuchu w kształcie ludzkiego derca z róbinami.
- No wiesz dobrze że ja jestem lepszym władcą od ciebie - zakładając nogę na nogę i kładąc głowę na lewy bark.
- O czym ona mówi - powiedział Cezar ze ździwieniem.
- Cicho tam i słuchaj - sykonłem zły.
- I co mnie to że moi ludzie się boją, niech wiedzą że trzeba się słuchać swojej cesarzowej - powiedziała szyderczo się śmiejąc.
Czułem jak co jakiś czas Cezar patrzy na mnie jakbym ja miała powiedzieć o czym tam mówi.
- Oj tam oj tam się znalazł władca ostateczny wszystko wiedzący - powiedziała lekko poirytowana - jeszcze czego nigdy tobie się nie pokłonie i nie uznam twojej wysszości  - powiedziała zła.
- A ciu - kichnoł głośno Cezary z niespodziewaniem a echo się poniosło po pomieszczeniu.
- Zapierdolę cię - powiedziałem wściekły.
- Mamy gości - powiedziała rozłączając się patrząc na nas - bieżcie ich - powiedziała i jej macki wystrzelił w naszą stronę.
- Czas na walkę - powiedziałem biegnąc do środka omijając jej macki I czasami przecinałem te które chciały mnie złapać.
- Będziesz smaczynym kąskiem - powiedziała zakrywając usta podczas cichotania.
- A ty przeciwnikiem który szybko zginie - powiedziałem z pewnością siebie kiedy byłem metr od niej.
- Bang - powiedziała wystawiając otwartą rękę z której wystrzeliła stróżka krwi.
- Szlak - powiedziałem szybko odskakują na bok - mam cię - powiedziałem szybko odskakują do niej I odcinając jej tą rękę.
- Ty mały kurwiu - krzyknęła wściekała uderzając mnie kikutem w tył pelców po czym odleciałem na kilka metrów - nie bój się twoją śmierć będzie bardzije bolesna i brutalniejsza od osób które wcześniej tu się pojawiły - powiedziała z wyszością i pewnością po czym podniósła swoją odciętą rękę i przyłożyła do kikuta a ta znów się przyczepiła do niej.
- Gdzie ten pieprzony Cezar - mruknołem zły znów wstając na równe nogi - nie bój się to ty dziś pierwsza zginiesz - powiedziałem poprawiając swój szal na twarzy.
- Beng - powtórzyła i znów wystrzeliła z ręki krew by mnie nią zranić.
- Jesteś za bardzo przedwidywalana - powiedziałem pewny siebie biegnąc tak by nie dostać jej krwią - to są chyba żarty - powiedziałem ździwiony jak jej macki pojawiły się z podłogi z różnych miejscy, a po tem zaczęły lecieć w moim kierunku.
- Podoba Ci się to? - zapytała sarkastycznie.
- Nawet tak - mówię zaczynające ciąć jej macki tak szybko jak tylko potrafiłem - niszczyciel czasu - powiedziałem a kiedy czas się zatrzymała szybko odskoczyłem by być dalej od jej macek i szybko się rozejrzałem i zobaczyłem że Cezar patrzył na mnie z innych drzwi z dziwnym uśmiechem jakby nie ludzki - to napewno on - powiedział bez emocji w głosie I znów postanowiłem pobiec w jej stronę kiedy czas zaczoł płynąć.
- Gdzie ty - powiedziała widząc że nie mam mnie w tym miejscu gdzie stałem.
- Tutaj - mówię stojąc za nią.
Szybko rozpoczęła się walka w zwarciu między nami gdzie ja musiałem unikać nie tylko jej wystrzałów krwi z rąk i macek ale też stała się mnie szybko uderzyć lub kopnąć, nasze spojrzenia były śmiertelne jak byśmy mieli się zabić spojrzeniami a nie ciosami.
- Kamienna piącha - usłyszałem nagle Cezar którego pieść pokryła się wieloma odłamkami kamieni po czym  uderzył nią naszą przeciwniczkę.
Usłyszeliśmy trzask kiedy jej plecy przyjęły ten mocny cios, przez co ta nachwile nic nie robiła przez co szybko odciołem jej głowę od korpusu.
- To nie jest mój koniec - powiedziała jej głową kiedy upadała na podłogę i ostatkiem sił wystrzeliła swoją mackę w moją stronę a na szybko to uniknołem.
- Johnny! - krzyknoł przerażony widząc jak macka swoim atakiem odcięła mi moją.
- Oko za oko - krzyknołem szybko przykładając swoją rękę do kikuta I czułem jak ta się zrasta z kikutem.
- Wszystko dobrze? - zapytał wystraszony Cezar patrząc niepewnie na mnie.
- Tak już jest dobrze - mówię poruszając nią.
- Nie jest dobrze - powiedziała znów demonic wystrzelając swoją drugą mackę która odcięła mi część policzka.
- Ty cholero - powiedział zły Cezar kopiąc z całej siły jej głowę po chwili widzac jak macki na niej przestały sie ruszać a ciało upadło bez władnie na ziemie.
- Uciekamy stąd - mówię wybiegając z Cezar z tego pokoju.
- Taniec cieni - powiedzieliśmy w tym samym czasie i pojawiliśmy się w siedzibie łowców.
Szybko pożegnałem się Cezar mówiąc mu że sobie już poradze i poszłem do skrzydła szpitalnego by mi opatrzono policzek, naszczęście samo opatrywanie tego policzka zajęło dosyć szybko i ciesząc się że pielęgniarka nie dopytywała się czemu coś takiego mi się stało ale cóż pewnie codziennie widuje różne dziwne rany u łowców, wiec już nie mam sensu pytać się o to czemu masz taką dziwną ranę jak twoim przeciwnikiem jest nieprzewidywalana istota z tobą walczy.
Kilka minut później poszłem do szefostwa by oni coś z tym zrobili, naszczęście była tam Piotr który zazwyczaj potrzebuje poprostu informacji z tego co się tam stało bez tego szczegółowego opisywania wszystkich rzeczy które tam były.
- Już mam dosyć - powiedziałem zmęczony wychodząc z siedziby opierając się o mój motor - jak się zregeneruje to będziemy mieć do gadania Chronos - dodaje widząc że znów tysiące pytań zalewa moją głowę i po chwili wsiadłem na motor I zaczołem jechać do swojego domu mojej jedynej przystań gdzie jestem znów mogę zapomnieć o wszystkim.

klątwa maskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz