Obudziełe się rano w łóżku powoli zaczołem się rozciągać i rozglądać po pokój, kiedy moje oczy niezauważyły mojej siostrzyczki zaczołem szukać po domu.
- Gdzie ta duszyczka się podziała? - mówię zaspany szukając jej po dolnym piętrze I też jej nie zobaczyłem.
Zaczołem szukać na zewnątrz patrząc czy gdzieś tam nie mam.
- Heheheh czyli tam jest - mówię widząc grupkę która otoczyła moją siostrę która rozdawała ludzią kawałki ciasta.
- O mój śpiący ksiaże już wstał - powiedziała moja siostra widząc moją zaspaną sylwetę spośród tłumu.
- Oj tam ty wiesz że nielubie wcześnie wstawać - mówię chichocząc po czym idę spokojnie w jej stronę.
- Jak się chodziło kilka razy w tygodniu polować po nocach na demony - powiedziała uszczypliwe z małym uśmieszkiem.
- A ty jak zawsze przesadasz - odpowiedziałem pstrykajac ją w nos kiedy staliśmy blisko siebie.
Kiedy zaczołem się z tego śmiać zamknołem oczy a moja siostra zaczerwieniała się na twarzy i rzuciła mnie w twarz kawałkiem ciasta.
- Teraz wyglądasz lepiej - powiedziała szyderczo.
- Jednak ty nawet w zaświatach jesteś taka bezczelna - powiedziałem ocierając twarz z rozbryzganego ciasta.
- Oj tam ty też przeszadasz - mówi moja siostra śmiejąc się zemnie głośno.
- Ja idę do domu się umyć - powiedziała spokojnie patrząc jej w oczy.
- Zaraz tam przyjdę do ciebie i powiem jak będzie wyglądał nasz dzień - powiedziała że małym uśmiechem.
Ja zoczołem iść do domu, w kuchni było wiado z wodą że studni i zaczołem czyścić w niej twarz i po chwili patrzyłem się na odbicie mojej twarzy w wodzie, kiedy tak patrzyłem na to odbicie i czułem się jak bym znów był mały i mama stała koło mnie i pilnowała że mały ja dobrze wyczyścił twarz bo tym jak się ubrudziłe podczas jedzenia ciasta.
- Zawsze myślałam że ty mózgu nie masz ale teraz widzę że go masz i ciągle się zamyślasz - powiedziała z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Nie, poprostu przypomniało mi się jak mama z nami była.. - odpowiadam zmieszany.
- Rozumiem cię też za nią ciągle tęsknię była dobrą kobietą - powiedziała z lekko smutnym tonem.
- Nie bój się nadal mamy siebie - mówię tuląc ją i głaszcząc po głowie - jak się obudzisz będzie lepiej - mówię całując ją w czoło.
- Tak ale boje się nadal twojego planu - powiedziała troskliwie.
- Uwierz mi ją pokonam karzdego ktoś niepozowli mi spełnić mojego planu, a jednym z nich jest wydostanie cię z tąd - powiedziałem patrząc na jej twarz i oczy z których zaczęły płynąć łzy.
- Jesteś wspaniałym bartem - powiedziała pociągając nosem.
- A ty jeszcze lepszą siostrą - powiedziałem wyciągając chusteczki z kieszeni płaszcza po czym wysmarakła się do nich.
- Obiecuje że jak ty się nie obudzisz to ja cie z tąd wyciągnę - powiedziałem czule po czym poczułem jak parę łez spływa mi po policzkach.
- Chłopaki nie płaczą - powiedziała moja siostra widząc moje łzy.
- Tak chłopaki nie płacza, ja już jestem mężczyzną więc moge - powiedziałem śmiejąc się.
Kiedy się oboje wypłakaliśmy Klaudia wyciągnęła mapę, wtedy utwierdziłem się w tym jak specyficzna jest to kraina pełną łąk, lasów i bardzo małą, wrecz znikomą ilością jakiś większych zabudowań i innych budynków ludzikach , jeśli jakaś budowal była na mapie to na dziewiędziesią dziewięć procent była to jakaś osada ludzka a nie pojedynczy budynek.Taki był jeden a bardziej zamek po środku złotego okręgu, zamek znajdował się na północ od naszego miasta z tego co pokazywała mapa.
- Te żółte koło z zamkiem to mój cel - mówię pokazując placen na mapę.
- Tak ale trochę się tam jedzie, więc lepiej się przygotujmy na podróż - powiedziała patrząc na mnie - Na nasze szczęście w tym miejscu są zwierzęta i wśród nich są konie, wiesz do czego biję - powiedziała idąc do kuchni.
- Czyli szykujemy się i jedziemy tam - mówię wzdychając jednak bojąc się jak skończy się całą akcja.
Jak powiedziałem to tak zrobiliśmy, kilka minut zajęło szykowanie nam rzeczy i poszliśmy do dużej stajni po środku miasta.
- Witam cię Klaudio i ciebie Johnny - powiedział wesoło mężczyzna około czterdziestki, lekko łysiajca w gumofilach, czarny brudnych podniach i szraje koszulce.
- Witam cię Arku - powiedziała miło moja siostra a ja tylko pomachałem ręką - przyszła wyporzyczyć jednego konia na podróż - powiedziała idąc w stronę boksów z końmi.
- Rozumiem polecam wam leszczyka - pokazał na jasno brązowego konia.
- I co bierzemy go? - mówię niepewnie.
- Okej nie mam co szukać nie wiadomo jakiego szukać - powiedziała moja siostra idąc wstrone Arka.
- Sto złotych monet za dzień wynajęcia konia - powiedział patrząc na moja siostrę.
- Oki ale jak przyjedziemy kilka dni później to dopalce - powiedziała patrząc na niego i wręczając mu sto złotych monet .
- Janse - powiedziała po czym wyciągnoł konia z Boksa a my wsiedliśmy na niego.
- Dziękujemy i do zobaczenia - powiedziała po czym szybko po galopowała a ja stałem się nie spaść z konia niczym pokraka życiowa.
Po kilkunastu minutach albo może nawet godzinach, sam nie byłem pewny od kiedy jestem w tym świecie straciłem poczucie czasu a dodając że czas jest tu płynie o wiele dłużej niż w naszym świecie. Sam ciągle się zastanawiałem podczas tej jazdy nad tym wszystkim co się zemną dzieje przez to że tamtego pamiętnego wieczoru moja siostra spotakała Ivy, kuźwa muszę przestać ciągle myśleć o tym że moja siostra jest w śpiączce. Muszę zacząć myśleć o czymś innym, podczas myślenia znów za czołem myśleć ile jeszcze takich dziwnych sytuacji. Walki z kolejnymi demonami z mocami, z którymi walka będzie kosztować mnie dużo siły i zdrowia a także myśli że Chronos postanowi podczas walki przejąć moje ciało. Naprawdę już chce by demony zniknęły i mógł znów żyć normalnie z siostrą.
- Boisz się? - powiedziała moja siostra spowalniając lekko jazdę.
- Trochę ale nie jest to nie wiadomo jaki strach - odpowiedziałem spokojnie z zamyśleniem w głosie - ale dam sobie radę i pomogę koleżance a potem wrócę po ciebie - mówię głaszcząc ją po głowie.
- Myślę aż dasz sobie radę pokonać jakiegoś anioła jak będziesz musiał - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Jestem pewny tego że tak łatwo pokonam jakiegoś - mówię pewny siebie pamiętając jak skończył się dla mnie walka z demonami na przykład ognia.
- Cieszę się że tak jesteś taki odważy, w sumie zawsze taki byłeś nie raz potrafiłeś bez patrzenia na siebie i czy tobie się coś stanie ważne było dla ciebie bezpieczeństwo innych - powiedziała z uśmiechem i poprawiając swoje włosy.
- Wiesz mama zawsze mi mówiła że nie można stacz bezczynie kiedy komuś dzieje się krzywda - powiedziałem patrząc na otaczający nas las do którego wjechaliśmy.
- Tak, tylko niektóre konflikty można załatwić rozmową a nie tym że kończyło się tą bójką - powiedziała Klaudia śmiejąc się pod nosem.
- Teraz się śmiejesz a jak trzeba ratować tyłek od strasznych chłopaków którzy ci dokuczali to byłaś pierwsza - powiedziałem pokazując na nią palcem.
- Oj tam jak zwykle przesadzasz - odpowiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy - mam pytanie - powiedziała nieśmiało.
- Jakie to pytanie? - powiedziałem nie pewnie.
- Myślisz że kiedyś demony znikną z naszego świata? - powiedziała z cicho patrząc się prosto w moje oczy.
- Prędzej czy później wszystkie zostaną wybite, ale kiedy znikną to nie mogę ci powiedzieć -odparłem zamyślony - chyba tam jest nasz cel - powiedziałem kiedy wyjechaliśmy z lasu i naszym oczom ukazała się łąka a w oddali było widać wielką złotom kopułę i zarysy zamku który się w niej znajdował.
Z każdym przejechanym metrem coraz bardziej czułem niepokojącą atmosferę i aurę bijąc z zamku, cholera wie jak się skończy samo wejście do zamku ale pewnie nie zostanę przywitany tam solą i chlebem, prędzej łomotem i śmiercią wiedząc rzeczy niecha nikogo obecego w środku widząc że oddzielili się od innych barierą i że karzdy kto tam wszedł nigdy nie wrócił.
- Będę tenskił za tobą - powiedziałem cicho głaszcząc siostrę po głowie.
- Ja tak samo - odpowiedziała po czym odwruciała się twarzą do mnie - Nie mogę się doczekać aż znów będziemy razem - powiedziała z lekko wymuszonym uśmiechem.
- Jak będziemy znów razem to będziesz polować na demony zemną - powiedziałem śmiejąc się głośno.
- Już kontakt z jednym demonem w naszym świecie mi starczy - powiedziała cicho się śmiejąc.
- Ale tu jakoś nie masz problemu by zabijać demony - mówię uszczypliwe.
- Ja nie mam wyboru i nie mam tu demonów które są z ognia - powiedziała też uszczypliwe z lekkim uśmiechem.
- Czyli to nas łączyć że oboje ryzykujemy życie dla sowich celów - powiedziałem ziewajac .
- Ale przysięgam że jak się obudzę z śpiączki I demony będą nadal będą to sam se łaź po nocach i je zabija - powiedziała z pewnością w głosie.
- A czy ja cie zmusza byś zamną chodziła po nocach za demonami - odpowiedziałem kręcąc oczami - nie musisz barć moich słów jako pewność, więc nie przeżywaj tak - dodałem patrząc prosto w jej oczy.
- Oj dobrze już przestanę barć wszystko do siebie - powiedziała głośno wzdychając.
- Może już pójdę tam z buta - powiedziałem nie pewnie widząc że jesteśmy już dosyć blisko.
- Skoro tak chcesz Barcie - powiedziała Klaudia zatrzymując konia a ja z niego zeszłem - tylko nie rób rzadnych głupoty i wróć do naszego świata cały - dodała całując mnie w czoło.
- Biecuje że postrama nie robić nic głupiego, a tego że wrócę do naszego święta możesz być pewna - mówiłem z uśmiechem na twarzy.
- Trzymaj się czarny szermierzu - dodała na odchodne Klaudia jadąc w stronę miasta.
- Trzymaj się sister - krzyknołem po czym zaczołem iść w stronę kopuły.
Myślałem że jak kiedyś zobaczę anioła to wtedy gdy już będę umierał i ten będzie prowadził do bram nieba gdzie będzie na mnie czekać życie wieczne w otoczeniu aniołów i innych osób. Moje życie jedla zachciało bym spotakła anioły wykradając im pewnie bardzo dobrze szczerzoną rzecz o mocy leczenia organizmu z najpotężniejszych trucizny, a nawet osoby z zaświatów potrafi przywrócić do życia, może jeszcze ten kwiat jeszcze raka leczy. Co raz bliżej mojego celu, z karzdy krokiem więcej myśli o tym gdzie w tym zamku będzie trzymany ten kwiat ,może w jedne pięciu wierz które posiadała zamek a znając moje szczęście to pewnie kwiat będzie w piątej najwyższej wieży leżącej w samym środku zamku, im bliżej byłe tym bardziej zaczołem się przyglądać samemu zamkowi szukając jakiegoś przejścia czy inne dziury przez którą mógłbym się prześlizgać do środka nie zauwarzony, okna były na karzdy piętrze a z tego co naliczyłem to było pięć pięter plus kolejne pięć w czterech pobocznych wierzach i aż dziesięć w środkowie wierzy, jeszcze zostawała baram będąca na wpros mnie. Nie aż tak głupi nie jestem bym wejść z partyzanta w prost w paszcze lwa.
- To raz kozie śmierć - powiedziałem nie pewnie przechodząc przez barierę - słodki boże! - krzyknołem widząc jak z nikąd leciały w moją stronę strzały a ja zaczołem je przecinać - niszczyciel czasu - krzyknołem i na szczęście czas się zatrzymał - było blisko - mówię pocierając czoło po czym szybko pobiegłem w stronę okna które rozbiłem.
- Ja to umiem zdarzyć na czas - mówię widząc jak czas zaczyna powoli płynąć.
- Co ty tu robisz - krzyknoł brunet który znajdował się w tym pokój wtedy zdałem sobie sprawę że to był czyjś pokój.
- Milcz - powiedzieł skacząc na niego I zasłaniają jego usta ręką, kiedy się tak z nim szarpałem zauważyłem że osoba którą staram się ucieszyć jest o wiele wysza odemie i że mam skrzydła i ubarny jest w białą szatę - koniec tego - powiedziałem uderzając go w tył głowy rękojeścią katany przez on upadł niewiałdnie na podłogę.
Jednak nie umie dotrzymywać obietnic bo obiecałem siostrze że nie będę robił nic głupiego i zrobiłem coś bardzo głupiego, ogłuszyłem cholernego anioła i co ja mam zrobić teraz gdzie mam schować ciało dwumetrowego anioła. W tym momecie tyle napływało mi różnych myśli o tym co ja mam teraz zrobić aż postanowiłem schować jego ciało pod łóżkiem które znajdowało się w pokój.
- Bracie Bartoszu wszystko dobrze? - zapytał nie pewnie męski głos zza drzwi.
Kuźwa jestem w dupie i co ja mam teraz przecież jak się odezwę to będę w dupie ale jak też coś powiem to będzie jeszcze gorzej, mam już plan który powinien wypalić jeśli tak dobrze opanowałem technikę klątwy luster.
- Klątwa luster - powiedziełem i popatrzyłem na lustor wiszące w pokój - naszczęście działa - mówię widząc w lustrze odbicie anioła którego wcześniej ogłuszyłem ale jak popatrzyłem na swoje ręce to widziałem siebie.
- Bracie Bartoszu nic ci nie jest? - zapytał znów głos po drugiej stronie drzwi.
- Tak wszystko jest dobrze, tylko jakiś człowiek chciał mi wejść do pokoju i podczas tej próby rozbił mi okno ale tak to wszytko jest dobrze - mówię udając wstraszonego jakbym to ja był na miejscy tego anioła.
- Dobra to wyślę Ci za niedługo jakaś dobrą duszyczkę żeby naprawiła ci okno - powiedział powoli odchodząc od drzwi pokoju - o bym zapomniał dzisiaj w centrum zamku około pietnastej jest spotkie z Gariele więc się nie spóźnij - dodał oddalając od pokoju gdzie się znajdowałem.
- Jasne postram się nie spóźnić - powiedziełem niewydząc z roli a kiedy już usłyszałem że anioł poszedł usiadłem na łóżku I schowałem twarz w dłoniach - super, poprostu świetnie wkopałem się i wpadłem jak śliwka w kompot - powiedziałem lekko zmęczony - trudno, skoro weszełm do tego przedstawienia to niczym aktor musze odegrać rolę w tym przedstawieniu jak najlepiej umię - powiedziałem siedzą na łożku i zaczołem się rozglądać po pokój i zauważyłem że na ścianie był zegar pokazujacy godzine czternastą trzydzieści, wstałem z łóżka I niepewnie wyszłem z pokoju.
Nie pewnie zaczołem się rozglądać po całym korytarzu, drzwi wszędzie po karzdej stronie drzwi z imieniem lokatora który zamieszkiwał ten pokój. Powoli zaczołem iść wzdłuż korytarza patrząc na zawieszone na suficie małe żyrandole i chodząc po miękkim czerwonym dywanie z białymi brzegami który znajdował się na środku korytarza, po chwili zauważyłem schody na drugie piętro,
coś muszę tu znaleść co mi rozjaśni sytuację w moim mieście lub co kolwiek co mi pomożemy wybić wszystkie demony, kiedy weszłem na drugie piętro oprócz korytarzy prowadzących na lewo i prowy był jeden szerszy prowadzący do dosyć sporego pomieszczenia.
- ciekawość to pierwszy stopień do piekła czyli czas wejść na ten stopień - powiedziałem sam do siebie licząc że Chronos może się odezwie ale jedynie co mi odpowiedziało to cisza - no tak on został tam w śmiecie żywych w moim ciele, aż sam się boję co ten psychopata robi w moim ciele - mówię nadal pod nosem idąc w stronę tego pokoju.
Kiedy się zbliżałem do tego pokoju widziałem krzesła i anioły siedzące na nich, mówinica która byała postawiona dosyć wysoko by karzdy widział osobe z niej mówiącom, za mównicą znajdowałsie się jakiś obraz.
- Świety Michał pokonuje szatana - powiedziałem cicho patrząc na obraz ale im dłużej patrzyłem się na obraz tym bardzije zastanawiałem się czemu na tym obrazie sztan trzymam maskę, czy czym była ta rzecz bo była dosyć bardzo zasłoniętą jego ręką w której ją trzymał.
- Co taj łazisz, siadaj - powiedziała anioł pokazują na wolne miejsce koło siebie.
- Janse szukałem i już znalazłem - powiedziałem siadając na jednym zwolnych miejsc.
Kiedy usiadłem to postanowiłem że się po kryjomu porozglądam po całym pokój, przy ścianach był głowie duże szefy z ksiegami ciekawe o czym są, może jakieś filozofiiczne bo niby o czym innym. Dobra to nie jest czas myśleć nad tym co czytają anioły tylko nad tym gdzie mam znaleść ten kwaita, po patrzyłem do góry i zauważyłem kolejne pięta które na środku miały okrągła dziure.
- Co to ? - powiedziałem cicho widząc jak coś zaczyna się wysuwać z tych dziur, jakiś żyrandol ale bardziej można nazwać złotą klatką w której były moja cel - przepiękny ten kwiata lilli cały złoty, przyciągający swoim piękne wzrok każdego który był w tym pokoju.
- Witam was wszystkich moi bracia na tym spotakinu - powiedział spokojnie I donośnie męski głos, wszystkie spojrzenia skierowały się na mówinice gdzie stał on.
- Archanioł Garbriel jedyna wieszka przeszkoda w zdobyciu kwiatu - powiedziałem cicho patrząc na o wiele waszego odemnie mężczyznę, ubrany był w najbielszą szatę liturgiczną jaką w życiu widziałem, narazie jego skrzydeł nie widziałem może mógł je jakoś chować czy coś w ten desenk, oczy miał szre jak ściana kościoła a włosy miał brązowe z przepaską, twarz miał gładką jakby nigdy nie miał zarostu.
- Dziękuję że się wszyscy zjawili na tym spotakinu - powiedział miłym głosem poprawiając swoje włosy - dzisiejsze spotkanie będzie dosyć krótkie patrząc jak mało się dzieje - powiedział patrząc na każdego miłym spojrzeniem.
- Gabrielu przepraszam że ci przerwę ale mam sprawę - powiedział z szacunkiem jeden z aniołów wstają z krzesła.
- Tak barcie Marcinie co to za sprawa? - powiedział z zaciekawieniem patrząc na Marcina.
- Dzisiaj do naszej kopuły dostał się jakiś człowiek który chciał wtargnąć do środka, na szczęście tylko rozbił oko w pokoju brata Bartosza a samego człowieka który to zrobił nie możemy znaleś, co mamy teraz z tym zrobić? - powiedział spokojnie martwiąc się o to domyślając się po co chciałem się tu włamać.
- Nie bój się postramy się go znaleść i pozbyć z naszej świątyni, od teraz od wczesnego ranka do późnej nocy korytarze będą patrolowane przez specjalne anioły które znajdą tą niesforną duszę - powiedział troskliwie a ja bałem się tego czy zaraz nie poprosi mnie żebym powiedział co się stało z mojej perspektywy - ktoś jeszcze mam jakaś sprawę zanim zaczniemy ? - dopytał Gariele patrząc po wszystkich czy jeszcze ktoś ma coś do powiedzenia zanim zacznie mówić.
Po chwili zaczoł mówić o tym że naszczęście demony nie pojawiają się w dużych ilościach w czyścu przez co nie zagrażają im, nie duszą które ty żyją i muszą się z nimi użerać, tylko dla nich ważne jest to że im nic nie będzie chuj z tego że mają barierę w którą jak wejdziesz to szybko zginiesz jeśli nieogrniesz co się dzieje. Słuchając słów Gariele zastanawiało mnie czemu nic nie mówi o świecie ludzkim a bardzije o Wisłowie i tym burdelu na kółkach zwanym walką z demonami i próbą ich wybicia co do ostatniego przez co giną niewinni cywilie którzy wieczorem znaleźli się w nieodpowiednim miejscy i czasie, plus tylu łowców którzy zgineli podczas walki z demonami lub stali się kalekami po nagłym ataku całej chmary demonów.
Chyba dla nich jest ważna sprawa czy oni będą bezpieczni, że niebo będzie bezpieczene a ludzie ich zbyt bardzo nie obchodzili, można wręcz czułem jakby nasz los ich nie obchodził najbardziej to odczułem kiedy Gabriel przekazał że jeden demon zniszczył jedną ludzką wioskę w czyścu to nikt nie zaregował ani smutkiem, złością, czy innym emocją na to że coś takiego się stało, cisza jak makiem zasiała, nikogo nie obchodziło to że tyle niewinnych istnień zginęło. Naszczęście już samo spotkien się już skończyło bo z każdą chwilą słuchania tego jak anioły mają gdzieś to co się dzieje na ziemi to aż chciałem poprostu kogoś zamordować jednego z tych skrzydlatych arogantów i poszłem do pokoju anioła za którego się podszywałem.
- No poprostu świetnie, nie tyle co dorwanie tego kwiata będzie utrudnione przez anioły które będą patrolowany cały zamek to jeszcze nowe pytania zaczynają mi przychodzić do głowy - mówię sam do siebie siadając na łóżku I schowałem twarz w ręce - czemu nas tak traktują co my im zrobiliśmy - powiedziałem lekko załamany po czym popatrzyłem na zegar który pokazywała godzinę osiemnastą trzydzieści, kiedy siedziałem tak to uznałem że najlepszym planem będzie wyjść w ludzie formie z pokój I wrazie zauważenia anioła który by stał na mojej drodze poprostu użyje niszczyciel czasu by szybko oddalić Się od niego. To jest genialny plan tylko muszę się modlić by wszystko poszło po mojej myśli, kiedy tak czekałem na przynajmniej godzinę dwudziesą pierwszą lub dwudziestą drugą postanowiłem przeczytać książki które tam były, same książki były typowo o filozoficznych tematach i jedna która była czymś w stylu notatnika.
- Będzie coś tu ciekawszego niż tylko spis kolejnego nudnego dnia - powiedziałem po zobaczyć już entej strony z spiem tego że się ten aniło pomodli coś naprawił i tym podobne nudne rzeczy które mi by odpowiedziały na moje pytania - wkońcu coś ciekawego - powiedziałem zaintrygowany widząc w storene z podpisem "Dziwne strząsy".
Dzisiejszego dnia w niebie w czyścu jak i na ziemi wyczuliśmy dziwny wstrząs jakby coś się przebudziło, kilka godziny po wstrząsie zauważono pojawienie się demonów co było bardzo dziwne patrząc na to że te siedziały tylko w piekle i nigdy z niego nie wychodziły, poszedłem się spytać Gabriela co się dzieje a ten nic nie odpowiedział tylko kazał mi informować kiedy zauważmym jakieś inne dziwne zdarzenia.
- Zostaw to głupi człowieku - usłyszałem zza pleców po czym płonący miecz przebił książkę którą czytałem - tak prosa i grzeszna istota jak ty nie może znać prawdy - powiedział z pogardą w głosie i wysszością a książka zaczęła płonąć.
- księżycowe ostrze - powiedziałem a moja forma anioła zniknęła i stałem jako człowiek a moja katana zaświeciła się na granatowo - teraz dotrzymaj mi kroku Bartusiu - powiedziałem uszczypliwe po czym szybkim ruchem odciołem mu rękę w której trzymał miecz i szybko zadałem mu kilka cięć przez co ten upadł na ziemię a ja mu przyłożyłem ostrze do serca - powiedz mi co się tu dzieje a oszczędzę Ci życie - powiedziałem spokojnie patrząc mu prosto w oczy.
- Nigdy wolę zginąć niż zdradzić naszą anielską barać - powiedział z dumą po czym złapał ostrze katanę i wbił ostrze w swoje serce.
- To jest chore - mówię wyjmując katanę z jego ciała - co się dzieje w niebie że ten wolał zginąć niż powiedzieć prawdę - nieweże w to że Bóg pozwala by działo się coś takie w jego królestwie - powiedziałem nadal zszokowany po czym zobaczyłem że moja katana jest pokryta złotą krwią.
Zanim zdążyłem popatrzeć na zegar lub przemyśleć swój następny ruch usłyszałem mocne uderznie w drzwi.
- Barcie Bartoszu co się tam dzieje - powiedział agresywnie głos po drugiej stronie a ja stałem jak wryty nie mogąc się odezwać - wchodzimy! - krzyknoł po czym widziałem jak drzwi zostały wyrwane z zawiasami.
- Niszczyciel czasu - krzyknołem widząc sylwetki aniołów w czymś w stylu połącznienia zwykłych zbroi z dużą ilości symboli związanych z wiarą - żywego mnie nie dostaniecie - krzyknołem uderzając ich i zacnej siły z katany by kiedy czas zaczoł znów płynąć oni die przewrócili, zaczołem biedzie jak najszybciej umiem by dostać się do pokoju gdzie było spotkanie, podczas w biegania prawie się wywaliłem ale szybko złapałem równowagę i znów biegłem prosto, wprost pokoju spotakań.
- MAMY INTRUZA POWTARZAM MAMY INTRUZA!!! - krzyczał męski głos który dochodził z każdej strony a ja wszybko wspiołem sie na mówinice.
- Kurwa boże pozwól mi się dostać na górę - powiedziałem pod denerwowany po czym przypiąłem karane do pasa I wyciągnołem noże by pomogły mi się wspinać na górę, skoczyłem noże wbiły się a ja wspoiłem się na kolejne piętro i zaczołem przyglądać i żądłem sprawę że na karzdym piętrze nie mam niczego blikos by wskoczyć na następne.
- Szybko szukać go! - krzyknoł znów męski głos a piętro podemną wypełniło się aniołami w zbrojach które mnie szukały.
- Złote pnocze - powiedziałem a mojego nadgarstka wyleciało kilka pnączy które pozwoliły mi się wspinać na następne piętra aż dostałem się do ostatniego i udało mi się wyrwać klatkę tak że miałem ją w rękach.
- Wkońcu mam cię moja ślicznościo - powiedziałem szczęśliwy po czym położyłem klatkę na podłodze która była biała tak jak reszta pokoju przez co trudno było określić mi rozmiarm pokoju.
- Pazerna ludzka istoto myślisz ża tak cenny przedmiot łatwo wpadnie w twoje ręce - powiedziała kpiąco głos dobrze kojarzyłem.
- Gabriel - powiedziałem cicho biorąc katanę w ręce.
- Tak grzeszna istoto to ja Gabriel najpotężniejszy żyjacy aniło w całym niebie - mówił z wysszością i pogardą a ja czułem nagle po tych słowach nie bywały majestat bijacy od niego jak i majestat.
- Jestem Johnny łowaca demonów - powiedziałem spokojnie i z szacunkiem do niego mimo tego jaki on był wobec mnie.
- Słyszałem coś o tobie Johnny i nadal niemogę uwierzyć jak ty potrafisz nadal mimo tylu zabitych demonów i śmierci ludzi, a ty niczym syzyf toczysz ten kamień na górę mimo że zanim dotrzesz do szczytu to stanie się coś przez co twój marny ludzki wysiłek pójdzie na marne - powiedziała z lekkością w głosie powoli idąc w moją stronę.
- Kiedyś mi się uda dotoczyć ten kamień na samą górę i z satysfakcjonuje będę patrzeć na to co osiągnołem bez pomocy takich aroganckich istot jak ty - powiedziałem uszczypliwie trzymając z nim kontakt wzrokowy i będąc gotowy na każdy jego ruch.
- Jesteś bardzo pyskatym i niewychowanym grzesznikiem patrząc na to jak traktujesz taką istotę jak ja - powiedziała nieco zły stojąc metr odemnie - nadal nierozumiem jak ten głupiec mógł tak w was wierzyć i nadal liczyć na to że się zmienicie, mimo wszystkich waszych rzeczy które robiliście - powiedziała patrząc mi prosto w oczy z pewnością siebie - wojny, ludobójstwo, gwałty, niemoralne eksperymenty, czy wrecz nieludzkie metody zabijana swoich pobratyńców - chwili zrzucił z siebie szatę i stał w złotej zbroi płytowej z kilkoma krzyżami na sobie i napisem na klatce piersiowej "deus vult" po czym niespodzianka podbiegł do mnie i uderzył mnie z całej siły w brzuch a ja poleciałem tak że uderzyłem o ścianę - powiedz mi jedno robaku czemu mimo takich rzeczy nadal bóg was kochał i wierzył że sie zmienicie - powiedział ironicznie a ja starałem się stanąć na równe nogi polując krwią po tym ciosie.
- Wiedziałam że jest w nas dobro które nam dał podczas tworzenia nas - powiedziałem obolały - ostrze mrocznego księżyca - katana zapłonęła na ciemno granatowym płomieniem i szybko podbiegłem do Gabriel zamachujac się by uderzyć w okolice jego głowy.
- Niezała próba istoto z grzechu - powiedziałem z szyderczym uśmiechem na twarzy kiedy sparował mój cios swoją szablą - jedna bóg wam dał trochę siły do tego byście mogli walczyć że złem - powiedziała odtrącając mnie od siebie a ja stałem patrząc z uwagą na niego.
- Przecież jako anioł powinieneś pamiętać słowa z bibli gdzie pisało że Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, więc i taką samą siłę jak on miała to i nam dał - powiedziałem pewny siebie poczym zaczołem zalewać Gabriel seriom szybkich cięć które ten bez większego problemu parował.
- Oj tą waszą siłę dostaliście o wiele później, głupia małpo - powiedział kopiąc mnie z całej siły w brzuch a ja znów uderzyłem z całej siły w ściane pokój.
- To niby kiedy byśmy mieli dostać taką siłę jak nie podczas tworzenia nas ? - powiedziałem ździwiony powoli wstając z kolan.
- Kiedy bóg postanoił zejść na ziemię rodzielił się na dwa osobę byty Boga ojca i jego syna, kiedy syn boży umarł to wiedząc że nadejdą dla was trudne czas, postanowił dać moc która nazywacie techniką kontroli albo jak to pisali w bibli cuda - powiedziała bez emocji idąc do mnie powoli i majestatycznie.
- Jeśli to jest prawda to co się dzieje teraz z Bogiem, żyje, ma wpływ na to się dzieje I wie co się dzieje w moim mieście? - powiedziałem nie pewnie po czym postanowiłem pobiedz na niego tak szybko że niezdał sobie sprawy z tego że zraniłem część jego ręki I lewy policzke.
- Boga już dawno z nami nie mam nieżyje od dawna - powiedział poczym chwycił mnie za szyję - I teraz w niebie rzadzimy my anioły wysze - powiedziałem poczym rozłożył swoje skrzydła w których każde pióro było złote i od wewnętrznej strony oczy trzy oczy na jedno skrzydło.
- Jednak moja walka z tobą nie będzie wyglądać jak w ultra killu - powiedziałem cicho.
- co ty tam szeptasz robaku - powiedziała poirytowany po czym wzniósł się lekko zemną w powietrze - pożegnaj się z twoim życiem - powiedziała po czym zaczołe lecieć szybko ocierając moim ciałem o ściany, sufit i podłogę po czym podrzucił mnie i zaczoł atakować a ja resztkami siły zaczołem parować jego ruchy i samemu też co jakiś czas go atakowałem co mi się udawało przez co miał kilka ran na ciele.
- Chyba jakby bóg nadla był wśród was to by na to nie pozwolił by na takie zachowienie wśród was i by coś zrobił z demonami - powiedziałem zły wbijając ostrze katany w prawe skrzydło.
Nieodpowiedział na moje sław tylko złapał za katanę I podrzucił jeszcze wyżej że uderzyłem o sufit I kiedy spadałem lekko ogłuszony zaczoł ciąć moje ciało i uderzył tak że z całym impetem uderzyłem o podłogę.
- Obiecuje ci jedno że kiedy w ludzie zostaniecie wybici przez demony to z wielką przyjemnością wybijemy je z naszego święta i dotrzymamy starań żeby nie pojawiła się inna taką istota jak wy - powiedziała zlatują powoli na ziemię a każde machnięcie jego skrzydłem odsuwało dym odemnie - już nie umarłeś tak szybko - powiedział śmiejąc się szyderczo po czym podniósł mnie i zauważył że klatka jest otwarta i że zadałem połowę kwiatu - ty śmieciu!! - krzyknoł wściekły i chcą uderzyć mnie z pięści w twarz ja ją złapałem i zaczołem zagniatać.
- I co Gabriel stęskniłeś się za mną Chronosem - powiedziała Chronos kontrolujac moje ciało.
- Jak skoro ty i reszta zostaliście zniszczeni ? - powiedział ździwiony Gabriel a Chronos uderzył go z całej siły w twarz.
- Już myślałem że mi serio zginołeś Johnny - powiedziała śmiejąc się u patrząc jak Gabriel uderza o ścianę - czas na zabawę - powiedział strzeliajc palcami - czasowy wybuch - powiedział po czym wokół Gariela pojawiły się zegray z których wylatywały takie rzeczy jak starzył,miecze,pociski broni palnej, nawet bomby.
- Dosyć tego - krzynoł i rowalił swoją szablą zegary i poleciała w naszą stronę.
Rozpoczęła się walka w której Chronos w moim ciele dominował Gariela mieszając uderzenia katany I najróżniejsze ciosy i kopnięcia, takie połacznie ciosów były trochę trudne do ogarnięcia dla Gabriela, odrzuciłem nas swoimi skrzydłami i przeszedł w ofensywę ale Chronos niczym od niechcenia zaczoł unikać jego ataków bez większego pomyślunku co irytowało Gabriela .
- Nudzisz mnie - odparł i szybko unknoł i wbił katanę w jego serce - stałeś się słaby o wiele słabszy - powiedziała Chronos patrząc na krwawiącageo Gabriela na podłodze.
- Poprostu taki pasożyt jak ty znalazł idealnego żywiciela - powiedział pokaszlując krwią a Chronos kopnoł go w brzuch.
- Zamknij się i zgiń z honorem jak na taką osobę jak ty przystało - powiedziała po czym Gabriel który zamknoł oczy i wyglądał jakby umarł a ja zaczołem zamykać oczy.
- Johnny żyjesz? - zapytała nieśmiało Ivy widząc to że zaczołem się poruszać.
- Ja żyje - powiedziałem rozgadjac się i widząc że wszyscy są którzy byli w budynku zaczeli na mnie patrzeć a ja zaczołem zauwarzać że mam połowę kwiatu w rekach - dzięki za pomoc w dostaniu kwiatu a muszę leczecieć - powiedziała wstając na równe nogi.
- Nie atakuj nas jak zobaczysz którego z na przez dwa tygodnie i biedzie git - powiedziała Elizabet czytając jakaś książkę.
- Dobrze może być - odpowiedziałem po czym zaczołem używać tańca cieni by dostać się do oddziału szpitalnego w siedzibie łowców a wszyscy w budynku zanim zniknołem zaczeli mi machać a ja im.
- Jestem teraz lecimy na złamanie karku - powiedziełem bo zobaczeniu że byłem dwa piętra nad pokojem Majki i zaczołem biedzie do jej sali modląc się by zdarzyć.
- Johnny co ty robisz? - powiedział ździwiony lekarz widząc jak wbiegam do jej pokój I kładę na niej kwiat który zaczyna zniakać.
- Pomogłem jej - powiedziałem cicho widząc jak aparatura lekarska zaczyna pokazywać powoli poprawiający się jej stan zdrowdotny.
- Co ty jej zrobiłeś? - powiedział ździwiony lekarz widząc to co polepszający się stan Majki.
- Magia poprostu - odpowiedziałem lakonicznie po czym zaczołem wychodzić z siedziby zmęczony psychicznie i wizycznie po tym co mnie spotkało.
CZYTASZ
klątwa maski
Fantasyod 10 lat centrum miasta Wisłowo jest nawiedzane przez demony które się w nim niespodziewanie pojawiły. Johnny jest 20 letni łowcą demonów który jest znany ze swojej sktóteczniści w zabijaniu ich, będąc jednym z silniejszych łowców umiejąc diabelni...