Rozdział 9

254 19 5
                                    

Kiedy już obie wynurzyłyśmy się z wody, podpłynęłam do brzegu i oparłam się od niego plecami. Dopiero teraz miałam chwilę czasu, żeby zobaczyć kto znajduje się w basenie.

    Poza mną i Mel był tam także Matty, Milo, Visha, Ezra, a także Zalewski, który zdawał się coś tłumaczyć Szczęsnemu, który zajął wygodną pozycję obserwatora na leżaku obok basenu.

    Po chwili obok mnie znalazła się Visha, porzucając swoje dotychczasowe towarzystwo. Zajęła miejsce po mojej prawej stronie, więc w tamtą stronę odwróciłam głowę. Posłałam jej bardzo szeroki uśmiech, poprawiając swoje całkowicie mokre włosy. Zapomniałam także o fakcie, że miałam na sobie jeszcze resztki tuszu, który mógł mi się skruszyć, ale nie przejmowałam się tym za bardzo.

- Nie sądziłam, że będę się aż tak dobrze bawić - przyznała czarnowłosa, a ja mimowolnie pokiwałam głową.

- Cieszę się twoim szczęściem, Visha - szepnęłam i w tym samym momencie ujrzałam, chyba po raz pierwszy od kilku miesięcy, pełny i szeroki uśmiech przyjaciółki. Byłam akurat przed okresem i moje emocje trochę się wahały, a ja zapragnęłam płakać ze szczęścia, bo właśnie stało się to, co wydawało się tak odległe i niemożliwe.

    Potem też zachciało mi się płakać, ale z innego powodu. Tak bardzo skupiłam uwagę na Vishy, że nie zwróciłam uwagi na to, że ktoś podpłynął do mnie i pociągnął za nogi, przez co znów znalazłam się w całości pod wodą. Nim jednak zdążyłam się otrząsnąć i jakoś obronić, mój oprawca wynurzył się na powierzchnię i złapał moje ramiona z dwóch stron przytrzymując mnie pod wodą. Ciecz zgromadziła się w każdym zakamarku mojego ciała, łącznie z nosem i płucami, bo nie zdążyłam wziąć pełnego oddechu przed nurkowaniem. Poruszałam się szybko, potrzebując powietrza i odkaszlnięcia wydzieliny. Złapałam swoimi dłońmi, ręce oprawcy i z całych sił wbiłam w nie moje piękne bordowe szpony. Podziałało natychmiast, bo moje ramiona zostały uwolnione, a ja wypłynęłam w szybkim tempie, biorąc haust powietrza.

   Przetarłam oczy i ujrzałam nikogo innego, jak samego Zalewskiego, który teraz masował swoje przedramiona, na których zostawiłam mu czerwone kropki po paznokciach. Uśmiechnęłam się zadowolona i zamachnęłam się ręką, żeby chlusnąć mu wodą prosto w twarz. Chłopak chyba się tego nie spodziewał, bo drgnął, ale udało mu się odwrócić w ostatniej chwili. Zaśmiałam się soczyście, co jednak szybko przerwałam, kiedy chłopak ponownie rzucił się w moją stronę, a kolejne fale wody, które tworzyłam w jego kierunku wcale go nie zatrzymywały. Zaczęłam więc jedną ręką się odpychać, a drugą wciąż atakować chłopaka. Prawie tak, jakbyśmy byli na jakimś pieprzonym polu walki.

    Po chwili znowu poczułam, że łapie za moje kostki, więc zaczęłam nimi wymachiwać na wszystkie strony. Z boku pewnie wyglądaliśmy okropnie żałośnie, jak para dzieci, które za wszelką cenę chcą wygrać. W tamtym momencie wiedziałam jedno. Nie dam mu wygrać.

    Szybko skuliłam się w kulkę, przyciągając swój tors do kolan. Złapałam za dłoń Zalewskiego i gwałtownie się wyprostowałam, tym samym ciągnąc go za sobą. Wciągnęłam go pod wodę i przytrzymałam tak samo, jak on wcześniej. Po chwili przełożyłam nogi przez jego ciało siadając na jego karku. Myślałam, że to będzie dobry pomysł, żeby go zatrzymać pod wodą, ale nie przemyślałam jednej, bardzo istotnej kwestii. Byłam od niego lżejsza przynajmniej dwa razy. Chłopak bez problemu wstał na równe nogi, wynurzając się tym samym na powierzchnię. Pisnęłam, ale nie udało mi się zejść z jego ramion. Instynktownie złapałam za jego włosy, w które wplotłam dłonie, a ja poczułam dotyk na moich dwóch łydkach.

- Nicola - warknęłam, widząc jak wszyscy przyglądają nam się z bardzo rozbawionymi minami. No dobra, może poza Wojtkiem, który zasnął na leżaku z gazetą na twarzy.

Dolcezza [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz