Rozdział 2

437 19 10
                                    

hej misie,

mam nadzieję, że rozdział przypadnie wam do gustu, koniecznie napiszcie mi co sądzicie.

chciałam was także przeprosić od razu za wszelkie błędy, ale to juz taka moja mała tradycja

kocham was, oliwka

***

 Szczerze mówiąc w moim życiu najwięcej stresów najadałam się przez zawody. Jeszcze jak byłam trochę młodsza, to przejmowałam się każdą przegraną i brałam sobie ją do serca. Później, im starsza byłam, tym mniej zaprzątałam sobie tym głowę. Z wiekiem jeździłam na coraz więcej zawodów, a stres stał się naturalną emocją w moim życiu. Nauczyłam się nad nim panować i czasem nawet nie byłam świadoma tego, że go odczuwam. Na torze zamieniałam go w pozytywne emocje, bo taki też wizerunek starałam się sobą kreować.

Kiedy wychodziłam na tor, na twarzach ludzi pojawiał się uśmiech. Na mojej tak samo. Zawsze w każdym wywiadzie powtarzałam, że emocje są najważniejsze, dlatego ja jestem szczęśliwa. Wiem, że mogłam być z siebie dumna i byłam, bo nie każdy dostaje w życiu taką szansę, jaką dostałam ja. Stałam się twarzą radości ze sportu, tak też go promowałam i wcale mi to nie przeszkadzało.

Jednak kiedy myślałam, że nic już w życiu mnie nie zagnie, to musiało wydarzyć się coś, co podważyło moją opinię. A tym wydarzeniem było nic innego, jak pobyt w totalnie przypadkowym mieście, w przypadkowym mieszkaniu i z przypadkowymi ludźmi. Dowiedziałam się, że brunet, który otworzył nam drzwi, to Nicola Zalewski, ale więcej na ten temat nie wiedziałam. Byłam chyba jedyną niedoinformowaną z mojego towarzystwa, bo nawet w oczach Vishy kreowało się coś na miarę zdziwienia. A to już naprawdę musiało coś znaczyć.

Kroczyłam zaraz za Milo, który wyglądał z tyłu tak, jakby miał się zaraz posikać z ekscytacji. Sama mogłabym powiedzieć o sobie to samo, gdyby nie fakt, że nie miałam absolutnie zielonego pojęcia kim jest tajemniczy brunet, prowadzący nas do salonu. Zaraz za mną szła moja najlepsza przyjaciółka. Mel trzymała mnie mocno za przedramię, jakby bała się, że gdzieś mnie zgubi. Za nią pewnie szedł Lorenzo i na końcu, jak zwykle, była Visha, która pewnie wyglądała tak, jakby była tu za karę.

Kiedy udało nam się dostać do salonu, to rozszerzyłam oczy. Jak się okazało, nie była to taka impreza, jakiej się spodziewałam. W telewizorze leciały jakieś znane wszystkim hity, a na przeciwko siedziało sobie kulturalnie kilka chłopaków. Przy sofie, którą oblegali, stał mały stoliczek praktycznie cały wypełniony kieliszkami, większymi szklankami. Jakimś sokiem i butelką przezroczystego płynu, który, jak się domyśliłam, był wódką. Salon był połączony także z niewielką kuchnią i jadalnią z dużym, dziesięcioosobowym stołem, przy którym siedziały inne dziewczyny.

- Kto to był... O mamy nowe towarzystwo? - zapytał jeden z nich, wstając z kanapy. Lekko się przy tym zachwiał, więc runął z powrotem na siedzenie, żeby po chwili znów podjąć próbę wstania. Głośno czknął i przecisnął się między kolegami, żeby stanąć na wprost nas i lekko się uśmiechnąć. Tajemniczy Zalewski pokręcił głową i odwrócił się do nas bokiem, chyba żeby nas przedstawić.

- Nie wiem, zapytali czy mogą dołączyć do imprezy. No to ich przyprowadziłem - odparł brunet i podrapał się z tyłu głowy, jakby był nieco zakłopotany tą sytuacją. Sama mogłam przyznać, że ja też byłam nieco skołowana tym co właśnie się wydarzyło. Spodziewałam się, że otworzy nam jakaś starsza pani, trochę pogrozi nam policją a my będziemy uciekać gdzie pieprz rośnie. Tymczasem wylądowaliśmy na jakiejś jebanej stypie, gdzie jedyne co się robi to grzeje dupę na sofie i ogląda gorące tyłki w teledyskach. No naprawdę cudowne zajęcie.

Dolcezza [Football fanfiction]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz